Telda Arta - Ostatni Fort 2
Wkrótce zobaczyli pierwsze linie zabudowań, a raczej zbitkę drewnianych chat krytych strzechą, które podsypane od boku piaszczystymi wałami, opierały się o wewnętrzną warstwę obronnego muru. Wśród nich dostrzegli także prowizoryczne lepianki i kupieckie stragany, tnące piaszczyste, układające się w labirynt ulice biegnące po zewnętrznym okręgu warowni. Dalej zamajaczyły umocnienia — niska nosząca ślady ognia i sadzy palisada oraz okrągła baszta zbudowana z nierówno ciosanych kamieni, podparta resztkami drewnianego rusztowania, na którym stało dwóch niezadowolonych z przebiegu służby, niewyspanych po całej nocy warty kuszników.
Jeden z nich, krępy osiłek w zardzewiałym, płaskim hełmie opróżniał właśnie trzecią butelkę spirytusu i za nic miał sobie pouczania kolegi o opuszczeniu nabitej kuszy, za nim komuś stanie się krzywda. Zły i rozbawiony jednocześnie zaczął przechadzać się po konstrukcji, wyśpiewując rasistowskie piosnki, z których większość dotyczyła skąpstwa i chciwości krasnoludów. Ubawiony swoim stanem i mową, nie zauważył stopnia i zjeżdżając na tyłku, zatrzymał się piętro niżej, na chybotliwej i próchniejącej balustradzie. W ręku nadal trzymał broń.
— Chyba mam zwidy! — krzyknął, spojrzawszy w dół i przykuwając jeszcze większą uwagę przechodniów. Wśród nich cywili, jak i innych żołnierzy. — Dziwożony i krasnale razem! Nie może być!
— Zawrzyj gębę, Frank — upomniał go drugi kusznik, młodzieniec w czerwonym kaftanie i skórzanej czapce. — Bo będzie afera.
— Jaka tam afera? — zdziwił się osiłek, robiąc teatralny gest, po którym przód kuszy został skierowany ku dołowi.
I wtedy stała się krzywda, a raczej stałaby się, gdyby nie refleks kawalerzysty z opaską na czole, który w ostatnim momencie zasłonił oczy klingą miecza. Bełt odbił się rykoszetem, przekoziołkował nad głową woźnicy i wylądował na jednej ze skrzyń, tuż na wolnej przestrzeni między kłódką a żółtawym napisem „Gort i spółka. Tępiciele plugastwa. Tanio i solidnie”.
Nikt się nie odezwał, nikt się nawet nie poruszył. Wszyscy patrzyli w osłupieniu to na pijanego kusznika z rozdziawioną gębą, to na rycerza w czarnej kurtce, przyciskającego miecz do piersi. Ciszę, jaka zapadła przerywało jedynie skrzeczenie kruków, rżenie spłoszonych koni i dzwonienie ciężkich, oficerskich butów. Jak na komendę wszyscy odwrócili się w stronę ostatniej symfonii.
Komentarze (6)
"za koziołkował nad głową woźnicy" - zakoziołkował...właściwie poprawniejszym byłoby - przekoziołkował. Teraz takie kwiatki dotyczące formy literackiej, starasz się oddać klimat, atmosferę swojego gatunku i tym samym używasz specyficznego języka, który ją podkreśli. Przykładowo piszesz; "- Zawrzyj* gębę, Frank", czyli stosujesz dawne słownictwo (co ma na uwadze zbliżenie czytelnika do świata fantasy), no ale "rasistowskie* piosnki" to już inna bajka. Tylko sygnalizację, bo to ty piszesz. Heyka;-)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania