Nienawiść + list: Hetman w roli gońca

Aby grać w szachy, wystarczy znać zasady. Do wygranej trzeba już jednak znacznie więcej. Najlepsi gracze wiedzą zaś, kiedy wygrać się nie da i potrafią tak przegrać, by nie ponieść przy tym porażki…

"Metafory i aforyzmy Arcymistrzów”, autor Teles z Miletu

 

– Ścigałeś mnie od tygodni – margrabia zwrócił się do schowanego za połą namiotu mężczyzny. – Kilka razy byłeś blisko, ale zawsze czegoś ci brakowało.

Reiman uśmiechnął się, przymykając jednocześnie kocie oczy. Musiał przyznać, że mężczyzna mu zaimponował. Nie łatwo wyczuć łowcę, gdy ten nie chce być zauważony. Zdał sobie jednocześnie sprawę, że wszystko, co podsłuchał przez ostatnią godzinę o planach oblężenia, mogło być blefem. Mogło, ale wcale nie musiało nim być. Gdyby de Velt wcześniej zdał sobie sprawę z jego obecności, miał kilka okazji, by wezwać gwardzistów. Zakończyłoby się to naturalnie jatką, w której zginęłoby wiele osób. Pozostawała jednak szansa, że sam uszedłby z życiem po raz kolejny. Po raz kolejny też poświęcając swoich ludzi, by opóźnić łowcę.

– Gdybym chciał, już dawno gniłbyś w piachu. – Odsunął materiał oddzielającą go od de Velta. Ofiara i zabójca stanęli o kilka kroków od siebie. Obaj wiedzieli, że to spotkanie może mieć tylko jedno zakończenie. Nie spieszyli się. – Brakowało tylko dogodnej sytuacji, bym przy okazji nie musiał zabić wielu innych.

– I tak ich zabiłeś.

Łowca zmarszczył się niczym kot niezadowolony z tego, jak go głaszczą. Mężczyzna trafił w punkt. Plan zakładał szybkie wykonanie zadania, bez niepotrzebnych ofiar. Plan planem, a rzeczywistość wymagała jednak działania wedle okoliczności.

– Zginęli tylko dlatego, że się nimi zastawiałeś. – Brzmiał, jakby usprawiedliwiał się sam przed sobą. - Nie byli moim celem. - Nie byli, ale taż ich życie znaczyło dla łowcy tyle, co nic. Stali na drodze do margrabiego, przeszkadzali, a przeszkody się usuwa.

– Teraz nie zastawiam się nikim. – Rozłożył ręce w geście bezbronności. – Czy w takim razie możemy chwilę porozmawiać, nim dokończysz zlecenia?

Wyczulone zmysły łowcy stale wychwytywały dziesiątki bodźców spoza namiotu. Nic jednak nie wskazywało na jakieś specjalne poruszenie, na to, by zbrojni de Velta szykowali jakąś niespodziankę. - Mów, jeśli ma być twoje ostatnie życzenie. – Nie chciał ryzykować pozostawania w obozie dłużej, niż to było konieczne, ale też nie chciał przepuścić okazji, by wyciągnąć od mężczyzny informacji. Za informacje płacono złotem tak samo, jak za niektóre głowy.

– Jeśli mogę mieć życzenia – margrabia uśmiechnął się, spoglądając na Reimana. – To owszem, mam jedno. Grywasz w szachy łowco?

Spodziewał się jakieś przemądrzałej tyrady. Złotych myśli charakterystycznych dla pysznej szlachty. Może nawet wyzwisk i bluźnierstw, ale nie pytania o szachy. – Grywam – odpowiedział, nie wyczuwając w pytaniu żadnego podstępu. – Tylko mam raczej mało cierpliwości do tej gry, zdarza mi się frustrować, jeśli gra nie idzie. A jak się frustruje, to czasem tracę nad sobą kontrolę. Sam rozumiesz margrabio, zawodowe skrzywienie.

– Żaden problem – de Velt wydawał się ignorować ostrzeżenie – i tak zamierzałeś przejść do rękoczynu. Nie krępuj się więc i jeśli tylko uznasz, że już czas – zamyślił się, jakby szukając udanej przenośni. – No sam rozumiesz, zakończ po swojemu to, po co przyszedłeś.

Głosy na zewnątrz oznajmiały, że na dziś koniec walk. Obóz szykował się do nocy, obsługa machikuł schodziła do swoich namiotów, wartownicy obejmowali stanowiska. Miasto utrzymało się kolejny dzień. Jutro zaś wszystko miało się zmienić. Pozbawieni dowódcy najeźdźcy będą musieli stawić czoło kontratakowi. Do rana nic się już jednak nie zmieni. Jedna partia również nie będzie już miała znaczenia.

– Gram białymi? – Czuł się dziwnie. Zamiast ściskać w dłoni twardą stal wbitą w podbrzusze Petera de Velt, siedział na miękki zydlu naprzeciw uśmiechniętej ofiary. Odtrącił wątpliwości i nie czekając na odpowiedź, przesunął misternie rzeźbioną bierkę.

– Pion na e3? – Margrabia uniósł brew – ciekawe otwarcie. Przypomina mi to nasz początek – spojrzał na reakcję Reimana. Łowca wydawał się całkowicie skoncentrowany na planszy. – Również wykonałeś pierwszy ruch. Wysłałeś chłopaka, by wybadał reakcję straży. Pion na a5.

– Miał tylko odwrócić ich uwagę. Nic mu nie groziło. – Przeciągał zdania, zastanawiając się na zmianę nad tym, co stało się kilka tygodni temu i nad strategią kolejnego ruchu. – Chyba że twoi ludzie okazaliby się idiotami i uznali tego kalekę za zagrożenie. Hetman na h5.

De Velt odchylił się, sięgając po dzban z winem. Polał sobie, po czym pytająco spojrzał na Łowcę. – Mistrzu?

– Skup się na grze, nie mamy całej nocy.

Margrabia wzruszył ramionami. Choć jego przeciwnik nie miał ochoty na wino, on sam nie zamierzał odmówić sobie tej przyjemności. – Wybacz, myślałem, że możemy tę ostatnią partię celebrować. Jak sobie jednak życzysz. – Pociągnął kilka łyków, ponownie skupiając się na planszy. – Ruszyłeś swoją najmocniejszą figurą. Postanowiłeś działać sam, zamiast zasłaniać się innymi? Wieża na a6.

– Chowanie się za murami nic nie dało ci wcześniej i nie da teraz. Hetman bije pionka na a5.

Margrabia uśmiechnął się po raz kolejny. – Jesteś przewidywalny Łowco. Atakujesz tam gdzie najłatwiej zadać cios. Tylko czy potrafisz iść za nim dalej, mordować do skutku, tylko po to, by dopaść mojego króla? Pion na h5.

– Obstawiasz się nimi jak swoimi żołdakami w widłach Ormonty.

– A ty, jak wtedy, pojawisz się nie wiadomo skąd?

Przez chwilę Reimanowi przeszło przez myśl, czy de Velt nie próbuje wpuścić go w jakąś pułapkę. Partia szła zbyt łatwo. Margrabia niemal sam odsłaniał swoje figury. Może i dobrze, szybciej się skończy. A gdyby wynik był nie po myśli łowcy, zawsze pozostawała jeszcze stal wisząca na plecach. – Sam się o to prosiłeś. Hetman bije pionka na c7.

De Velt zaklaskał z uznaniem. – Brawo mój przyjacielu. Zaiste brawo! W czwartym ruchu udało Ci się zbliżyć na dwa pola do mojego króla.

– Pozwoliłeś mi. – W głosie Reimana dało się wyczuć wątpliwość.

– Ależ czemu tak uważasz? Jesteś zabójcą, mieczem do wynajęcia! Zabiłeś, by dostać się, tu gdzie jesteś. Czemu miałbym się odsłaniać na któryś z twoich kłów. – Wzrok Petera powędrował do noży zamocowanych na ramieniu łowcy. – Wieża na h6.

– Mówiłem ci już, że chowanie się, na nic się nie zda. Znalazłem cię w końcu tutaj, w środku oblężenia Czerpes.

Udawał pewnego siebie, lecz w środku łowca, coraz silniej przeczuwał, że partia ma drugie dno. Rozkojarzony nie mógł znaleźć dobrego pomysłu na kolejny ruch.

– Ruszasz się pionem? – Margrabia niemal zaśmiał się w reakcji na ruch Reimana. – Wystraszyłeś się o hetmana? Zastanawiasz się, jaką szykuję niespodziankę?

Na zewnątrz coś trzasnęło.

Łowca poderwał się w pół uderzenia serca. Dłoń odruchowo spoczęła na rękojeści puginału.

Oś wozu. To tylko złamana oś. Uspokajał się, nasłuchując jeszcze chwilę, jak żołdacy klną na kobyłę, która wciągnęła zaprzęg na kamień. Będą musieli rozładować całość, nim to naprawią. Przesrany los piechoty.

Spojrzał na de Velta. Margrabia nie podniósł nawet wzroku znad szachownicy. Patrzył, analizował. A może miał już przygotowany cały plan i teraz tylko konsekwentnie go realizował.

– Pion za pion Łowco – uśmiechnął się przesuwając bierkę na f6. – Nie rozstrzygniemy tego szeregowcami. Pokaż, kim jesteś. Zabijaj!

– Tam, w dolinie Ormonty, popełniłeś ten sam błąd. Zlekceważyłeś mnie i pozwoliłeś się zbliżyć. Hetman bije pionka. Szach.

Margrabia pokręcił z zakłopotaniem głową – Przyznaj się, nie grasz za wiele prawda? Nie masz do tego okazji na szlaku? Nie ma z kim, co? Kości? Gwint? Nie ma czasu ni miejsca na bardziej szlachetne gry. – Czuł, że Reiman zaczyna mieć wątpliwości co do przebiegu rozgrywki. O to chodziło! – Wiesz, jaka jest między nami różnica Łowco. Ty ruszasz swoimi pionkami, gdy nie wiesz, co zrobić, ja by mieć wolne pole dwa ruchy później. Król na f7.

Ta gra coraz mniej mu się podobała. Wygrywał, miał lepsze ustawienie. Przed chwilą szachował de Velta, a ten cały czas wydawał się zadowolony z przebiegu ich rywalizacji. O co tu chodziło.

– Możesz uciekać, ale nie uratuje to twoich ludzi. Hetman bije pionka. Następny będzie skoczek!

– Skąd myśl, że zależy mi na ich życiu? – Podniósł wzrok, zderzając się z kocim spojrzeniem Łowcy – Przypomnij, ilu zabiłeś, gdy zorientowałeś się, że nie dopadniesz mnie nad Ormontą? Myślisz, że czekałem z założonymi rękami? Że zostawiłem ich na śmieć, tylko po to by odsłonili odwrót? Hetman na d3.

Oczy Reimana rozszerzyły się, jak gdyby margrabia pokazał mu stronę z tajemnej księgi. Patrzył jednak na nią, nie rozumiejąc ani słowa. Po co on wykonał ten ruch. Podszedł pod białą linię. Nic nie zbił, nikomu nie zagroził.

– Gówno mnie obchodzi, po co ich zostawiłeś. Może chciałeś, by zginęli. Hetman bije konia. Ostrzegałem cię.

De Velt pokiwał głową. – Ostrzegałeś, a ja głupi nie chciałem słuchać? Oj głupi ja. Myślisz, że pora się poddać? Jeszcze dwa ruchy dobrze? Poczekam na kolejny szach. – Wycofał hetmana pomiędzy wieże.

– Kończmy to. Hetman zbija gońca. Kończą ci się figury margrabio.

– Mów mi Peter, proszę. – Wsunął króla pomiędzy pion i wierzę w szóstym rzędzie. – Zobacz, jaka to życiowa gra, zaraz spotykamy się pod murami, w otoczeniu moich żołnierzy. Czarny król i biały hetman. Czyż to nie ironia.

– Nie myśl, że mnie sprowokujesz de Velt. Chciałeś, bym popełnił błąd. Bym zachłysnął się zwycięstwem i przesunął hetmana o pole za daleko. Mam czas, mogę poczekać jeszcze kolejkę. – Podniósł hetmana i chwilę wodząc nim w powietrzu, postawił po drugiej stornie pionka odgradzającego go od króla. – Gdzie się teraz ruszysz Peter? Gdzie uciekniesz, kogo poświęcisz, by zyskać jeszcze jedną kolejkę?

Peter de Velt odchylił się, sięgając po kielich z winem. – Pozwolisz? – zapytał dla bezpieczeństwa Łowcy. – To, że nie znasz się za specjalnie na szachach, to już ustaliliśmy. Że nie znasz się na polityce, wiedziałem już wcześniej. Wiedziałem od momentu, gdy dowiedziałem się, że przyjąłeś zlecenia na mnie od pani zamku, który przed świtem będzie mój.

Usłyszał ich, usłyszał zbyt późno by zareagować. Jak mógł być tak nieuważny. Trójka osób weszła do namiotu, wpuszczając jednocześnie powiew nocnego powietrza. Amanda Czerpes, która dobiła z nim targu za głowę margrabiego, była jedną z nich, pozostałej dwójki nie znał.

– Nie zamierzam się nigdzie ruszać mój przyjacielu – de Velt nie podniósł nawet wzroku znad szachownicy, ignorował zarówno nowoprzybyłych, jak i reakcję Reimana. – Wiesz, co oznacza w szachach pat? To sytuacja, gdy jedna ze stron, która powinna wykonać ruch nie może go wykonać w sposób zgodny z regułami. Zablokowałeś mnie, nie pozostawiając miejsca na ruszenie którąkolwiek bierką. To właśnie jest pat. – Wstał, podszedł do Amandy i spojrzał w jej oczy. – A pat, oznacza remis... Widzę, że dostałaś mój list. – Ostatnie zdanie kierował już do kobiety.

– Cofam zlecenie łowco – kobieta nie patrzyła na Reimana, jej wściekły wzrok skupiony był na de Velcie. – Możesz zachować zaliczkę. Jeśli zaś zobaczę cię w okolicy, gdy wzejdzie słońce, każę cię zabić.

De Velt zaklasną w dłonie po raz kolejny. Jego plan wyszedł zgodnie z najdrobniejszymi szczegółami. Jednym ruchem hetmana pozbył się zagrożenia ze strony zabójcy i zdobył zamek Czerpes. Śliczna żona była do tego dodatkowym profitem, niezamierzonym, ale nader miłym.

To właśnie jest mądrość, której człowiek uczy się, grając w szachy…

 

____________________________________________________________________________

Dalsze komentarze poproszę już jeśli łaska na moim konie :)

http://www.opowi.pl/hetman-w-roli-gonca-a17303/

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (11)

  • Teles 10.05.2016
    Arysto, wybacz małe nadużycie Twojej postaci. Żywię nadzieję, że odbierzesz to jako wyraz uznania, a nie "plagiat".
  • Arysto 11.05.2016
    Spoko, Łowca to nie jest jakoś moja marka, nie padły takie słowa jak Zmorniczy, Wieszczy, Animater, Velun ani Namir, więc luzy rajtuzy (a nawet jeśli to bym spiny nie miał) ;) nie mniej mam nieopisywalnego banana na twarzy, że ktoś się mną inspiruje i w ogóle wowowowowow ;D
    A sam tekst całkiem spoko, klimatem do łowcy dusz się wpasuje ;)
  • Shiroi Ōkami 10.05.2016
    Widzę inspirację "Łowcą dusz". Podoba mi się nawiązanie do szachów, nie wiem jednak, kim jest autor.
  • Vasto Lorde 10.05.2016
    Pasuje do Arysto, ale czuję, że to by było za proste. Obstawiam Jareda :)
  • TeodorMaj 11.05.2016
    Jestem niemal pewny, że to tekst Arysto
  • KarolaKorman 11.05.2016
    Łowca od Arysto, a kogo tekst?
  • Teles 11.05.2016
    No i dupa, Arysto się wykręcił z zabawy, straciłam przykrywkę :(
  • Nazareth 12.05.2016
    Ruch iście szachowy, brawo :)
  • Nazareth 11.05.2016
    Na początku myślałem, że to Jared, ale im ardziej tekst się rozwijał tym bardziej przywodził na myśl styl Alfonsyny.
  • Akwus 12.05.2016
    Ale gdybyście chcieli mi coś przypisać, to mogę nawet mój tekst poświecić na rzecz tego :D

    To, że nie Arysto, to aż wali po oczach. Brak charakterystycznej do niego magicznej miękkości języka :) Zdecydowanie jakiś "grubianin" w porównaniu z nim :)
  • KarolaKorman 12.05.2016
    To tekst Telesa, tylko kim on jest?

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania