Mam Dość

Robin nie wiedziała do końca, dlaczego się na to zgodziła. Nie przepadała za ludźmi ze szkoły, nie bawiło jej przepychanie się i uważanie, aby przypadkowe rzeczy nie znalazły się właśnie na niej.

 

Będąc już na imprezie z okazji zakończenia wakacji, zastanawiała się jedynie nad tym, że w domu czeka na nią łóżko. Chciała przeczytać książkę, chciała napisać własną książkę, chciała dokończyć obraz, chciała spędzić czas z mamą... Tego by chciała jeszcze kilka lat temu.

 

W tej chwili, bardzo pragnęła kolejnego drinka. Odrzuciła włosy za ramię i podążyła do baru śmiejąc się do samej siebie. Nalała prawdopodobnie zbyt dużo alkoholu, czuła jak jej głowa się kiwa na boki, jakby była zbyt ciężka a ciało nie mogło jej utrzymać. Przechyliła kubek, jednak większość trunku pociekło jej po brodzie. Szybko się wytarła i podreptała niezgrabnie w poszukiwaniu łazienki. Dom Jasona Browna znała zbyt dobrze, samego Jasona Browna również. Wiedziała, że za drzwiami, do których zmierza znajduję się pracownia jego mamy, a w niej niewielka łazienka. To właśnie tam pierwszy raz przekonała się, że chłopcy potrafią całkiem dobrze operować językami. Zarumieniła się na tamto szczeniackie wspomnienie.

 

Dyskretnie wkradła się do pomieszczenia, w toalecie przywitało ją jej odbicie, rozmazany tusz i krzywy uśmiech jakby towarzyszył jej od lat. Trzęsącymi rękoma umyła twarz, cały czas głupio się do siebie uśmiechając. Nie pamiętała, aby na trzeźwo tak często to robiła.

 

Uśmiechasz się jak siostra

 

Dziwne ukłucie zawitało w jej klatce piersiowej, pochyliła się nad toaletą i szybko włożyła dwa palce do gardła. Sięgnęła po papier i wytarła twarz, gdy zawartość jej żołądka znalazła się w muszli spuściła wodę i przez moment wpatrywała się w powstały wir. Sięgnęła pod zlew i wyciągnęła pastę do zębów, wypłukała buzię i ocierając ostatni raz oczy wróciła na imprezę.

 

-Robin! - przyjaciółka uwiesiła się na jej szyi. - TĘSKNIŁAAAAM!- Ash przeciągała słowa, w jednej ręce trzymała pełny kubek, prawdopodobnie piwa.

 

Spojrzała roześmiana na jej twarz, jasne oczy błyszczały od alkoholu, chociaż prawdopodobnie narkotyki też miały w tym swój udział. Robin podparła się o ścianę i pozwoliła, aby dziewczyna całkowicie na niej poległa.

 

-Chodź, położysz się.

 

-Kiedy ja nie chcę! - Ash fuknęła po czym rzuciła kubkiem na podłogę.

 

Obie spojrzały na plamę, która już tworzyła się na dywanie, spojrzały na siebie i w tym samym momencie wzruszyły ramionami.

 

-Zataańcz ze mną Robin.

 

Robin nie należała do osób, które tańczą. Nie miała ochoty na przepychanie się z ludźmi, na samą myśl o spoconych ciałach miała odruch wymiotny. Kiwnęła lekko głową a chwilę później była ciągnięta przez blondynkę na parkiet. W miarę jak tworzył się większy ruch, czuła dla siebie ucieczkę. Praktycznie wyślizgnęła się z uścisku Ash i chwilę spoglądała na nią jak tańczy bez opamiętania wśród ludzi, kompletnie odcięta od świata.

 

Przeciskając się przez ludzi szukała spokojnego miejsca. Jej krótka wyprawa do łazienki sprawiła, że lekko wytrzeźwiała. Była w stanie teraz rozpoznawać grane utwory, zapachy dymu papierosowego zmieszanego z tanią wódką. Czuła jak głośne basy przechodzą przez jej ciało wprawiając w cudowne mrowienie. Od zawsze czuła się niesamowicie na imprezach, mogłaby na nich spędzać większość czasu, głównie dla tych doznań. Dla zapachów, dźwięków, obrazów migających przed oczami, cała atmosfera wpływała na jej umysł, poprawiała jego kondycję, sprawiała, że Robin miała ochotę żyć tutaj i teraz.

 

Skręciła za rogiem i weszła do pokoju Jasona, kolejny zakazany pokój do którego ona bardzo chciała przynależeć. Zdziwił ją widok obcej osoby. Zamknęła za sobą drzwi a nieznajoma postać powoli się odwróciła, papieros w jej ustach żarzył się dość długo, był jak mała rozpalona gwiazda na tle czarnego kosmosu, jakby zaraz miała eksplodować i zniszczyć wszystko na swojej drodze, zupełnie jak Robin.

 

-Jason?- zapytała głupio, jej pytanie utkwiło w ciemnej próżni między nimi.

 

Czuła jak ta ciemność powoli wsiąka w jej ciało, wypełnia ją całą, a ona chłonie wszystko niczym gąbka. Zagapiła się na tlącego papierosa, to jak ożywał i przygasał z każdym nowym buchem. Cisza już się dla niej nie liczyła, był tylko pomarańczowy punkt przed nią, jedyne światło jakie widziała tak wyraźnie, chciała to zatrzymać w pamięci, chciała przenieść ten obraz na papier, chciała odtworzyć to za pomocą farby, słów, melodii. Czuła przyjemne ciepło w dłoniach, nieświadomie zrobiła kilka kroków w przód nie odrywając oczu od przyjemnego blasku.

 

-Przykro mi jeśli spodziewałaś się akurat jego. - Tajemnicza postać wyrzuciła papierosa przez uchylone okno.

 

Robin jakby przypomniała sobie gdzie jest, fala dźwięków z imprezy uderzyła w nią z siłą pędzącego pociągu, nagle rozbolała ją głowa. Położyła się na łóżku i wpatrywała w sufit spowity ciemnością.

 

-Co tutaj robisz, skoro nie jesteś Jasonem? To jego pokój. - jej głos był spokojny, ale w gardle dziwnie jej zaschło.

 

-Chciałem chwili spokoju.

 

Poczuła jak materac obok się ugina, ciche skrzypnięcie desek i nieznajomy leżał obok niej, na wyciągnięcie ręki. Poczuła zapach dymu papierosowego i delikatnych męskich perfum. Żołądek jej podskoczył do gardła, czyżby znowu jej było niedobrze?

 

-Robin. - Odezwała się niepewnie.

 

-Nikolai

 

-Znamy się?

 

-Chyba nie.

 

Odwróciła się na bok, podparła głowę na zgiętej ręce. Światło lamp ulicznych leniwie sączyło się przez okno, nie było zachwycające ale w półmroku Robin była w stanie dostrzec nowego kompana. Spojrzał na nią lekko unosząc podbródek, rzęsy rzucały cień na jego policzki, oczy się świeciły i badawczo jej przyglądały. Robin uznała, że to jej wystarczy, kilka detali tworzących niewielkie arcydzieło. Pochyliła się nad Nikolaiem, który uśmiechnął się półgębkiem czemu towarzyszył mały dołeczek, przymknęła powieki i odszukała jego usta. Badawcze pocałunki pogłębiały się z każdą sekundą, Robin przerzuciła nogę przez jego ciało, Nikolai wykorzystał okazję i mocno ścisnął jej pośladki. Reszta poszła w miarę szybko, on doskonale wiedział co robić a Robin roztapiała się z rozkoszy, jaką dawał jej ten chłopak.

 

Robin nie pamiętała w którym momencie, on dostał się pod jej koszulkę. Pamiętała za to, jak sprawnie pieścił jej piersi a ona cicho wzdychała w jego wargi. Jak spijał rozkosz z jej ust, jak wędrował dłońmi po jej ciele. Nie pamiętała kiedy wyciągnął prezerwatywę. Pamiętała namiętność, eksplozje, taniec ich ciał, ciepło którego potrzebowała. Czuła rozkosz i nic nie było w stanie jej przeszkodzić... prawie.

 

-Robin?!

 

Zza drzwi słyszała rozpaczliwy bełkot przyjaciółki, zepchnęła z siebie ciało chłopaka i lekko się skrzywiła na nieprzyjemne uczucie w dole brzucha. Szybko ubrała bieliznę oraz spodenki i gdy wiązała swoje martensy chłopak cicho jęknął.

 

-Czyli jednak mi nie obciągniesz?

 

-Możesz sobie świetnie poradzić sam, dupku. - Żachnęła się i naciągając koszulkę przez głowę, wyszła z sypialni.

 

Szybko rozpoznała sylwetkę przyjaciółki wśród znajomych ze szkoły, niemal do niej podbiegła i mocno ją przytuliła.

 

-Roobin! - Ash wyrzuciła ręce w górę i przylgnęła do jej ciała. - Idziemy stąd. Max załatwił zioło, idziemy do niego.

 

Robin uśmiechnęła się i objęła chwiejącą blondynkę w pasie, przy schodach stał Max Smith i radośnie do nich machał. Jego kręcone włosy zaczynały mu wpadać do oczu, a czapka którą miał na sobie wcale ich nie ujarzmiła. Kiwnął do grupy znajomych i wszyscy razem wyszli na zewnątrz zostawiając szumy z imprezy za sobą.

 

Robin Jones nie miała dzisiaj zamiaru się ograniczać, nie miała ochoty wracać na noc do domu. Robin Jones miała dość swojej codziennej rutyny, miała dość pogardliwych spojrzeń matki, miała dość głosów w swojej głowie. Dzisiaj Robin Jones będzie się bawić jak nigdy, zapomni o matce, zapomni o tacie, zapomni o tragedii rodzinnej i zapomni o swoich uczuciach, samotności i niezrozumieniu. Będzie żyć, korzystać z młodości.

 

-Ash? - przytknęła usta do ucha przyjaciółki i szeptała. - Dzisiaj mam dość życia.

 

-Jak my wszyscy Robin.

 

Ashley się do niej uśmiechnęła, śmiechy ich znajomych niosły się echem po całej okolicy.

 

Co tak naprawdę liczy się teraz w ich życiu? Przecież wszystko zmienia się z każdą chwilą, ludzie inaczej myślą, żyją. Robin chciała nareszcie wiedzieć, że wybucha.

*pracuje nad tytułem*

Heleedh

kinmaj32@wp.pl

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Pasja 06.02.2018
    Fajnie napisane i plastycznie. Jeden wieczór, impreza, a ile się wydarzyło. Czy będzie ciąg dalszy?
    Jeśli mogę, to początek dialogu, po myślniku powinna być spacja.
    Pozdrawiam
  • heleedh 06.02.2018
    Będzie więcej części i dziękuję bardzo za uwagi
    Pozdrawiam
  • Cyber.Wiedźma 06.02.2018
    Kurczę. Trochę mi trudno rozgryźć tą całą Robin. Nie do końca widzę co ona ze sobą reprezentuje. Jest taka troszkę nijaka. Mocno niezdecydowana. Chwiejna? No nic. Zobaczę jak to się dalej potoczy.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania