Drabble - Windą do piekła II
Miasto-labirynt… Kościółek z salką prób niewielką, maluteńką… Kompozytor, spragniony spokoju, gra na skrzypkach diabelskich, cygańskich. A wtóruje mu echo. Musi być ostrożny i nabożny. Kosmici z podziemi gotyckich krypt, przebrani za braciszków, są wszechwiedzący, lecz nie widzą go; przewrażliwieni, lecz nie słyszą go. Zajęci, gotują się do startu gorączkowo. O północy. Pozostało jeszcze trzynaście minut. Do jutra. Można nie doczekać. Nie dożyć świtania. Prastary pojazd pulsuje milionem luminancjalnych bytów. Diody. Rozedrganie. Przedstartowe odliczanie. On – przerażony. Nie tworzy. Nasłuchuje… Minuta: wszedł do szybu. Widną zjechał do piekła. Pół minuty: żywy już nie wróci. Sekunda: w ogóle nie wróci. Hasta la vista.
Komentarze (3)
http://www.opowi.pl/winda-do-piekla-a41196/
Zapytam inaczej niż zwykle: czemu to takie krótkie?
Wyrażenia użyte czytam po raz pierwszy, co niewątpliwie jest zaletą (inni chyba wolą klarowniej).
Trochę to zakręcone.
Nie bardzo wiadomo, w którą stronę należałoby się udać. Jest kościółek, mnisi, kosmici, jest bohater filmowy i poszukujący artysta.
Właściwie o czym to jest?
Dlaczego takie krótkie? A dlaczegóż by nie? Testuję (że tak powiem) pakowność, pojemność formułki drabbelków. Sens jest wg mnie prosty, klarowny, a historia fabularna; i wszystko kawa na ławę, jak to mówią.
Ale może faktycznie słownictwo powinno być mniej wyszukane, bo to w końcu nie Bruno Schultz ani tam żadna poezja... A ze mnie taki poeta, że szkoda gadać (pożal się Boże). I tak np.: sonorysta = kompozytor wrażliwy na barwę dźwięku i kolorystykę, rewerberacja = echo, pogłos. Prawda, że brzmi prościej, przystępniej?
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania