Poprzednie częściTelda Arta - Ostatni Fort 1

Telda Arta - Ostatni Fort 3

Nie czepiajcie się długości, Ja mam wszystko wykalkulowane xD

 

Z zamaskowanej, przydrożnej kordegardy wyszło trzech żołnierzy. Luźno stanęli na środku drogi i zaczekali, aż konwój podjedzie bliżej. Dowódca warty, wysoki mężczyzna o kasztanowych włosach w białym, pobrudzonym krwią fartuchu i emblematem oficerskim wyszytym na piersi zasalutował niedbale jadącemu na szpicy elfowi. Ten odpowiedział równie nieregulaminowym gestem.

— Witaj, Arthurze — powiedział, zsuwając się z siodła. — Widzę, że z biegiem lat twoi ludzie wciąż mają celne oko.

— A twoi niezawodny refleks — odparł wartownik, uśmiechając się szeroko i wycierając ręce o czysty fragment fartucha.

Chwilę później obaj zwarli się w niedźwiedzim uścisku, nie szczędząc sobie powitań i uwag o twardych siodłach, tegorocznej pogodzie i jakości jadła podawanego w innych kasztelach i zamkach. Potem nieco ściszyli głosy, mężczyzna w fartuchu zadał kilka krótkich pytań, udając, że nie zerka w stronę dwóch egzotycznych wojowniczek, rozmawiających z kędzierzawym rycerzem na siwym ogierze.

Jemu jednak ta uwaga nie umknęła i uderzając wałacha piętami, poderwał go do lekkiego truchtu, wznosząc prawicę do przyjaznego gestu.

— Z kim mam przyjemność? — zapytał strażnik, unosząc dłoń w identycznym, powitalnym geście.

— Borch — odpowiedział mężczyzna, wskazując wyszyty na kaftanie herb przedstawiający trzy czarne ptaki na jednolicie złotym polu. — Zwany Trzy Kawki.

— Arthur ver Per z Wyzimy. Co sprowadza szlachetnego rycerza do tak paskudnej nory?

— Zastój w podróży. Jadę do Toussaint na zjazd cechów, organizowany przez Jaśnie Oświeconą.

— Przecież wy niecechowi — wtrącił krasnolud-woźnica, przełamując na kolanie wystrzelony w drodze przypadku bełt.

— Spokój, Yorre — skarcił go drugi, niewątpliwie najstarszy z krasnoludów.

Jego długa, siwa broda zapleciona była w dwa grube warkocze, zatknięte za skórzany pas tuż obok topora. Mimo głęboko osadzonego kapalina i bulwiastego nosa wszyscy widzieli naznaczoną zmarszczkami, popękaną twarz i zimne, czarne oczy, mogące należeć do kogoś, kto sporo widział.

— Jak mówiłem — kontynuował Trzy Kawki. — jadę na zjazd cechów, ale jako osoba prywatna i w prywatnych interesach.

— A te dwie, urodziwe niewiasty? — spytał dowódca garnizonu, obserwując, jak jedna z wojowniczek poprawia ułożenie skóry na zgrabnym, odkrytym udzie.

— Moja eskorta.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Freya 24.09.2016
    Mie tam sie podoba, gracko wnikasz w ony klimat, a że krutas - nu, wszelako niechybnie chwacki ;-)
  • NatalciaxD 24.09.2016
    Dziękuję :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania