Duch o pięknych, zielonych oczach... cz.1
Ach... Cała ja! Miałam tylko jechać na wakacje z moją przyjaciółką, opalać się na plaży i pluskać w morzu. A co robię? Stoję przed jakimś starym, upiornym zamczyskiem, a co gorsza, mam zamiar do niego wejść! Miłe, spokojne wakacje, tak? Doskonale pamiętam słowa Olgi: ,, No co ty, Marika?! Moja matka specjalnie dla nas kupiła te bilety, a ty mówisz, że nie wiesz czy pojedziesz?! Tylko sobie wyobraź- dwie najlepsze przyjaciółki, na złocistych plażach Grecji! Musimy tam być!"
I faktycznie- jesteśmy. Szkoda tylko, że moja głupia ciekawość, zaprowadziła mnie na jakieś stare wybrzeże, ze strasznym zamczyskiem w samym centrum... Mówi się trudno. Teraz muszę tam wejść, bo bym chyba umarła z ciekawości!
Mówią, że najtrudniejszy jest pierwszy krok. Mają racje! Gdy postawiłam stopę na spróchniałej desce, poczułam jak cała budowla zaszkrzypiała. Reszta kroków odbyła się bez podobnych wrażeń, choć muszę przyznać, że im głębiej zapuszczałam się w odmenty ciemności, tym bardziej odczuwałam strach, który osobiście wolę nazywać dreszczykiem emocji.
Gdy znalazłam się przed dużymi, pięknie zdobionymi drzwiami, poczułam zimny dotyk na swoich plecach. Zbyt wielki paraliż przeszył moje ciało, dlatego pozostałam na swoim miejscu.
- K-Kto tam jest? To ty Olga? - Spytałam z resztką nadziei, że to tylko głupi kawał.
- Nie. Nie jestem Olga, jestem Lora. Obróć się.- Jej głos wydawał się ciepły, może nie była duchem, jak podpowiadała wyobraźnia? Mimo lekkiej niepewności, obróciłam się na pięcie i ujrzałam jej szare oblicze. Niestety. Nie wiem czym była, lecz na pewno nie człowiekiem. Miała na sobie długą, czarną suknię, a jej włosy, ciało i oczy pokrył smutny, szaro-bury kolor. Wyglądało jednak na to, że to Lora przeraziła się bardziej niż ja:
- O niebiosa! Śmiertelniczka! Szybko! Musisz stąd uciekać! Zanim mój pan się dowie...- chwyciła mnie mocno za rękę i zaczeła ciągnąć w stronę wyjścia. Oczywiście po drodze zadawałam jej mnóstwo pytań: ,,Kim jest pan ciemności?", ,,Dlaczego mam się go bać?", ,, Czy jest... Duchem?''
Niestety... Na żadne z tych pytań nie otrzymałam odpowiedzi. Jedyne dźwięki jakie wydała z siebie Lora, padły pod koniec, gdy już byłyśmy przy wyjściu:
- Pamiętaj! Nigdy więcej tu nie przychodź!- Już miała wypchnąć mnie na zewnątrz, gdyby nie przerwał jej męski głos:
- Nie ładnie tak wypraszać gościa!- Naprawdę chciałam zobaczyć kto wypowiada te słowa. Niestety... Moja głowa zrobiła się nagle ciężka, aż w końcu upadła na posadzkę, ciągnąc za sobą resztę ciała...
Parę dobrych chwil zajęło mi, nim przypomniałam sobie co się właśnie stało. Musiałam wszystko uporzątkować sobie w głowie, dlatego powtórzyłam sobie te zdania: ,,Weszłam do zamku'', ,,Spotkałam Lore'', ,,Oberwałam czymś i straciłam przytomność'', ,,Jestem teraz w...''. No właśnie. Gdzie byłam? Wstałam z łóżka i zobaczyłam wielką komnatę i ogromne lustro, rozpostarte na całej ścianie. Podeszłam do niego, nadal nie do końca świadoma swojego zagrożenia. Miałam na sobie czarną, długą suknię- podobną do sukni Lory, tylko bardziej zdobioną. Po za tym- co ważne, moje włosy wciąż biły rudym blaskiem, a oczy dumnie prezentowały swą zieloną barwę. Nie byłam duchem! To szczęście było tak wielkie, że omal nie zauważyłabym listu, wepchniętego pod ramę lustra. Szybko go wyjęłam i ze zdenerwowaniem zaczęłam czytać:
Droga Mariko!
Pozwól, że wszystko Ci wyjaśnię. Przez swoją ciekawość trafiłaś do zamku księcia Leona. Gdy jeszcze żyłem, były tu piękne ogrody i równie piękni, uśmiechnięći ludzie. Niestety, moje życie ośmielił się zakończyć książę Karol- mój kuzyn. Bardzo go kochałem i nie mogłem ścierpieć, że akurat on wyrządził mi taką krzywdę. Po tym wydarzeniu, ma dusza nie zaznała i nie zazna spokoju. Wypędziłem z zamku wszystkich służących i zaszyłem się tu w samotności, opłakując karygodne zachowanie mego kuzyna. Niestety, mój spokuj przerwała Lora- turystka, którą niestety musiałem zabić, by razem ze mną nawiedzała ten zamek. Spytasz pewnie, czy ciebie też zabije? To zależy, moja droga, od wielu czynników. Przyjdę wieczorem do twej komnaty. Tam zdecyduje co z tobą zrobić.
Podpisano: Pan Ciemności, Książę Leon.
Rzuciłam z drżącymi dłońmi list, by zrozumieć, że nie ma okna, a drzwi są zamknięte. Łzy napłynęły mi do oczu... Właśnie zrozumiałam, że jeszcze dzisiaj, stanę twarzą w twarz z duchem-mordercą, który prawdopodobnie pozbawi mnie życia. Łkanie wydawało się być jak bezbrzeżny ocean. Pełen gorzkich łez...
Komentarze (32)
Lecę czytać drugą część! :3
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania