Poprzednie części: ballada salonkowa czyli kto nas chce w potylicę
Ballada o Narayamie
Poranek budzi do oznak życia.
Telefony przetaczają krew,
przysuwają się do siebie dwa krzesła.
Zasnę na dotyk poduszki.
Nikt nie czeka na ekstrakcję gwoździ,
zluzowanie dyżurnych pamiątek,
empatii. Za oknem zdziadziały wiatr
podmiata bezlistną ulicę.
(Nie jestem psychiatrą.)
Komentarze (5)
Usuwam
Autor grain.
debilątko do kwadratu.
NO!
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania