Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!
Milicjant (3)
Szafirowe oczy Johana rozszerzyły się z przerażenia.
- Jak to pozbyć się? - zapytał słabym głosem.
- Normalnie - Hans wzruszył ramionami.
- Ale to nienajlepszy pomysł.
- Jaki pomysł?
Johan nachylił się w kierunku taty i szepnął:
- Morderstwo.
Hans odskoczył od syna jak oparzony.
- Co?! - pisnął - Co ty pieprzysz?! Jakie morderstwo?! Czy ty do reszty zwariowałeś?
- Myślałem, że o to chodzi - wyjąkał Johan - Tata mówił, że chce się pozbyć mamy...
- Ale nie tak! Jesteś nienormalny?! Na mózg ci padło?! Przecież ja mam dzieci - mężczyzna wycelował w syna palcem - No kto jak kto, ale ty najlepiej powinieneś o tym wiedzieć. Moje własne dziecko mówi o mnie takie rzeczy! Czy ja wyglądam, jakbym mógł kogoś zabić?
- No nie. Chyba...
- No dobra, może czasami mam ochotę zatłuc twoją matkę, ale czy to jest powód, żeby nazywać mnie mordercą?!
- Nie, przecież ja tak nie mówię. Tata wie, jak tatę kocham.
Johan uśmiechnął się szeroko. Hans pogłaskał go po gęstych lokach w kolorze starego złota.
- Ja też cię kocham.
- Kolacja!
- Nie mogę w to uwierzyć - mruknął milicjant.
Eliza mimo całego zajścia z mężem promieniała radością. Zachowywała się tak, jakby wszystko to nigdy nie miało miejsca. Hans był przerażony.
- Proszę bardzo!
Kobieta przygotowała pyszną kolację. Jej mąż nie miał pojęcia, kiedy zdążyła to zrobić. Na stole w jadalni stał półmisek z pieczoną kaczką i ziemniakami, po obu jego stronach Eliza ustawiła miski z sałatką z ugotowanych warzyw. Przyniosła też herbatę i kawę.
- Smacznego - uśmiechnęła się radośnie.
Dzieci spojrzały na ojca. Mężczyzna westchnął zrezygnowany i pozwolił pociechom usiąść przy stole. Przyjrzał się mu i stwierdził, że czegoś brakuje.
- Masz coś dla Friedricha?
Eliza na chwilę spoważniała.
- Może zjeść to, co my - powiedziała - Jest już duży.
Hans poczerwieniał na twarzy. Miał chęć ponownie uderzyć żonę, ale się opanował. Przecież w jadalni były dzieci.
- Carl, synu, nałóż Friedrichowi trochę ugotowanych warzyw. Są miękkie, na pewno będą mu smakowały.
Chłopak od razu się za to zabrał. Johan rozejrzał się po pomieszczeniu.
- Gdzie jest Gabriel? - spytał.
- Pójdę po niego - Hans rzucił wściekłe spojrzenie Elizie i wyszedł z jadalni.
Delikatnie uchylił drzwi do sypialni dzieci. Gabriel siedział na swoim łóżku, odwrócony do niego plecami.
- Co robisz, synku?
Chłopak zerknął na tatę, uśmiechając się nieśmiało.
- Nic, nic, tato. Tak sobie... myślę.
Hans usiadł obok niego, obejmując go ramieniem.
- A o czym, jeśli wolno wiedzieć?
Gabriel popatrzył ojcu w oczy. Wyglądał, jakby właśnie podjął jedną z najważniejszych życiowych decyzji.
- Tato, długo się nad tym zastanawiałem i muszę cię o coś spytać - powiedział.
- O co?
- Czy uważasz, że w przyszłości mogę robić wszystko, co zechcę?
Hans zmierzwił mu włosy.
- No oczywiście! Jeśli bardzo czegoś chcesz, to na pewno uda ci się to osiągnąć. A kim konkretnie chciałbyś zostać?
- Tata się nie pogniewa?
- No co ty! - uśmiechnął się milicjant - Czy ja się na ciebie kiedyś bardzo pogniewałem?
- No nie.
- No właśnie! Kim chcesz zostać, jak dorośniesz?
Gabriel poważnie spojrzał na tatę.
- Księdzem.
Hansa zamurowało. Spodziewał się wszystkiego, ale nie tego. W ich rodzinie właściwie nie było żadnych księży, jedynym, o jakim wiedział, był brat jego prapradziadka.
- Ty... mówisz poważnie? - spytał zdumiony mężczyzna.
- Chyba tak.
- Ale... nie rozumiem. Dlaczego chcesz być księdzem? Coś się stało?
- Można tak powiedzieć... To skomplikowane. Ale tata się nie gniewa?
Hans uśmiechnął się.
- Ty chyba żartujesz! Owszem, jestem w szoku, ale cóż... Masz dopiero 12 lat, jesteś jeszcze baaardzo młody, synku. Nie za szybko na podejmowanie takich decyzji?
- Nie mam pojęcia, ale może... Nieważne.
- Być może jeszcze nieraz zmienisz zdanie, kochanie. Ale dlaczego chcesz być księdzem? - dopytywał ojciec.
- Eee... No bo to ciekawe - Gabriel niepewnie spuścił głowę, wbijając wzrok w podłogę.
- No dobrze, powiesz mi, jak uznasz, że jesteś gotowy, dobrze?
- Dobrze. Dziękuję!
Chłopak wycałował ojca, jak chyba jeszcze nigdy. Mężczyzna się zaśmiał.
- W porządku, chodźmy na kolację, bo twoi bracia wszystko zjedzą.
W jadalni panowała grobowa cisza, przerywana tylko cichym uderzaniem sztućców o talerze. Carl powoli karmił Friedricha małymi kawałkami ugotowanych warzyw. Chłopiec wyglądał na dziwnie smutnego, co chwilę się rozglądał, jakby kogoś szukał.
- Tatuś!
Do jadalni weszli Hans i Gabriel. Mały von Mittstach natychmiast się rozpogodził. Napięta atmosfera panująca w pomieszczeniu zaczęła się rozluźniać.
- Co tam, synku? Smakuje ci?
- Tak!
Mężczyzna usiadł obok niego. Uśmiech zgasł, gdy oczy Hansa zatrzymały się na Elizie.
Kobieta spokojnie jadła kolację, tuż przy niej siedziała Elsa. Jej też trzeba będzie się jakoś stąd pozbyć...
- Johan, źle się czujesz?
Chłopak był bardzo blady, jego dłonie trzęsły się jak galareta.
- Niedobrze mi... - jęknął.
Szybko wstał i wybiegł z jadalni. Gabriel popędził za starszym bratem. Hans zauważył słodki uśmiech na twarzy Elizy.
- Co ty mu zrobiłaś? - syknął milicjant, wstając - Dzieci, nie jedzcie tego!
Mały Friedrich odsunął od siebie talerzyk z warzywami, szeroko się uśmiechając. Carl pośpiesznie wypluł kawałek pieczonej kaczki.
- Co ty zrobiłaś mojemu dziecku, pieprzona suko?! - ryknął wściekły Hans.
- Kocham cię - Eliza wstała, próbując złapać męża za rękę.
Mężczyzna brutalnie odepchnął jej dłoń.
- Carl, zabierz Friedricha i idźcie do pokoju - rozkazał.
- Tato! - zdyszany Gabriel wpadł do pomieszczenia - Tato, Johan zemdlał!
Komentarze (4)
Wesołych Świąt!
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania