Psyche rozdział I "Na śmierć skazany"

Siedziałem przed gabinetem na metalowej ławce. Obok mnie były dwie inne osoby. Nie wiem po co tam czekały. Może byli to jacyś podejrzani. Nie mam pojęcia. Wyglądali mi na normalnych ludzi, a nie na jakichś kryminalistów, tak jak ja.

Nie zdążyłem za dużo porozmyślać, gdy nagle w drzwiach pojawił się młody policjant, z fryzurą typu pompadour i zawadiacko założonym mundurem służbowym.

 

- Może pan wejść, panie Washington.

 

Z drżącymi nogami wszedłem do środka.

 

W gabinecie komisarza policji miejskiej Nowy Jork padało takie światło, że aż musiałem zasłonić oczy. Światło padało z ogromnego okna, na którym zazwyczaj było widać panoramę Nowego Jorku, a w tejże chwili było widać chmurę światła.

Sam gabinet był bardzo osobliwy. Na dębowych regałach mieściło się mnóstwo książek. „Ten komisarz musi być oczytany kurwa mać” – pomyślałem. Jeśli chodzi o tytuły tych ksiąg, udało mi się dostrzec tylko grubą na chyba tysiąc stron „Historię Ameryki”, niemniej duży słownik, a także szczegółowy podręcznik mitologii skandynawskiej, greckiej, germańskiej i irlandzkiej. Na samym biurku mieściło się dużo dokumentów, a także wykonane z alabastru popiersie George’a Washingtona, mojego imiennika. Natomiast przed biurkiem, na tle obrazu przedstawiającego tę samą osobę, co dawało ciekawy efekt, siedział sędziwy pan w niebieskiej koszuli.

- Usiądź, chłopcze. – To były jedyne słowa, jakie dotychczas do mnie wypowiedział.

Usiadłem na drewnianym taborecie, zgodnie z zaleceniami pana oficera.

- Nazwisko? – spytał spod okularów.

- Washington. Matt Washington. – powiedziałem tak, jakbym sam nie był pewny swojego nazwiska.

- Mam tu popiersie twojego imiennika – wskazał palcem dziadek na pierwszego prezydenta USA.

- Wiem. – powiedziałem trochę nieskromnie.

 

Od tego momentu ton dziadka przestał być tak łagodny jak wcześniej.

 

- To ty jesteś tym nowym gliną, tak? – Powiedział prawie że krzycząc.

 

-Tak, zga..ekhem..tak, panie komisarzu.- Powiedziałem to tak skromnie, jak tylko umiałem.

 

-Aż tak skromnie? Nie wierzę. No, to teraz opowiedz mi, co zlecił Ci Mikkelsen.

- Kapitan Mikkelsen zlecił mi... – Tutaj zawiesiłem głos.. – zinfiltrować od wewnątrz Syndykat Zewnętrzny przy moich umiejętnościach wtapiania się w otoczenie przestępców – Powiedziałem to, co napisał mi kapitan na kartce.

 

- Musiałeś kiedyś nieźle nabałaganić, że przydzielono Ci tą robotę. Pamiętaj, że jeśli Syndykat odkryje Twoją tożsamość, najpierw Cię obrzezają, potem wydłubią wykałaczką oczy, a na samym końcu zmiażdżą głowę imadłem.

 

- Muszę powiedzieć... – Wziąłem głęboki oddech. – Że bardzo mnie pan zachęcił do tej misji.

 

 

 

Komisarz Black, bo tak się nazywał owy miły starszy pan, w przeciwieństwie do oficera Mikkelsena, sądził, że należy mi przedstawić nową ekipę.

 

- Tam są sierżantowie Gibson i Glover. To starszy porucznik Price. Ma bzika na punkcie nowoczesnych technologii. Tam idzie kapitan Rodriguez, własnoręcznie rozbił gang Diablos. O, a to aspirant McGriffin.

- Dzień dobry, szeregowy Washington – Powiedział aspirant z wyraźnym cudzoziemskim akcentem, na moje uszy irlandzkim. Ucieszyłem się, ponieważ znam trochę irlandzki, dzięki czemu mógłbym czasem z aspirantem porozmawiać na osobności w cudzym języku.

- Mówi pan po irlandzku? – Spytałem grzecznie.

- Irlandzku? Jestem z Ontario, obrzezany fiucie! – Aspirant już zacisnął pięści i miał się na mnie rzucić, gdy przytrzymał go komisarz Black i kilku innych policjantów.

- Spokojnie. Nasz gość nie wiedział, że jesteś z Kanady, McGriffin. Myślał, że jesteś Irlandczykiem. – Uspokajał aspiranta komisarz Black.

- I tak cię dopadnę, Washington, skurwysynu! – Zagroził mi Kanadyjczyk.

 

Około godziny 18 było zebranie w Sali, gdzie kapitan Mikkelsen omawiał główne cele naszego wydziału w najbliższym czasie.

 

- Kaled Asjanow. Urodzony w 1970 roku w Kazachstanie. Ma na koncie 2 zamachy terrorystyczne. Jack Nichols. Urodzony w 1961 roku w Bostonie. Morderca z 11 zabójstwami na koncie. Według naszego wywiadu ukrywa się gdzieś w Georgii. Ale tutaj prawdziwa perełka. – Kapitan zawiesił na chwilę głos. – Przed państwem Gregory James Sinatra, w latach 1989-1996 najwyższy z kapitanów Syndykatu Zachodniego, a od 1997 roku boss tejże organizacji.

 

- To twój cel. – Szepnął do mnie komisarz Black.

 

Wiedziałem, że moje zadanie nie jest łatwe. Wręcz przeciwnie. Jest bardzo trudne. Muszę przeniknąć szeregi Syndykatu, aby dopaść Sinatrę. Nie wiem czy poradzę sobie z tym zadaniem. Ale wiem jedno. Nie mam już nic do stracenia.

Średnia ocena: 4.9  Głosów: 7

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (11)

  • detektyw prawdy 18.04.2017
    wow! chyba opowiadanie miesiaca.
    bardzo ciekawie sie zapowiada, 5.
  • fanthomas 18.04.2017
    Tekst całkiem dobry, ale wolałbym, żeby całość poszła bardziej w stronę groteski niż klasycznego kryminału. "Światło padało" - powtórzenie w następnym zdaniu.
  • detektyw prawdy 18.04.2017
    Nie sluchaj tego zjeba, on czyta Greja i w opowiadaniach ma same ,,smieszne"

    Wole zeby calosc poszla w to tylko jak autor sobie wymysli, a nie ktos ma mu podpowiadac. Mysle ze gdybys to zamienil w groteske nie czytalbym tego.

    Co prawda to prawda ze elementy humorystyczne to dodac se mozesz, ale nie chce zeby jednak to opowiadanie stracilo ten "klimat" i zamienilo by sie w jakies ,,Dzień dobry, z tej strony Dziennikarz Gajtek i Hulowy Administrator Kupa". Wtedy opowiadanie straciloby w ogole sens. Ale robta co chceta, mnie tu nie bylo.
  • fanthomas 18.04.2017
    detektyw prawdy Nie no, Greja to jednak nie czytuję.
  • detektyw prawdy 19.04.2017
    fanthomas Te ,,rady" to se w dupe mozesz wsadzic,a jesli chodzi o te powtorzenie to nie wychodzi to na ,,blad", pomysl a zrozumiesz, pozdrawiam!
  • Arioch 19.04.2017
    Poczytaj o poprawnym zapisywaniu dialogów, to dużo ci pomożę.
  • Arioch 19.04.2017
    * pomoże
  • Pan Buczybór 20.04.2017
    Pomoże może morze, a może pomorze
  • KarolaKorman 20.04.2017
    No to Matt ma kawałek porządnej roboty do wykonania. Ciekawi mnie dlaczego nie ma wiele do stracenia, ale może wyjaśnisz to później.
  • Pasja 20.04.2017
    Typowa atmosfera i język amerykańskiej policji. Mat wydaje się skromny i zastraszony, ale pewnie to pozory. Jeszcze pokaże na co to stać. Dlaczego tam się znalazł i dlaczego nie ma nic do stracenia. Pozdrawiam
  • Haise Sasaki 08.05.2017
    Zapraszam do czytania ostatniego rozdziału, który ukazał się wczoraj.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania