WHAT'S THE HELL!

ROZDZIAŁ I

 

"Spalą mnie na stosie, utopią, albo powieszą..” Byłam już tak zrezygnowana i załamana, że desperacko myślałam tylko o tym, która śmierć będzie najlepsza, najmniej bolesna..

Zaczęło się..

Po sali poniósł się głuchy dźwięk dzwonu. Wszyscy zebrani wstali równym tempem, wydając przy tym ciche pomruki zadowolenia. Z mojej strony nie było żadnej reakcji, siedziałam, nie uniosłam głowy, nie wstałam, wiedziałam, że zaraz usłyszę wyrok. Starsza weszła dostojnym krokiem do kaplicy, usiadła przy dębowej ławie, poprawiła swoją wielką perukę i zastukała kilka razy w kontuar tym młotkiem, którego używają sędziowie. Czułam, że na jej twarzy gości wielki, obrzydliwy uśmiech, w końcu nie codziennie ma się okazję spełnić swoje sadystyczne marzenia o uśmiercaniu nastolatek.

Na sali rozległ się jej donośny, skrzekliwy głos.

 

- Misty Prince za swoje przewinienia wobec sabatu i popełnione winy zostajesz skazana ze skutkiem natychmiastowym na wtrącenie do piekła! - w pierwszej chwili nie zrozumiałam ani słowa, ale kiedy już mój mózg przyswoił to co powiedziała Starucha, nie mogłam uwierzyć. To nie dzieje się naprawdę..

W głowie miałam tylko jedną myśl "-Piekło? Wszędzie lepiej niż tutaj! " - a potem pochłonęła mnie ciemność..

 

Czułam, że śnię.

Tylko zamiast przeżywać mój sen, byłam obserwatorem. Widziałam kobiecą postać z małym zawiniątkiem w rękach. Spokojnie podeszła do progu kamiennego budynku, z potężnych okien sączyło się światło, w środku odbywało się jakieś spotkanie. Kobieta ostrożnie pochyliła się i położyła dziecko pod drzwiami, a potem jak gdyby nigdy nic odeszła...

Często zastanawiałam się dlaczego mama wybrała właśnie to miejsce, może chciała żebym dorastała w otoczeniu innych wiedźm, a nie ludzi. Niestety nie miałam okazji jej o to zapytać. Nie znałam jej, nie wiedziałam jak wyglądała. To smutne, ale nawet nie poznałam jej imienia.. Może gdybym miała chociaż najmniejsze wyobrażenie o niej, to wtedy mogłabym poczuć namiastkę tęsknoty i miłości do własnej matki?

Nigdy się tego nie dowiem..

 

Oficjalna historia brzmi jak milion innych. Młoda matka, nieprzygotowana by wychować dziecko, porzuca je pod drzwiami sierocińca ''miejscowych sióstr zakonnych”. Odchodzi i nigdy więcej nie wraca.. Czy kochała swoje dziecko? Czy wiedziała, że jest niezwykłe? Dlaczego nie zostawiła mi nic prócz nazwiska zapisanego na zmiętej karteczce schowanej pod kocykiem, którym byłam opatulona? Czasami rozmyślałam o tym, czy gdyby wiedziała o mrocznym obliczu tego miejsca i ludzi, którzy je tworzą, to czy i tak by mnie oddała pod ich opiekę? A może znała, może była jedną z nich? Pytań miałam wiele, niestety żadnej odpowiedzi.

 

Sierociniec był prowadzony przez miejscowy sabat, niby nic nadzwyczajnego w naszym świecie, ale trzeba z góry wiedzieć, że jeśli czarownice okazują "ŁASKĘ" to coś się za tym kryje. Bo ONE nie mają serca. Brakuje im empatii i najzwyklejszych, najprostszych uczuć. Niejednokrotnie wypytywałam czarownice o moją matkę, każda milczała jak grób. Poza tym, one nigdy zbyt wiele nie mówiły, zupełnie jakby obejmowała je jakaś klątwa milczenia. Bardzo chciałam poznać prawdę o mnie i o moim pochodzeniu, niestety nie miałam pojęcia, że może okazać się, aż tak szokująca...

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Joan Tiger 3 miesiące temu
    Sabrina - imię czarownicy. Sama tez o nich piszesz. Te dwu kropki to w jakim celu? Lekko się czytało. Jest trochę błędów, ale zamysł nawet ciekawy. Daję 4. :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania