Poprzednie częściNicość - Prolog

Nicość - Rozdział 1

Rozdział 1

 

Z pobliskiego lasu dochodziło wycie wilków, a przynajmniej wolałam myśleć że to wilki. A ja chciałam być gdziekolwiek, byle nie tu. Ale byłam tu. Musiałam tu być. Zacisnęłam dłonie w pięści i ruszyłam do wejścia. Był to stary wiktoriański dom okalany stalowym ogrodzeniem. Niechętnie pchnęłam furtkę, która usunęła mi się z drogi z przeraźliwym piskiem. Zatrzymałam się przed drzwiami składającymi się prawie w całości z witraża przedstawiającego pawia. Jego żywe barwy zupełnie nie pasowały do zapuszczonego ogrodu i domu, który aż błagał o remont. Przyłożyłam rękę do dzwonka z zamiarem zadzwonienia, ale cofnęłam ją niepewna. To była ostatnia szansa na ucieczkę.

- Cholera, czy ona może być bardziej przerażająca od wampirów? - burknęłam do siebie, ponownie wyciągając rękę do dzwonka.

Tym razem usłyszałam kroki na schodach. Moje serce zaczęło bić gwałtownie, oddech przyspieszył. Czy ona może być bardziej przerażająca od wampira, którego przebiłam wczoraj? Albo tego z zeszłego tygodnia? Drzwi otworzyły się, niespodziewanie, przyprawiając mnie niemal o zawał serca. Stanęła w nich moja matka, a ja od razu odpowiedziałam sobie na pytanie " czy ona może być straszniejsza od wampira", otóż może. Wampira przynajmniej mogę zabić, pomyślałam wchodząc do środka.

- Co cię sprowadza? - zapytała zamiast ja normalna matka powiedzieć coś w stylu " o kochanie jak miło cię widzieć", lub " co u ciebie", albo chociaż kulturalnego " Dzień dobry".

Ale moja matka nie była normalna. Właściwie "normalna" to ostatnie słowo, którym bym ją opisała.

- Dzień dobry mamusiu. - syknęłam.

Obrzuciła mnie spojrzeniem bazyliszka.

- Zadałam ci pytanie, Ofelio. - wyraźnie wymówiła moje pełne imię, którego, jak dobrze wie, nienawidzę.

- Och, przepraszam droga matko. Otóż sprowadza mnie kwestia spłaty czynszu. Tak pomyślałam, że mogłabyś pożyczyć mi dwieście dolarów.

- Och no tak, oczywiście mogłam się domyślić, że chodzi o pieniądze. Nie jestem bankiem narodowym. A nawet gdybym była to i tak bym ci nie dała.

- No tak, czasy kiedy dawałaś wszystkim już minęły, co? - warknęłam.

Moja matka przybrała dziesięć różnych odcieni fioletu, aby wreszcie stać się czerwona.

- Wynoś się z mojego domu. - wykrzyknęła, a żyła na jej czole pulsowała niczym neon. UWAGA UWAGA UWAGA.

Cóż wspominałam już że jestem pozbawiona instynktu samozachowawczego?

- Skoro jesteśmy już w temacie wychodzenia, czy tato już wrócił? - spytałam dobrze wiedząc że przegięłam, ale nie mogłam się powstrzymać.

Mój ojciec pewnego dnia wyszedł z domu i nie wrócił. Zostały wszczęte poszukiwania, które nie przyniosły żadnego skutku. Dowiedziałyśmy się jedynie że jego kochanka opowiadała o wyjechaniu do Włoch ze swoim narzeczonym. Wszyscy przyjęli wersję że po prostu z nią uciekł. Ja wychowałam się bez ojca, nawet go nie pamiętałam. Ale ona tak, nawet po tak wielu latach mogłam dostrzec ból w jej oczach .

- Wynocha. - powiedziała łamiącym się głosem.

Wyszłam trzaskając drzwiami. A więc tyle jeśli chodzi o spłate zaległego czynszu. Dlaczego praca łowcy wampirów jest tak mało płatna? W sumie nie jest w ogóle płatna. Bo i kto miałby mi płacić? Ludzie nigdy nie uwierzą w istnienie wampirów. Mogłabym żądać od wampirów kasy w zamian za oszczędzenie życia, ale żaden nie uwierzyłby że jestem wstanie go zabić. Cholera, dlaczego nie mogłam urodzić się z talentem do śpiewania, albo tańca?

Cholera, dlaczego?

 

***

 

Okolica, w której mieszkałam nie należała do najlepszych. Szczerze, mogłaby zająć wysokie miejsce w rankingu tych najgorszych. Ale nie było mnie stać na nic lepszego.

Kiedy miałam pięć lat słuchałam mojej matki, która jak zawsze dawała mi jasno do zrozumienia że nie takiego dziecka się spodziewała i planowałam że w wieku dwudziestu lat będę kimś, że pokaże jej że jestem warta bycia jej córką. Kiedy miałam dziesięć lat udawałam że słucham matki i planowałam że w wieku dwudziestu lat będę kimś, że pokaże jej jak bardzo się myliła. Kiedy miałam piętnaście lat nie słuchałam już matki, ale nadal planowałam że w wieku dwudziestu lat osiągnę coś wielkiego i odrzucę ją tak jak ona przez całe dzieciństwo odrzucała mnie. A teraz miałam dwadzieścia lat, matka nic już do mnie nie mówiła, a ja nie miałam już żadnych planów.

Ciągle wywalali mnie z kolejnych prac, jakoś nikt nie chciał wierzyć że nie przyszłam do pracy bo musiałam zabić złego wampira. Kredytu również nie dostane już chyba w żadnym banku na teranie USA.

Szłam tak w deszczu użalając się nad sobą, gdy nagle moją uwagę przykuł dobrze znany mi zapach. Zapach okrucieństwa tak silny że niemal zwalił mnie z nóg. Rozglądnęłam się po najbliższej okolicy ale niczego nie dostrzegłam. Trudno przeoczyć wampira, w sumie dla mnie jest to prawie niemożliwe. Zapachu też nie można pomylić z żadnym innym. A więc gdzie on jest? Odór roznosił się na całej ulicy, tak że nie byłam w stanie określić kierunku jego kierunku, zupełnie jakby wampir stał zaraz koło mnie.

Im starszy wampir tym silniejszy zapach, ale czy wampir mógł być aż tak stary? Wiek wampira świadczy również o mocy. A wiec jeśli wampir był tak stary jak wskazywał jego smród, to był najsilniejszym przeciwnikiem z jakim miałam kiedykolwiek okazję się zmierzyć, a było ich wielu. Naprawdę wielu. Ale co tak silny wampir robi w takiej okolicy? Czy ktoś kto żyje tyle lat i posiada taka moc zapuszcza się w takie miejsca? Hm… nie, raczej nie. Zignorowałam zapach i poszłam dalej. Kiedy weszłam do domu nadal go czułam i coraz trudniej było mi go ignorować. Zwariowałam, to było jedyne wytłumaczenie. Po prostu oszalałam. Od wielu lat podejrzewałam że nie jestem do końca normalna, a teraz miałam na to dowód. Mamusia byłaby zachwycona. "Jesteś pomiotem szatana Ofelio, samego diabła" powtarzała wiele razy. Wyraźną przyjemność sprawiało jej obrażanie mnie i mojego ojca równocześnie. Zostawiłam wspomnienia za sobą i postanowiłam przeszukać ogłoszenia w gazecie, po raz setny.

Poszukiwania nie przyniosła żadnego efektu. Nie znalazłam żadnej propozycji bez zdania „wymagane wykształcenie wyższe”, lub „wymagane doświadczenie”, albo „usługi erotyczne”. Bezsilna usiadłam na kanapie i włączyłam telewizor. Znalazłam jakiś głupi skecz. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Śniło mi się że w moim domu ktoś był. Jak to jest we wszystkich tandetnych horrorach poszłam sprawdzić kto to. Nikogo nie było. Wróciłam do sypialni i zauważyłam ślady krwi. Oczywiście tym razem również jak postać z horroru podążyłam za śladami. I wtedy zobaczyłam jego, najpiękniejszego wampira jakiego widziałam. Jego kły kończyły się za podbródkiem, co świadczyło o tym że był również najstarszy. Poślizgnęłam się i wylądowałam w kałuży krwi, dziewczyny którą trzymał w ramionach. I szkarłat zabarwił wszystko. Moje włosy, ciało, ściany, podłogę. Próbowałam wstać ale nie mogłam. Spróbowała kolejny raz, na szczęście mi się udało. Cały czas patrząc na niego usiłowałam wymacać klamkę. W końcu natrafiłam na nią, jednak moje dłonie były zbyt śliskie. Utknęłam, pomyślałam zrozpaczona szarpiąc nieubłaganą klamkę. Po moich policzkach popłynęły łzy.

- Błagam. - wyszeptałam.

Jego granatowe oczy zwróciły się na mnie…

Wtedy właśnie się obudziłam. Na kanapie, cała mokra od potu. Potu i krwi. Nie mojej krwi.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • wolfie 16.12.2014
    Moim zdaniem bardzo dobrze idzie Ci prowadzenie narracji w pierwszej osobie. Nie zauważyłam żadnych błędów. Masz ode mnie 4. Czekam na kolejną część Twojego opowiadania :)
  • Prue 16.12.2014
    Zgadzam się z Wolfie, ze poprawnie ale takie trochę dla mnie naciągane. Nadal jednak chce ci towarzyszyć w dalszych częściach opowiadania. Czekam na jakiś przełom. Mam nadzieję, że zrozumiesz moją opinię. Dam za poprawność i treść 4
  • astri79d 17.12.2014
    Oczywiście rozumiem. Pierwsze rozdziały zawsze wychodzą mi trochę gorzej, jestem wciąż w trakcie tworzenia charakteru Ofeli i jeszcze trochę trudno mi się w nią wczuć. Mam nadzieję że doczekasz się owego przełomu :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania