Marok, Fanthomas i Nuncjusz przedstawiają: Bocianie jaja - część 1
Sergiusz Pokapanienko, mieszkaniec Czarnobyla, wielkiego i prężnego miasta na zielonej Ukrainie, był nieśmiałym i zakompleksionym frustratem. Wiecznym dziewicem, mimo trzydziestki na karku. Pracował w tutejszej elektrowni atomowej jako słomiany palacz i dumał nad swym lichym żywotem. W końcu powiedział sobie: "Dość!" i wyruszył na łowy do pobliskiego Centrum Handlowego. Postanowił za wszelka cenę zdobyć kobietę, nieważne jakim kosztem, grunt, żeby była, tak jak on dziewicza i niezbrukana.
Wyszedł na te łowy, akurat w tym czasie, gdy w elektrowni zaczęły się dziać groźne rzeczy.
Okręcił szyję czarnym szalem bogato ozdobionym frędzlami, włożył czarny prochowiec, czarne jak smoła lakiery i równie czarny kaszkiet. Swój posępny jak noc listopadowa wzrok, przesłonił czarnymi okularami, podkręcił wąsa i wyszedł, trzaskając mocno drzwiami. Wyciągnął z piwnicy porośnięty pajęczyną rower marki Ukraina, ogarnął go z grubsza z pająków i popedałował wprost do Centrum Handlowego im. Maksyma Gorkiego.
Niestety jedyną przedstawicielką płci żeńskiej w okolicy była stojąca pod budynkiem galerii czternastolatka. Siergiej postanowił zaryzykować, licząc zapewne że zanim do niej zagada dziewczyna stanie się pełnoletnia. Poszło jednak szybciej niż przypuszczał, gdyż pierwsze wyziewy z elektrowni jądrowej dotarły do jego narządów węchowych i spowodowały zaburzenia hormonalno-umysłowe.
- Cześć - powiedział do małolaty. - Chcesz się zabawić? Mam w domu Scrabble.
Zanim ona zdążyła odpowiedzieć nastąpił gwałtowny wybuch i całą okolicę pokryła łapa niewidzialnego radioaktywnego olbrzyma, a Siergiej zamienił się w błoto.
Dziewczyna zaś słusznie rzuciła się do ucieczki. Jej długie blond włosy pod wpływem promieniowania siwiały w zastraszającym tempie. Wokoło wybuchła panika. Ludzie niczym bezrozumne robaki biegali na wszystkie strony, obijając się o siebie. Niektórzy w czasie ucieczki topili się niczym pyszne lody w gorący, letni dzień. To tylko potęgowało strach i panikę, która powoli przeradzała się w histeryczną walkę o przetrwanie. Nie liczyły się więzi rodzinne. Każdy dbał o siebie. Dzieci praktycznie nie miały racji bytu, zadeptywane przez buciory własnych ojców i matek.
Ona biegła. Tylko to mogła zrobić. Szczęście podążało za jej mizerną sylwetką. Schroniła się w najbliższym centrum handlowym. Budynek po kilku minutach opustoszał całkowicie. Wszędzie walały się pozostawione torebki, kurtki. Z zewnątrz dochodziły odgłosy spanikowanego tłumu. Wrzaski dobrze kontrastowały z delikatną melodią wybrzmiewającą w głośnikach.
Dziewczyna, dysząc ciężko schroniła się za całym stosem mielonki tyrolskiej. Niestety, to był błąd, gdyż mielonka wydzielała intensywny zapach, który ściągał całe rzesze mrówek, prusaków, koników polnych, na które znów, wielką oskomę miały wynaturzone bociany Klękoty.
Trwała właśnie wielka bitwa tyrolska, w której szala zwycięstwa przechylała się raz to w kierunków insektów, raz to w kierunku Klękotów. Dziewczyna wpadła w sam środek zmagań bitewnych.
Gdzie indziej nie było lepiej. W dziale ze słodyczami, potężne biedronki azjatyckie z napisem Made in China, toczyły zaciekły bój ze stonką ziemniaczaną prosto z Juesej. Była to wojna czysto polityczna, a że dziewczyna unikała polityki, więc jej wybór stawał się jasny.
Niestety, nie uchroniło jej to od tragedii robaczej. Mrówki uzyskawszy chwilowe zwycięstwo w pojedynku z bocianami, pożarły mimochodem i naszą siwulkę.
To było tylko widziadło, wywołane ostrym fetorem przeterminowanej mielonki. Po chwili wszystkie te obrzydlistwa znikły, ukazując całkowicie opustoszałe centrum handlowe. Poza nastolatką znajdowała się tam jeszcze jedna osoba, stary i paskudny dziad ze szramą na lewym przedramieniu. Zbliżył się on do dziewczyny, wykazując wyraźnie złe zamiary. Nie miała jednak jak uciec, gdyż sparaliżował ją lęk. Facet złapał ją za włosy i zaczął ciągnąć za sobą, aż dotarli do samochodu. Wrzucił ją brutalnie do środka i zatrzasnął drzwi. Nastolatka wciąż nie mogła dojść do siebie i leżała bez ruchu na tylnym siedzeniu w oczekiwaniu jakiegoś bezosobowego ratunku ze strony wszechświata.
Komentarze (42)
Grunt, że to pierwsza część, radzę zwolnić. Subiektywna ocena.
"Niestety, nie uchroniło jej to od tragedii robaczej. Mrówki uzyskawszy chwilowe zwycięstwo w pojedynku z bocianami, pożarły mimochodem i naszą czarnulkę" - o jaką czarnulkę chodzi? Ja wyłapałam tylko osiwiałą blondynę.
Poza tym całkiem spoko. Miks i szybkie tempo, ale dobrze oddaje to charakter sytuacji. Jestem ciekawa co przyniesie druga część.
O kurdex, prawiczek w Czarnobylu, to tylko Wy mogliśta takie wymyślić :D
„- Cześć - powiedział do małolaty. - Chcesz się zabawić? Mam w domu Scrabble.
Zanim ona zdążyła odpowiedzieć nastąpił gwałtowny wybuch i całą okolicę pokryła łapa niewidzialnego radioaktywnego olbrzyma, a Siergiej zamienił się w błoto” – który to pisał? :D Obstawiam Fanthomasso
„Ona biegła. Tylko to mogła zrobić. Szczęście podążało za jej mizerną sylwetką.” – to pikne jest
Ale, kurde, do Czarnobyla to bym pojechała. Kopalnia inspiracji.
„Trwała właśnie wielka bitwa tyrolska, w której szala zwycięstwa przechylała się raz to w kierunków insektów, raz to w kierunku Klękotów. Dziewczyna wpadła w sam środek zmagań bitewnych” – obstawiam Nuncjusza :3
„Niestety, nie uchroniło jej to od tragedii robaczej. Mrówki uzyskawszy chwilowe zwycięstwo w pojedynku z bocianami, pożarły mimochodem i naszą siwulkę” – to jest Nuncja na 500 %
(zgadłam??)
„To było tylko widziadło, wywołane ostrym fetorem przeterminowanej mielonki. Po chwili wszystkie te obrzydlistwa znikły, ukazując całkowicie opustoszałe centrum handlowe” – centrum handlowe macie raz z dużej, raz z małej
Ej, dobra końcówka, dawać dalej!
(btw ile macie tych opków naotwierane w różnych konfiguracjach? Ja się gubie już w tym :D)
Albo - te literki brzmią znajomo ;)
Absurd zabijający grozę? Oswajający real? Weźcie i spróbujcie napisać na poważnie o efektach katastrofy. Dacie radę?
Z drugiej strony, jeśli pierwotnie powaga była (zakładam, że tak), to ile procesów w główkach musiało nastąpić, aby taka 'narośl' obrosła pierwsze emocje, refleksje.
Nie wiem, jak to ocenić.
Chyba muszę się oswoić, ale nie wiem, czy chcę.
No. Nie wiem. Cos mi zabrania.
Tyle.
Styl bdb.
Chodzi wyłącznie o realne odniesienie - miejsce. Tu jest dla mnie drzazga a nawet topór.
"Niektórzy w czasie ucieczki topili się niczym pyszne lody w gorący, letni dzień." — świetny kontrast... pyszne lody – topili się
Niezła część, choć kilka powtórzeń nieco zaburzyło mi rytm czytania.
Lecę dalej...
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania