Wielka wojna z wielkiej płyty: Apokalipsa emerytów (1z3)

W piwnicy czuć było smród rozkładających się ciał szczurów, których sterta leżała w jednym z pomieszczeń. Bez maski nie dało się tam wejść. Nawet taka zrobiona własnoręcznie z rzeczy znalezionych w mieszkaniu mogła powstrzymać w pewnym stopniu ten fetor. Zac zszedł powoli po nadpękniętych betonowych schodach i od razu zauważył promyk światła w oddali. Skierował się w jego stronę. Jednocześnie nieustannie odwracał głowę za siebie.

- Nikogo tam nie ma tchórzu. Ruszaj się — usłyszał.

Głos dobiegający z tej samej strony co źródło światła dał chłopakowi nieco odwagi i ten już pewnym krokiem ruszył naprzód.

Zatrzymał się przy wejściu do pomieszczenia numer pięćdziesiąt dwa. Smród nie był tam wyczuwalny w takim stopniu, więc zdjął maskę. Siedział tam mężczyzna w średnim wieku i jeszcze jeden znacznie młodszy około dwudziestki. Obaj z nieciekawymi wyrazami twarzy przyglądali się Zacowi. Chłopak czuł się nieco skrępowany, ale po chwili narastającą atmosferę dziwnej ciszy przerwał głos chłopaka siedzącego na drewnianej skrzynce.

- Jestem Ray — wyciągnął dłoń w stronę jeszcze nieco skrępowanego Zaca.

- Dobra młody nie ma czasu na pogawędki. Jestem Zon. Powiem ci, że musiałeś nieźle upaść na głowę, żeby tu przyjść.

- A gdzie straże? Myślałem, że wejście do piwnicy jest strzeżone.

- Tylko w tych głównych blokach. Ta mała trzypiętrowa klitka jest w ogóle niestrzeżona. Lepiej nie spoufalać się z mieszkańcami. To głównie wtyki dawnej „Maryśki” - powiedział ochrypłym głosem Zon.

- Dawnej? To ona już nie istnieje?

- Przez dziesięć lat dużo się zmieniło. Tacy jak my nie mają co tu w sumie szukać. A tak w ogóle to się nie przedstawiłeś.

- Ach tak?... Zapomniałem widocznie — wykrztusił z niepokojem. Mówią mi Zac.

- Dobra znamy się to teraz trudniejsza część - rzucił niespodziewanie Zon, jednocześnie zmuszając Raya do powstania. - Na drugim piętrze jest mała kawalerka. Z okna jest doskonały widok na główne wejścia do ich głównego bloku. Tam będziemy mogli zaplanować wszystko.

- Ale tam nikt nie mieszka prawda? - spytał zaciekawiony Zac.

- Teraz już nie — zaśmiał się Zon. - Właściciel wisiał na stryczku w piwnicach jakieś cztery lata temu, kiedy rozpoczął się bunt.

- Bunt?

- Dokładnie. Teraz nie mogę nic powiedzieć więcej. Ściany mają uszy, chyba wiesz o czym mówię? Wszystkiego dowiesz się w mieszkaniu.

Zac poczuł, że tak naprawdę niewie na co się pisał. To miała być jednorazowa akcja. Szybkie zdobycie pieniędzy i wrócenie do normalnego życie. Mimo wszystko nie chciał się wycofać. Wiedział, że to jego ostatnia szansa. Byłby głupcem, gdyby ją zmarnował. We trójkę powoli wyszli z piwnicy i skierowali się na klatkę schodową. Na parterze leżały starty podartych i brudnych ubrań a drzwi do mieszkań były wyrwane i leżały zaraz obok. Na ścianach napisy i dziwne symbole. Gdy szli w ciszy, unikając nawet częstego oddychania Zac ponownie zamyślił się. Z tego transu wyrwał go głos Zona oznajmiający, że są na miejscu. Cały blok wydawał się pusty.

- Czemu się skradamy, przecież tu nikogo nie ma.

- Oni chcą, byś tak myślał. Może na parterze gdzie bezpieczeństwo to słowo nieznane mieszkania są puste, ale wyższe piętra są zamieszkane przez „szczury". Dla żarcia zrobią wszystko, więc lepiej nie zadawaj pytań tylko wchodź do środka.

Mieszkanie było w fatalnym stanie. Połamane meble i pęknięte okna. Farba ze ścian sypała się, gdy tylko chciałeś się o nią oprzeć. Zakurzona sofa stojąca w korytarzu i zagradzająca wejście do toalety wydawała się jedynym meblem, który jest w miarę znośnym stanie. Reszta nadawała się do pieca.

- Byli tu — warknął Zon.

Ray ukucnął i spojrzał na zakurzone panele.

- Nawet jeśli byli to minęło sporo czasu od ich wizyty.

- Nieważne. Dobra jak ci tam...Zac prawda? Tak Zac. Jeśli tu jesteś to znaczy, że ci naprawdę zależy. Nas jest nie wielu a ich od groma. Pamiętaj, że nie daję ci żadnej gwarancji. Każdy dba o siebie.

Średnia ocena: 4.8  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • Regimus 10.02.2018
    Przeczytałem sobie i jest git. Podobało się mnie. Wstałem z wyra i idę majonezu kupić. Pięć
  • marok 10.02.2018
    dziena
  • Kim 10.02.2018
    Hej, Maruś.
    "Głos dobiegający z tej samej strony co źródło światła dał chłopakowi nieco odwagi i ten już pewnym krokiem ruszył naprzód." - przedzieliłabym to zdanie na pół. Obadaj, czy nie będzie nieco lepiej tak: "Głos dobiegający z tej samej strony co źródło światła dał chłopakowi nieco odwagi. Pewnym krokiem ruszył naprzód."
    "Smród nie był tam wyczuwalny w takim stopniu, więc zdjął maskę. Siedział tam mężczyzna w średnim wieku i jeszcze jeden znacznie młodszy około dwudziestki." - tam/ tam powtórzonko do poprawy
    "Chłopak czuł się nieco skrępowany, ale po chwili narastającą atmosferę dziwnej ciszy przerwał głos chłopaka siedzącego na drewnianej skrzynce." - chlopak/chłopaka powtórzenie
    "- Ach tak?... Zapomniałem widocznie — wykrztusił z niepokojem. Mówią mi Zac." - tu zaś brakuje myślniczka po 'niepokojem'
    "Zac poczuł, że tak naprawdę niewie na co się pisał." - nie wie. brak spacji
    "Szybkie zdobycie pieniędzy i wrócenie do normalnego życie." - nie lepiej -> powrót do normalnego życia ?
    Okej, skonczone. Super, Maruś. Ciekawam, co będzie dalej. Na pewno czytnę. Popraw błędy i będzie gitttt.
    Pozdrowionka :)
  • marok 10.02.2018
    Dziękuję za wizytę Kim :)))
  • Canulas 10.02.2018
    - Dokładnie. Teraz nie mogę nic powiedzieć więcej. Ściany mają uszy, chyba wiesz o czym mówię? Wszystkiego dowiesz się w mieszkaniu.
    Zac poczuł, że tak naprawdę niewie na co się pisał. - wszystko mu powiedzial, a na końcu mówi,: ściany mają uszy. Średnio mądry

    Dalej i po drodze są różne kwiatki. Wyrazy pozlepiane, powtórzenia. Widziałem lepsze, widziałem gorsze Twe twory. Dla mnie póki co cztery.
    Nie czyszczę. Ufam, że Kim przeczyściła.
  • Różowa pantera 12.02.2018
    Marok ty szmaciarzu weź się za coś lepszego.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania