Poprzednie częściWiśniowa Driada — rozdział 01

Wiśniowa Driada — rozdział 03

Ciepło z każdą chwilą coraz bardziej się wzmacniało, jak też i światło które się z niego wydobywało. Aż w końcu musiała zamknąć oczy i wypuścić kamień, bo nie była w stanie patrzeć, jak i go trzymać. Minęło kilka chwil, nim ponownie dziewczyna otworzyła oczy, aby zobaczyć, gdzie podział się ów kryształ. Jednak nie pozostał po nim ani jeden ślad, co jeszcze bardziej ją skołowało.

 

— Gdzie on się podział‽ — pisnęła po chwili Vivienne, z przerażeniem wypisanym na twarzy.

 

Zaczęła rozglądać się po salonie, w poszukiwaniu go, ale nigdzie znaleźć go nie mogła. Zaglądała w każdy kąt, pod meblami, ale po nim dalej nie było ani jednego śladu. Serce zaczęło walić jej jak oszalałe, bo nie miała bladego, co powie, kiedy on się jej zapyta, gdzie podział się ten durny kryształ.

 

— No, przecież nie mógł „ot, tak” wyparować, prawda? — spytała po dłuższej chwili Vivienne, podczas tego, jak przechodziła obok lustra, aby usiąść z powrotem na kanapie.

 

W pierwszym momencie jej umysł dalej wędrował wokół kamienia, nim kątem oka zauważyła na swoim dekolcie coś dziwnego. Nic dziwnego, że po chwili powróciła do lustra, tuż po tym, jak je minęła, bo coś z tyłu głowy nie dało jej spokoju.

 

— Co jest grane‽ — mruknęła pod nosem Vivienne, mając nadzieję, że to tylko gra świateł.

 

Jednak kiedy na nowo przyjrzała się swojemu odbiciu, zrozumiała, że to jednak nie była gra świateł. A na jej dekolcie, z prawej strony znajdowało się coś w rodzaju tatuażu w formie kwiatu wiśni. Czego tatuażem dziewczyna raczej by nie nazwała, a bardziej coś w rodzaju znamienia.

 

— Kto by pomyślał, że ten durny kamień taki mi numer sprawi‽ — mruknęła pod nosem Vivienne, tuż po tym, jak opadła z bezsilności na kanapę.

 

Prawdę mówiąc, spodziewała się wszystkiego, ale nie takiego obrotu sprawy.

 

Wówczas usłyszała w swojej głowie głos Kasumi’ego: „Nie musisz się niczego bać. On jest o to, abym mógł jak najszybciej cię znaleźć, jeśli będzie Ci coś groziło. Do tego dzięki niemu będziemy mogli się porozumiewać, jeśli technika zawiedzie!”

 

Nic dziwnego, że Vivienne niczym jak oparzona podniosła się z kanapy, w poszukiwaniu miejsca, skąd dochodził ów głos.

 

Niczym jak na komendę, usłyszała ponownie jego głos: „Nie szukaj mnie, bo mnie nie ma przy tobie. Porozumiewam się z tobą za pomocą umysłu!”

 

— Doprawdy‽ W takim razie, gdzie się znajdujesz? — spytała po chwili Vivienne, będąc dalej nieco skonfundowaną.

 

Zarazem zdając sobie sprawę z tego, że ot, tak nie dostanie na wszystko w tym momencie odpowiedzi.

 

Kasumi z rozbawieniem słyszalnym w tonie głosu kontynuował: „Wiem, że masz dużo pytań, ale nie jest to dobry moment na to, abym na nie ci odpowiadał. A na razie nie mogę zdradzić ci, gdzie się znajduje, bo muszę załatwić sporo spraw nim będę mógł się z tobą spotkać”

 

Vivienne wcale nie była zadowolona z tego, co aktualnie usłyszała z jego strony. Jednak czuła, że musiała pozostawić resztę pytań do czasu, gdy się z nim nie spotka.

 

— Jeśli tak uważasz, nie ma problemu! Mam nadzieję, że dasz znać, kiedy będziemy mogli się spotkać? — odparła po chwili Vivienne na jego słowa, aby po chwili zadać na końcu pytanie.

 

A to dlatego, aby upewnić się, czy się z nią skontaktuje, by nie czekała na próżno. Tylko to jej pozostało, chociaż zdawała sobie sprawę z tego, że to nie koniec atrakcji, jakie jeszcze ją czekają.

 

Z rozmyślań wyciągnęły ją kolejne słowa wypowiedziane samego Kasumi’ego: — Oczywiście, dam znać, kiedy będę mógł się z tobą spotkać!

 

Na dźwięk tychże słów Vivienne odetchnęła z ulgą, bo już się bała, że się nie odezwie.

 

— W takim razie, do usłyszenia już niebawem! — oznajmiła po chwili Vivienne, zarazem nie oczekując od niego odpowiedzi.

 

I tak też się stało, bo nie usłyszała od niego odpowiedzi na jej ostatnie słowa. Nic więc dziwnego, że ciężko westchnęła i przymknęła na chwilę oczy, aby sobie wszystko poukładać. Za dużo, jak na ten krótki czas się wydarzyło i miała z każdą chwilą coraz więcej pytań, aniżeli odpowiedzi na nie. A tym bardziej, czy naprawdę nie zwariowała i po prostu w malignie zrobiła sobie tatuaż, o którym potem zapomniała. Co było raczej niedorzeczne, bo ów tatuaż pojawił się tuż po dotknięciu i wyparowaniu kryształu. Znowu ciężko westchnęła i ponownie otworzyła oczy, aby skupić swój wzrok na suficie.

 

Z każdą chwilą coraz bardziej była pewna, że nie oszalała i głos, który w swojej głowie słyszała, był prawdziwy. A co za tym idzie, mężczyzna ze snu i jego głos był jak najbardziej prawdziwy. Stąd teraz pozostało jej czekać to, aby mogła się z nim spotkać, bo dopiero wtedy będzie mogła być w stu procentach pewna, że był on prawdziwy. Dopiero wtedy zdała sobie sprawę z tego, że nie zapytała się go, czemu od razu, nie mógł się z nią spotkać twarzą w twarz. Jednak już było za późno i nie miała ochoty próbować się z nim skontaktować.

 

— Dwie osoby sobie bliskie straciłam, a jedną zyskałam, a bardziej odzyskałam... — mruknęła pod nosem Vivienne, powoli podnosząc się z kanapy, aby udać się do swojego pokoju.

 

Po drodze zabierając swoje rzeczy, które zabrała z tamtego miejsca, aby je ułożyć na swoje miejsce w jej pokoju. Jakby nigdy nic, weszła, do którego pokoju jej mama na szczęście nie zmieniła na coś innego. Tak jakby podejrzewała, że niedługo jej najdroższa córka wróci do domu i nie chciała niczego zmieniać. Była jej po stokroć pod tym względem wdzięczna, no nie musiała zbytnio niczego zmieniać. Nim jednak zaczęła się rozpakowywać, otworzyła okno w swoim pokoju, aby móc wpuścić niego świeżego powietrza. Nawet przestała zwracać uwagę na to, ile razy do tej chwili westchnęła.

 

Czuła w sobie zrezygnowanie, złość i dobicie, przewlekaną żałością i smutkiem i radością. Na całe szczęście, zablokowała ich numery telefonów, bo inaczej pewnie teraz by się do niej dobijali. Do czasu, nim zdała sobie sprawę z tego Vivienne, że nie zablokowała ich w social-mediach. Znowu z jej ust wydobyło się niepohamowane westchnienie, którego nawet powstrzymywać nie chciała. Sięgnęła po torebkę, aby wyjąć z niej telefon, który nie wiedzieć czemu zachowywał się niczym jak mydło. W końcu jednak udało się jej utrzymać go i odblokowała ekran telefonu. Międzyczasie szukając hasła do domowego Wi-Fi, bo nie chciała używać danych komórkowych. Usadowiła się wygodnie na swoim łóżku i zaczęła po kolei sprawdzać swoje social-media. Nie wiedzieć czemu, ale bała się tego robić, jakby co najmniej miały ją one zjeść.

 

— Weź się w garść! One cię nie zjedzą! — mruknęła pod nosem Vivienne, zaraz też przełamując swój strach.

 

Ledwo włączyła pierwsze z nich, czyli FB, a tam spam z wiadomościami na nim i messengerze. Nic więc dziwnego, że głośno jęknęła na ich widok, bo tak naprawdę się ich spodziewała. Międzyczasie dotarły do niej powiadomienia z innych, które brzmiały, miej więcej, tak samo. Aż zacisnęła mocniej dłoń, w której trzymała aktualnie telefon i mocno się musiała pilnować, aby nim nie cisnąć o podłogę.

 

— JAKĄ CZELNOŚĆ MAJĄ PISAĆ COŚ TAKIEGO! DOBRE SOBIE! — ryknęła po chwili na cały regulator Vivienne, nie mogąc uwierzyć własnym oczom.

 

Nie mogła pojąć, jak mogli takie brednie wypisywać, tuż po tym, co sami zrobili. Zaraz też pozmieniała informacje na FB i reszcie platform, zarazem dodając odpowiedni według niej wpis na nich. Aby po chwili owe osoby na nich zablokować, by już więcej nie móc mieć z nimi kontaktu. Krew gotowała się jej w żyłach i nie miała bladego pojęcia czy szybko uda się jej uspokoić. Kiedy dodała ostatni post, zaraz też zamknęła po kolei każdą aplikację i wyłączyła Internet. Nie miała siły, aby czytać komentarze pod nimi się znajdujące, bo na pewno jakieś się tam znajdą. A co za tym idzie, nie miała nerwów, aby odpisywać na nie i tłumaczyć czemu postąpiła tak, a nie inaczej.

 

Zaraz też ponownie zablokowała telefon i położyła go obok siebie, aby zaraz się odsunąć na swoje łóżko. Jej wzrok padł na sufit, na którym tańczyły wesoło cienie drzew i światła dziennego. Kompletną ciszę, raz po raz przerywał śpiew ptaków i odgłosów ulicy. Nawet nie zauważyła, kiedy zaczęły opadać jej powieki na dół i koniec końców zapadła zupełna ciemność. Nigdy by po sobie się nie spodziewała, że ot, tak po prostu zaśnie. Widać było jak na dłoni, że to, co się stało nieźle, musiało ją wykończyć, bo innego wytłumaczenia na to później nie znała. Ze snu zaczął wyciągać ją z początkowo z daleka dźwięk, który z każdą chwilą stawał się coraz głośniejszy.

 

— Co do jasnej...‽ — wyrwało się z ust Vivienne, tuż po tym, jak raptownie podniosła się do pionu.

 

Zarazem rozglądając się po pomieszczeniu, w poszukiwaniu źródła owego irytującego dźwięku. Do chwili, kiedy jej lekko skołowany wzrok padł na telefon komórkowy, który wygrywał aktualnie jej ulubioną piosenkę. Chcąc nie chcąc, sięgnęła po niego, aby sprawdzić, kto się do niej aktualnie dobijał. Wtedy ujrzała na wyświetlaczu, że dzwoniła do niej aktualnie mama na, co mogła odetchnąć z ulgą. Szybko odebrała połączenie, aby nie oddzwaniać, bo tego zbytnio nie lubiła.

 

— No wreszcie odebrałaś‽ Już myślałam, że coś ci się stało! — usłyszała po chwili Vivienne z drugiej strony linii, zdenerwowany ton głosu jej mamy.

 

— Wybacz, przysnęłam i dopiero teraz się obudziłam! — odparła po chwili Vivienne, z lekko zaspanym tonem głosu, którego wcale ukrywać nie miała zamiaru.

 

A to dlatego, że taka aktualnie była prawda i nie było sensu tego tak naprawdę ukrywać. Tym bardziej że nawet na odległość jej kochana mama i tak wyczułaby, że coś przed nią zatajała. Westchnęła cicho i czekała cierpliwie na odpowiedź ze strony swojej mamy.

 

— Wcale ci się córciu nie dziwię, że przysnęłaś po tym, co się dzisiaj wydarzyło! I pewnie już zdołałaś porozmawiać z Kasumi’m, prawda? — zapytała na samym końcu mama Vivienne tuż po wypowiedzeniu swojej odpowiedzi.

 

Przez chwilę Vivienne miała wrażenie, że się przesłyszała, bo nie było mowy, aby jej mama wiedziała o istnieniu Kasumi'ego. Stąd przez chwilę trwała w kompletnym milczeniu, próbując przetrawić to, co przed chwilą usłyszała, nim się odezwała.

 

— To też prawda, ale co masz na myśli, mówiąc, że zdążyłam porozmawiać z Kasumi’m? — odpowiedziała pytająco Vivienne, aby upewnić się, czy dobrze jednak zrozumiała.

 

Czyżby jej mama wiedziała o czym, o czym Vivienne nie miała bladego pojęcia? Na to wyglądało, że tak, bo, jak inaczej zapytałaby o kogoś, o kim nie miała zielonego pojęcia? Chyba że doskonale wiedziała o istnieniu Kasumi’ego, bo jak inaczej znalazłby się u nich w domu? Z każdą chwilą coraz więcej miała pytań, aniżeli odpowiedzi na nie i to ją nieco zaczynało irytować.

 

— Ha... Wiedziałam, że tak odpowiesz... Zdaję sobie sprawę z tego, że jesteś nieco skołowana jego pojawieniem się w takim momencie, ale dnie masz o co się martwić. Po załatwieniu paru spraw będziesz mogła sama się go o to zapytać! A na razie, nic więcej ci nie powiem. Trzymaj się, odezwę się później! — oznajmiła po chwili mama Vivienne, która zdawała sobie sprawę z tego, że nie powinna za dużo zdradzać.

 

Kiedy Vivienne usłyszała odpowiedź ze strony swojej mamy, miała dosłownie wypisany znak zapytania na swojej twarzy. A to dlatego, że za żadne skarby nie spodziewała się takowej odpowiedzi z jej strony. Przez chwilę miała ochotę zadać kolejne pytania, które ciskały się jej na usta, ale w ostatniej chwili jednak się powstrzymała. Pokręciła tylko głową i cicho jedynie westchnęła, bo tylko to na tę chwilę jej pozostało. W końcu jednak zebrała się w sobie i w końcu odezwała się, aby odpowiedzieć na to, co od niej usłyszała.

 

— Jeśli tak uważasz, nie ma problemu! Mam nadzieję, że tak właśnie będzie, bo dalej jestem mocno skonfundowana! — odparła w końcu Vivienne, wyrzucając z siebie to, co od paru chwil w niej siedziało.

 

Chociaż tak naprawdę, chciała, się mamy, o wszystko wypytać, ale zarazem zdawała sobie sprawę z tego, że to nie była rozmowa na telefon. Stąd się pod tym względem Vivienne powstrzymała, bo i tak nic sensownego by od niej się nie dowiedziała.

 

— Wcale ci się pod tym względem nie dziwię, ale będę już kończyła, bo mam sporo jeszcze do zrobienia! — zauważyła po chwili mama Vivienne, chcąc już zakończyć tę rozmowę.

 

— Jasne, w takim razie do usłyszenia a może nawet do zobaczenia niebawem! — odrzekła po chwili Vivienne, coś czując, że mama próbowała ją spławić.

 

Jednak pod tym względem, nie była na nią z tego powodu wcale zła, czy coś w tym rodzaju. Niedługo po tym, blond włosa zakończyła rozmowę z mamą i zablokowała ponownie telefon. Kiedy to zrobiła, wstała z łóżka i położyła go na szafce nocnej, aby znowu go gdzieś nie zapodziać. Westchnęła cicho i skierowała się w stronę okna, aby nieco przymknąć okno. Wiedziała, że już nic takie same od tego momentu nie będzie i ona doskonale zdawała sobie o tym sprawę.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania