Poprzednie częściMiłość z koszmarów - Rozdział 1

Miłość z koszmarów - Rozdział 4

Nagle obudził nas straszny hałas. Swiatła zaczęły agresywnie migać, a w schronie, w którym jesteśmy zrobiło się strasznie

gorąco. Nikt nie miał wątpliwości. Wulkan wybuchł. Od dzisiaj musimy przejść na dietę, by jak najdłużej tutaj przeżyć. Dla mnie

nie będzie to za bardzo trudne, bo w domu zawsze mało jadłam, ale nie wiem jak zniosą to moi rodzice i brat. W plecakach mamy

po 6 puszek zupy, 3 butelki napojów, każdy ma ładowarke do komórki, ale nie wiem czy kiedykolwiek znajdziem jakieś działające

gniazdko. Wzieliśmy też 4 koce i każdy jeszcze wziął po jednej bardzo potrzebnej rzeczy. Ja wzięłam właśnie ten sztylet, ale nie wiem co wzieli rodzice i Joel.

Myśleliśmy, że lampy nam zgasną, ale na szczęście świecą dalej. Po paru minutach wshronie przestało być tak gorąco. Na całe

szczęście. Mi nawet w zime jest gorąco jak mam krótki rękawek, ale to nie zawsze. Chwile posiedzieliśmy i znów poszliśmy spać.

Tym razem znów śnił mi się ten koszmar, ale jego dalsza część. Za drugim razem dalej byłam w tym miejscu gdzie skończyła mi się pierwsza część tego koszmaru. Podszedł parę metrów, dalej celując we mnie. Mówił coś do mnie, ale nic nie słyszałam. Przyspieszyłkroku do biegu i przyłożył mi chusteczkę z jakimś usypiającym płynem. Gdy się ocknęłam siedziałam oparta o zaschłe drzewo. Ten chłopak siedział przy ognisku. Tym razem patrzyłam z perspektywy osoby trzeciej. Widziałam jak cały czas się na niego gapiłam on odszedł, zostawił mnie samą.

Teraz w znowu dalszej części jestem dalej przy ognisku. Jego dalej nie ma. Nie jestem przywiązana więc wstaję, chwieję się

widzę, że biorę pochodnie, która dziwnym trafem jest koło mnie i zabieram ogień z ogniska naprzeciwko mnie. Szybkim krokiem idę w stronę zabitego lasu sama nie wiem po co. Nie spotykam żadnej żywej istoty. Idę cały czas jakąś leśną ścieżką. W końcu zauważam koniec lasu. Wychodzę z niego i nagle ten chłopak trzyma mnie za ramię ja wymachuję pochodnią, on się odsówa, a ja biorę nogi za pas. Jeszcze nigdy nie widziałam jak szybko biegam. Patrzę za siebie, a ten chłopak biegnie za mną próbując mnie dogonić. Już wyciąga rękę, ale ja jeszcze przyspieszam. Biegnę co sił, on krzyczy coś krzyczy zapewne, że nie chce mi nic zrobić, ale cały czas bięgnę co sił. Mijam różnorakie przeszkody, przeskakuję przez ruiny, pniaki on też, ale widzę, że znacznie lepiej sobie radzi niż ja. W końcu jest żołnierzem, a oni są zazwyczaj ostro wysportowani. Dobiegamy do małej wioski po lewej stronie widzę wulkan kilkanaście kilometrów od nas. W końcu widać, że tracę siły i wyglądam jakbym miała zaraz paść, ale ja nigdy tak łatwo sięnie poddaję. Biegnę dalej, mam kilkanaście metrów przewagi więc kryję się za jakimś domkiem, biorę jakąś metalową jeszcze całą rurę półtora metrową i jak widzę go przede mną robię mocny wymach i trafiam go w nogi. Przewraca się, a ja go blokuje żeby nie wstał i mi nie przywalił czymś.Coś mnie spłoszyło, on to wykorzystał. Przewrócił mnie, przetrzymuje mnie trzymając moje ręce i znowu coś mówi. Wyciąga pistolet, pokazuje go i wyrzuca go. Uwalnia mnie, jeszcze chwile patrze na niego i odchodzę. Potem znowu słyszę strzał.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • MrGonzo 09.10.2014
    interesujące.. czekam na dalsze części.. gdyby nie brak opisów to czytałoby się bardzo przyjemnie stawiam tej serii narazie 4/5

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania