Kroniki - 1 - Przybycie

W nie ukończonej jeszcze karczmie panowała wrzawa i duchota. Pomimo surowego stanu sali większość na szybko robionych stolików i ław było zajętych przez mniej lub bardziej spitych gości. Karczmarz miał już przyjmować kolejne zamówienie, gdy jego uwagę przykuło zamieszenie przy drzwiach. Tajemnicza postać przyodziana była w czarny strój z kapturem ukrywającym twarz w cieniu. Na placach miał niewielki worek. Wszystkich zdziwiło że przybysz nie posiadał miecza, goście nie dostrzegli nawet żadnego sztyletu. Po karczmie poniosły się stłumione śmiechy na widok bezbronnej postaci zmierzającej ku właścicielowi. Niemal natychmiast znalazło się dwóch śmiałków którzy go zatrzymali.

 

– Niebezpieczne tak podróżować bez broni. - powiedział pierwszy ze śmiałków.

 

– Oddaj nam grzecznie swoje złoto albo pokarzemy ci podstawy walki a przy odrobinie szczęścia może przeżyjesz. dodał drugi z szyderczym uśmieszkiem.

 

-Widzę że jesteś pewny swych umiejętności przed nieuzbrojona ofiarą. Może nie którym przyda się parę lekcji. Zaczynaj. - odpowiedział im przybysz, który nie okazał strachu.

 

Barczysty wojownik natychmiast sięgnął po miecz ale nie zdążył nawet chwycić głowni, gdy przeciwnik szybkim krokiem zbliżył się do niego uderzając go łokciem w twarz i jednocześnie podcinając prawą nogę. Bandyta z hukiem upadł na deski z rozciętą warga.

 

– Lekcja pierwsza. Broń umocuj tak byś mógł ją dobyć minimalistycznymi ruchami. Ty miałeś swoją zbyt nisko i prawie całkowicie za plecami przez co musiałeś się schylić i obrócić. Co piąte dziecko po krótkim treningu było by wstanie 2 razy dobyć broni a Ty pewnie dalej byś się męczył ze swoją.

 

Drugi napastnik chciał zaskoczyć przeciwnika i zaatakować szybkim prawym prostym ale w ostatniej chwili powstrzymały go krzyki karczmarza.

 

– Gared, Roy jeśli wam życie miłe to lepiej zostawcie przybysza w spokoju.

 

Tajemnicza postać uśmiechnęła się z politowanie na widok oszołomionego bandyty próbującego wstać oraz wystraszonych gości i ruszyła do czekającego za lada karczmarza.

 

-Dlaczego sadzisz że lepiej zostawić mnie w spokoju? Może to była dla nich jedyna szansa na obrabowanie nieuzbrojonego przeciwnika. - zapytał i zaśmiał się.

 

– Patrząc na to jak załatwiłeś tego gościa od razu wiadomo że nie potrzebna ci broń by pokonać większości z tu zgromadzonych. Moją uwagę przyciągnęła także Twoje butelka pokryta dziwnymi znakami. Nie licząc podróbek jest ich tylko 5. Lepiej nie wchodzić w konflikty z ich właścicielami. - odpowiedział mu karczmarz.

 

– Podobno. Słyszałem że posiadasz najlepsze wino w okolicy.

 

– Baaa, oczywiście ze tak! Innego tu nie ma. W regionie jest tylko jedna winnica a jej wyroby raczej ciężko nazwać winem. Cła za przywóz trunków z innych krain jest tak wielkie że nikomu się to nie opłaca. Nie stać mnie na wybudowanie własnej winnicy, mam także do dokończenia karczme. W dodatku pewnie Uzurpatorka przysyła dwóch goryli po haracz.

 

– Uzurpatorka? Czy przypadkiem tych dwóch nie ma blizn na policzku a przy mieczach moja czerwone wstęgi? - zapytał zaciekawiony przybysz.

 

– Tak. Maja jakieś imiona na „k". - odpowiedział poddenerwowany

 

– King i Kong?

 

– Dokładnie, znasz ich?

 

– Zawrzyjmy umowę, sprzedam Ci beczki dobrym winem i piwem. Załatwię także by King i Kong zabierali mniej złota. W zamian chce byś udostępnił mi pokój. Najlepiej by był nad nami, tylko i wyłącznie do mojej dyspozycji.

 

– Niby dlaczego te goryle miały by Cie posłuchać i brać mniejszy haracz. - nie dowierzał karczmarz.

 

– Powiedzmy że to ja jestem Ich głównym pracodawcą a fucha u Uzurpatorki to tylko przykrywka. - powiedział z przebiegłym uśmieszkiem i dozą tajemniczości w głosie.

 

– No dobra no to mamy umowę. - zgodził się, wiedział że ten układ może przynieść sporo korzyści.

 

Przybysz upił dużego łyka i ruszył w stronę wyjścia. Odwrócił się, gdy usłyszał pytanie karczmarza.

 

-Kim Ty właściwie jesteś?

 

– Hmm, powiedzmy że drobnym przemytnikiem z s5. - odpowiedział z błyskiem w oku i chciał już opuścić karczmę, gdy karczmarz sięgnął pod ladę i rzucił dziwny pakunek. Przemytnik poznał symbole na paczce i zdziwiony spojrzał na gospodarza.

 

– Był tu kiedyś niby Czarny Mag i kazał mi oddać to pudełeczko osobie z dziwna butelką która przedstawi się jako drobny przemytnik. - powiedział, źle dobierając słowa.

 

Ledwo dokończył zdanie a ku niemu pomknął sztylet. Mimo jego prostoty i malej ilości ozdób widać było że jest on najwyższej jakości. Nim wbity zaledwie cal od jego głowy nóż uspokoił i przestał drgać karczmarz był już całkiem blady a nogi pod nim zrobiły się miękkie przez co ledwie się na nich utrzymał. Zdenerwowany przybysz zbliżył się do niego i szeptem który jeszcze bardziej przeraził karczmarza powiedział:

 

– Lepiej dobieraj słowa, gdy o kimś mówisz, przez takie głupie „niby" mogłeś stracić życie.

 

Śmierć to dostrzegł w jego oczach. Przerażony wstrzymywał oddech, dopóki tamten nie opuścił karczmy. Zrobił kilka szybkich wdechów i wydechów, po czym nalał sobie kufel paskudnego wina.

 

(Opowiadanie służące za opis postaci w pewnej grze.)

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • katharina182 21.11.2016
    Brakuje znaków interpunkcyjnych; ) głównie przecieków. Historia sama w sobie ciekawie się zapowiada. Na razie nie oceniam. Zobaczę co będzie dalej: )
  • Łukasz_Rei 21.11.2016
    Jakoś obieranie myśli w słowa nie jest moją mocną strona. Musze sobie przypomnieć trochę zasad, szczególnie tych od "przecieków" :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania