Poprzednie częściNie jestem mordercą

Nie jestem mordercą 4

Znaleźliśmy się w salonie, który budził o wiele milsze odczucia niż to, co ujrzeliśmy na zewnątrz. Fay wciąż kręciła nosem, ale przynajmniej już się nie odzywała. Nie tylko ona zamilkła, pilot który całą drogę mówił jak najęty, nagle stał się osowiały. Stanął na przeciwko nas i przeczesał palcami gęste włosy. Był młody, dałabym mu maksymalnie dwadzieścia parę lat.

- Słuchajcie - zaczął, rozglądając się w koło. Nie patrzył przy tym na nas, ani na nic, co można było objąć wzrokiem. - Nie znaleźliście się tutaj z byle powodu, zostaliście wybrani, aby wziąć udział w grze. - Ostatnie słowo wypowiedział bardzo cicho, nie wszyscy go zrozumieli, ja niestety tak.

- Co ty gadasz? - powiedziała szatynka, powoli zbliżając się do mężczyzny.

- Odejdź! - rozkazał - wyciągając przy tym dłoń przed siebie. Był bardzo blady i roztrzęsiony. Zaczęliśmy patrzeć na siebie pytająco. Sama nie wiem, kiedy nastąpiła chwila, w której rozległ się dźwięk pikania, ale moment, w którym usłyszeliśmy huk i uderzenie ciała o ziemię, z pewnością zostanie w naszej pamięci do końca dni. Fay krzyknęła na całe gardło, nie tylko z powodu najbliższego kontaktu z ciałem mężczyzny, które leżało bezwładnie tuż przed nią, ale głównie dlatego, że jego krew wystrzeliła wprost na jej dekolt. Jucha wydostała się z ust mężczyzny. Przypuszczam, że wszczepiono mu ładunek, który uszkodził jego głowę.

Drugą osobą, która zaczęła krzyczeć byłam ja. Nie należę do osób potrafiących się opanować, zwłaszcza w tak chorej sytuacji. Przeciwieństwem mnie jest Agnes, która zawsze umie zachować zimną krew. Zamiast wgapiać się w martwego kolesia, odwróciła się plecami i wyjęła komórkę, chcą wykręcić numer alarmowy. Jak się możecie domyślić niewiele to dało. Tak samo jak próby opuszczenia mieszkania. Najmłodszy uczestnik wycieczki, po nieudanym otwarciu drzwi, skierował się do okna. Nie dało się go otworzyć, nawet zniszczyć.

- Witajcie - powiedziała osoba, której słowa wydobyły się z dobrze ukrytych głośników. Znów zaczęliśmy się rozglądać, tym razem po kątach. Dźwięk zmodulowanego głosu odbijał się od wszystkich ścian, tworząc echo.

- Co tu się dzieje! - wrzasnął Max. Nie otrzymał odpowiedzi. Nagle nastąpiła długa cisza, budząca w nas dużo większy niepokój, niż głos człowieka po drugiej stronie. Stronie, której nawet nie znamy. Zastanówcie się jaką niemoc odczuwaliśmy w tamtym momencie. Jaki strach ogarnął nas, gdy zostaliśmy zamknięci jak szczury w klatce, w dodatku z martwym człowiekiem! Nigdy nie czułam tak silnego strachu, który objawił się uderzeniami gorąca. Myślałam, że zemdleje, na szczęście nie stało się to. Najważniejsze jest dla mnie teraz, aby nie znaleźć się w sytuacji, w której będę całkowicie bezbronna. Nawet w nocy, gdy powinnam spać, wciąż czuwam i zastanawiam się jak uciec.

- Znaleźliście się tutaj z powodu wygranej w konkursie. Biuro turystyczne zaproponowało wam dwutygodniową wycieczkę. Dotrzymamy słowa, jeśli chodzi o tę część, ale reszty kryteriów nie możemy spełnić, ponieważ nie jesteśmy żadnym biurem, tylko specjalną organizacją. - Dzwoniło mi w uszach, żadne słowo nie docierało do mnie, słyszałam tylko jakiś bełkot. Dopiero Agnes uświadomiła mnie o wszystkich kwestiach.

- Jaką organizacją?! - Krzyknął wysoki blondyn o imieniu Daniel.

- Dowiecie się w swoim czasie - odpowiedział. Był w stanie to robić, więc oznaczało to, że jesteśmy na podsłuchu.

- Kim kurwa jesteś?! - Max ponownie się wyrwał, nie szczędził ostrych słów. Agnes milczała, szatynka dochodziła do siebie, a ja starałam się nie zapowietrzyć. Jeśli chodzi Arona, który jest młodszym bratem Maxa, trzymał nerwy na wodzy. Zauważyłam, że dokładnie przygląda się całemu pomieszczeniu. Pewnie szukał potencjalnego wyjścia, bądź czegoś, co pozwoli nam to wyjście zrobić.

- To nie ważne kim jestem, ale miejcie na uwadze, że nie lubię, gdy ludzie nie panują nad sobą. Brak opanowania nie wzbudza mojej sympatii, a jest ona istotna, w końcu to ja tu rozdaje karty. - Po tych słowach wszyscy skierowaliśmy wzrok w stronę pilota. Był on pionkiem, który po przyprowadzeniu nas tu, został zlikwidowany. Od razu nasuwało się, że nas czeka to samo. Zerknęłam na Maxa, był w wyraźnym szoku.

- Czego chcesz? - zapytała Agnes monotonnym tonem.

- Chcę, abyście wzięli udział w ciekawej rozgrywce, która zmusi was do walki o przetrwanie.

- Dlaczego? - Tym razem pytanie zadał Aron, jego głos był równie opanowany jak mojej przyjaciółki. Trudno było mi uwierzyć w to, że są w stanie zapanować nad sobą, tak jak wymagał tego nasz anonimowy oprawca.

- Ponieważ ludzie chcą rozlewu krwi - rzucił, po czym zamilkł na dobre pół godziny. Wciąż zadawaliśmy mu pytania, a raczej wszyscy poza mną. Gdy okazało się to być daremne, zaczęliśmy szukać sposobu na wyjście. Pomimo wielu prób zniszczenia okien, nic się z nimi nie stało.

- Musimy wyważyć drzwi - mówił Aron do znudzenia. Niestety niepotrzebnie odebraliśmy sobie tym energię, bo wciąż były w tym samym kawałku co na początku. Zdyszana opadłam na podłogę, Agnes usiadła obok mnie. Patrzyłam na nią przepraszającym wzrokiem, jakby miało to w czymkolwiek pomóc.

- Mam dla was pierwsze zadanie - głos anonima odezwał się, przez co serce podskoczyło mi z wrażenia. - Posprzątajcie zwłoki waszego kolegi.

Następne częściNie jestem miłą dziewczyną

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • persse 07.10.2016
    Dzięki za 4 (czemu tylko 4? XD)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania