Poprzednie częściKroniki - 1 - Przybycie

Kroniki - 4 - Inkwizytor kontra czarny mag

W pewnej prowincjonalnej karczmie, przy nierzucającym się w oczy stoliku, ale posiadającym dobry widok na niemal całą sale, a w szczególności na drzwi wejściowe, siedziała odziana na czarno postać. Szaty wykonane z najlepszych tkanin przypominały strój mnicha, lecz jego zachowania nie sugerował by nim był. Po niedawno zjedzonym posiłku relaksował się przy fajce i miejscowym winie oraz rozglądał się po karczmie. Był to dość spory piętrowy budynek jak na taką okolicę. Pierwsze piętro mieściło mieszkanie dla karczmarza oraz jego rodziny, a także kilka pokoi do wynajęcia. Na parterze mieściła się kuchnia z magazynem i główną sala. Pomieszczenie było dość dobrze oświetlane przez dwa żyrandole oraz kilkanaście świeczników. Meble proste bez żadnych ozdób, ale bardzo solidne, zapewne by nie zostały zniszczone podczas pierwszej lepszej pijackiej rozróbie. Zbliżał się wieczór i coraz większa ilość stolików była zajmowana przez gości którzy chcieli zjeść, pobić, a najbardziej to poplotkować o dziwnej osobie przypominającej mnicha.

Właśnie skończył palić fajkę gdy drzwi się otworzyły na sale weszła kolejna tajemnicza postać. Ich wzrok na chwile się skrzyżował i przez chwile ich twarze zdradzały, że nie są zadowoleni ze swojej obecności.

- Inkwizytor.- powiedział z irytacją i wziął łyk wina, ale coś nie dawało mu spokoju. Coś się nie zgadzało, jak by to było przebranie.

- No proszę, Czarny Mag Akkarin we własnej osobie. - powiedział nowo przybyły.

- Nie widziałem, że zostałeś inkwizytorem oraz że może nim być przemytnik. - odpowiedział mag poznając go po głosie, mimo że ten starał się go jak najbardziej zmienić.

Taka mała fucha na boku- wyszeptał, rozejrzał się po czym podkreślił słowa przebiegłym uśmieszkiem. - Zakon inkwizycyjny wystawił za ciebie wysoka nagrodę i zmuszony będę zmuszony aresztować lub zabić cie. Zapewne zgromadzeni tu ludzie woleli zobaczyć walkę po której nie został by po tobie nawet ślad.

- Wybacz ale to ja będę zmuszony dziś kogoś uśmiercić – dokończył wino i wstał – oddalmy się może, bardzo lubię tą karczmę nie chciał bym jej zniszczyć.

- Dobrze, niedaleko jest polana która powinna być dobrym miejscem na twój grób. - dwójka wrogów wyszła i skierowała ku miejscu które miało dzisiaj służyć za arenę. W karczmie podniosły się szepty podnieconych owych zajściem gości, początkowa wszyscy bali się z nimi ruszy ale ciekawość wygrywała ze strachem u coraz większej ilości osób które wychodziły obejrzeć pojedynek.

Miejscem pojedynku była spora polana otoczona z jednej strony lasem a z drugiem sporymi pagórkami oraz dużymi głazami wielkości wyrośniętego byka. Czarny mag spokojnie zajął miejsce przy głazach. Ze schowanymi w rękawach dłońmi przyglądał się jak inkwizytor przygotowuję buzdygan. Broń posiadała 6 piór na głowni pomiędzy którymi umieszczono 5 sporych kryształów, na rękojeści znajdowały się kolejne lecz mniejsze nie licząc tego na końcu rękojeści który był największy. Pierwszy zaatakował inkwizytor tworząc wielki sopel lodu i ciskając nim w przeciwnika który się tym zbytnio nie przejął, stworzył barierę po której się ześlizgnął i uderzył w głaz rozłupując go na kilka części.

Tylko na tyle cię stać? - zapytaj atakując trzema kulami ogania które które rozbiły się o barierę ale były na tyle mocne by zmusić przeciwnika do poprawy pozycji by nie został odrzuconym w tył.

Kolejne chwile przynosiły kolejne magiczne ataki. W pewnym momencie inkwizytor zrobił niespodziewany ruch. Ruszył biegiem w lewo, okrążając przeciwnika po łuku i tworząc za sobą ogniste kule które po chwili wystrzeliwały ku przeciwnikowi. Walka była zacięta, krajobraz mocno się zmienił, pagórki stały się jakby mniejsze, głazy zostały rozdrobnione a kilka drzew paliło się. Wokół było pełno dymu i kurzu, walczący bili coraz mniej widocznie. Na czarnym magiem pojawiła się wielka ognista kula które po chwili spadła na niego tworząc ogromny wybuch i wbijając kolejne tumany kurzu i dymu. Odgłosy walki ucichły a widoczność poprawiała się z każdą chwila dzięki wiatrowi. Z walczących pozostał tylko ciężko oddychający inkwizytor. Stał przed dużym kraterem który powstał od jego ostatniego ataku. Wśród gapiów podniosły się głośne rozmowy o tym że inkwizytor dotrzymał słowa i pokonał czarnego maga nie pozostawiając po nim śladu. Zwycięzca ruszył ku karczmie chowając buzdygan w którym większość kryształów popękała.

 

Jakiś czas później w innej karczmie, przy stoliku usadowionym w koncie siedziała postać paląca fajkę. Do środka weszła postać która miała na sobie czarny płaszcz i zarzucony na głowa kaptur który ukrywał twarz. Ruszył ku karczmarzowi lecz po kilku krokach zmienił kierunek ku palącemu w kacie.

O były inkwizytor Reiden. - powiedział do osoby która podeszła do jego stolika.

Martwy czarny mag Akkarin. - odparł rzucając spora sakiewkę na stół.

Co to?

- Powiedzmy że to twój udział w przedsięwzięciu w którym przypadkiem uczestniczyłeś. Zakon ostatnio stał się strasznie uciążliwy. Miałem zbadać jego broń oraz ja zdobyć – rozwiązał sakiewkę w której znajdowały się różne kryształy. - te większe zawierają w sobie magie w postaci żywiołów i barier, te mniejsze służą za katalizatory które mają uwalniać ja w określony sposób.

Dużo są warte? - zapytał zaciekawiony mag

- Podejrzewam że będzie można wyciągnąć niezłą sumę, zwłaszcza że nie spotkałem się by ktoś nimi handlował. Ale może odłóżmy na bok interesy i po świętujmy. Przemyciłem tu ostatnio trochę miodu.

- O tak. Miodu w dobrym towarzystwie nie odmówię. - odparł uśmiechając się szeroko.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania