Poprzednie częściZ pamiętnika łowcy # 1

Z pamiętnika łowcy # 4

Jeśli jest się najemnikiem a w twojej kieszeni słychać tylko podmuch wiatru, chwytasz się każdej roboty, nie ważne jak dziwna lub niebezpieczna by była.

Miałem się spotkać z człowiekiem który jest uważany za najbardziej niebezpiecznego bandziora w całym regionie. Udałem się do pobliskiej tawerny.

Kiedy wszedłem zająłem wolne miejsce, zamówiłem kufel piwa i cierpliwie czekałem. Minęło pół godziny, skończyłem pić już drugi kufel, miałem się zbierać. Poszedłem do baru aby zapłacić. Gdy to zrobiłem podszedł do mnie jakiś facet który był ubrany jak wędrowiec.

- Witam jestem Manus, pan to zapewne Latro. – powiedział z uśmiechem na twarzy.

- Miło mi poznać. – odpowiedziałem.

Następnie zamówił on dwa kufle miodu i zaproponował abyśmy usiedli

przy stole na samym tyle. Kiedy usiedliśmy z kieszeni wyciągnął dwie sakiewki złota i postawił przede mną.

- Słuchaj mam dla ciebie zlecenie, jeśli ci się uda zapałce więcej, możesz

to potraktować jako zaliczkę.

- Co musiałbym zrobić ?

- Sprawa wygląda tak, potrzebuję wyciągnąć mojego kumpla z więzienia.

Jest to o tyle ważna osoba, bez niej nie wykonam swojego planu, poza tym obiecałem mu to.

- Więc ile mam czasu ?

- Masz dwa dni. Spotkamy się nad jeziorem za miastem.

- Dobrze więc. – odparłem i wziąłem sakiewki.

W milczeniu opuściliśmy tawernę i rozeszliśmy się w różne strony.

Udałem się najpierw do swojego znajomego który pracował na dosyć wysokim stanowisku jeśli chodzi o pracę straży. Całe szczęście skończył już na dziś, udało mi się go złapać jak wychodził z budynku straży.

- Hej ! Hej ! – krzyknąłem, po czym on się odwrócił i zaczął iść w moją stronę.

- Kogo ja widzę – rzekł będąc już niedaleko mnie.

- Ciebie też miło widzieć. Jak tam ci się wiedzie ?

- Cóż powiem ci że nawet całkiem nieźle. A tobie ?

- Zawsze zapracowany.

- Słyszałem że zgarniasz dużo złota za swoje zlecenia.

- No nie przesadzajmy nie są tak wysokie sumy jak mówią. Słuchaj mam do ciebie sprawę, potrzebuję pogadać z jednym z więźniem.

- Którym konkretnie ?

- Z Nitorem.

- Spotkamy się jutro w tym miejscu.

- Dobrze.

Minęła noc i nad ranem spotkaliśmy się w umówionym miejscu.

Udaliśmy się do budynku więzienia. Zostałem zaprowadzony do celi Nitora.

- Kogo znowu niesie ? – powiedział i spojrzał z nad książki.

- Jestem Latro, możemy chwilę pogadać ?

Nitor odstawił książkę i podszedł do krat.

- Więc o czym chcesz pogadać ?

- Twój brat mnie przesyła i prosił abym ci przekazał ten medalion i trochę jedzenia. – powiedziałem i podałem mu przez kraty.

Kiedy to dostał miał minę jakby nie wiedział czym mówię. Obejrzał medalion i uśmiechnął się.

- Miło z jego strony że pamiętał o mnie.

- Bym zapominał, medalion może się zepsuć jeśli będzie przebywał długo w świetle księżyca.

- Będę pamiętał. Pozdrów go ode mnie.

- Oczywiście.

Udałem się do wyjścia przy którym czekał mój znajomy.

- I jak pogadałeś ?

- Tak, załatwiłem to co miałem załatwić.

- Cieszę się.

- Powiedz mi , na którym poziomie byłem, bo w pewnym momencie się zgubiłem.

- Byłeś na poziomie drugim który , odpowiada pierwszemu piętru.

- Dobrze wiedzieć.

Gdy wyszliśmy przez bramę, wręczyłem mu jedną z sakiewek.

- Proszę to za twoją pomoc.

- Nie no nie mogę tego przyjąć.

- Bierz przyda ci się. – wziął sakiewkę.

- To do zobaczenia za jakiś czas. – wyciągnąłem rękę.

- Było miło znów cię widzieć. – uścisnął dłoń.

Zapadł noc. Na niebie widniał księżyc który był w pełni. Obszedłem mury budynku więziennego i znalazłem pewną lukę w cegłach. Poluzowałem pozostałe i udało mi się zrobić wejście. Gdy już przeszedłem zacząłem szukać okna celi Nitora. Kiedy je znalazłem, za pomocą lustra puściłem mu sygnał że można zaczynać. Parę minut po moim sygnale z jego ona zaczął wydobywać się dym o czerwonym kolorze. Ściany okien rozpuściły się pozostawiając dużą dziurę. Rzuciłem linę którą on złapał i przywiązał. Teraz sprawa była bardzo prosta. Kiedy już zszedł. Rozbrzmiał sygnał alarmu. Pobiegliśmy jak najszybciej do dziury w murze, przeszliśmy i od razu pobiegliśmy w zarośla.

W nich wsiedliśmy na konie które wcześniej przygotowałem.

Pogalopowaliśmy w stronę jeziora. Byliśmy już niedaleko jego, w oddali było widać stojącego Manusa. Zsiedliśmy z koni i podeszliśmy do niego.

- Udało ci się. Jestem pod wrażeniem. Wskakujcie na łódź.

Wsiedliśmy na nią i odpłynęliśmy.

- To wysadzę cię w porcie. – rzekł.

- Może być tam.

Płynęliśmy dość długo. Gdy dopłynęliśmy do portu a ja wysiadłem.

Manus podał mi małą skrzynkę.

- To twoja zapłata. W środku masz pełno różnych kosztowności.

Jeszcze raz dziękuję.

- Nie ma sprawy.

- W razie kłopotów możesz się do nas zwrócić. Załatwimy wszystko. – rzekł Nitor.

- Będę pamiętał.

Oni odpłynęli a ja udałem się do swojego lokum. Byłem zmęczony. Jakby na to spojrzeć opłacało się wykonać tę nocną robotę.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania