Poprzednie częściMisja: Tulipan - prolog

Misja: Tulipan - część 9

- Chciał pan mnie widzieć, kapitanie. – Do Todistejty podszedł Alus.

Dowódca obrócił się, mierząc go wzrokiem. Przez ostatnią chwilę obserwował poczynania Tuuli, która poszła w dół do kotliny znajdującej się pośrodku wieńca wzgórz. Stwierdziła, że musi poćwiczyć ukrywanie się i poruszanie wśród skał i odmaszerowała. Markus w myślach gratulował jej wytrwałości i wierzył, że da radę wykonać wyznaczone jej zadanie. Teraz, patrząc na pilota, zastanawiał się, jak ubrać w słowa to, co miał mu do powiedzenia.

- Tak... – urwał. – Czemu nie podszedłeś do mnie od razu po naradzie?

- Musiałem się odlać, kapitanie – poinformował go. – Te kombinezony mają dobry system usuwania moczu i gówna, ale nie wypada robić tego w towarzystwie – jak poleci...

- Zamilcz, Eta. Po prostu się zamknij i słuchaj, co mam ci do powiedzenia. – Spojrzał mu prosto w oczy. – Zdajesz sobie sprawę z wagi zadania, jakie masz tutaj do wykonania, prawda?

- Jakiego zadania? – zaniepokoił się.

- Ech, Alus... – Pokręcił głową z dezaprobatą. – Jesteś jedyną osobą w naszej czwórce, która umie pilotować Kolendrę. Dlatego twoim obowiązkiem podczas szturmu na fregatę będzie przeżyć. Jeśli ty zginiesz, zginiemy też my wszyscy, nie mając jak opuścić powierzchni planety.

- A nie będzie można z pokładu okrętu nadać komunikatu do Matki i powiedzieć im, żeby po nas przylecieli?

- Ty jesteś idiotą – podsumował go. – Totalnym debilem. A jak myślisz, co się z nimi stanie od razu po przybyciu?

- No, ufoludki wskoczą im do mózgów?

- Brawo. – Przewrócił oczami. – Toteż nie możemy dopuścić, by tu ktokolwiek z ludzi kiedykolwiek znowu przyleciał. Zapamiętaj to sobie, bo może ja zginę i ty będziesz musiał zdawać raport przed admiralicją.

- Ja? Osobiście? Przecież wszystkie współcześnie używane skafandry mają opcję rejestracji...

- No to twój kombinezon będzie odpowiadał za ciebie. To nie zmienia sedna sprawy: masz trzymać się z tyłu i nie narażać na ostrzał, bo jak dostaniesz, to twoje ubranko nawet nie będzie miało możliwości odpowiadania na pytania. Zrozumiano?

- Tajes.

- Chcesz jeszcze o czymś porozmawiać? – dodał łagodniej.

- Hmm, w sumie tak – stwierdził po chwili zastanowienia.

- Wal śmiało.

- Bo... otrzymałem taką propozycję – mówił z wahaniem, ważąc słowa, co w jego przypadku było niecodzienne. – Od... Nich. – Todistejta nie przerywał mu ani go nie ponaglał. – Chcieli, bym otworzył przed nimi umysł i pozwolił im wejść do środka. Żeby mogli pomóc nam w walce za granicą.

- I co zrobiłeś?

- Kazałem im wywalać. Jednak cały czas mnie dręczy, czy może nie lepiej byłoby ich wpuścić.

- Ty nie możesz – zadecydował Markus. – Jesteś zbyt cenny. Jutro, jak Tuula wróci z misji, spytam się jej, czy nie chce podjąć takiego ryzyka. Jako psioniczka powinna być w stanie kontrolować, ile Obcych wchodzi jej do mózgu i co tam robią.

- Świetny pomysł, kapitanie – pochwalił Alus.

- Mam nadzieję Eta, mam nadzieję – zamyślił się. – A teraz dołącz do psioniczki – zdolność krycia się wśród głazów na pewno ci się przyda.

Alus wyprężył się na baczność i pobiegł w dół. Todistejta stał w milczeniu i patrzył na swoich podwładnych. Troje ludzi, całkiem innych. Agresywna psioniczka, prostolinijny żołnierz i gadatliwy pilot. Zgrana, uzupełniająca się ekipa. I on jako kapitan – dowódca całej drużyny.

'Jak to jest wiedzieć, że od twoich decyzji zależy życie innych?' – usłyszał w głowie.

'Sam wiesz o tym najlepiej – jeśli jesteś przełożonym „klasztoru", jak mi się wydaje' – odparł.

'Owszem, jestem nim. Jednak ja swoich podopiecznych tylko prowadzę. Pokazuję drogę. Motywuję. Nie wydaję rozkazów, tak jak ty. Dlaczego to robisz?'

'Potrzebują tego.' – Spojrzał na ćwiczących podwładnych. – 'Bez moich poleceń nie wiedzieliby co robić. Działaliby na własną rękę lub nic by nie robili.'

'A nie byłoby tak lepiej? Każdy decydowałby za siebie, w wolności.'

'Nic byśmy nie osiągnęli' – uświadomił sobie i rozmówcy. – 'Tylko współpracując mamy szansę stąd się wydostać.'

'Tylko dzięki współpracy dostaliście się na tę planetę' – oświecił go Obcy. – 'Gdyby nie pokolenia tyranii, ciemiężenia istot w imię rozwoju, nigdy byście tu nie dolecieli.'

'Skąd to wiesz?' – zdziwił się. – 'Nie studiowałeś przecież naszej historii.'

'Nie musiałem. Żyję dość długo, by wiedzieć, że historia się powtarza. Także w przypadku innych ras jest podobna. Wyciągam powyższe wnioski z praw rządzących wszechświatem.'

'Stała kosmiczna...' – wyrwało się Markusowi.

'Co?'

'Nieważne, cytat z dobrej książki. Masz rację co do współpracy i wykorzystywania innych. U was też tak jest?'

'Nie wszędzie, ale owszem. Budujemy budowle, tworzymy wspaniałe dzieła, rozwijamy się w poznawaniu, poruszaniu się i innych podobnych rzeczach. Istoty z silnymi osobowościami zazwyczaj dążą do celu. Wiedzą, to co ty: że tylko wspólnym wysiłkiem osiąga się coś wartościowego. Jeśli wcześniej wspomniane istoty są inteligentne i mają trochę szczęścia, to podporządkują sobie innych. Przykładem takiej sytuacji jest państwo Herry. On jest potężny, wspaniały. Nawet inspirujący. Doszedł do władzy i rządzi dość sporym terenem. Jego kraj się rozwija – chcą nawet przełamać granice wymiarowe i zapanować nad waszym światem.'

'Uważasz, że władza, przewodniczenie innym jest złe?'

'Nie. Ja też władam. Przewodniczę. Czynię to jednak dla dobra moich podwładnych – zostawiam im pełną swobodę oraz dobrowolność.'

'Ja też chcę dobra moich ludzi. Lecz jeśli nie każę im czegoś zrobić, nie zrobią tego i zginą.'

'I tak mogą zginąć.'

'Jak nie będę im rozkazywać, to stanie się to nieodzownie.'

'To jest twój punkt widzenia. Nie wiesz, czy jest to prawdą.'

'Wiem. Bo tak jak ty wielu sytuacji doświadczyłem. I żyję dlatego, że odpowiednio kierowałem ludźmi. Oni przeżyli tylko dzięki mnie i posłuszeństwu moim rozkazom. Może podupadam w pychę, ale kieruję nimi, by ich ocalić. Wydawanie odpowiednich poleceń nie jest takie łatwe, jak się wszystkim wokół zdaje. Prawie nigdy nie ma dobrej odpowiedzi, a ty musisz zdecydować, bo jesteś odpowiedzialny za nich. Bo oni liczą na ciebie, zaufali tobie i nie mogą się zawieść.'

'Zostaniesz rozliczony za krew wielu istnień, które zostały zabite przez twoje rozkazy.'

'Pamiętam o tym. Cały czas. A teraz pozwól, że przerwę tę przemiłą rozmowę. Muszę poćwiczyć – wcale nie jestem lepszy w te klocki od Tuuli.' – Markus podniósł się i, jak wcześniej Alus, zszedł w dół do reszty.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania