Poprzednie częściWHAT'S THE HELL!

WHAT'S THE HELL! cz. IV

ROZDZIAŁIV

 

"Królewska krew.." Słowa wypowiedziane przez kamienne gargulce huczały mi w głowie, a do tego cała ta ich paplanina o powrocie do domu. Nie wiedziałam co mam o tym wszystkim myśleć, a w umyśle rodziło mi się milion nowych pytań.

 

Czy to możliwe, że moi rodzice pochodzili z piekła?

Lepiej.. Byli członkami rodziny królewskiej??

 

Nie należałam do grona osób zbyt uczuciowych. Można powiedzieć, że raczej niewiele rzeczy było w stanie wzbudzić we mnie emocje, nawet jeśli była to długo skrywana prawda o moim prawdziwym pochodzeniu. Żyłam według zasady: Przyswój, Zaakceptuj, Wykorzystaj.

 

Wchodząc do miasta przyswoiłam myśl, że mogłam być piekielną, królewską córką.

Jebaną księżniczką piekła. Bardzo spodobała mi się ta myśl, więc ją zaakceptowałam.

A będąc tu, w Gehennie, na pewno to wykorzystam.

 

Zanim jednak rzucę się na głęboką wodę, muszę wybadać grunt. Przekraczając granice miasta, poczułam delikatne, przyjemne mrowienie we wnętrznościach, moja magia zaczynała wariować. Może było to spowodowane jej blokadą, albo jakimś pierwotnym instynktem?

 

Krajobraz miasta mnie nie zaskoczył, otaczały mnie kamienie. Kamienne drogi, kamienne budynki, podejrzewam, że był to ich jedyny, dostępny budulec. Strzeliste wieże z bliska były jeszcze potężniejsze, musiałam zadrzeć głowę wysoko w górę, aby zobaczyć szczyt jednej z nich. Na tle szarości wyróżniał się tylko zamek, cel naszej wędrówki. Był karmazynowy, wyglądał jakby jego ściany zostały pomalowane świeżą krwią. Prowadziła do niego kręta droga przez środek miasta, zastanawiający był brak obecności innych osób. Byliśmy tylko my i wszechogarniająca cisza.

 

-Gdzie są wszyscy? - rzuciłam pytająco, odwracając głowę przez ramię. Szłam przodem, nie potrzebowałam przewodnika, mimo że byłam tu pierwszy raz, czułam się, jakbym znała na pamięć każdy skrawek tego miejsca.

-TAM, gdzie być powinni! - odwarknął i wyszczerzył ohydne zęby w moim kierunku.

Cóż, koziołek z pewnością nie zostanie moim ulubieńcem.

 

Zacisnęłam mocniej pięść, rana w środku zapiekła, nie była głęboka, ale w dalszym ciągu delikatnie sączyła się z niej krew. Jak tylko wrócą moje moce, uzdrowię się i nie zostanie nawet ślad najmniejszej blizny, ale dopóki byłam bezsilna, musiałam znaleźć jakiś opatrunek, oczyścić i zdezynfekować ranę. Głupio było by umrzeć w tak błahy sposób jak zakażenie.

 

W powietrzu unosił się metaliczny zapach krwi, im bliżej zamku byliśmy, tym bardziej był intensywny. Dopiero z bliska zauważyłam, że siedziba Księcia była otoczona fosą, prowadził do niej tylko wąski, kamienny most. Przechodząc przez niego spojrzałam w dół, czarna, gęsta substancja wściekle bulgotała, wyglądała jak gotująca się smoła. Ściany zamku były wilgotne i błyszczące. To naprawdę była KREW, one nie zostały nią pomalowane, ONE KRWAWIŁY. Lepka ciecz sączyła się z wnętrza murów. Po plecach przeszedł mi zimny dreszcz.

Czyja to krew? Zadając sobie to pytanie, przekroczyłam bramę i przeszłam przez krótki dziedziniec, kierując się prosto do sali tronowej, ścieżkę do niej znaczyły zaschnięte ślady krwi, niektóre z nich były odciskami stóp, inne kopyt. Nie przeszkadzał mi jej widok, bardziej myśl, że była ona wynikiem dziejącej się tu krzywdy.

 

Głuche dźwięki moich kroków roztoczyły się po wielkiej sali, zaraz dołączył do nich stukot kopyt diabła, który szedł kilka kroków za mną. Tron stał na podwyższeniu zrobionym z czaszek, LUDZKICH czaszek. Niestety był odwrócony w drugą stronę i nie widziałam, czy ktoś go zasiadał. Podłoga została pokryta rysunkami różnej wielkości pentagramów. Dookoła na ścianach wisiały czarne kinkiety, które rzucały blade światło, jednak najbardziej szokujący był brak sufitu, nad nami było tylko złowieszcze, czerwone niebo. Zatrzymałam się kilka metrów przed stertą kości, diabeł zrównał się ze mną i w chwili, w której rzucił się na kolana, tron obrócił się w naszą stronę z głośnym dźwiękiem.

 

OBROTOWY TRON!

Nie wierzyłam, własnym oczom! Co za dupek wpadł na taki idiotyczny pomysł?!

 

- Ten DUPEK, to JA. - usłyszałam niski, męski głos należący do Księcia, który wygodnie wyciągał się na swoim tronie. Na mojej twarzy namalował się szok, widząc to, usiadł prosto i dodał wyjaśniając - Kochanie, widzę i słyszę wszystko w moim Królestwie, nawet Twoje myśli. - uśmiechnął się z zadowoleniem i spojrzał mi prosto w oczy.

 

Chciałam zapaść się pod ziemię, krzyczałam wewnętrznie, bo nie potrafiłam opanować swoich myśli. Fakt, że Książę wyglądał jak grecki bóg wyrzeźbiony dłutem Michała Anioła n i e pomagał, ale to jego hipnotyzujące, czerwone oczy wwiercające się we mnie sprawiły, że pomyślałam "Cholera, co za przystojniak!"

 

Usłyszał moją durną myśl i uśmiechnął się jeszcze szerzej..

Będzie ciekawie..

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania