Poprzednie części666-dni cześć 1

666-dni cześć 2

Wieczorem przy uroczystej kolacji małżonkowie powiadomili rodzinę o zakupie czteropokojowego mieszkania. Pytań o najdrobniejsze szczegóły było mnóstwo, a bracia po konsultacji z żonami zaproponowali im pożyczenie brakującej kwoty. Wszyscy mieli pewność, że w przypadku znalezienia przez nich w przyszłości mieszkań, Cyryl z Viktorią znacznie szybciej dostaną kredyt pod hipotekę, by im oddać pożyczkę, niż przy staraniu na zakup, gdy nie ma się niczego wartościowego pod zastaw.

Kiedy po trzech dniach notarialnie stali się właścicielami wspaniałego mieszkania, pierwszym wydatkiem, jakiego dokonali, było ubezpieczenie własnościowego lokalu od jak największych ilości prawdopodobnych szkód. Trochę byli zawiedzeni, gdy ajent nie chciał dopisać pozycji od wojny. Mogli sobie pozwolić na najbardziej wypasioną polisę, ponieważ ich cztery kąty były tak świeże i w tak doskonałym stanie technicznym, że państwo Bzowscy sporo zaoszczędzili na jego odnawianiu. Wątpliwości trochę budziły krzykliwe kolory, lecz postanowili wszelkie zmiany dokonać stopniowo we własnym zakresie. Dzięki takiemu podejściu już pierwszego dnia wnieśli kilka rzeczy i zamówili transport swojego mienia na następny dzień. Tym bardziej że chętnych do pomocy, było znacznie więcej niż posiadanych mebli.

Wszyscy znajomi zazdrościli im szczęścia, a zwłaszcza ci, którym w życiu się nie powiodło. Najbardziej współpracownicy obojga, ponieważ dorwali wspaniałe mieszkanie niedaleko swoich miejsc pracy. Teraz kiedy rano wychodzili z budynku, każde z nich kierowało się trochę w innym kierunku i pokonywało podobną drogę. Dojazdy odpadły, podobnie jak oczekiwanie na przystankach, dzięki temu zwiększenie dochodu odczuli już pierwszego miesiąca, gdy zakup biletów miesięcznych okazał się zbyteczny.

Sielanka trwała do czasu złagodzenia obostrzeń epidemii i odwołania większości pozycji z ograniczeń. Niespodziewanie dla nich już pierwszego dnia swobodnego przemieszczania, na klatce schodowej pojawiły się młode kobiety, a po niedługim czasie mężczyźni w różnym wieku. Przybycie tych drugich najprawdopodobniej byłby mniej zauważalne, gdyby nie dzwonili do ich drzwi i nie domagali się widzenia z paniami o egzotycznych imionach. Częsty odgłos gongu zdenerwował pana Cyryla i go ściszył maksymalne. Okazało się to najgorszym wyjściem, ponieważ faceci zaczęli dobijać się do drzwi. Zaradny pan domu z racji wykonywanego zawodu, już następnego dnia na drzwiach zamontował ekran, który po naciśnięciu przycisku dzwonka wyświetlał informację, że w tym mieszkaniu nie przebywa żadna kobieta, tylko stowarzyszenie gejowskie.

Żona Cyryla cieszyła się z pomysłowego rozwiązania problemu i przez pewien czas w spokoju do późnych godzin sprawdzała klasówki, prace domowe i przygotowywała materiały lekcyjne dla kilku klas na następny dzień. Jednak ich mir domowy późnym niedzielnym wieczorem zakłócili policjanci, którzy chcieli dowiedzieć się, czy znają denatkę Ismenę, jej klientów, czas pracy agencji towarzyskiej i kto jest jej właścicielem. Maglowanie trwało prawie całą noc i z tego powodu oboje rano poszli niewyspani do pracy.

Zaledwie tydzień mieli nudne noce, błogą ciszę i gdy myśleli, że najgorsze mają już za sobą, ponownie pojawili się mundurowi. Tym razem było gorzej niż za pierwszym razem, otyły rosły aspirant rodem z filmu „Ojciec Mateusz” w niezwykle barwny sposób opowiedział im z jakimi intymnymi wyciętymi częściami ciała znaleźli kolejną ofiarę. Jego wizyta była dość krótka, lecz szczegółowe i barwne opisy miejsca zbrodni zapadły małżonkom w pamięci wywołując senne koszmary.

Wścibskie zainteresowanie pod koniec tygodnia prasy i telewizji ich budynkiem doprowadziło po kilku dniach, do opuszczenia przez agencję towarzyską wynajmowanych pozostałych mieszkań na ich piętrze.

Cisza i spokój powróciły do budynku na niecały miesiąc, w tym czasie mieszkanie pod nimi, wynajęła jakaś grupa terrorystyczna. Planowali pierwszy zamach w Polsce albo tylko konstruowali ładunki wybuchowe, które chcieli zdetonować u naszych zachodnich sąsiadów. Tym razem interwencja jednostki antyterrorystycznej nie przebiegała w tak pokojowy sposób, jak wszystkie wcześniejsze wizyty policji. Uzbrojeni po zęby faceci pomylili piętra i wpadli do ich mieszkania, przez wyłamane drzwi i na początek poczęstowali granatami hukowymi oraz świecami dymnymi. Jakby tego było mało, zamiast otworzyć okna i drzwi balkonowe, by wywietrzyć mieszkanie, porozbijali szyby i jakby nigdy nic wyszli bez słowa. Może i nie byłoby aż tak źle, gdyby to było lato, a nie zbliżała się zima. Inicjatorów akcji, pomyłki i zajścia komisariat dzielnicowy długo nie był w stanie ustalić i z braku winnych przez dwa miesiące mieszkali z oknami zasłoniętymi kocami, zanim firma ubezpieczeniowa nie uznała roszczenia. Przynajmniej wypłata odszkodowania przebiegała sprawnie, lecz kolejne półtora miesiąca czekali na zrealizowanie zamówienia, wstawienia nowych okien i drzwi balkonowych.

Nowy Rok w przeciwieństwie do Bożego Narodzenia spędzili w znacznie cieplejszym mieszkaniu, które od tego czasu zajścia zdążyło się trochę nagrzać. Podobnych problemów, jakich oni doświadczali, nie miały osoby dokonujące wynajmu na wypoczynek świątecznonoworoczny. Świadczyły o tym toasty, wesołe zabawy, strzelanie z okien petardami, mordobicia i podpalenie papierosem jednego z lokali, znajdującego się nad mieszkaniem Bzowskich. Przybyli strażacy, ewakuowali mieszkańców i rozprawili się z ogniem, wykorzystując kilkadziesiąt hektolitrów wody. Rozszalały pożar został dość szybko opanowany, a mieszkający piętro niżej, otrzymali noworoczny basen.

Wynoszenie zniszczonych mebli, osuszanie mieszkania Cyryla i Viktorii trwało prawie do końca stycznia. Początkowo szybki postęp prac remontowych zawdzięczali zaangażowaniu robotników z Ukrainy. Niestety wybuch konfliktu w ich kraju, spowodował porzucenie rozpoczętej roboty i wyjazd wszystkich na wojnę. Nowego wykonawcy pomimo starań nie znaleźli, ponieważ podobnych przypadków było znacznie więcej i firmy budowlane mocno ograniczyły przyjmowanie zleceń i świadczenie usług. Gdy sytuacja wydawała się beznadziejna, wtedy bracia z żonami pospieszyli z pomocą. Wykończenie sufitów, ścian i podług pozostawiało jakościowo wiele do życzenia, lecz przynajmniej zlikwidowano bałagan.

Zbliżające się święta wielkanocne niosły wszystkim nadzieje i pociechę. Jednak dla Bzowskich był to czas wysłuchiwania hucznych zabaw w lokalach nie tylko na tym samym piętrze. Impreza trwała zaledwie trzy dni, a przez ten czas było dwóch nieboszczyków. Jeden zachlał się na śmierć, a drugi dostał takie zwidy, że pomylił wyjścia i wypadł przez okno. Jednak Cyryl i Viktoria nie rozwodzili się nad tym zbyt długo, ponieważ dowiedzieli się, że zostaną rodzicami. Przestali przejmować się innymi i zaczęli przyszykowywać pokój dla dziecka. Ciąża od poczęcia przebiegała modelowo, lecz po strzelaninie, podczas której przestrzelono kilkakrotnie ich drzwi, stała się zagrożona.

Początkowo policjanci twierdzili, że podczas wymiany ognia nikt nie zginął, lecz po pewnym czasie pod wpływem rozprzestrzeniania się fetoru, byli zmuszeni zrewidować swoje ustalenia.

Rozkładające się zwłoki pracownicy zakładu pogrzebowego z trudem wyciągnęli z nieczynnego zsypu na śmieci i umieścili w hermetycznym pojemniku. Następnie zrzucili na dno larwy i spryskali czymś smrodzącym wnętrze. Pomimo tych zabiegów trupi zapach utrzymywał się jeszcze przez miesiąc i dopiero inna wezwana profesjonalna ekipa czyścicieli, pozbyła się nieprzyjemnego smrodu.

Uciążliwość zamieszkiwania feralnego budynku właścicielom i nielicznym stałym lokatorom dawała się we znaki, a najbardziej przyklejona łatka nawiedzonego domu. Nikt tego stwierdzenia nie zamierzał obalać, ponieważ od długiego czasu na drugim piętrze mieszkał pedofil i aktywnie działał w najbliższej okolicy. Gdyby istniała w Polsce behawioralna baza danych, jaka z powodzeniem funkcjonuje w Stanach Zjednoczonych z pewnością już po pierwszym incydencie, działający w recydywie zostałby ujęty. Niestety czegoś takiego nie ma i zboczeńcowi wystarczył kolekcjonerski dowód osobisty, by działać w najlepsze. Zgodnie z prawem nawet nie można było opublikować prawdziwych danych osobowych i portretu pamięciowego, ponieważ do tego potrzeba zgody sprawcy i ofiary. Kiedy ujęto obleśnego faceta i przedstawiono mu niepodważalne dowody, przyznał się tylko do skrzywdzenia trzydziestu dzieci, czym najbardziej ucieszył komendanta powiatowego. Wtajemniczeni nie dziwili się, ponieważ taka liczba zapewnia jednostce zajęcie pierwszego miejsca pod względem wykrywalności w miesiącu.

Następne części666-dni cześć 3 ostatnia

Średnia ocena: 4.2  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania