Nocne Bestie ~ Rozdział 11
Ciemność odlepiła się od horyzontu na wschodzie, więc przez powstałą szczelinę mógł ujrzeć blask świtu. Las powoli zalewało szare światło brzasku. W koronach drzew zaśpiewał drozd, pierś Łowcy uniosła się, opadła i znieruchomiała. Oparty plecami o pień starego drzewa wyglądał, jak ktoś, kto już dawno pogodził się ze śmiercią.
Niodo siedział spokojnie ze skrzyżowanymi nogami i opuszczoną głową, a zlepione, wilgotne włosy zasłaniały jego twarz, na której pulsowały otwarte rany i bąble po oparzeniach. Gorywald i Welemir, dwaj więźniowie, którzy siedzieli tu razem z nim, spali właśnie pod murem. On jednak nawet nie zmrużył oka. Nieprzytomny wzrok wbił w kawał betonowej płyty, z której sterczało metalowe koło, do którego z kolei był przykuty, jakby wierzył, że łańcuch w końcu pęknie i będzie wolny. Daremne nadzieje.
Drozd zamilkł. Liście zaszeleściły na delikatnym wietrze, a uwiązane nieopodal konie zarżały. Łowcę owionął chłód. Wiedział, co to oznacza. Spojrzał w górę. Nawet Gorywald i Welemir otworzyli oczy, podnieśli głowy i cicho zaskomlili.
Na gałęzi siedział jastrząb. Jego czarne jak węgiel pióra świeciły w blasku wschodzącego słońca, a po lekko miedzianym dziobie spływały krople krwi. Wokół wirowały resztki upierzenia drozda.
— Dawno się nie widzieliśmy — powiedziała wysoka, zakapturzona zjawa, wychodząca z cienia. — Trochę się stęskniłem.
— Ja również — odparł spokojnie Łowca — Ile to już lat od naszego ostatniego spotkania?
— Dziesięć. Nie miałem nawet czasu się pożegnać, kiedy zatopiłeś sztylet w gardle mojego wuja.
— Więc postanowiłeś mnie śledzić?
— Owszem. Jednak przygotowania do wojny i kryzys na północy niwelowały moje zapędy. A ty? Byłeś w ciągłym ruchu. Uciekałeś dziesięć lat, ale teraz koniec.
— Więc przez te wszystkie lata chciałeś po prostu zemsty?
— Każdy ma w życiu jakiś cel — zaśmiał się Renegart, sięgając po zakrzywioną szablę, wiszącą u boku.
— Czekaj! — ryknął Niodo, widząc, jak oprawca postępuje krok ku niemu. — A awarska kobieta? Gdzie ona jest?
— Przestała mi być przydatna jakiś czas temu. Zostawiłem ją w świątyni... Żywą, ale to się może zmienić...
~~~♤~~~
Oddział waragaskich wojowników znalazł się w potrzasku otaczających go obcych łuczników, którzy z niezwykłą precyzją posyłali w stronę wroga strzałę za strzałą. Zabijali w ponurym milczeniu – stojąc w strzemionach, kierując galopującymi końmi wyłącznie za pomocą kolan – jedynie tętent kopyt wtórował wrzaskom rannych i zawodzeniu wiatru. Nocne Wilki stanęły w obliczu nieuchronnej śmierci, nadlatującej z furkotem ze wszystkich stron zacieśniającego się kręgu. Krew bryzgała z ich ciał, które rażone strzałami, padały z hukiem na ziemię.
Wszystko to obserwował z szarożółtego wzgórza owinięty ciemnozielonym płaszczem Daraq.
Choć gardził Renegartem i jego siepaczami, musiał przyznać, że nie brakowało im odwagi. Ich oddział właśnie wycofywał się do ogrodu, skrytego za niewielkim murem na tyłach posterunku, gdzie krępy, odziany w kolczugę i futra wojownik rozmawiał z jakimś mężczyzną. Curyło wyrzucał z siebie krótkie rozkazy, mające zapobiec rozsypce oddziału, jego okrzyki niosły się z wiatrem. Uznał, że to najlepszy moment na atak; wyczuwali to również jego nowi towarzysze broni – Mirena, zaprzyjaźniona wiedźma i Kharim, awarski mieszkaniec Pogranicza.
Każde z nich miało na sobie pozłacaną zbroję z utwardzanej skóry i ozdobioną motywem niedźwiedzia na piersi.
— Gotowi? — zapytał Daraq, czując na sobie ich spojrzenia.
— Jedźmy! — zawołał Kharim, unosząc miecz.
[Tutaj specjalnie uciąłem]
Komentarze (2)
"Drozd zamilkł." - a zakończyło się coś jeszcze, czego początku nam nie zdradziłeś wcześniej?
"Wszystko to obserwował z szarożółtego wzgórza owinięty ciemnozielonym płaszczem Daraq." - a gdyby to zdanie brzmiało "Stojąc na wzgórzu Daraq obserwował to w milczeniu." - nie sądzisz, że byłoby mocniejsze? Wywalaj przymiotniki!!!
Mega chaotyczna walna w końcówce. Najpierw w okrążeniu są Waragowie, giną niemal dziesiątkami rażeni deszczem strzał. Potem spowalniasz akcję pokazując kolorowy płaszcz, na kolorowym wzgórzu. Teraz wrzucasz w to posterunek i ogród? Jakiegoś gościa w futrze? I Daraq (którego nazywasz Curyło, mimo że sam tego nie chce) "wyrzucał z siebie krótkie rozkazy, mające zapobiec rozsypce oddziału, jego okrzyki niosły się z wiatrem." jakiej rozsypce? Przed chwilą miażdżyli przeciwników?
"Każde z nich miało na sobie pozłacaną zbroję z utwardzanej skóry i ozdobioną motywem niedźwiedzia na piersi." - nie dość ważną, by wspomnieć o niej jakkolwiek wcześniej, acz jednak istotną w tym momencie :)
Na plus policzę Ci zakończenie w dobrym momencie i zostawiam naciągane 3.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania