Kopuła (scena szaleństwa) Scena: I
Bogobór to małe miasteczko na południowym zachodzie Polski o którym czas zdawał się zapomnieć - ale niestety nie bogowie. Otoczone górami od południa, gęstymi lasami od wschodu i zachodu to małe miasto było najurokliwszym miejscem w Polsce…
….A może i na świecie?
Miasto to było nie podobne do innych. Bogobór słyną z urokliwej późnośredniowiecznej architektury i braku sieciowych sklepów pokroju: biedronka i Tesco. Handel lokalny kwitną. Piękne przedwojenne kamienice, pełen uroku ratusz miasta, tajemniczy kościół Bernardynów a także biblioteka zaliczały się do perełek architektury chętnie zwiedzanych przez turystów. Ale to zamek na wzniesieniu który górował nad miastem był klejnotem w koronie. Oddzielony wysokim murem zamek sprawiał wrażenie tajemniczego. Wysokie szpiczaste wieżyczki bo bokach z których kiedyś łuczniczy strzelali w nieproszonych gości teraz służyły turystom w oglądaniu pięknej panoramy miasta.
Bogobór nie zaznał asfaltu. Drogi wyłożone były płytą brukową i kocimi łbami. Powietrze było bardzo czyste a latem to miasto było piekłem dla alergików. Wielką popularnością cieszyły się dorożki i rowery. Urokliwość miasteczka jak i położenie sprawiły że powstało tu wiele kurortów wypoczynkowych które były rozchwytywane. Co roku w wakacje zjeżdżało się tu masa ludzi poszukująca wypoczynku i odrobiny spokoju.
Bogobór też był domem jednego z bohaterów naszej historii. Andrzej był piętnastoletnim chłopcem wykazującym niespotykaną w tym wieku trzeźwość umysłu i rozsądek. Średniego wzrostu chłopak o ciemnokasztanowych włosach i niebieskich oczach nigdy nie marzył o zastaniu bohaterem ale tak to bywa że los często wciska nam to czego nie chcemy.
Andrzeja obudził budzik wygrywając wesoło melodie równie męczącą co upierdliwą. Chłopak niechętnie wstał i ze złością zrzucił budzik na podłogę. Przetarł dłonią oczy. I koleiny dzień się zaczął –pomyślał wstając z łóżka. Była siódma i drugi tydzień wakacji.
Szybko się umył i zjadł proste śniadanie. Rodzice jeszcze słodko spali. Chłopak szybko wybiegł z mieszkania zabierając rower i zszedł po schodach na dół omal się na nich nie przewracając.
Mówi się że nieważne jaką drogą pójdziesz to zawsze trafisz na Szachownicę. Plac główny nazywano Szachownicą z powodu czarno –białej kostki brukowej ułożonej w szachownicę. Tam też zmierzał nasz bohater. Bogobór powoli budził się do życia. Andrzej szybko minął piekarza który właśnie otwierał swój sklep.
Szachownica leżała w centrum miasta i tam właśnie mieścił się ratusz, biblioteka oraz kościół. Była też tam piękna fontanna z wieżą kamienną z której okien wypływała woda. Były też tam różne sklepy, bary i kawiarenki z których najbardziej wyróżniał się bar „ Pod świńskim ryjkiem” który wyglądał jak rasowa tawerna z filmów fantasty.
Andrzej z radością zauważył że zdążył. Przy fontannie na ławce siedział Henryk tutejszy pijak. Trzeźwego można go było zobaczyć tylko rano kiedy karmił gołębie. Andrzej lubił tego człowieka. Mimo że pachniało od niego wódą bez przerwy było w nim coś co sprawiało że człowiek go lubił.
Andrzej siadł z roweru i podszedł do Henryka. Miał długa czarną jak noc skołtuniałą brodę i włosy które dawno nie zaznały grzebienia. Spod krzaczastych brwi spoglądały oczy człowieka który widział wiele i to niebyły piękne rzeczy. Henryk nie miał prawej ręki. Z barku odstawał mu tylko krótki kikut.
Andrzej siadł na drugiej ławce dość blisko by móc usłyszeć jak śpiewa karmiąc ptaki. Bardzo lubił jego śpiew. Jego głos był taki czysty i smutny.
Komentarze (8)
- Co to za filozofia?
JEDYNA, KTÓRA DZIAŁA.
Zgadnijcie skąd!
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania