Poprzednie częściNieznane/prolog

Nieznane/1

Zamaszystym ruchem zamykam grube okładki pamiętnika i rzucam nim z całej siły w kąt. Przesuwam okienko w kalendarzu na 21 maja. Dzisiaj nie dam rady na tą całą szopkę idealnego życia.

Dziękując w myślach za to, że moj tydzień pracy zaczyna się w poniedziałek a kończy w piątek, mogę ze spokojem spędzić cały sobotni dzień w łóżku. Wskakuję pod kołdrę i nakrywam się podciągając pod brodę. Przyjemny zapach kwiatów odciąga moje myśli na milisekundy. Jak wspaniałe byłoby teraz leżeć na łące pełnej kwiatów i wdychać ich wspaniałą woń. Wyobrażam sobie sielską polanę pełną kwiatów. Bezkresna cisza przerywana przez ciche brzęczenie pszczół które tak dzielnie pracują przy zbiorze pyłku. Dzięki nim mogę podziwiać piękno tych roślin i zatracać się ich wonią. Takie maleńkie a tyle ciężkiej pracy. Takie dzielne żeby bez strachu przed drapieżnikami dążyć do swojego celu. Tutaj gubię swoje myśli.

-Jestem tchórzem - mój głos rozsądku wyrywa mnie z pięknych myśli o sielskiej polanie. Co ja do diabła robię w tym łóżku! Wstaję mimo braku chęci i robię to szybko zanim znowu zmienię zdanie. Wizyta w łazience i narzucam na siebie coś wygodnego czyli sukienka z krótkim rękawem i białe tenisówki. Dzisiaj moja sukienka w kolorze pudrowego różu i tak wydaje się bardzo ciemna w porównaniu do jasnej cery. Wychodząc otula mnie przyjemne ciepło powietrza. Idę wzdłuż aleją pełną drzew i nasłuchuję śpiewu ptaków. O tej porze większość osób mojego małego miasteczka jeszcze śpi albo już szykuje się do śniadania. Od kiedy pracuję i wstaję o 6 rano nawet weekendy stały się dla mnie bezsenne. Wchodzę do małego sklepiku niedaleko i zatrzymuje mnie chłód z klimatyzacji. Kobieta w średnim wieku z okularami zapatrzona jest w krzyżówkę i nawet nie zwraca na mnie uwagi.

-Hej Doris, cóż za upał masz tu dzisiaj.

-Witaj Rose, szef jest dzisiaj w podłym nastroju i efekty odczuwamy wszyscy. -wyszeptała i wzruszyła ramionami spoglądając na drzwi z napisem biuro.

-Co Cię sprowadza o tej godzinie w sobotę złotko? Nie wyglądasz na zmęczoną po imprezie. -wróciła do normalnego miłego tonu

-Nie tym razem. Wczorajszy wieczór spędziłam na odpoczynku z książką. Czuję się już starzej niż te 27 lat - zachichotałam

Nagle drzwi biura się otwierają a za nimi pojawia się wielka postura Jamesa. Zmierzył nas wzrokiem. Zatrzymując się na mnie uśmiechnął się szeroko i wypalił

-Rose! Jak cudownie, że jesteś. Potrzebowałem natchnienia i oto Ty stajesz przede mną. Chodź tutaj prędko. - otworzył szeroko drzwi i gestem ręki zaprosił do środka. - No chodź, nie mam całego dnia.

Spojrzałam ze zdziwniem na Doris. Ona tylko odpowiedziała tym samym i wzruszyła ramionami. Co u licha tym razem potrzebuje. Znam Jamesa od 2 lat i to w jego sklepie stawiałam pierwsze kroki pracując jako sekretarka i ksiegowa. Po odejściu z imperium Sonex potrzebowałam ciszy i spokoju ale jednocześnie chciałam robić to co wcześniej. Mój były szef zawsze był miły i troskliwy.

-Jestem i słucham - uśmiechnęłam się delikatnie - tutaj jest jeszcze bardziej zimno niż na sklepie - dodałam pocierając zmarzniętą już skórę na rękach

-Przepraszam Rose, chodzi o Emmę. -zaczyna niechętnie i siada za biurkiem.

Dopiero teraz zauważam jak zmieniło się to miejsce w ostatnich kilku latach. Nabrało koloru błękitu a nie tylko szarości. Wielkie pudla w których kłębiły się stosy dokumentacji sklepowej są poukładane teraz w segregatorach na wysokich regałach. Znalazło się nawet miejsce dla niewielkiej kanapy i stolika z ekspresem. Na ścianach zawisły ramki ze zdjęciami Jamesa i Emmy z ich podróży po Europie. Od wysokich gór pokrytych iskrzącym śniegiem w Norwegii, po piaszczyste plaże Portugali i bujne gaje oliwne Hiszpanii. Na końcu piekna sesja narzeczeńska w Lisbonie. Łezka kręci się w oku Ile już razem osiągnęli. Zanim odpłynę w niebezpieczne strony smutku pytam

-Co z Emmą? Wszystko w porządku? Stresuje się ślubem? To już za miesiąc- dodaje entuzjastycznie

-Nie. To nie o ślub chodzi. -przerywa żeby przetrzeć twarz rekami - ona jakoś dziwnie się zachowuje. Chodzi jakby coś ją trapiło ale twierdzi, że wszystko w porządku. Za każdym razem jak próbuję wybadać co się dzieje ona zmienia temat. Już od miesiąca. Dzisiaj przeszła samą siebie kiedy rozpłakała się nad plamą z kawy na jej sukience. Nawet nie była to jej ulubiona sukienka więc nie mogłem zrozumieć o co chodzi. - potarł ręką czoło i złapał się z skronie. - wiem, że od zawsze miałyście dobry kontakt i mimo, że nie widziałyście się już kilka miesięcy może mogłabyś...

-Nie chcę się wtrącać miedzy was - przeywam mu - ja wiem, że jesteś tym zaniepokojony ale może ona potrzebuje czasu. Może to przez ten ślub. Wydaje Ci się, że nie ale to wydarzenie jest bardzo emocjonujące.

Kątem pamięci wracam do szybkiego ślubu w małym urzędzie. Bez tłumu gości. Bez welonu i białej sukni. Pamiętam wstrzymane oddechy, drżące ręce i krótką przysięgę. To wszystko zamazane jakby przez mgłę.

-Może masz rację Rose. Sam się denerwuje i wymyślam niestworzone rzeczy.

-Mam dzisiaj sporo czasu i nie wiedziałam na co go spożytkować. Mogę się z nią spotkać na niezobowiązującą kawę. - uśmiecham się delikatnie - jeśli będzie miała ochotę mi coś powiedzieć to z z przyjemnością ją wysłucham - trochę kłamię bo wcale nie mam ochoty słuchać jaka jest szczęśliwa, że się pobierają i planują wspólne życie. Rodzinne. Oczywiście życzę im wszystkiego co najlepsze i trzymam kciuki za powodzenie ich związku. Mimo to w sercu mam pustkę którą przeszywa echo ich szczęścia.

-Rose jesteś darem z nieba! - wykrzykuje podekscytowany i rusza w moim kierunku - jestem Ci bardzo wdzięczny za wszystko co dla mnie robisz. Dziękuję Ci bardzo - przytula mnie w opiekuńczym uścisku

-Tak, tak. Jestem niezastąpiona. - śmieje się cicho i klepie go ochoczo po plecach - dam Ci znać o ile się czegoś dowiem

-Dziękuję Ci Rose

Uśmiecham się ciepło i wychodzę z biura. Doris krząta się po sklepie i wyczekuje mojego wyjścia.

-Mów już bo pęknę z ciekawości- zaciera dłonie z uśmieszkiem. Mimo jej 40'stki na karku zachowuje się niewiele poważniej ode mnie.

-Emma stresuje się weselem - wypalam beznamiętnie i łapie zimną kawę z lodówki

-Tylko tyle? Siedziałaś tam jakieś 20 minut i tylko tyle masz mi do.powiedzenia? - porusza brwiami z niedowierzaniem

-Tak Doris, tylko tyle. Emma jest rozdrażniona a James nie może się połapać dlaczego. Nic dziwnego bo oboje chodzą jak nakręceni.

-Wcale im się nie dziwię. Pamiętam jak ja i Foster...

-Zostawiam Ci kasę i uciekam -przerywam jej- zaraz tu zamarznę. Powodzenia!

Krzyczę machając już przed wyjściem a ona mi kiwa głową. W końcu ciepło i słońce. Tak bardzo lubię taką pogodę a tutaj jest to na porządku dziennym. Żwawym krokiem ruszam przed siebie. Nawet nie wiem gdzie idę ale prowadzi mnie moja podświadomość. Ciepło promieni słonecznych ogrzewa moje ramiona. Uszy wypełnia cichy śpiew ptaków a głowa jest w końcu pusta. Popijając mrożoną kawę pisze wiadomość do Emmy.

-W końcu czas wolny od wieków. Masz może ochotę na spotkanie dzisiaj?

Nie muszę czekać długo na wiadomość zwrotną.

-Jasne, kiedy i gdzie?

Poszło zbyt łatwo a to nie jest dobry znak.

-Universum. Tak jak za dawnych czasów? - proponuję

-Może jednak Amigo? Wieki tam nie byłam - czytam kolejną odpowiedź

- Może być. Czy 12 pasuje?

-Oczywiscie Rose.

Następne częściNieznane/2 Nieznane/3

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (8)

  • Joan Tiger 3 miesiące temu
    Masz źle zapisane dialogi. Poczytaj, jak zrobić to dobrze, bo tutaj trzeba zacząć od podstaw. :)
  • LucratieMirror 3 miesiące temu
    Wydawało mi się, że tak jest czytelniej. Dziękuję za podpowiedź :)
  • LucratieMirror 3 miesiące temu
    https://www.opowi.pl/art/jak-pisac-dialogi/
    Mogę prosić o szczegóły co robię nie tak? Według zawartości linka jest dobrze. Mylę się?
  • Joan Tiger 3 miesiące temu
    ‘’-Jestem tchórzem - mój…’’ - Dywiz bez spacji jest okej, ale brzydko wygląda. Zmień na półpauzę obydwa: – Jestem tchórzem – mój…
    ‘’-Hej Doris’’ – tutaj też.
    ‘’-Witaj Rose, szef jest dzisiaj w podłym nastroju i efekty odczuwamy wszyscy. -wyszeptała i wzruszyła ramionami spoglądając na drzwi z napisem biuro’’. – po wszyscy usuń kropkę i zmień dywiz na półpauzę. Przed spoglądając postaw przecinek.
    ‘’-Rose! Jak cudownie, że jesteś. Potrzebowałem natchnienia i oto Ty stajesz przede mną. Chodź tutaj prędko. - otworzył szeroko drzwi i gestem ręki zaprosił do środka. - No chodź, nie mam całego dnia’’. – otworzył z dużej litery. Ty z małej.
    ‘’-Jestem i słucham - uśmiechnęłam się delikatnie - tutaj jest jeszcze bardziej zimno niż na sklepie - dodałam pocierając zmarzniętą już skórę na rękach’’ – Jestem i słucham. – Uśmiechnęłam się delikatnie. – Tutaj jest jeszcze bardziej zimno niż na sklepie – dodałam, pocierając zmarzniętą już skórę na rękach.
    ‘’-Nie. To nie o ślub chodzi. -przerywa żeby przetrzeć twarz rekami - ona jakoś dziwnie się zachowuje’’. – Nie. To nie o ślub chodzi – przerywa, żeby przetrzeć twarz rękoma. – Ona jakoś dziwnie się zachowuje.
    To tylko niektóre błędy z tekstu. 😊
  • LucratieMirror 3 miesiące temu
    Joan Tiger dziękuję bardzo. Nie sądziłam, że takie szczegóły są bardzo rażące :)
  • Joan Tiger 3 miesiące temu
    Weź sobie jakąś książkę i przestudiuj. W ten sposób najszybciej załapiesz, o co w tym chodzi.:)
  • Skorpionka 3 miesiące temu
    Początek ciekawy, ale często gubisz ę i piszesz e - śmieje, klepie /(ja) śmieję, klepię. I największy dla mnie błąd językowy, niestety częsty u wielu piszących: "Wychodząc otula mnie przyjemne ciepło powietrza." - to tak naprawdę znaczy, że powietrze wychodzi. Podmiot musi być ten sam. Możesz powiedzieć "wychodząc, wzięłam z półki", albo " wychodząc rozejrzałam się", ale nie tak, jak ty użyłaś. Na zachętę daję 4 i czekam na ciąg dalszy.
  • LucratieMirror 3 miesiące temu
    Dziękuję za uwagi. Postaram się je poprawić

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania