Poprzednie częściMam Dość

Mam Dość | 3

Słońce przyjemnie grzało, niebo nie było zbrukane żadną chmurą. Dzień wydawał się nazbyt leniwy, ale przyjemny.

 

Robin głośno trzasnęła drzwiczkami od szafki i oparła się o nią bokiem. Ściskała podręcznik do matematyki i przyglądała się, jak Ashley zdrapuje biały lakier z paznokci.

 

-Przecież lubisz ten lakier - wolną ręką uderzyła dłonie przyjaciółki.

 

Blondynka spojrzała na nią spode łba i opuściła ramiona wzdłuż ciała wcześniej nimi wzruszając. Robin badawczo jej się przyglądała, Ash od pewnego czasu dziwnie się zachowuje, unika kontaktu wzrokowego, a myślami jakby była w innym świecie. Chciała z nią o tym porozmawiać, jednak nie bardzo miała chęci do rozpoczynania tematu, który może okazać się niewygodny nie tyle dla Ashley co dla Robin. Jedyną rzeczą na jaką się wysiliła, było uniesienie brwi i wyminięcie dziewczyny która dreptała jej po piętach.

 

Robin Jones, perfekcyjna przyjaciółka. Cicho prychnęła pod nosem, jak tylko ta myśl zahuczała w jej głowie. Robin nie była przyjaciółką co najwyżej znajomą. Nie żaliła się nikomu i nikt nie żalił się jej. Była albo nie. Istniała, żyła, czekała. Funkcjonowała, polegała na sobie. Czekała na eksplozję.

 

Ashley również była, bywała, przebywała, znikała. Wiedziała kiedy jest potrzebna - a była potrzebna zbyt często. Potrafiła nadążyć nad małymi wybuchami Robin, zrozumieć jej milczenie i obojętność w pewnych kwestiach. Dlatego Ashley i Robin zawsze były razem i osobno. Były (nie)przyjaciółkami.

 

-Ash? - Robin doczekała chwilę - Chcesz przyjść po szkole? 

 

Błękitne oczy jakby na nowo ożyły, złote loki zakołysały wokół twarzy, gdy energicznie pokiwała głową. Radość, która odbijała się w jej tęczówkach nawet w małym stopniu nie była odwzorowana na ustach, których prawy kącik minimalnie uniósł się do góry. Robin nie miała nic przeciwko temu, sama również była kiepska w wyrażaniu uczuć. W środku aż skakała z radości, dzięki obecności Ashley w domu, chociaż na krótką chwilę w tych pustych ścianach zapanuje przyjemna i typowo domowa atmosfera. Miały się spotkać punkt trzecia przed dębem, który stał przed szkołą i był również jego symbolem. Gdy zadzwonił dzwonek na lekcje obie dziewczyny poszły we własnym kierunku.

 

Bo przecież to normalne, pomyślała Robin. We wszystkim jesteśmy sami. Możemy być z kimś a jednocześnie czuć samotność. Sami się rodzimy, sami żyjemy, sami umieramy. Ludzie wokół nas krążą, uchylają rąbki prawdy o sobie a my w zamian robimy to samo. Wierzymy, że chwile są trwałe i wieczne, niestety nic tak naprawdę nie jest na zawsze. Dzień przepycha się z nocą, kwiaty usychają, jedzenie się psuje a my siedzimy i udajemy, że to są kłamstwa. A przecież nikt nie przyzna, że przez wiele lat wpaja sobie sztuczną prawdę, aby na chwilę poczuć się dobrze w tym wymuskanym świecie.

 

Dziewczyna odgoniła natrętne myśli niczym muchy , nie zauważyła przeszkody na drodze i nim zdążyła zareagować, jej ramię przeszył tępy ból, książka z hukiem upadła na kafelki, a ona sama cofnęła się do tyłu. Pierwsze co zobaczyła to oczy, ciemnoniebieskie z jaśniejszymi plamami, czarną obwódką i okolone gęstymi, ale krótkimi rzęsami. Poczuła się jakby czas zwolnił, ona utknęła w jednej z klatek na filmie i mogła bez przerwy wpatrywać się w te oczy. Zupełnie jakby spoglądała w serce kosmosu i dostała pozwolenie od sił wyższych na oglądanie go, dopóki cały wszechświat nie zniknie z ich rozkazu.

 

-Patrz jak chodzisz! - szorstki ton poruszył obrazy i wszystko ruszyło.

 

Wszechświat spłonął.

 

Robin sięgnęła po książkę i niechętnie spojrzała na chłopaka. Jeszcze gorzej przyjęła fakt, że go zna.

 

-Dupek z imprezy - mruknęła niezadowolona.

 

-A no tak, dziewczyna która nigdy nie kończy. Wiesz jak mnie wtedy nakręciłaś?! Musiałem obejrzeć z trzy porno zanim wróciłem do normy.

 

Robin miała ochotę go uderzyć, pobić, pokopać, wyrwać wszystkie mięśnie, obnażyć kości, wykąpać się w jego krwi. Chciała swoim wybuchem zetrzeć go na proch. Mimo wszystko , Robin nie mogła go uderzyć, pobić, pokopać, wyrwać wszystkich mięśni, obnażyć jego kości i wykąpać się w jego krwi. Chciała, ale nie mogła. Zamiast tego leniwie wodziła wzrokiem po jego sylwetce, perfidnie oceniała i nie dała oznak, że jednak ten Dupek z imprezy jest przystojny.

 

Odgarnęła ciemne włosy z twarzy i w sztuczny uśmiech przelała jak najwięcej jadu. Zgrabnie wyminęła Nikolaia i pognała do klasy. Usłyszała , że chłopak ją woła więc ostatni raz postanowiła na niego spojrzeć.

 

-Jak chcesz go odzyskać to zapraszam podczas lunchu! 

 

Robin czuła jak złość ogarnia jej ciało, mięśnie drgają a dłonie nieprzyjemnie swędzą. Nikolai stał na środku pustoszejącego korytarza i trzymał jej stanik, jakby w geście zwycięstwa. Kilkoro uczniów zaczęło szeptać, inni tylko się przyglądali albo znikali w klasach. Chłopak uśmiechnął się połgębkiem i puścił jej oko. Chwilę później zanurzył się w głąb jednej z klas.

 

Minęła chwila nim dotarło do niej, że stoi na pustym korytarzu, że stoi na pustym korytarzu sama, że stoi i jest spóźniona na matematykę. Weszła do klasy lekko zdyszana, przerywając lekcje. Nauczycielka za karę dała jej plik zadań i kazała stać w ławce tyle minut, ile się spóźniła.

 

Osiem minut.

 

Osiem minut stania na baczność. W ciągu ośmiu minut może się dużo wydarzyć, coś może się zmienić. Osiem minut nie robienia niczego, ogranicza osiem minut robienia czegoś.

 

Bezczynność , wegetacja, egzystencja. Robin nie chciała tego czuć, wolała wiedzieć że nawet notowanie w zeszycie przynosi korzyści. Gdy dawała sobie chwilę wolnego nieprzyjemne myśli wwiercały się w jej umysł , zalewały i podtapiały, przygaszały jej wielki wybuch. Kiedy zamyka oczy, kiedy siedzi w ciszy, kiedy powinna spać pod powiekami ma jedyny powód, jedyny uśmiech, jedyne spojrzenie. Jedyny powód do samozapłonu i mocnego, ścinającego z nóg uderzenia.

 

-Panno Jones, możesz usiąść - nauczycielka zaskrzeczała i wróciła do pisania zadań na tablicy.

 

Panna Jones

Miała dość.

Następne częściMam Dość | 4

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania