Bitwa literacka - Kropla kłamstwa w kielichu prawdy - Trująca księżniczka

Kobieta w długiej sukni szła przed siebie. Miała określony cel, nie mogła się wycofać. Od tego zależało zbyt wiele, może gdyby wcześniej zdecydowała o rezygnacji?

Podeszła do niewielkich drewnianych drzwi i lekko zapukała. Po chwili wejście uchyliło się, a zza niego wyszedł piętnastoletni chłopak. Spojrzał na przybysza, jednak nie odezwał się.

— Ja do Eda — przemówiła kobieta i podała mu list.

— Wejdź.

Pomieszczenie zdawało się być dawno nie wietrzone. Stęchłe powietrze uderzyło od razu w nozdrza Ann. Chwile zajęło, aż jej oczy przyzwyczaiły się do panującego w pomieszczeniu półmroku. Rozglądnęła się dokładnie.

W kącie stało niewielkie łóżko, a na nim siedziała osoba, z którą przybyła się spotkać. Niewielki, przygruby mężczyzna pogładził się po łysinie i machnął na kobietę, aby podeszła.

— Co cię tu sprowadza, dziecko?

— Podobno można u ciebie kupić pewne zioła, czy to prawda?

Twarz mężczyzny spoważniała, ukazując bruzdy i zmarszczki. Wyglądał na dość starego, a przynajmniej starszego niż słyszała Ann.

— Od kogo to wiesz?

— Pani Yon mnie wysłała, jestem jej nową służącą — kobieta cofnęła się o krok, gdy zobaczyła błyszczący przedmiot w ręku gospodarza.

— Ile jesteś w stanie zapłacić?

Zwinnym ruchem znalazł się przy niej i przystawił nóż do jej gardła.

— Ja... — zaczęła się jąkać.

Nie mogła się ruszyć ani o milimetr, inaczej ostrze przecięłoby jej szyję. Z przestrachem zaczęła rozglądać się po otoczeniu. Nie miała co liczyć na ratunek, bo niby od kogo? Lojalnego sługusa tego psychola?

— Haha — zabrzmiał donośny śmiech starca — aleś ty strachliwa. Ja nie wiem, jak ty sobie poradzisz w tej pracy.

Odsunął nóż od jej szyi i poklepał po ramieniu.

— Musisz się jeszcze dużo o życiu nauczyć — powiedział i powrócił na swoje poprzednie miejsce spoczynku. — Alek! Przynieś no panience to ziele, o które tak ładnie prosi.

Dotąd pozostający w cieniu pomocnik Eda wyszedł i podał Ann niewielką torebeczkę. Dziewczyna drżącymi rękami schowała ją do kieszeni i skinęła głową. Zdobyła to, co chciała. Teraz pozostało jej tylko jak najszybciej wydostać się z tego obleśnego miejsca i wrócić do posiadłości Yon.

 

Ściany zdawały się obserwować Ann, która nerwowo kręcąc głową przemierzała kolejne korytarze w drodze do sypialni jej pracodawczyni. Po raz setny dotknęła kieszeni, by upewnić się, czy nie zgubiła torebki.

Stanęła przed drzwiami i wzięła głęboki wdech. Podniosła rękę i delikatnie zapukała. Nie musiała długo czekać na odpowiedź.

Przekroczyła próg i delikatnie schyliła głowę.

— Masz to, po co cię wysłałam? — zapytała czarnowłosa kobieta.

Ann z wahaniem skinęła głową i podniosła wzrok na właścicielkę domu. Ta jak zwykle w szlafroku z długimi włosami do pasa i ostro czerwonymi ustami reprezentowała jedną z najbogatszych kobiet w mieście. Miała dosłownie wszystko. Co noc przez jej sypialnię przetaczało się mnóstwo kochanków, na śniadanie jadała najwykwintniejsze potrawy, była zapraszana na wszelkiego rodzaju bale, a jej skarbiec aż pękał od nadmiaru gotówki. Oczywiście nie zarobiła tego wszystkiego sama, jako szczęśliwa wdowa po swoim mężu milionerze, nie pracowała ani minuty.

— No to idź i nakarm tym księżniczkę.

Służąca skinęła głową i pośpiesznie wyszła. Nie tego się spodziewała, Yon nawet nie sprawdziła, czy naprawdę zdobyła tajemne zioło. Zdawała jednak sobie sprawę, że przyszedł czas na najtrudniejszą część jej pracy. W dzień, gdy odbywała rekrutację, właścicielka dokładnie wytłumaczyła, na czym ma polegać ta praca.

— Będziesz mojej córce codziennie podawać napój. Musisz pamiętać, aby robić to regularnie, inaczej Jen zachoruje.

— Co to za mikstura?

— Trucizna — odparła.

— Co? Dlaczego?! Przecież to ją zabije...

— Ciszej głupia. Powiedz mi lepiej, słyszałaś kiedyś o trujących księżniczkach?

W odpowiedzi Ann pokręciła przecząco głową, na co wdowa tylko westchnęła.

— Od najmłodszych lat, właściwie od urodzenia dziecku podaje się truciznę, oczywiście z początku są to minimalne dawki. Jeśli ciało dziecka ją zaakceptuje,staje się trującą księżniczką, jeśli nie, umiera. Oczywiście jest jeden szkopuł. Nie można przerwać zażywania wywaru z zioła Re, inaczej ciało zaczyna samo niszczyć własne komórki, co doprowadzi do śmierci. Właśnie na tym będzie polegać twoje zadanie, będziesz każdego wieczoru przygotowywać wywar i zanosić do komnaty Jen — zakończyła.

— Musi mi pani wybaczyć, ale nadal nie rozumiem. Po co w ogóle sprawiła pani, iż Jen stała się trującą księżniczką?

— Jak ty jesteś głupia. Skoro ich ciało jest przesiąknięte trucizną, to każdy, choćby najmniejszy bezpośredni kontakt z jej ciałem powoduje śmierć. Teraz rozumiesz?

Ann jednak nie była w stanie zrozumieć, po co jej śmiercionośna broń, a przede wszystkim, jak mogła zrobić coś takiego własnej córce.

— Zostałaś mi polecona przez Franka i mam nadzieję, że mnie nie zawiedziesz. Tu masz list, zaniesiesz go za tydzień do pewnego mężczyzny, a on da ci Re — tymi słowami zakończyła rozmowę kwalifikacyjną.

Mimo iż od tamtego dnia minęło już trochę czasu, dziewczyna nadal nie mogła zrozumieć, dlaczego to wszystko się dzieje. Wiedziała jednak, że musi spełnić żądanie Yon, potrzebowała pieniędzy,a ta praca zapewniała jej dostateczny zarobek.

Z gotową miksturą zjawiła się w pokoju dziewczynki. Denerwowała się tym spotkaniem, nie wiedziała, czego mogłaby się spodziewać po takim dziecku.

Jej oczom ukazała się niska blondynka, tak odmienna od swojej matki. Delikatne rysy twarzy podkreślały duże, zielone oczy i pełne usta.

Jen bawiła się lalką w kącie pokoju. Zdawała się nie zwracać najmniejszej uwagi na Ann.

— Mam twoje lekarstwo — powiedziała.

— Nie chcę tego — odpowiedziała spokojnie.

— Musisz, inaczej zachorujesz — westchnęła opiekunka.

— To nie jest lekarstwo, a ja tego nie chcę. Wyjdź!

Kobieta kucnęła przy dziewczynce i przyglądała się jak ta z agresją wydziera lalce kosmyki włosów. Nie chciała myśleć, co to dziecko musi przeżywać, czy jest w ogóle świadoma, tego co się dzieje.

— Dlaczego nie chcesz tego wypić? Przecież wiesz, że jeśli tego nie zrobisz, to umrzesz.

— I co z tego?! — Do oczu blondynki napłynęły łzy — jaki to ma w ogóle sens, skoro każdy, kogo dotknę, umiera. Ja nie chcę tak żyć. Nawet moja własna matka mnie nienawidzi.

— Każdy dźwiga własny krzyż — westchnęła zrezygnowana — doceń to, co masz, naucz się cieszyć z najmniejszych rzeczy. Wiem, że może być trudno, ale żyj i udowodnij samej sobie, że warto.

Położyła wywar obok dziewczynki i ruszyła w kierunku wyjścia. Gdy wychodziła, usłyszała ciche łkanie.

 

Następnego dnia na Ann czekało kolejne zadanie, musiała wybrać się na stację kolejową, by odebrać Franka z pociągu. Znali się od najmłodszych lat, można by powiedzieć, że byli jak rodzeństwo. Oczywiście tak to wyglądało tylko z zewnątrz.

Weszła do pobliskiego sklepu, nieopodal stacji, w którym mieli się spotkać. Kobieta jeszcze nie za dobrze odnajdywała się w mieście Gon, w końcu mieszkała tam zaledwie od miesiąca. Dodatkowo większość czasu spędzała w swojej niewielkiej sypialni w domu Yon.

Rozglądnęła się po sklepowej ladzie, ale nie znalazła niczego interesującego. Zwykły sklep zielarski.

— Chciałaby pani coś kupić? — odezwał się żywo sprzedawca.

— Nie, dziękuję, czekam na przyjaciela — odparła.

— Ach, ta młodzież — westchnął — może chociaż zaparzę pani herbaty?

Nim zdążyła odpowiedzieć, dzwoneczek przy drzwiach radośnie obwieścił przybycie kolejnego klienta.

— Tu jesteś — zabrzmiał szorstki głos.

Ann od razu rozpoznała jego właściciela. Wysiliła się na sztuczny uśmiech i podeszła do przybysza.

— Tak, miło, że w końcu przyjechałeś — odwróciła się w stronę sprzedawcy — dziękuję, ale dziś nie skorzystam z pana oferty.

W pośpiechu wyszli ze sklepu.

— No, no, no, wypiękniałaś — powiedział Frank, gdy znaleźli się na zewnątrz.

— Daruj sobie, czaruj to sobie te paniusie w stolicy.

— Jak zwykle wredna — skwitował, gdy skręcali w kolejną uliczkę — mogłabyś się w trochę powstrzymać. W końcu to ja załatwiłem ci pracę.

Miał rację, gdyby nie on, nie miałaby nawet gdzie się podziać. Jednak cena, jaką wyznaczył za swoją pomoc, również była niemała.

Wysoki mężczyzna przeczesał krótkie włosy i poprawił okulary. Ann wiedziała, dlaczego Yon tak bardzo lubiła jej kolegę z dzieciństwa. W rzeczywistości Frank był oszałamiająco przystojny. Niezwykłe srebrne oczy dodawały tajemniczości, kontrastując w nieziemski sposób z wystającymi kośćmi policzkowymi i symetrycznym nosem. Nie chciała nawet myśleć, jak daleko mogła zajść ta znajomość.

— A jak tam to dziecko? — zapytał niby od niechcenia.

— Znowu coś kombinujesz?

— Ależ skąd Po prostu chciałem dowiedzieć się co nieco o córce naszej gospodyni, w końcu spędzę tam najbliższe kilka dni — powiedział tak "słodkim" głosem, że aż ciarki przeszły po plecach kobiety.

Przeszli właśnie ostatnią uliczką i stanęli pod bramom domostwa, gdy powiedziała:

— Tu tutaj.

— Ależ wiem — stwierdził sarkastycznie i otworzył wejście. Ukłonił się teatralnie i dodał — damy przodem.

Mężczyzna zdawał się odnajdywać w domu lepiej od samej Ann, co z początku wprawiło ją w lekkie rozdrażnienie. Aby nie dać mu satysfakcji z tego, do jakiego stanu ją doprowadził, postanowiła wrócić do swojej sypialni, podczas gdy on skierował się ku komnacie Yon.

Pokój, który od niedawna zajmowała, był zwyczajną ciasną klitką, w której znajdowały się tylko łóżko i szafa na ubrania. Kobieta od razu po wejściu zasłoniła niewielkie okienko na przeciwko drzwi. Potrzebowała chwili samotności, z samą sobą.

— Człowiek największą walkę toczy z samym sobą, czyż nie? — szepnęła.

Sama nie rozumiała, co tak właściwie denerwowało ją w zachowaniu Franka. W końcu nic ich nie łączyło i nie będzie łączyć, już ona się oto zatroszczy. Doskonale pamiętała ten dzień, kiedy jako siedemnastoletnia dziewczyna straciła wszystko. Jej rodzice zmarli w wypadku, nie miała żadnych oszczędności i nikt nie chciał jej pomóc, nikt oprócz niego. Jako stary przyjaciel rodziny zaproponował Ann, aby zamieszkała z nim. Z początku przyjacielska przysługa okazała się największym koszmarem w jej młodym życiu.

Pierwszej nocy w posiadłości Blitz przyszedł do niej po kryjomu. Oczywiście wydawało się to bardzo romantyczne, dwójka kochanków spotykających się potajemnie. Zmieniło się to jednak szybko, gdy dziewczyna odkryła inne romanse chłopaka, wtedy zdecydowała się już nigdy mu nie oddać. Ten jednak uważał ją już za swoją własność, w końcu była na jego utrzymaniu, nie wahał się więc przed braniem tego, czego chciał siłą.

— Ten przeklęty gnojek — zaszlochała, wspominając przeszłość.

Mimo że minęły już trzy lata, ona nie potrafiła zapomnieć. Swojego ciała nie oddała już żadnemu innemu mężczyźnie, bo nie potrafiła, na myśl o zbliżeniu robiło jej się niedobrze. Nienawidziła siebie za to, wiele razy próbowała zacząć wszystko od nowa, zapomnieć. Jednak, gdy kolejne próby kończyły się fiaskiem, zrozumiała, że nigdy jej się nie uda. Wtedy postanowiła wrócić.

Jako dwudziestoletnia kobieta stanęła przed drzwiami jego domu z dokładnie obmyślonym planem w głowie, chciała się zemścić. Udając potulną owieczkę, miała zamiar zagarnąć jego serce, a potem odciąć jaja za pomocą noża, tak aby już żadna dziewczyna nie cierpiała tego, przez co ona sama przechodziła.

Frank szybko przejrzał plan zemsty, jednak ona nie mogła się tak łatwo poddać i tak po prostu odejść. Okazja nadarzyła się, gdy udając litościwego, zaproponował jej, aby zaczęła tu pracę.

— Wykonasz dla mnie tajne zadanie — powiedział — wybierzesz się do posiadłości pani Yon, a gdy nadejdzie właściwy czas, zabijesz ją. Wtedy ja uzyskam cały majątek, tym samym nie będąc podejrzanym o zabójstwo. Jeśli to zrobisz, zdradzę ci prawdę o śmierci twoich rodziców.

Ostatnie zdanie wywarło na niej największe wrażenie, bo skąd on miał niby cokolwiek wiedzieć, co stało się z jej rodzicami? Przecież to był zwykły wypadek kolejowy, prawda? Tyle wystarczyło, by w głowie Ann zapanował chaos. Oczywiście wszystko, o czym mówił, mogło stanowić zwykły blef, upewnienie się, że przypadkiem go nie zdradzi.

***

Pokój dziewczynki jak zwykle emanował smutkiem. Z tego właśnie powodu kobieta nie przepadała za swoimi codziennymi wizytami.

— Wchodzę, Jen — zawołała w chwili, gdy przekraczała próg.

Ta jak zwykle siedziała w roku pokoju w prawie całkowitym bezruchu.

Czy ona kiedykolwiek wychodziła na zewnątrz? — przeszło przez myśl Ann, gdy siadała obok podopiecznej.

— Proszę, oto twój napój.

Dziewczynka jak zwykle nie ukrywała swojej niechęci zarówno do przyniesionego wywaru, jak i do samej służącej, która go przyniosła. Wlepiła pusty wzrok w niewielkie naczynie i patrzyła tak przez kilka minut.

— Jak to smakuje? — zapytała kobieta, jednak szybko ugryzła się w język, gdy zrozumiała sens zadanego pytania.

— Wyjdź!

— Przestań już udawać rozpieszczoną smarkulę — żachnęła się Ann — wiem, nie pomyślałam, przepraszam. Wyobraź sobie jednak, że przez najbliższy czas to ja będę jedyną osobą, z którą będziesz mogła porozmawiać.

Zapadło kilka minut ciszy, po czym Jen powiedziała:

— Nie obchodzi mnie to.

— Ja wiem... Nie musisz kłamać. Może nie uwierzysz, ale jesteśmy podobne.

— Jak to? — zapytała, a w zielonych oczach pierwszy raz było widać ciekawość.

— Ludzie są jak naczynie z czystą, wręcz krystaliczną wodą. Rodzimy się niewinni, dobrzy. Jednak ten świat nie pozwala nam takimi pozostać. Choćby jedna kropla trucizny, niszczy cały napój. Powoli rozprzestrzenia się, niszcząc każdy napotkany opór, aż w końcu przejmie wszystko... Zniszczy doszczętnie człowieka.

— Nie rozumiem. Przecież to w moich żyłach płynie trucizna. To ja jestem jak to naczynie, nie ty.

— Nie trzeba być trującą księżniczkę, by mieć w sobie truciznę — stwierdziła smutno Ann.

Po wyjściu z pokoju Jen kobieta była jeszcze bardziej przybita. Patrząc w podłogę, szła przed siebie. Jej umysł zdawał się odpłynąć daleko, tak że sama nie potrafiła stwierdzić, gdzie dokładnie jest.

— Widzę, że dobrze sobie radzisz z tym bachorem — Frank podszedł do niej od tyłu i szepnął do ucha.

— Co ty tu robisz?! — krzyknęła zaskoczona.

— Mam ci coś do powiedzenia — na jego twarzy pojawił się złowieszczy uśmiech — Ale może najpierw przedstawisz mnie córce Yon? Chętnie poznam córkę mojej przyszłej żony.

— Żony? — wyrwało jej się.

Uśmiech na twarzy mężczyzny poszerzył się. Właśnie takiej reakcji oczekiwał od Ann. Wiedział, że może grać na jej uczuciach, wystarczyło trochę pogłówkować.

— Tak, oficjalnie zaręczyny zostaną ogłoszone na jutrzejszym przyjęciu. Ubierz się ładnie — zjechał spojrzeniem jej starą sukienkę.

Doskonale zdawała sobie sprawę ze złośliwości wypowiedzi Franka. Na przyjęciu jej miejsce będzie w innym charakterze — jako służby, a dobrze o tym wiedział. Zastanawiała się, po co on to w ogóle robił? Jaki miał cel w ciągłym ośmieszaniu jej? Już obiecała, że pomoże mu w realizacji jego pokręconego planu, więc dlaczego nie da jej spokoju? Nie mogła się nawet łudzić, że on coś do niej czuje, raczej bawi się swoją zabawką. Tak, sama była w stanie stwierdzić, że uważa ją za zwykłą zabawkę. Postanowiła zaryzykować. Przełknęła ślinę i zapytała:

— Dlaczego mnie o tym informujesz?

— Od kogoś musiałaś się dowiedzieć. A ja ze swojej strony postanowiłem dać ci więcej czasu na przygotowania. A poza tym Yon cię woła — mrugnął zalotnie i odszedł.

Jeszcze jedna sprawa nie dawała Ann spokoju. W jaki sposób w tak szybkim czasie zdołał namówić wdowę do małżeństwa? Z drugiej strony wiedziała, że urok osobistego mu nie brakowało, ale czy to wystarczyło, aby przekonać taką kobietę jak ona? Chyba rzeczywiście ją przeceniła.

Ruszyła w kierunku sypialni pracodawczyni. Gdy znalazła się przed nią, wzięła głęboki oddech i zapukała.

— Wejść!

Ann zastanawiało, w jakiej sprawie ją zawołano. Domyślała się, że ma to dotyczyć przygotowań do przyjęcia, bo o cóż innego mogło chodzić?

W istocie Yon wezwała ją właśnie w tej sprawie, jednak charakter pracy, jaką miała wykonywać różnił się od wyobrażeń młodej służącej.

— Masz pilnować Jen. Nie może wyjść ze swojego pokoju. To bardzo ważne, nie możesz wyjść od niej nawet na chwilę.

— Ale dlaczego?

— Po prostu. Słuchaj głupia dziewucho, co do ciebie mówię, a nie zadajesz niepotrzebne pytania.

Cała sprawa stawała się coraz bardziej tajemnicza. Czyżby nikt nie wiedział o istnieniu dziewczynki? Ale to przecież niemożliwe... Ann jeszcze raz spojrzała na właścicielkę domu. Ile jeszcze tajemnic nie wychodziło poza ściany tego budynku. Być może Jen nie jest nawet jej córką?

Nagle przyszedł jej do głowy pewien plan, dzięki któremu będzie w stanie zemścić się na Franku. Z grzecznością ukłoniła się pracodawczyni i wyszła.

***

Sala, w której odbywało się przyjęcie wystrojem dorównywała niejednej sali królewskiej. Najwidoczniej gospodarze nie szczędzili pieniędzy, aby wszystko wyglądało jak najdostojniej. Również goście, którzy zaczynali się już powoli schodzić, nie wyglądali na osoby, którym czegokolwiek by pasowało. Ann zdawała sobie sprawę, że cały ten wieczór był również posunięciem politycznym, mającym na celu umocnić pozycję wdowy i jej nowego męża w społeczeństwie.

Kobieta przeszła przez korytarz ku pokojowi Jen. Nadszedł odpowiedni czas, pora, aby uwolnić się od tego wszystkiego.

— Choć, już czas — szepnęła, gdy zobaczyła, że dziewczynka właśnie wyszła.

Blond włosy miała związane w warkocz, na głowie chustę. Świetnie wpasowywała się w wygląd służby tego domu i właśnie o taki efekt chodziło.

Po kryjomu przekradły się do komnaty Yon. Kobieta zakładała właśnie buty, kiedy dziewczynka podbiegła do tyłu i dotknęła jej gołego ramienia.

Z początku matka zaczęła się zataczać, aż upadła na podłogę.

— Co się tu dzieje? Dlaczego? — Półprzytomnym wzrokiem lustrowała małą blondynkę, jakby zastanawiając się, czy to się działo naprawdę.

— Mamo — te słowa zawisły w powietrzu.

Po policzku dziewczynki spłynęła pojedyncza łza. Obydwie dobrze wiedziały, że relacja, jaka je łączyła, nigdy nie przypominała tej pomiędzy matką i córką.

— Zawsze cię kochałam, ale nie dało się inaczej. Twój ojciec chciał stworzyć z ciebie broń, dzięki której przejmie całkowitą władzę. Ja już nie mogłam nic zrobić, jednak pragnęłam, byś żyła. — szepnęła chwilę przed tym, jak jej ciało bezwładnie opadło na posadzkę.

— Teraz musisz uciekać. Jesteś wolna — powiedziała Ann — pośpieszmy się, bo jeszcze ktoś nas tu przyłapie.

Jen posłusznie ruszyła za kobietą w stronę tylnego wyjścia z posiadłości. Niezauważenie przemknęły się pomiędzy służbą i wyszły.

Na zewnątrz nie czekało na nie nic nadzwyczajnego. Obie widziały jednak tam coś jeszcze, nową drogę.

— Jen, weź to — podała blondynce torebeczkę z ziołami — gdy się skończą, poszukaj Eda, powinien ci pomóc.

Co do tego ostatniego nie była pewna. Nie miała pojęcia, jak ta istotka mogłaby sama poradzić sobie w tym wielkim świecie. Jednak to nie było już problemem, to nie jej sprawa. Czuła się winna z takiego obrotu spraw, lecz nie potrafiła postąpić inaczej. Pokrzyżowała plany Franka, a to było najważniejsze. Teraz już mogła odejść. Nie widziała innego wyjścia, czuła, że nie ma w niej już ani krzty nadziei, "trucizna" zabrała wszystko.

— Żegnaj mała, powodzenia w życiu — przytuliła towarzyszkę, a chwilę potem już nie żyła.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (85)

  • little girl 28.02.2016
    Dziękuję za anonimową 3, rozumiem, że mogło się nie podobać, dlatego będę wdzięczna za komentarz, dlaczego akurat taka nota :)
  • NanakoAlex 28.02.2016
    Jeśli chodzi o to, czy mi się podobało, to tak. Dałam trzy za błędy.
    "— I co z tego?! — Do oczu blondynki napłynęły łzy — jaki to ma w ogóle sens, skoro każdy kogo dotknę, umiera. Ja nie chcę tak żyć. Nawet moja własna matka mnie nienawidzi" przecinek przed "kogo".

    "Nim zdążyła odpowiedzieć dzwoneczek przy drzwiach radośnie obwieścił przybycie kolejnego klienta" przecinek przed "dzwoneczek".

    "— Tak, miło że w końcu przyjechałeś" przecinek przed "że".

    "Miał rację, gdyby nie on, nie miała by nawet gdzie się podziać" *miałaby

    "Jednak cena, jaką wyznaczył za swoją pomoc również była niemała" przecinek przed "również".

    "Pokój który od niedawna zajmowała był zwyczajną ciasną klitką, w której znajdowały się tylko łóżko i szafa na ubrania" przecinek przed "który" i "był".

    "— Ten przeklęty gnojek — zaszlochała wspominając przeszłość" przecinek przed "wspominając".

    " Udając potulną owieczkę miała zamiar zagarnąć jego serce, a potem odciąć jaja za pomocą noża, tak aby już żadna dziewczyna nie cierpiała tego, przez co ona sama przechodziła" przecinek przed "miała".

    "Patrząc w podłogę szła przed siebie" przecinek przed "szła".

    "W istocie Yon wezwała ją właśnie w tej sprawie, jednak charakter pracy, jaką miała wykonywać różnił się od wyobrażeń młodej służącej" przecinek przed "różnił".

    "Sala w której odbywało się przyjęcie wystrojem dorównywała niejednej sali królewskiej" przecinek przed "w której" i "dorównywała".

    "Nadszedł odpowiedni czas, pora aby uwolnić się od tego wszystkiego" przecinek przed "aby".
  • little girl 28.02.2016
    Łał, nie spodziewałam się, że odpowiesz. Teraz, jak na to patrzę, rzeczywiście nie wstawilam kilku przecieków, tam, gdzie aż się o to prosiło... No cóż :/ Trochę mnie dziwi jednak, że za brak kilku przecieków ocena poleciała aż tyle... Mimo wszystko cieszę się, że nie pozostalas anonimowa i powiedzialas, co Twoim zdaniem jest nie tak. Więc dziękuję :)
    Ciekawe czy mogę to poprawić?
  • NanakoAlex 28.02.2016
    little girl Jak tam przeczytałam Twój komentarz, to faktycznie trochę źle oceniłam, mogłam dać cztery :) Chyba można, z boku opowiadania jest "edytuj" :)
  • little girl 28.02.2016
    NanakoAlex Wiem, ale to jest bitwa :/ Nic się nie stało, każdy ocenia według własnego uznania :)
  • KarolaKorman 28.02.2016
    Teksu wstawionego na Bitwę nie możesz poprawić do momentu podania oceny przez Trybunał :(
  • little girl 28.02.2016
    Podobno było jakieś przesunięcie i można edytowac. Chodzi mi o to, że ktoś mi to wskazał... :3
  • KarolaKorman 28.02.2016
    little, nic mi o tym nie wiadomo :(
    Przeczytałam Twoje opowiadanie z przyjemnością :)
  • little girl 28.02.2016
    Okaże się w trakcie :) Cieszę się, bo na ogół prawie w ogóle nie piszę dłuższych prac i trochę bałam się, jak wyjdzie. ;)
  • KarolaKorman 28.02.2016
    Wyszło bardzo ciekawie. Czytało się jak baśń :)
  • little girl 28.02.2016
    Dziękuję za opinię :)
  • ausek 01.03.2016
    Przeczytałam ;) Faktycznie tekst ma w sobie coś z baśni. :)
  • little girl 02.03.2016
    To pewnie przez motyw z tą trucizną :3, ja do Waszych postaram się zajrzeć na weekendzie :)
  • alfonsyna 05.03.2016
    Nie wiem, z czego to wynika, ale jakoś tak czuje się trochę "baśniowy" charakter w trakcie czytania - dla mnie to akurat plus, tekst jest bardzo klimatyczny. Nie spodziewałam się akurat takiego zakończenia, także mamy również jakiś element zaskoczenia ;)
  • little girl 05.03.2016
    Samo zakonczenie mialo byc dopelnieniem motywu ktory staralam sie zawzec. Jak powoli bohaterka pochlaniana jest wlasna swiadomoscia, ze oklamuje sama siebie, podchodzac do kolejnych wyzwan... Taki byl moj zamysl odnosnie tematu glownego, jednak zdaje sobie sprawe , ze dosc trudno bedzie sie tego doszukac, wiec zrobilam rowniez latwiejsza wersje z tylulowa ksiezniczka, zeby nie nie uznano, ze do tematu sie nie odnioslam :/
    Dziekuje za mily komentarz :)
  • Moni 05.03.2016
    Ale tu jest o wiele więcej niż jedna kropla kłamstwa...
    1) Trująca księżniczka.
    2) Sekretne kupowanie ziół.
    3) "Nieistnienie" księżniczki.
    4) Kochanki faceta.
    5) Kochankowie kobiety.
    6) Ze trzy spiski minimum....

    Tu chyba nawet nie ma prawdy, a szkoda, bo tekst jest dobry. Mimo to nie są to moje klimaty, ale i tak dobry. Nie oceniam i nie piszę nic więcej, bo nie za bardzo umiem.
  • little girl 05.03.2016
    Prawda w znaczeniu życia. Każdy rodzi się dobry, dziecko nie kłamie, puki nie pozna falszywosci ludzi.
    Dziekuje za komentarz :)
  • Moni 05.03.2016
    Czy ja wiem? Nawet niemowlaki kłamią i płaczą bez powodu, bo chcą uwagi.
  • little girl 05.03.2016
    Moni nie kłamią, bo nie mówią :) Nie mozesz stwierdzić, czy bez powodu. Sami naukowcy próbują zbadać od jakiego wieku dziecko jest w stanie widzieć dobro i zło, posiadać moralność i nie mogą do tego dojść :3
  • Moni 05.03.2016
    Ale kłamstwo to nie tylko mowa i moralność, to nieprawda.
  • Angela 05.03.2016
    Moni przepraszam że się wtrącam, ale nie mogłam nie zareagować. Płacz u niemowląt jest
    jedynym środkiem komunikacji ze światem. Skoro nie mówią, jak mają zakomunikować
    rodzicom, że potrzebują bliskości, uwagi? Esemesa mają wysłać? : (
  • little girl 05.03.2016
    Moni ostatnio czytałam artykuł na temat właśnie 6- cio miesięcznych dzieci, które juz odróżniają dobro od zla, obstają za osobami " pomicnymi" nie widzą żadnych podtekstów, proste myślenie, a przede wszystkim, nie kłamią, nawet czynem, nie będę tu streszczac tekstu bo za dużo zejdzie, ale to jest takie, ze puki nam ktoś nie pokaże punktu widzenia, my nie wiemy ze tak można. Dziecko na poczatku mówi prawdę, np." glodna" itp. Jednak obserwując otoczenie adaptuje się, dostosowuje do realiów, aby przetrwać.
  • Moni 05.03.2016
    Nie o to mi chodziło. Wiesz, płaczą że są głodne, choć nie są głodne. O to mi chodziło.
  • little girl 05.03.2016
    Angela. Twój komentarz mnie rozbawil :) choc kto wie, jakie technologie wymyśla w przyszłości? :p
  • Moni 05.03.2016
    Little, jak nie kłamią? Kłamią, każdy kłamie. Skoro nie widzą w tym zła, co je powstrzymuje?
  • little girl 05.03.2016
    Moni skąd wiesz z jakiego powodu płaczą? Tego nie wiadomo, bo nikt nie siedzi w ich głowach
  • Moni 05.03.2016
    Stąd co Ty, jakiś artykuł. Postaram się go znaleźć.
  • little girl 05.03.2016
    Moni jesli nikt w ich otoczeniu by nie kłamał, one tez by tego nie robiły. Nie znslyby tego pojęcia. Prawda byłaby czymś normalnym.
  • little girl 05.03.2016
    Moni Nie znznajdziesz :/ przygotowuje się do turnieju wiedzy ppsychologicznej i mialam specjalne konto z dostępem to nich.
  • Moni 05.03.2016
    Dobra, mam definicję.

    Kłamstwo – wypowiedź zawierająca informacje niezgodne z przekonaniem o stanie faktycznym. Kłamca przekazuje informacje niezgodne z jego przekonaniem o rzeczywistości z intencją, by zostały one wzięte za prawdziwe. Kłamstwem mogą być także wypowiedzi zgodne z rzeczywistym stanem rzeczy, o ile autor przekazu nie ma świadomości tego faktu.

    Więc... niemowlaki w ogóle nie kłamią, bo nie mówią? No nic, tu zaliczyłam wtopę. Ale na Boga, kropla to kropla, nie mów że jest inaczej oraz przede wszystkim nie rób z dzieci świętych, kiedyś pierwsze kłamstwo musiało paść.
  • Angela 05.03.2016
    Moni to znajdź ten artykuł, bo w moim przekonaniu to wybitna bzdura.
  • elenawest 05.03.2016
    Moni dopieprzasz się do każdego dzisiaj. W większości gadasz takie bzdury, że szok. Weź zluzuj i idź spać, co?
  • Moni 05.03.2016
    Tu akurat byłam przed naszą rozmową i to nie bzdury, czytałam to gdzieś. :/
  • little girl 05.03.2016
    Moni znajdź jakiekolwiek badania, moze coś na ten temat bedzie
    To z mową, było żartem, ale chyba nie zachwyciłas :3
    Myślisz, ze dlaczego o rozpoczęciu życia mówi sie jak o czystej kartce papieru?
  • elenawest 05.03.2016
    Moni to pokaż gdzie to czytałaś... Bo ja tež moge powiedziec, ze swinie lataja, bo tak przeczytalam...
  • little girl 05.03.2016
    elenawest w fantastyce napewno :p
  • Moni 05.03.2016
    A w sumie mam taki, co mówi że kłamią po drugim roku życia. XD Głupi chyba. C:

    http://tatapad.pl/dziecko/dlaczego-dziecko-klamie-i-co-wtedy-robic/

    Szukam i szukam, ale czemu ja muszę, a Little nie? :C
  • elenawest 05.03.2016
    little girl no wiem :-P ale wiesz potem tez moge caly czas mowic, ze to prawda, bo tak przeczytalam...
  • elenawest 05.03.2016
    Moni bo ty o tym mowisz
  • Moni 05.03.2016
    Przecież ona też mówiła... No okej, mam już enty artykuł, co nie wspomina o niemowlakach, ale każdy mówi, że to zawsze tak będzie, że dziecko zacznie kłamać, możecie dać mi dowód że to wina rodziców?
  • elenawest 05.03.2016
    Moni przeczytałam i raczej bym tego na poważnie nie brała. Słuchaj jestem po pedagogice, omawiałam caaały rozwój dziecka i nic nie wiem o tak wczesnym kłamaniu dzieci... Te badania.. Tiaa, też sobie mogę pierduknąć taki temat, zapytać 4 znajomych, potem dodać do tego dwa zera i powstanie mi piękna ilość ankietowanych
  • elenawest 05.03.2016
    Kto powiedzial, ze to wina rodzicow?
  • Moni 05.03.2016
    Ej no, ja po raz któryś wam to mówię, ale jak ktoś z was ma coś tak mocnego jak studia pedagogiczne, nie możecie tak od razu zamiast się ze mną bawić i śmiać z mojej głupoty? Byłoby łatwiej, ale i tak mi teraz wstyd.
  • little girl 05.03.2016
    Moni. Oj nie mam jak wejść, bo jestem na tel i za dużo z tym roboty, ale powiem tyle. 2-LATKI juz rozumieją, wzorując się na bliskich. Jak mówiłam, gdyby nie znały pojęcie "kłamstwo" nie mogłyby kłamać. Gdyby wszyscy wokół nich mowili prawdę, nie miałoby nawet pojęcia, ze tak można
  • Moni 05.03.2016
    No może nie rodziców, a otoczenia, chodzi o to kłamanie.
  • elenawest 05.03.2016
    Moni zacznij pisac po polsku, bo ten twoj kom musialam ze trzy razy przeczytac, by sems zalapac...
  • Moni 05.03.2016
    Czy ja wiem? Ta logika nawet jeśli jest słuszna, nie przekonuje mnie. Przecież mają marzenia senne, a nie wiedzą, że mają je inni. Podobno zaraz po urodzeniu umieją pływać i chodzić (za rączkę oczywiście), ale zapominają tego, aby nauczyć się ponownie.
  • Moni 05.03.2016
    Czy kiedy macie dobry argument, jak na przykład to, że studiujecie pedagogikę, to zamiast śmiać się z mojej głupoty nie możecie od razu go użyć? Nie widzę sensu z takim odwlekaniem tego.
  • elenawest 05.03.2016
    Moni to zdecyduj sie kogo to wplyw, co? Bo jak widze gubisz sie we wlasnych slowach. I moze czasem wez wreszcie posluchaj osob starszuch, a nie wiecznie grasz wielce dorosla, a potem glupka z siebie robisz...
  • elenawest 05.03.2016
    Moni łał! A to co ja mam cię informować, że magistrem pedagogiki jestem? Może jeszcze tak na dzień dobry, co?
  • Moni 05.03.2016
    A bo zjadłam kawałek, umie więc pływać, jak mi przekazała pani od biologii, ale raczej tego nie widziało. Wzięłam rodziców, bo te artykuły olewały resztę świata i walęłam to z odruchu, przepraszam.
  • Neurotyk 05.03.2016
    Moni nie spamuj belki!!!!
  • Neurotyk 05.03.2016
    Ty tak wczoraj do mnie i Adeli powiedziałaś
  • Moni 05.03.2016
    Nie, po prostu jak widzisz taką rozmowę, to mówisz:
    "Moni dopieprzasz się do każdego dzisiaj. W większości gadasz takie bzdury, że szok. Weź zluzuj i idź spać, co?"
    A potem dopisujesz:
    "Słuchaj jestem po pedagogice, omawiałam caaały rozwój dziecka i nic nie wiem o tak wczesnym kłamaniu dzieci...".
  • Moni 05.03.2016
    K, idę na forum. (Co z tego, że gadałam o opowiadaniu, trza być dupkiem).
  • elenawest 05.03.2016
    No tak, pani od biologii to jest argument i osoba wszystkowiedzaca! Jak mowie, mialam na studiach pelny rozwoj dziecka, poczawszy od zarodka az do 15rz i nikt nigdy nie powiedzial mi, ze dzieci umieja chodzic tuz po urodzeniu! Proponuje zrobic prosty tekst. Idz do szpitala na porodowke i wez takiego noworodka na spacer. Jestem ciekawa jak daleko pojdzie!
  • Neurotyk 05.03.2016
    Moni pisz gdzie chcesz, mam to w dupie XD
  • elenawest 05.03.2016
    Moni stwierdzilam fakt, ze sie dopieprzasz. Potem wyjezdzasz z jakimis z dupy niby faktami. Jak ci mowie co mialam na studiach, by wyprowadzic cie z bledu, to ty do mnie z pretensjami, ze moglam od razu o tym mowic. Pytam sie zatem: kiedy mialam ci to powiedziec?!
  • Neurotyk 05.03.2016
    elenawest , bo Moni pozjadała wszystkie rozumy i nam już nic nie zostało :/
  • Moni 05.03.2016
    Ej, przecież mieliśmy iść na forum...
  • elenawest 05.03.2016
    Neurotyk :-)
  • Nazareth 05.03.2016
    elenawest hahaha! Jeśli uda ci się coś wytłumaczyć Moni tak żeby zrozumiała i przyznała ci rację to ja uwierzę już we wszystko co mi powiesz, nawet w to że świnie latają XD
  • elenawest 05.03.2016
    Moni wcale nie. Ty powiedzialas, ze idziesz, my sie pod tym nie podpisaliśmy...
  • elenawest 05.03.2016
    Nazareth nie musisz mi aż tak wierzyć :-P i nie, nie uda mi się jej czegoś tak wytłumaczyć ;-)
  • Neurotyk 05.03.2016
    Nazareth jedziesz bracie XD
  • Moni 05.03.2016
    Ale robimy offtop. No nic, kopiować wam tu odpowiedź?
  • Neurotyk 05.03.2016
    Moni skopiuj i wklej swój mózg do mojej głowy, będę Einstein :)
  • elenawest 05.03.2016
    Neurotyk nie wiem czy wiesz na co się piszesz, chłopie :-P
  • Moni 05.03.2016
    Właściwie to udało Ci się to Eleno, tu masz dowód:

    Byłoby łatwiej, ale i tak mi teraz wstyd.
  • Nazareth 05.03.2016
    Neurotyk Będziesz stein i to wszystko :D
  • Neurotyk 05.03.2016
    Nazareth haha :D
  • little girl 05.03.2016
    Ja moze sobie pójdę? :')
  • Neurotyk 05.03.2016
    zostań :D
  • elenawest 05.03.2016
    Nie, nie odchodz :-*
  • little girl 05.03.2016
    :) A tak poważnie to proponuje zakończyć, bo to do niczego nie prowadź.Elena, Neurotyk, Dziękuję za wsparcie ;)
  • elenawest 05.03.2016
    Proszę bardzo :-) zawsze do usług ;-) wszelakich :-*
  • Moni 05.03.2016
    Jak do niczego? Przyznałam się do błędu pod każdym możliwym względem, więc czemu uważasz, że to do niczego nie prowadzi?
  • little girl 05.03.2016
    elenawest :)
  • little girl 05.03.2016
    Moni. Aj bo to niepotrzebny wysiłek intelektualny o tej godzinie :) Spoko zamknijmy temat, ok?
  • elenawest 05.03.2016
    Moni gdzie się przyznałaś? Bo ja tego nie stwierdziłam nigdzie. Powiedziałaś tylko, że mogliśmy wcześniej ci powiedzieć, jeśli studiowaliśmy pedagogikę, bo na głupka wychodzisz...
  • Moni 05.03.2016
    A to nie to samo?
  • elenawest 05.03.2016
    Moni no wiesz... Mozna powiedziec, ze wyszlo sie na glupka, ale dalej nie byc przekonanym o naszych slowach
  • Moni 05.03.2016
    No to wiedz, że w moim wypadku tak nie jest. Mam dwie znające się na tym osoby przeciwko mnie samej, macie mnóstwo powodów by mnie nie lubić, ale wiem kiedy przegrałam.
  • Moni 05.03.2016
    /Ciut zmodyfikowana wiadomość z forum/.

    Eleno, może i moja nauczycielka nie jest wszechwiedząca, ale miałam ją za autorytet w tej dziedzinie. Widać i ta się myli, w sumie nic nowego. Mam nauczkę na przyszłość. Poza tym pragnę zaznaczyć, że powiedziałam podobno, ale skoro palnęłam głupotę, to ją palnęłam.

    Proszę tylko, uspokój się, oddychaj, nie chcę aby coś Ci się stało, nie wybaczyłabym sobie tego.

    Temat kłamstwa uważam za zakończony, dzieci nie kłamią od razu, uczy ich tego otoczenie. Zjebałam na całej linii, może poza ilością kłamstw. Mimo to nie oceniam tej pracy jako Bitwy, właściwie to w ogóle jej nie oceniam.

    To chyba tyle, wstyd mi za niewiedzę, ale przepraszać nie będę. Raz, że nie zasługuję na to, a dwa, że przeprosiny w porywie emocji czy w sytuacji emocjonalnej są nic nie warte.

    Wstyd mi też za to, jak zabrzmiała moja prośba o wykorzystywanie takich argumentów jak studia od razu. Widziałam to tak, że śmiałaś się ze mnie np. wspominając o świniach. No i miałaś do tego prawo, ale po prostu zabolało mnie to, że przedłużałaś to. Mogłam się z tym zamknąć lub napisać to inaczej, wstyd mi. Jednak tu też nie przeproszę, z tych samych powodów co ostatnio.

    Co tego powyżej, tu nie czuję nic, dla mnie to zwyczajne nieporozumienie.
  • elenawest 05.03.2016
    Odpowiedz masz juz na forum. Kto zainteresowany niech czyta...

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania