Poprzednie częściOgień nienawiści. Prolog

Ogień nienawiści. Rozdział 5

Czarownik siedział spokojnie w swojej kryjówce, paląc fajkę i przeglądając stare papiery. Myślał o misji jaką zlecił Narisie i o nowym przeciwniku. Z początku obawa przed nim zmieniła się w obojętność. Podczas ostatniego spotkania krwawił. Pozbawiono go mocy samoregeneracji. Zapewne stracił też większość sił magicznych i zdolność latania. Oparł się wygodnie na fotelu i przeniósł wzrok na zawieszoną mapę. Myślał na głos.

- Południe moje, Sodden też. Został Azeram, Cintra.

- Marchia nie przyłączy się do ciebie.

- Narisa, nie wyczułem jak wchodzisz - odwrócił się.

- Centaury nie pomogą nam.

Znów Loki popadł w zadumę. Wojna blisko. Zima blisko, myślał. Ich wybór. Królestwo ludzi będzie zapewnie stawiać opór.

- Osiodłaj konia! Jadę na spotkanie z Czarną Armią.

 

Słońce właśnie wstało, budząc mieszkańców Tristam. Shaisk, zbudzony pianiem kogutów wstał i powędrował na mury miasta. Powitano go paroma wyzwiskami i burknięciami. Miastowi nie życzyli tu sobie obecności nieludzi. Byli tu tylko z ważnych powodów. Jak zbliżający się atak krasnoludów. Pół elf, z powodu nadzwyczajnych umiejętności miał skonstruować maszyny i fortyfikacje obronne. Melloh, który mu przywieziono był idealny, wytrzymały, odporny na część zaklęć i łatwy w obróbce. Podczas pracy nad balistą podszedł do niego grubaśny strażnik.

- Co tam śmieciu! To ma być gotowe przed południem.

Uderzył go w bok. Mężczyzna skulił się na ziemi. Impet walnięcia wytrącił mu surowiec z ręki i niedokończona balista zsunęła się na pustą chatę pod murem. Strażnicy zerwali się i podeszli do pół elfa. Nagrabiłeś sobie, czytał z ich min. Przytrzymano go i boleśnie skopano. Zawlekli go do pobliskiego lasu i przywiązano do drzewa na pastwę losu.

Zbliżało się południe a Shaisk tracił siły. Nie był muskularny ani odporny na zmęczenie. Dopiero wieczorem, jeden z chłopów zlitował się nad nim i zaprowadził do mieszkania. Był myśliwym ale może to i dobrze. Zdala od garnizonu miasta. Dostał ciepły posiłek, nowe ubranie i nocleg. Nie mógł się już doczekać wizyty Haradarga.

 

Przed zachodem słońca Loki był już za Sodden i znów pędził po beztroskich drogach południowych krain. Mijając małe wsie i drogowskazy miał nadzieję na spotkanie Czarnych wojowników i przekabacenie ich na swoją drogę. Wjechał w gęsty las, przecinając drogę, jadąc skrótem na główny trakt. Było za późno za nim zorientował się, że jest śledzony. Zza drzew wyjechali czarni jeźdźcy, okrążając go. Próbowali zarzucić mu liny i ściągnąć na ziemię lecz Loki wykiwał ich i używał magii do palenia sznurów. W końcu zniecierpliwiony żołnierz stuknął go pałką w głowę. Osuwający się czarownik wychwycił tylko jeden szczegół. Żółtą tarczę z czaszką na środku. Przwdmiot otoczony był kolcami i ćwiekami. Potem widział już ciemność.

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Slugalegionu 24.08.2015
    - Marchia nie przyłączy się do siebie. - ciebie.

    Przedstawienie Shaika nieco zbyt chaotyczne.
  • Patrycja5055 24.08.2015
    Nawet fajne.. 3/5

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania