LBnR 17. Echo, echo, echo... - Echo niejedno ma imię
Na imię Janek mu dali,
Złoty chłopak, jak malowany.
Nie wiedział nikt jeszcze wtedy,
Że sprawie on będzie oddany.
A echo, tak jak o innych,
O niego upomnieć się miało.
Gdy druga matka w potrzebie,
Bezczynność nie w jego naturze,
Broń dzielnie w swym ręku dzierżąc,
Zostawia czerwieni kałuże.
A echo tak cenne oddał,
Nie oczekując zapłaty.
Szansy by wygrać nie było,
Lecz szli dzielnie młodzi przed siebie,
Braci tracili nie wiedząc,
Że chwała przypadnie im w niebie.
A echa pełnego czułości
Nie dane mu było zaznać.
I poległ ten dzielny młodzian,
Nieludzkie zaznając katusze,
Żywot swój sprawie poświęcił,
Miej Panie w opiece tę duszę.
Za echo krew własną przelał,
By inni smak jego poznali.
I rzewnie płaczą matule,
Nad losem nieszczęsnych swych Janków.
Choć wiedzą, żywią nadzieję,
Że ujrzą ich znów o poranku.
Ostało się po nich echo,
Z którym niełatwo jest żyć.
Wielu z nich nie ma mogiły,
Niejeden spoczywa nieznany.
A ty, czy dzisiaj byś umiał,
Na siebie za innych wziąć rany ?
Niech wszyscy o tym usłyszą,
Nie dajmy pogrzebać ich echa.
Komentarze (2)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania