Wielka wojna z wielkiej płyty: Czerwona cegła versus Maryśka (2z3)

Chłopak początkowo wyraźnie zdecydowany i pewny swojej decyzji skierował się w stronę drzwi swojego mieszkania. Jednocześnie próbował nie rozmyślać nad sensem tej rozmowy i uznać ją za nigdy nieodbytą. Kobieta już dawno była w windzie. Zamknął dokładnie drzwi na wszystkie możliwe zamki i zasiadł do biurka. Nie mógł jednak uwolnić się od pytań, które nasuwały mu się same.

Minęło raptem kilkanaście minut, kiedy gwałtownie poderwał się i podszedł do okna. Przy mniejszym o kilka pięter bloku naprzeciwko stało kilku mężczyzn w czarnych uniformach. Co chwila jak nakręcone zabawki chodzili raz w jedną, raz w drugą stronę, a między zwrotami uważnie badali teren.

- W jakie gówno ja wszedłem? - zapytał sam siebie.

Jeden ze stojących tam facetów w pewnym momencie wskazał palcem dokładnie na okno, z którego ich obserwował jednocześnie mówiąc coś, do stojącego obok, osiłka. Ten od razu odszedł i zniknął w środkowej klatce chodowej głównego bloku. Budynek był takiej samej wysokości jak ten, w którym mieszkał chłopak. Tak samo posiadał cztery klatki schodowe i dobudowane do niego dwa znacznie niższe i zapewne młodsze bloki.

W niektórych częściach posiadał charakterystyczne malunki. Było ich kilkanaście rozmieszczonych tu i tam. Wtedy nie rozumiał ich znaczenia i definiował je jako ozdoby betonowych płyt, które miały im nadać choć trochę bardziej nowoczesny i zachęcający wygląd. Jeszcze przez chwilę przyglądał się im nie zwracając uwagi na pozostałych na dole facetów, którzy odkąd go dostrzegli nie odrywali od niego oczu. Nagle usłyszał dosyć lekkie pukanie do drzwi. Początkowo zawahał się. Wykombinował na poczekaniu, że siedząc cicho, wyprowadzi nieproszonego gościa w pole. Przeliczył się i to grubo.

- Wychodź cwaniaku i tak wiem, że tam jesteś. Mamy mało czasu — usłyszał znajomy głos.

- Czemu się pani na mnie uwzięła? Nie chcę mieć z wami nic wspólnego. Ten cały cyrk nie ma sensu.

- Chłopcze jesteś, o wiele głupszy niż myślałam. Już wiedzą, że jesteś nowy i będą chcieli cię zwerbować. „Maryśka” działa z takimi prosto. Albo wchodzisz, albo giniesz. A ty tępaku byłeś na tyle inteligentny, że gapiłeś się na ich strażników mających wartę przy robotniówkach. Podałeś się im na tacy. Te góry mięśni może nie mają mózgów, ale wykryli cię.

- Przy robotniówkach? A to, co znowu?

- Małe bloki mieszkalne dla robotników „Maryśki". Dobra wychodź, bo nie ma czasu. Chyba że wolisz tu zostać i czekać aż cię oni stąd wyprowadzą.

Zamyślił się. Po raz kolejny nie chciał w to wszystko wierzyć, ale z drugiej strony zaczynał się bać. Wszystko tworzyło się w logiczną całość, której nie potrafił zaakceptować. Wstał powoli i podszedł do drzwi. Gdy je otworzył, zobaczył swoją sąsiadkę w obstawie dwóch dwumetrowych osiłków.

- A te goryle po co?

- Ta noc nie jest bezpieczna. Poza tym jesteśmy na drugim piętrze. Do czwartego ochrona jest bardzo znikoma. Dlatego masz marne szanse, jeśli tu zostaniesz. A reszta?

- Są już dawno w gotowości na wyższych piętrach a część w piwnicy. Myślisz, że dlaczego jest tu tak cicho?

- Więc gdzie idziemy? - zapytał, jakby nie chciał znać odpowiedzi.

- Na ósme piętro do gabinetu głównego.

Próbując zachować resztki nadziei, że to wszystko wkrótce wyjaśni się jako sporych gabarytów żart, poszedł za kobietą. Tych dwóch odprowadziło ich tylko do windy.

- Nie idą z nami?

- Kondygnacje powyżej szóstej są dla nich niedostępne. Ochroniarze nie mają tam prawa przebywać, bo nie mają czarnej karty.

- Ale ja też nie mam tej karty.

- Jesteś nowy i na razie nie jest ci potrzebna. Poza tym wchodzisz tam za moim pozwoleniem, czyli pozwoleniem burmistrza.

- Burmistrza?

- To takie dziwne? Tak okazałe blokowisko musi mieć organy władzy. Ja jestem burmistrzem pierwszych czterech kondygnacji. Oprócz mnie jest jeszcze jeden burmistrz oraz prezydent, który jest najwyżej na szczeblu władzy. Dwa ostatnie piętra to głównie biura i puste mieszkania. „Czerwona cegła” i „Maryśka” to bloki główne.

Rozmowę przerwała zatrzymująca się winda.

- Jesteśmy na miejscu.

Gdy wyszli, od razu zostali otoczeni przez grupkę mężczyzn w dziwnych ubraniach.

- A to, co za jedni? - spytał, cofając się gwałtownie.

- Spokojnie to tylko specjaliści. Są tu na wezwanie prezydenta.

Kobieta podeszła pod oznakowane dziwnymi symbolami drzwi.

- Poczekaj tu. Najpierw muszę coś załatwić.

Chłopak czuł się nieswojo w towarzystwie dziwnie przyglądających się mu facetów.

- Nie znam cię. Skąd jesteś?

- Drugie piętro.

Mężczyzna na te słowa prawie wybuchnął śmiechem.

- To wszystko tłumaczy. Od razu wiedziałem, że jesteś od tych partaczy z dołu.

- Partaczy? Masz jakiś problem?

- Po prostu nienawidzę być w obecności takich szlamowców. Nigdy nie potrafią się zachować. Dziwię się, że tu trafiłeś. Zwykle mają jedynie żółte karty pozwalające na przebywanie maksymalnie na piątym piętrze.

W tym momencie z gabinetu wyszła jego sąsiadka.

- Jakiś problem? Chłopak jest ze mną i to chyba do was już dotarło prawda?

- Tak jest pani burmistrz — odpowiedział i potulnie odszedł w stronę otwartych drzwi po drugiej stronie.

Chłopak wyrazem wdzięczności uśmiechnął się w jej stronę, a ta od razu odwzajemniła to.

- Masz chyba więcej szczęścia niż rozumu, ale udało się. Prezydent dał ci pozwolenie do dołączenia w szeregi „Czerwonej cegły".

- Co to teraz?

- Zostałeś przydzielony na misję jeszcze tej nocy. Zjadę z tobą do piwnic, a tam zostaniesz odpowiednio uzbrojony. Jest już coraz bliżej nieuniknionej konfrontacji.

Średnia ocena: 4.2  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (12)

  • Regimus 25.01.2018
    No i się rozkręca. Ciekawy pomysł. Bardzo ciekawy
  • marok 25.01.2018
    no dzięki
  • marok 25.01.2018
    No dzięki za tą ładną jedyneczkę. A można widzieć od kogo?
  • marok 25.01.2018
    Czyli się nie dowiem a szkoda
  • Canulas 26.01.2018
    Ten od razu odszedł i zniknął w środkowej klatce chodowej głównego bloku. - schodowej

    jesteśmy na drugim piętrze. Do czwartego ochrona jest bardzo znikoma. Dlatego masz marne szanse, jeśli tu zostaniesz. A reszta?

    - Są już dawno w gotowości na wyższych piętrach a część w piwnicy. Myślisz, że dlaczego jest tu tak cicho?
    Dziwny zapis. Jakby nie wiadomo, kto mówi. Chyba, że "A reszta?" to wypowiedź chłopaka. Jeśli tak, powinna być niżej.

    "Chłopak wyrazem wdzięczności uśmiechnął się w jej stronę, a ta od razu odwzajemniła to." - jakiś taki chujowy ten zapis.

    Schizofreniczne, acz już lekko przegmatwane.
    Wpuscili go od tak i wszystko mu mówią. Syndrom głównego bohatera. A skąd wiadomo, że to nie szpieg?
    4 dla mnie
  • marok 26.01.2018
    Dzięki. Liczę że po trzeciej części to się wyjaśni.
  • Ritha 26.01.2018
    "Tak okazałe blokowisko musi mieć organy władzy. Ja jestem burmistrzem pierwszych czterech kondygnacji" - lool, spoko, chyba się komuś pomieszało w dyńce ;)

    Okej, czekam w takim razie na konfrontację i wypowiem się szerzej na kuńcu :)
  • marok 26.01.2018
    Oki doki
  • Margerita 27.01.2018
    pięć przeczytałam z zapartym tchem to się chłopak w pakował nie ma co
  • Agnieszka Gu 27.01.2018
    I jestem cd śledzić :)
    tu też aż się prosi w kilku miejscach o przecinki...
    Ciąg dalszy mroczny z deka... dziwny, okropny nawet. Współczuje bohaterowi.
    Technicznie, nie najgorzej. Lecim dalej...
  • marok 27.01.2018
    Dziękuję
  • Kim 06.02.2018
    Hello, Marusiu. Wpadłam do ciebie akurat to wyłapałam parę robaczków:
    "Chłopak początkowo wyraźnie zdecydowany i pewny swojej decyzji skierował się w stronę drzwi swojego mieszkania." - swojej/ swojego popraw powtórzenie
    "Ten od razu odszedł i zniknął w środkowej klatce chodowej głównego bloku." - klatce schodowej
    " Chłopcze jesteś, o wiele głupszy niż myślałam. Już wiedzą, że jesteś nowy i będą chcieli cię zwerbować. " - jesteś/jesteś powtórzenie
    To tyle na razie.
    Bardzo fajne, podoba mi się to jak ubierasz dialogi i ile stawiasz opisu. Nie ma tego za dużo ani za mało. Miło się czyta, fabula też całkiem ciekawa.
    Unikaj nadmiernej 'zaimkozy' i powtórzeń, a bedzie git. Na pewno sięgnę po więcej.
    Wracaj do zdrowia :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania