Pieprzyć to! Stan i Wick powracają! 5
Na podwyższeniu za chatką stał kamienny stół ofiarny. Podprowadzono pod niego Stana i Wicka. Do wesołej gromadki dołączył kolejny pomyleniec, na którego mówili Tasak.
- Co ich tak dużo dzisiaj? – zapytał ów jegomość.
- Też mówiłem, żeby ich podzielić na kilka dni – wtrącił Muck.
- Trzeba ich złożyć od razu, bo jeszcze uciekną.
- Tego byśmy nie chcieli. Którego najpierw?
- Tego z czerwonymi uszami.
- Wick popatrzył na Stana, którego uszy miały normalny kolor.
- Może jeszcze się dogadamy? – zaczął, ale został zdzielony wielką łapą.
- Czasem wydaje mi się, że składanie ofiar jest nielegalne – powiedział Muck.
- Bredzisz. Duch Lasu się ucieszy. Co mu zrobić najpierw? – zapytał Tasak.
- Zacznij od tego, co zawsze.
- A gdzie macie kadzidełka?
- Zapomniałem. Muck, skocz po nie.
- Gdzie są?
W szafce koło stołu, tam gdzie trzymamy kciuki.
- Okej, znajdę.
- Zaczynaj – rozkazał najwyższy z braci.
- Zaczekam na kadzidełka – odparł Tasak.
- Jak chcesz.
Wickowi zaschło w ustach, a serce waliło mu nienaturalnie szybko. Poczuł, że wpadł jak robaczywa śliwka w kompot.
Po chwili wrócił Muck z kadzidełkiem w ręku.
- Dobra, możemy zaczynać – ucieszył się Tasak i wyjął tasak. – Powachluj trochę dla aromatu.
- Robi się – powiedział Muck i okadził Wicka, który zaniósł się kaszlem.
- Starczy, nie chcesz go chyba udusić. Teraz ja przejmę pałeczkę.
Duch lasu postanowił trochę odpuścić Stanowi i Wickowi.
- Stać! Policja! – usłyszeli krzyk szeryfa. Niestety ich wybawiciel jak zwykle był sam.
Komentarze (5)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania