Mrówkowa Wróżka cz. 2
I tak oto Tomuś stał się znakiem, dokładnie tym, który mijał codziennie w drodze do przedszkola. Czuł się nieco sztywno. Jakby połknął kij. Chciał się rozejrzeć, ale potrafił patrzyć tylko w przód. Nie bardzo mu się to podobało, liczył na odrobinę więcej swobody, jednak znak to znak. Nie porusza się. Kiedy po raz pierwszy samochód zwolnił na jego widok, poczuł się bardzo dumny. Potem kolejny i następny. Później dzieci wracające ze szkoły i rowerzyści. Wszystkim dawał poczucie bezpieczeństwa. Żałował tylko, że nie może się odezwać do nikogo. Chciał się pochwalić tym, co robi, bo to było przecież coś ważnego! Tylko to słońce, tak mocno świeciło, że już wytrzymać nie potrafił. Blacha mocno się nagrzewa w ciepłe dni. Nie można się nawet spocić, no bo jak? Na dodatek po chwili jakiś chłopiec podszedł i kopnął w rurę, aż zadzwoniła.
– Mróweczko! Mróweczko! Gdzie jesteś?
– Jestem tu! Na samym dole w trawie. Co się stało?
– Ja już nie chcę być znakiem!
– Dlaczego? Przecież robisz coś ważnego.
– No tak… ale jest mi gorąco i nie mogę się ruszyć, na dodatek ten mały, z czerwonym plecakiem mnie kopnął.
– Dobrze, rozumiem. Znaki, maki i kołpaki – zaczarowała Mrówkowa Wróżka i w mgnieniu oka Tomuś znalazł się z powrotem w domu.
– To było bardzo męczące… - jęknął i położył się na łóżku zupełnie wyczerpany.
– Czas na przerwę! – zarządziła Wróżka.
– O tak, tak.
Dobrze, że akurat tak wymyślili, bo mama zawołała Tomka na obiad. Jako znak raczej nie umiałby nic przełknąć i na pewno byłby bardzo głodny. Mróweczka schowała się szybko pod kołnierzyk i razem z Tomkiem udała się do kuchni. Gdy chłopiec usiadł, mama postawiła przed nim obiad: ziemniaki, kotlet mielony i surówkę. Mróweczka wiedziała, że będzie problem, bo Tomek nie cierpiał ziemniaków. Mama ciągle powtarzała, że są zdrowe i od czasu do czasu musi je zjeść, ale dla chłopca był to trudny temat.
– Mamo, z czego zrobiony jest ziemniak?
– Co? Jak to z czego zrobiony? Ziemniak to ziemniak, rośnie w ziemi i już.
– Uhm… bo wiesz, Iza z przedszkola mówi, że ziemniaki są zrobione z ananasa.
Mama wybuchnęła śmiechem. Tomek się ucieszył, bo miał nadzieję, że łatwiej mu będzie nie zjeść tych okropnych ziemniaków. Mama na pewno nie będzie się tak złościć, skoro ma dobry humor.
– A ile muszę jeszcze zjeść tych ziemniaków?
– Znów zaczynasz kombinować. Jedz po prostu.
– A co by było, gdyby się tak zamienić w ziemniaka. Co one robią fajnego?
–Dobre pytanie, chyba nic szczególnego. Leżą w ziemi i rosną. Potem rolnik je odkopuje, sprzedaje i można jeść.
– Chciałbym być takim ziemniakiem…
– Ty już mnie nie czaruj, tylko wcinaj. – Mama uśmiechnęła się pobłażliwie.
Słysząc to życzenie, Mróweczka postanowiła działać od razu i wcale nie miała, zamiaru czekać na koniec posiłku. Chciała natychmiast spełnić prośbę swojego wybawcy i zamienić go w ziemniaka. Siedząc pod kołnierzykiem, zaczęła cichutko wypowiadać zaklęcie.
– Hokus, krokus i ziemniokus…
– Co ty robisz, przecież nie teraz… – zaprotestował po cichu chłopiec, bojąc się, że mama coś zauważy.
– Mówiłeś coś? – akurat zapytała, przerywając zmywanie.
– Nie, nie… Do siebie mówiłem.
Chciał jeszcze coś powiedzieć, ale już znalazł się w zupełnie nowym miejscu. Było, ciemno i ciepło. Chłopiec poczuł, że jest silny i, że rozpycha się na boki.
– Wiesz Mróweczko, nic nie widzę, ale czuję w sobie siłę – powiedział zaskoczony dobrym samopoczuciem.
– Jesteś bulwą! Schowaną jeszcze pod ziemią. Czujesz siłę, bo jesteś pełen witamin i rośniesz!
– Rosnę?
– Tak, jak będziesz odpowiednio duży, ktoś cię wyciągnie spod ziemi.
– Ach tak, a co z tymi witaminami?
– No wiesz… Ziemniaki zawierają potas, magnez, wapń, fosfor, żelazo, cynk, miedź, witaminę c i…
– Ojej, to strasznie dużo różnych rzeczy. Po co to wszystko? – zapytał, mając nadzieję, że dowie się, że to wszystko jest niepotrzebne i już nigdy nie będzie musiał jeść ziemniaków.
– To zależy – rozpoczęła wyjaśnienia Wróżka, robiąc przy tym mądrą minę – przykładowo witamina c sprawia, że się nie przeziębiasz cały czas, wapń wzmacnia twoje kości, potas jest dobry dla krwi…
– Dobra, dobra już rozumiem. Czyli jednak trzeba je jeść. – Tomek był wyraźnie rozczarowany tymi dobroczynnymi składnikami.
Mróweczka chciała jeszcze coś dodać, ale Tomuś - ziemniaczek już nie słyszał odpowiedzi, bo wokół zrobił się okropny hałas. A po chwili jakiś metalowy przedmiot wylądował zaraz obok niego. Mała bulwa wystraszyła się odrobinę, ale z ciekawością czekała na to, co się stanie. Po chwili zobaczyła światło, czyjaś dłoń wyciągnęła ją z ziemi i wrzuciła na taczkę. Troszkę się poobijała, ale nie płakała.
– Mróweczko, czy jak ktoś je dużo ziemniaków to czuje się jak taki ziemniak? Silny i odważny?
– Z całą pewnością. Mama nie bez powodu namawia cię do ich jedzenia.
– Ale zaraz, to znaczy… że zaraz ktoś mnie zje?! – Chłopiec przestraszył się tym razem nie na żarty.
– Bardzo możliwe, w końcu jesteś jedzeniem. Ale bez obaw, najpierw obieranie i gotowanie.
Komentarze (12)
Dzięki za wizytę i pozdrawiam!
Pozdrawiam ;)
Dzięki, że czytasz! Pozdrawiam
Miło, że zaglądasz!
Pozdrawiam cieplutko!
5
No i dowiadujemy się o ziemniaku. Oprócz tego widzimy, że chłopiec jest bardzo niecierpliwy. Mrówka ma ciężką prace z tymi czarami.
Miłego popołudnia
Ale, że Tomek chciał być ziemniakiem... :D
Ta część była bardzo mądra. Idealna dla dzieci. Może zaczęłyby jeść ziemniaki :D
Pozdrawiam!
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania