Poprzednie częściLabirynt strachu cz. 1

Labirynt strachu cz. 4

4. O tym jak byłem sterowany we śnie i dlaczego warto mieć przyjaciół.

Nie wiem ile czasu spałem na trawie. Mogło minąć naprawdę wiele godzin. Kompletnie straciłem poczucie czasu. W głowie miałem jedynie pewien realistyczny sen. W nocy ukazał mi się Tomek. Pokazywał mi mapę. Wiedział o wszystkim, co nas spotkało w domku, o Księżniczce i Królu. Na mapie była podpowiedź jak pokonać rządy króla Arysa i jak uwolnić tę młodą, uroczą kobietę. Tomek we śnie mówił, że należy to zrobić podstępem. To jest najlepszy sposób. Zaatakować króla kiedy najmniej się tego spodziewa. Jego słabą stroną, jak podpowiadał mój przyjaciel, była jego... głowa. Król Arys miał bardzo słabą psychikę. Podobno spał tylko przy otwartym oknie i zapalonym świetle. Ot „potężny”, nieustraszony władca! Najbardziej król bał się ciemności i zamkniętych pomieszczeń. Sen rozmyl się bardzo szybko, jednak pamiętałem z niego wszystko dokładnie. To był dla mnie znak, że musi mi się udać. Już miałem plan jak to zrobić. A wszystko wydawało mi się dziecinnie proste. Kiedy wstałem i otrzepalem spodnie z piachu, ruszyłem w stronę chłopców. Wyglądali na lekko pogubionych i zakłopotanych. W końcu nikt z nas nie wiedział jakim cudem tu się znaleźliśmy. Obaj moi koledzy byli poirytowani całą sytuacją.

- Co teraz będzie?! Czy w ogóle się stąd wydostaniemy?! – marudził Kacper.

- Na co nam była ta gra? Przez nią mamy tylko kłopoty – podniósł głos Dawid.

Próbowałem ich uspokoić i powiedzieć o swoim planie:

- Spokojnie, może to dziwne, ale przyśniło mi się rozwiązanie całego naszego problemu. Jutro zaatakujemy króla i uwolnimy stąd nas i Księżniczkę.

Opowiedziałem im wszystko. O moim śnie, Tomku, o całym moim planie i strategii wydostania się stąd. Na początku byli sceptyczni, ale po prostu nie mieli innego rozwiązania. Tak jak zaczynając grę, nie mieliśmy wyboru, tak teraz mieliśmy również jedno wyjście. Nie było miejsca na swobodę w podjęciu decyzji. Los zadecydował za nas. My musieliśmy się tylko z tym zmierzyć.

Następnego dnia zdarzyła się kolejna niezwykła rzecz. Kiedy wczesnym rankiem, odpoczywalismy na polanie, zobaczyłem przed sobą czyjeś buty. Uniosłem zaspane oczy do góry. Poranne słońce lekko mnie oślepiało, ale nie miałem wątpliwości. To był Tomek! Zerwałem się na równe nogi. Obudziłem moich kompanów.

- Skąd się tu wziąłeś? Jakim cudem...?! – dotykalem twarzy przyjaciela jakby zaraz miał zniknąć jak zjawa.

- Tak samo jak wy. Po prostu była moja kolej, aby rzucić kostką. I oto jestem. Nie wiem jak to się stało, ale miałem o was sen, w którym pomagałem wam z kimś walczyć. Nie mam pojęcia, co się dzieje.

- Tak, miałem to samo. Mówię wam, to jest znak! To nie przypadek, ze teraz jesteśmy tu razem.

Teraz kiedy nasza paczka była w komplecie, niczego sie nie bałem. W sekundę pozbyłem się strachu. Byłem gotowy do walki z wrogiem. Moi przyjaciele już nie mogli się doczekać.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania