Poprzednie częściKról Północy rozdział 1 cz. 1

Król północy rozdział 1 cz. 2

Znaleźli się na pokrytym mchem pagórku. Zuzia oddychała ciężko po swojej pierwszej teleportacji.

- Szybko! Nie możemy tu zostać. – zawołał Michał.

- Zobacz, tam jest jaskinia. Możemy w niej spędzić dzień i poczekać, aż zapadnie noc. – wybełkotała z trudem Zuzia, chwiejąc się lekko na chudych nóżkach.

Michał zastanowił się przez chwilę. Sprawą oczywistą było, że nie mogli teraz chodzić po górach, że jedyną bezpieczną dla nich porą będzie noc.

- Dobrze – zgodził się. – Chodźmy zobaczyć, co to za jaskinia. Gdzie dokładnie ją widziałaś?

- Teraz nie jestem pewna, ale wydaje mi się, że musimy iść w tę stronę. – Małą rączką pokazała kierunek. – Jeśli zejdziemy z tej góry, na pewno coś znajdziemy. Wydawało mi się, że coś widziałam…

Michał powstrzymał westchnienie zniecierpliwienia. Być może nie ma żadnej jaskini, a oni będą musieli tułać się przez cały dzień po nieznanej okolicy wśród wrogów, którzy tylko czekają na dwójkę królewskich dzieci. Świetnie! Zawsze o tym marzył!

A jednak jaskinia była. Zuzia dostrzegła ją pierwsza i bez namysłu wskoczyła do środka. Michałowi serce podeszło do gardła. Jak mogła zachować się tak nieodpowiedzialnie?

Okazało się jednak, że pieczara była zupełnie pusta. Zuzia wyciągnęła ze swojej maleńkiej torebeczki gruby, ciemny koc i rozłożyła go w kącie.

- To będzie moje posłanie – oświadczyła zszokowanemu bratu. – Chyba najwyższy czas zjeść śniadanie, prawda?

I wyjęła z torebki paczkę sucharów.

- Poczekaj – odezwał się Michał, powstrzymując ją od rozerwania ochronnej folii. – Nie możemy od razu zjeść wszystkich zapasów. Jest jeszcze dość wcześnie. Siedź tu grzecznie, a ja pójdę zobaczyć czy nie znajdę czegoś innego.

Ostrożnie wyszedł z jaskini, starannie kamuflując otwór w skale. Różdżką wyrył na kamieniach mały trójkąt, aby ułatwić sobie późniejsze odnalezienie siostry.

Na drodze było cicho i pusto. Ani śladu ludzi, zwierząt czy chociażby jadalnych roślin. Szedł i szedł. Wszystko na nic. Już miał wracać, gdy w oddali usłyszał dziwny szum. Zatrzymał się i nasłuchiwał przez chwilę. To strumień.

Michał nie sądził, że niedawno odkryty zbiornik wodny znajduje się aż tak daleko. Jednak wciąż go słyszał, więc nie poddawał się i szedł dalej. To, co wcześniej uznał za strumyk, okazało się być rwącą rzeką górską o krystalicznie czystej wodzie. Ukląkł nad jej brzegiem i ostrożnie zanurzył w wodzie manierkę. Dlaczego miałby się czegoś obawiać? Woda jest przecież tak cudownie czysta. Napełnił dwie manierki i ruszył w drogę powrotną. Nie zdawał sobie sprawy, że zaszedł aż tak daleko. Wszystkie głazy i kamienie wydawały się takie same. Czy dostrzeże maleńki trójkącik, który sam wyrył przed odejściem? Może powinien zaryzykować i oznaczyć swoją jaskinię chociaż troszkę widoczniej? Ale wtedy istniałoby większe ryzyko, że ktoś inny także ją znajdzie, a wówczas Zuzia znalazłaby się w ogromnym niebezpieczeństwie. Ale zaraz! Wystarczy, że deportuje się do jaskini. Zaoszczędzi sporo czasu i nie będzie już musiał wypatrywać żadnych trójkącików.

Udało mu się. Był pewien że trafił na miejsce. Gdy jego oczy przyzwyczaiły się już do półmroku, zobaczył, że rozerwana paczka sucharów leży na środku pieczary, ale nie miało to teraz znaczenia, bo pod ścianą siedział młody chłopak w przykrótkich dżinsach i czarnym podkoszulku i celował różdżką prosto w pierś Michała. Zuzia leżała nieruchomo na swoim posłaniu. Jej twarz nie wyrażała żadnych emocji.

- Nie zabijaj mnie! – krzyknął Michał, nim zdążył ugryźć się w język.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania