Poprzednie częściPsychopats - prolog

Psychopats cz.2

Niebieskooki siedział bezczynnie w swojej celi i patrzył tępo w szarą, obdartą ścianę, na której widniały wgłębienia zrobione ludzkimi paznokciami. Zastanawiał się, co oni mogli zrobić temu człowiekowi, że posunął się do takiego czynu.

 

Spojrzał za zakratowane okno swojej malutkiej celi i dopiero teraz uświadomił sobie, że słońce zmierza ku zachodowi. Za niedługo ciemność spowije tą część kuli ziemskiej, a nasze lęki wyjdą z najbardziej mrocznych otchłani naszej wyobraźni, aby móc straszyć i napawać się naszym lękiem.

 

Rudowłosy ziewnął głośno i podciągnął kolona do brody na niewygodnym i twardym łóżku. Usłyszał brzdęk kluczy, a później jak ktoś wkłada je do dziurki i przekręca. Leniwie odwrócił głowę w tamtą stronę i zobaczył tego samego chłopaka, który go tu przyprowadził. Nazywał się chyba Gabriel.

 

- Cześć - uśmiechnął się delikatnie wolontariusz, ukazując rząd równych, białych zębów. Ed nie odwzajemnił jego gestu i tylko siedział, gapiąc się na Gabriela. Rudowłosy usłyszał, jak Gabriel głęboko wzdycha, a później siada obok niego. - Mam cię zaprowadzić do stołówki - kontynuował, lecz Black zwrócił uwagę na coś innego niż jego głos.

 

W kącie pokoju, na złączeniu ścian, stał wysoki cień. Wyglądał tak, jakby nic nie znaczył. Jednak Ed miał wrażenie, że patrzy prosto na niego oblizując swoje wąskie wargi i ukazując ostre jak szpilki zęby. Wiedział jednak, że nic nie mu może zrobić; to już trzeci raz, kiedy tu jest. Swoim spojrzeniem wypalał dziurę w twarzy psychopaty, a on, jak chory psychicznie, gapił się na ścianę. Widział wszystkie jego ruchy; każde kiwnięcie głową, każdy oddech, każdy przerażający uśmiech, każde spojrzenie kierowane na Gabriela.

 

Stał w najciemniejszym kącie tego pokoju. Taki wysoki, taki szczupły, taki przerażający. Mężczyzna wiedział, że nie zwariował; on tam był naprawdę i patrzył na niego jak na smakowity kąsek.

 

- Naprawdę. Tu jest inaczej niż w innych placówkach - głos Gabriela przebił się do jego myśli. Popatrzył na niego krzywo i wzrokiem z powrotem wrócił na ścianę, jednak nic tam nie ujrzał. Pustka; jakby cienia nie było nigdy.

 

- Dobrze, chodźmy - westchnął Ed, bo miał już po dziurki w nosie tego wolontariusza i sposobu mówienia do niego. Jakby nic nie rozumiał.

 

Gabriel uśmiechnął się szeroko i kiwnął głową do strażnika, który pilnował drzwi starszego.

 

Jakbym w ogóle mógł stąd uciec - pomyślał kwaśno.

 

Postawny mężczyzna odsunął się od wyjścia i wraz z Gabrielem przeszli przez próg celi. Black nie wiedział dokąd się kierowali, bo wczoraj szatyn nie miał okazji oprowadzić go po instytucie. Zarejestrował tylko to, że cały czas skręcali w prawo.

 

- Zaraz będziemy na miejscu - poinformował Gabriel i przyspieszył nieco kroku.

 

I wtedy Ed zobaczył to dziecko. To samo, które zabił bezdusznie, patrząc z fascynacją jak życie ucieka z tego małego ciałka.

 

Stanął jak wryty z szeroko otwartymi ustami i wlepiał w nią swoje spojrzenie. Uśmiechnęła się słodko, ale zarazem strasznie i jakby złośliwie.

 

- Hej! Jak się masz? - zachichotała wesoło.

 

- D-dob-brze? - wyjąkał niepewny.

 

- Jesteś tu nowy? - przekrzywiła swoją główkę z zaciekawieniem. - No tak, w końcu jesteś nienormalny. Bo kto przy zdrowych zmysłach morduje małe dzieci!? - wykrzyczała z wyrzutem i zaczęła biec w jego stronę. Z przerażenia zacisnął mocno powieki, a dłonie uformował w pięści, by nie musieć patrzeć na coś, co właśnie biegło prosto na niego. Zatrzymała się gwałtownie dosłownie pół metra przed mężczyzną. - Stąd nie ma ucieczki - wyszeptała i spojrzała smutno w te szalone, niebieskie oczy. - Ale... Kto chciałby wyjść? - zachichotała i pobiegła dalej w podskokach, a Ed nie mógł uwierzyć w to, co przed chwilą miało miejsce. Analizował to całe zajście jeszcze raz, kiedy nagle zobaczył rękę Gabriela, która latała mu tuż przed twarzą. Black krzyknął przestraszony i odskoczył do tyłu.

 

- Co się z tobą dzieje? Jesteś jakieś nieobecny, zamyślony, a do tego ciągle patrzysz w jeden punkt. Teraz do tego zacząłeś gadać sam ze sobą.

 

- Widzisz, kochany - zaczął i objął go ramieniem. Szaleniec poczuł, jak mięśnie wolontariusza napinają się pod jego dotykiem. - Nie wiem, czy wiesz, ale to jest psychiatryk - wyszeptał mu do ucha. - Miejsce, w którym przebywają ludzie chorzy na umyśle. Mam nadzieję, że zdążyłeś zauważyć, że ja także nie jestem do końca normalny - dokończył i uśmiechnął się do niego wesoło. Szatyn stał zbyt przestraszony, aby wykonać jakikolwiek ruch, a Black, zadowolony ze swojego dzieła, ruszył żwawo za ochroniarzem do stołówki.

Następne częściPsychopats cz.3 Psychopats cz.4

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Oia 22.01.2017
    Sumienie to straszna rzecz.
    Ta część mi się podobała, zaciekawiłaś/łeś mnie tym cieniem. Ciekawe co będzie dalej. Zostawiam 5
  • Tanaris 28.01.2017
    Nieźle :D bardzo mnie zaciekawiło, z chęcią zobaczę co będzie dalej xD

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania