Pomóż mi odnaleźć siebie - Prolog
Co czujesz, gdy wszystko nagle ci się wali? Gdy tracisz coś, co byłą częścią twojego życia? Dzisiaj rozpoczynam zupełnie nowy etap w moim życiu, a właściwie staram się jakoś je ustatkować. Wczoraj na scenie, dzisiaj w domu z ciepłą herbatą i kocykiem. Siedząc, z gitarą staram się znów zatopić w muzyce, zapomnieć, choć na chwilę o katastrofie na scenie. Maya chyba usłyszała moje "brzdękanie" bo po domu zaczął rozchodzić się dźwięk kroków.
- A ty znowu ćwiczysz? - pyta, marszcząc brwi.
- Może tak, może nie - mówię, z przekąsem odkładając gitarę obok czarnej pufy.
- Mogłabyś wreszcie coś porobić, zamiast siedzieć tu bezczynnie - wzdycha i bierze jedno z jabłek leżących w szklanej misce na stole.
- To w takim razie co twoim zdaniem powinnam zrobić? - wstaję, z miejsca chowając gitarę do pokrowca.
- Wyjść do klubu zabawić się trochę? - mówiła tak, jakby to było oczywiste. Boże czy ona naprawdę nie ma nic innego w głowie niż chodzenie wieczorami do klubów?
- Jak chcesz to idź ja zostaję - odpowiadam pewna swojego zdania.
- Bez ciebie nie pójdę. Oj no nie daj się prosić - robi oczy słodkiego szczeniaczka.
- Och no dobrze - przewracam oczami i idę w kierunku łazienki.
***
Wchodzimy do klubu, a ja cały czas nie mogę przestać narzekać. Podziwiam moją przyjaciółkę za przychodzenie tu co wieczór. Serio. No bo ile można siedzieć w miejscu, gdzie ciągle jest głośna muzyka, pajace gapiący się na cycate laski. Dotąd tego nie rozumiem i wydaje mi się, że nigdy tak się nie stanie, a już na pewno nie będzie tak, że moja noga będzie stawała tu każdego wieczora.
W tle gra głośna muzyka, a zapach alkoholu roznosi się po całym klubie.
Siadamy przy jednym z barków i zamawiamy dwa drinki. Co jakiś czas rozglądam się po klubie, jakbym szukała jakiejś wymówki do ucieczki.
- A może tu coś zagrasz? Zaśpiewasz? - pyta znienacka cały czas sącząc jednego z drinków.
- Oszalałaś? - patrzę na nią zdziwioną miną. To ma być jakiś żart? Jeśli tak to ja jestem w jakimś pieprzonym śnie.
- Wyglądam, jakbym żartowała? - uniosła jedną brew, z głupim uśmiechem co mi się nie podobało, bo to znaczyło, że miała jakiś pomysł.
- No dobrze - wzdycham zastanawiając się, czy, aby na pewno podejmuję dobrą decyzję - co to za pomysł? - dopytuję.
***
Taa... Pamiętam, jak jeszcze dosłownie jakieś piętnaście minut temu zastanawiałam się, czy dobrze robię. Wchodzę na scenę, a mnie natychmiast odbiera mowę. Co prawda występowałam już jakieś kilkaset razy na scenie, ale dawno tego nie robiłam. Podchodzę do mikrofonu. Zaczynam grać na gitarze, a z moich ust wydobywają się słowa piosenki. Mój głos staje się spokojniejszy, serce zwalnia tempo, a ja porywam się w rytm muzyki. Zanim się obejrzałam, stoję, wypowiadając ostatnie słowa. Otwieram oczy i patrzę na publiczność, która bije brawa. Na mojej twarzy pojawia się szeroki uśmiech.
- Dziękuję - wyszeptałam i opuściłam scenę. Idę nadal będąc w dość głębokim szoku. Nie patrząc pod nogi czuję ostre uderzenie - przepraszam - powiedziałam, masując obolałe ramię. Moim oczom ukazuje się wysoki brunet. Nasz wzrok spotyka się na chwilę, speszona odwracam go, zaczynając patrzeć w podłogę.
- Nic ci się nie stało? - pyta nieco zdziwiony moim zachowaniem jednak w jego głosie mogłam wyczuć, choć odrobinę troski?
- Tak. Wszystko w porządku - odpowiadam.
- Ładnie zaśpiewałaś - mówi z lekkim uśmiechem.
- Dzięki - odpowiadam mu tym samym i szybko go wymijam...
Komentarze (2)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania