Uśpieni: Prolog - Dziennik

“Złe wybory, zawsze mają swoje konsekwencje.”

 

Rudowłosa dziewczyna spoglądała smutnym wzrokiem na ogromny budynek - Mauzoleum. Żyła w nim odkąd pamiętała, ponieważ był jej domem, pracą, życiem… ale okazał się więzieniem. Z ciemnej uliczki wyłonił się cień, który wkrótce stanął przy niej i silne, męskie ręce oplotły wąską talię kobiety.

- Nie mamy czasu. Czekamy tylko na ciebie - mężczyzna starał powiedzieć to delikatnie, ale wyczuła zniecierpliwienie w jego głosie. - Nie możesz przeciągać to w nieskończoność.

- Ale to takie trudne - kobieta szepnęła i wyzwoliła się z objęć czarnowłosego.

- Co ma być to będzie. Przeszłości nie zmienisz - zawahał się, jakby nie był pewny co powinien powiedzieć.- Ale za to przyszłość leży w naszych rękach. Wiesz, co powinnaś zrobić.

Kobieta spojrzała w błękit jego oczu, które od zawsze ją fascynowały. To one ją na wieki przywiązały do niego. Były jak dwa szafiry zamknięte w złotej otoczce jego skóry, okalane czarnym włosem. Jej ręka mimowolnie poleciała ku szramie, która ciągnęła się wzdłuż prawego policzka, a kończyła się na czole, robiąc mały przeskok na oku. Pogładziła ją czule. O dziwo nie szpeciła ona jego przystojnej twarzy, lecz sprawiała że każda kobieta czuła się przy nim bezpieczna. Ale przecież tak właśnie było. Mężczyzna łagodnie ujął dłoń kobiety i zbliżył ją ku swoim ustom, by złożyć na niej niemą obietnice. Wiedziała, że ma rację i nie ma już odwrotu. Kobieta pokiwała jedynie głową i weszła do budynku…

 

Łania szybko przemykała między przeszkodami, które co rusz pojawiały się na jej drodze. Słabo znała tą okolicę. Jednak nie ma co się dziwić, większość zwierząt omijała ją wielkim łukiem. Rzadko można było usłyszeć tutaj wesoły trel ptaków, jak i radosne popiskiwania małych zwierzątek. W zakamarkach rumowiska czaiło się zło, które czyhało na nieopatrznych wędrowców. Nikt już nie pamiętał co to za miejsce, kto tu mieszkał przed wiekami. Ale potwory kryjące się w ciemnościach dobrze wiedzieli, jednak z biegiem lat stali się obojętni, tak jak ich przodkowie. Niespodziewanie wśród gęstego listowia pojawił się mężczyzna w zielonym kapturze i zaczął rozglądać się nerwowo. Jeszcze nigdy nie był tutaj, choć od kilku miesięcy polował w tych okolicach. W końcu wypatrzył swoja ofiarę, po którą zapuścić się w te nieznane tereny. Napiął cięciwą swojego łuku i zaczął śledzić nim sarnę. Już miał wypuścić strzałę, gdy nagle zniknęła wśród gruzowiska. Usłyszał przerażony krzyk zwierzęcia, ale szybko został zagłuszony przez okrutne wycie. Po jego plecach przeszedł zimny dreszcz. Nie wiedział co to mogło być i nie chciał się dowiedzieć. Widział już wiele strasznych rzeczy w swoim życiu, ale z czymś takim nigdy nie miał do czynienia. Ostrożnie zaczął się wycofywać do miejsca, z którego przybył, gdy nagle z ciemnej jamy wyłoniła się istota blada jak śmierć. Zaczęła węszyć. Wiedział, że to tylko kwestia czasu, kiedy w końcu go wyczuje. Nie miał na co czekać, zaczął uciekać na oślep. Jednak potwór już go zauważył. Był bardzo szybki i przestrzeń między nimi malała w zastraszającym tempie. Nagle chłopak potknął się o wystający konar, a może kamień. Ostatnią rzeczą jaką miał widzieć w swoim życiu, to były szponiaste palce, które błysnęły mu tuż przed oczami i rozwarta gęba okalana rzędem ostrych zębów potwora. Już witał się ze śmiercią, gdy nagle usłyszał dźwięk, który przeszył go na wskroś. Bestia zatrzymała się wpół kroku, by po chwili czmychnąć tam skąd przybyła. Mężczyzna leżał jak sparaliżowany, nie rozumiejąc co się stało.

- Wstawaj - przed nim pojawiła się kobieta, o tak jasnych włosach, że nawet światło dnia mogłoby się zawstydzić. - Zaraz wróci i to nie sam.

- Kim jesteś - zapytał się zmieszany. - Co to za stwór?

- Na serio, to cię teraz interesuje? - Wyciągnęła ku niemu rękę. - Musimy się stąd zmywać. Potem sobie pogawędzimy.

Mężczyzna pokiwał nieznacznie głową, ignorując dłoń kobiety, która szybko ją schowała i ruszyła przed siebie, nie patrząc czy idzie za nią. On zaś już miał podążyć jej śladem, choć życie nauczyło go nie ufać nikomu, jednak intuicja mówiła całkiem co innego, lecz wtem coś przykuło jego uwagę. Przedmiot, przez który o mało nie zginął. Był to cienki grzbiet książki, która tak niefortunnie wystawała z ziemi, że stworzyła śmiertelną pułapkę na niego. Roześmiał się w duchu, coś takiego mogło przytrafić się tylko jemu. Wygrzebał znalezisko, które okazało się jeszcze mniejsze, niż przypuszczał. Schował, nie wiedząc czemu, do swojej torby i ruszył za swoją wybawicielką.

Wkrótce znaleźli się w niewielkim pomieszczeniu, gdzie wesoło w kominku igrał ogień.

- Boją się ognia i wysokich tonów - wyciągnęła zza pazuchy małą piszczałkę, by zaraz ją schować z powrotem. - Rozgość się. Trochę mało miejsca, ale w dwójkę się pomieścimy.

- Dziękuje - zawahał się. - Ale nie mogę zostać.

- Możesz - w jej głosie usłyszał błaganie. - Tak dawno nie widziałam drugiego człowieka. No właśnie… - Stuknęła się w czoło nieco zmieszana. - Jestem Moira.

- Mannix…

Chłopak spojrzał badawczo na kobietę. Nie chciał jej ufać, ale wbrew temu, wiedział że już to zrobił. On też był samotny i dobrze ją rozumiał. Wybór był dość prosty i on już go dokonał. Usiadł na o dziwo dość wygodnym stołku. Kobieta uśmiechnęła się lekko i zniknęła w drzwiach, by po chwili wrócić z parującym gulaszem. Rzucił się na niego, nim zdążyła postawić go na stół. Roześmiała się i zajęła miejsce naprzeciwko niego. Jedli w milczeniu, lecz po takim długim czasie w samotności, obydwoje nie wiedzieli o czym by mieli ze sobą rozmawiać. Po skończonym posiłku kobieta ponownie zniknęła w tajemniczych drzwiach, a mężczyzna usadowił się wygodnie koło kominka i wyciągnął swoją dzisiejszą zdobycz. Zaczął jej się przyglądać. Nie było w niej nic niezwykłego. Zwykła tektura, która kryła ręcznie pisane stronice. Widział piękne księgi okalane złotem, więc czemu ona go tak zafascynowała.

- Co to jest? - podskoczył, jak oparzony. Dziwne, że nie usłyszał, kiedy weszła.

- To jest książka, przez która o mało nie zginąłem - odpowiedział spokojnie. - Ale bardziej, nazwałbym go dziennikiem. - Nigdy nie widział żadnego, ale wiedział od ojca o nich.

- Dziennik? A co to takiego? - zapytała, zaintrygowana znaczeniem słowa, którego nigdy nie słyszała.

- Ciężko to wyjaśnić - mężczyzna starał dobrał w myślach słowa, żeby wytłumaczyć kobiecie. - To historia opowiadająca o życiu osoby, która go napisała.

- Potrafisz ją opowiedzieć - głos dziewczyny zadrżał przepełniony nadzieją. Czyżby to był jeden z nich, człowiek o których opowiadał jej ojciec. Czytający, który potrafi odkryć tajemnice pradawnych.

- Tak - mężczyzna z wahaniem odpowiedział. Nigdy do tej pory nikomu o tym nie mówił. Jego matka od zawsze uczyła go, że taka wiedza jest niebezpieczna i może sprowadzić na niego nieszczęście. Miała rację. Ona odebrała mu ją i ojca. - Chcesz, aby ci poczytać? - zapytał już pewny tego co chce zrobić.

Kobieta spojrzała na niego i uśmiechnęła się delikatnie. Usadowiła się niedaleko paleniska i zaczęła słuchać melodyjnego głosu, który przeniósł ją do innego świata.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • Canulas 31.07.2018
    Helloł
    Miałem wpaść obadać, bo spodobały mi się, te niejako sentencyjne podtytuły.
    To se wpadłem. To badam.

    "- Ale to takie trudne - kobieta szepnęła i wyzwoliła się z objęć czarnowłosego. " - o ile w pierwszym dialogu użycie dookreślenia "mężczyzna" było jeszcze zasadne, o tyle tutaj już wiadomo kto odpowiada i można pierwsze słowo bez szkody skreślić.

    "- Co ma być to będzie. Przeszłości nie zmienisz - zawahał się, jakby nie był pewny co powinien powiedzieć.- Ale za to przyszłość leży w naszych rękach. Wiesz, co powinnaś zrobić." - wtrącenia międzydialogowe, które nie odnoszą się bezpośrednio do stylu wypowiedzi, zapisujemy z wielkiej litery. Tylko słowa dookreślające wypowiedź, jak: szepnął, wznowił, odparł, powiedział, odrzekł, spytał, burknął, zakomenderował, itp – z małej.

    "Kobieta spojrzała w błękit jego oczu, które od zawsze ją fascynowały. To one ją na wieki przywiązały do niego. " - w tym zapisie rzuca się w oczy 2x "ją". Można to jakoś inaczej skomponować.

    "Jej ręka mimowolnie poleciała ku szramie, która ciągnęła się wzdłuż prawego policzka, a kończyła się na czole, robiąc mały przeskok na oku. " - tutaj z kolei drugie "się" śmiało można wywalić. (Ale ogólnie, ładny zapis)

    I ok, bo chciałem tylko obadać wierzch. Poznać temat.
    Zapis nie jest zły. Wystarczy ostatni szlif. Eliminację dookreśleń, zwłaszcza personalnych, typu: jego, jej, swoje i gdzieniegdzie jakiś synonim.
    Niestety nie jest to zupełnie mój klimat, jeśli idzie o stronę fabularną. Wydaje mi się nieco wtórne, choć nie przeczytałem całości, więc jest to opinia szczątkowa i być może nietrafna.

    Widzę to w okolicach czterech gwiazdek, ale z racji niedokończenia lektury, wstrzymam się.
    Pozdoxix.
  • Menada 31.07.2018
    Bardzo dziękuje. Często mam problem z określeniami.
    Mam nadzieję, pomimo że to nie twój klimat, przeczytasz dalsze części i dasz mi jeszcze kilka cennych wskazówek.
    Pozdrawiam
  • Menada 31.07.2018
    P.S. "To one ją na wieki przywiązały do niego." Usunęłam całkowicie. Od początku mi nie pasowało i na siłę to zdanie wcisnęłam.
  • Canulas 31.07.2018
    Menada - jest to... powiedzmy, prawdopodobne.
    Gdybyś tłukła "horroły" czy inne takei, to... :)
  • Menada 31.07.2018
    Canulas ciekawy pomysł. Może się skuszę, bo horrory i thrillery uwielbiam.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania