Poprzednie częściKról Północy rozdział 1 cz. 1

Król północy rozdział 2 cz. 1

- No na co my jeszcze czekamy! Ja pierdolę! Moja siostra umiera, a ty chcesz tu tak siedzieć?

Michał wyciągnął różdżkę, ale Robert był szybszy. Ułamek sekundy później Michał leżał już na kamiennej podłodze owinięty, grubymi, czarnymi linami. Różdżka wyleciała mu z ręki i wylądowała dwa metry od niego. Robert pochylił się, podniósł ją i schował do kieszeni.

- Na razie nie będzie ci potrzebna – oznajmił nie znoszącym sprzeciwu tonem.

- Rozwiąż mnie! – wrzasnął Michał, szamocząc się w więzach.

Robert tylko się uśmiechnął, co doprowadzało młodego księcia do szewskiej pasji.

- Jak będziesz tak wierzgał, będzie bardziej bolało.

- Moja siostra umiera! Nic cię to nie obchodzi?

- Obchodzi – zapewnił go Robert, zerkając na uśpioną lekami Zuzię. – Podałem jej syrop, który z pewnością opóźni rozwój choroby. Nie denerwuj się. Nie możemy teraz wyjść. Jest za gorąco. Nie uszlibyśmy daleko. Poza tym za bardzo rzucalibyśmy się w oczy. Wyruszymy jeszcze przed świtem, jeśli tak bardzo ci na tym zależy.

Robert podniósł dwie porzucone manierki i schował je do swojego czarnego plecaka.

- Wylej tę przeklętą wodę!

Robert nawet na niego nie zerknął. Nie miał zamiaru marnować tak silnej trucizny. Ona może się jeszcze przydać. Przeniósł zaklęciem skrępowane ciało Michała na posłanie z koców. Sam urządził sobie takie samo na środku jaskini. Nie mógł jednak leżeć na nim spokojnie. Ukląkł przy śpiącej Zuzi. Wyglądała normalnie i gdyby nie był świadkiem picia przez nią wody z rzeki, nigdy nie zorientowałby się, że do jej organizmu dostała się trucizna. Wiedział, że to bardzo zły znak. Musieli jak najszybciej zdobyć lekarstwo. Mieli do przebycia ponad sto kilometrów, a nie mogli się deportować, bo dla dziewczynki mogłoby to oznaczać śmierć. Tylu ludzi umarło już z powodu zatrutej wody. Nie, ta dziewczynka nie może do nich dołączyć. Ale niby dlaczego? To byłoby sprawiedliwe. Robert chciałby obserwować, jak polski król cierpi z powodu utraty ukochanej córki. O czym on myśli! Nie mógłby zabić niewinnego dziecka! To nie wina tej dziewczynki, że ma takiego ojca.

Słońce już zachodziło, a Zuzia nadal spała. Robert cieszył się, bo miał świadomość, że nie może umrzeć przez sen, bo zawarta w wodzie trucizna w ten sposób nie działa i tylko dzięki temu, że śpi, księżniczka nadal żyje. Tak, ona jest księżniczką. Michał – następcą tronu, a on? Kim on był? Samotnym wilkołakiem, którego matka zmarła zeszłej jesieni. Wezbrała w nim niepohamowana fala nienawiści. Spojrzał z odrazą na młodego księcia. W czym on był od niego lepszy? No tak. Michał na widok księżyca nie stawał się nieobliczalnym, pozbawionym zmysłów wilkołakiem, który gotów jest ugryźć każdego, kto zbliży się choćby o kilka centymetrów za blisko.

Wyjął ze swojego plecaka trochę jedzenia i podzielił to wszystko na trzy porcje. Rozwiązał Michałowi ręce, by ten mógł samodzielnie zjeść posiłek. Wizja karmienia go jakoś nie przypadła mu do gustu. Obudził Zuzię i prawie siłą wmusił w nią kilka kęsów suszonych owoców. Niemal całkowicie straciła apetyt. Chociaż jedna porządna oznaka choroby.

- Skąd to masz? – spytał Michał, w oszałamiającym tempie pochłaniając swoją kolację.

- Czy to ważne? – zniecierpliwił się Robert, nawet na niego nie patrząc. Czuł się jak niańka. Może był po prostu zmęczony? Przywykł do samotnego życia. – Ciesz się, że masz co jeść.

Michał, trochę urażony, więcej się nie odzywał. Położyli się wcześnie spać. Choć rodzeństwo, a zwłaszcza Zuzia, spało w ciągu dnia, żadne z nich nie miało najmniejszych kłopotów z zaśnięciem. W przypadku Zuzi można to było jeszcze jakoś racjonalnie wytłumaczyć, bo przecież była chora, ale Michał? Robert zmierzył go pełnym politowania spojrzeniem. Jak ten chłopak ma poradzić sobie w prawdziwym świecie? Sam też był bardzo zmęczony. Uważał jednak, że w pełni zasługuje na sen. Niańki muszą kiedyś odpoczywać.

Następnego dnia, ku zdumieniu chłopaków, to Zuzia obudziła się pierwsza. Gdy oni wstali, skromne śniadanie było już przyrządzone. Ktoś, czy to możliwe, że zrobiła to ta mała, chora dziewczynka, ugotował wodę na herbatę. Robert uśmiechnął się w duchu. Jego syrop zaczął działać. On i Zuzia jedli powoli, by jak najdłużej czuć w ustach smak suszonego mięsa i herbaty z dzikiej róży, w którą z pewnością zaopatrzyła swoje dzieci królowa. Tylko Michał wręcz pożerał wszystko, co miał na prowizorycznym talerzu. Może chciał jak najszybciej wyruszyć?

Spakowali swoje rzeczy i wyszli z jaskini, starając się zatrzeć wszystkie ślady swojej w niej bytności. Słońce powoli wschodziło. Czuli, jak ich dość skąpo odziane ciała smaga wiatr, a ramiona i nogi pokrywa gęsia skórka.

- Mała musi się ubrać – stwierdził Michał, gdy tylko stanął na świeżym powietrzu.

Robert przytaknął, a Michał wyciągnął z jej torebki ciepłą, różową bluzę i pomógł jej ją włożyć. Zuzia była jedyną osobą z ich trójki, która miała na sobie również długie spodnie. Byli gotowi do drogi.

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • Fajne to jest. taka rada. Nie mam nic do zarzucenia.
  • Amatorka 28.08.2014
    Dziękuję :D
  • Jak chcesz by więcej osób cię czytało to musisz czytać opowiadania innych i je komentować.
  • Ant 28.08.2014
    Zawsze ktoś się odwdzięczy komentem i oceną
  • Amatorka 28.08.2014
    Ok. Będę wiecej czytać

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania