Bitwa Literacka - "Na tej wyspie kryje się zło"

To miejsce... Aż mi wstyd, iż nosi miano "mojego domu". Gdybym tylko mógł, już dawno wyjechałbym jak najdalej stąd. Jednak to nie jest takie proste. Nie mogę bez nadzoru wyjść na zewnątrz, a co dopiero mówić o ruszeniu się gdziekolwiek dalej. Zresztą i tak nie miałbym dokąd pójść. W końcu nie mam żadnej rodziny, jestem sierotą.

Przebywam tu od zawsze, nie pamiętam niczego więcej poza szarymi korytarzami olbrzymiego budynku. "Samotna wyspa", nie wiem, skąd dokładnie wzięła się ta nazwa. Być może wiąże się z tym, że sierociniec mieści się na jakiejś wyspie. Nie znam się na geografii, nie uczą nas o świecie znajdującym się poza jej granicami. Nigdy nie widziałem innego lądu... Starają się, abyśmy ograniczyli się do tego jednego zalądka, aby on stał się całym naszym światem. Nie potrafię zrozumieć, dlaczego tak nas ograniczają? Na czym im zależy?

Pewnego dnia doszedłem do wniosku, że tworzą armię "robotów" składających się z ludzi, a właściwie z dzieci. Nie widziałem tu nigdy podopiecznego, który miałby powyżej czternastu lat. Ja mam trzynaście... Czuję, że niedługo przekonam się, co robią ze starszymi.

Jedynymi dorosłymi, których można spotkać, są nasi opiekunowie. Czwórka mężczyzn, jeden gorszy od drugiego. Czasem zjawiają się dwie kobiety, jedna z nich jest bardzo młoda, ma może dwadzieścia lat, druga zaś czterdziestoletnia wygląda na jej matkę. Nigdy nie odstępuje młodszej na krok, jakby bała się o coś bardzo ważnego. To już chyba wszyscy, nikt poza nimi nie odwiedza wyspy.

Szedłem korytarzem w stronę kuchni, gdy ktoś pociągnął mnie za rękaw. Trochę przestraszony odwróciłem się w stronę napastnika, waląc go przy okazji w nos.

- Auu! - Wrzasnął zaskoczony mój współlokator - co ty robisz?

Przez chwilę starał się rozmasować bolące miejsce, po czym ponownie przemówił:

- Choć szybko, panienka przyszła - rozglądnął się czujnie dookoła, jakby w obawie, że ktoś mógłby usłyszeć jego słowa.

W milczeniu skinąłem głową. Doskonale rozumiałem jego obawy. Nieuważne wypowiadanie niektórych słów miało aż za duże konsekwencje.

Ruszyliśmy w stronę małych drewnianych drzwi, znajdujących się na końcu korytarza. Ostrożnie otworzyłem je i wraz z Adamem weszliśmy do małej ciemnej salki. Nie było tam okien, a jedyne źródło światła stanowiła niewielka świeczka postawiona na małym stoliku przy ścianie na przeciwko wejścia. Nasz pokój składał się jeszcze z dwóch łóżek ustawionych równolegle do siebie. Na jednym z nich siedziała zgrabna postać. Jej jasne włosy z lekkością opadały na wychudzone ramiona.

- Już jesteście - uśmiechnęła się - mam coś dla was.

Zaczęła grzebać w niewielkiej torbie, której na początku nie byłem w stanie zobaczyć, tak dobrze maskowała się między fałdami dziewczęcej sukni. W końcu wyciągnęła niewielką książkę i podała Adamowi. Patrzyliśmy na podarunek z niemałym podziwem. Dostaliśmy książkę i to z kolorowymi obrazkami! W kącikach moich oczu pojawiły się łzy. Tak wielki podarunek... Przecież ona mogła zapłacić za to tak wielką cenę. Wszelkie przedmioty tego typu stanowiły swoisty zakazany owoc. Karą za posiadanie ich było spędzenie czterech dni w lochach o samej wodzie. A to wszystko dlatego, że wiedza w nich zawarta, nie zgadzała się z tym, co wpajali nad od najmłodszych lat.

Ręce mojego towarzysza trzęsły się, gdy odwracał okładkę, ukazując spis treści. Naszym oczom ukazały się ponumerowane nazwy krain geograficznych.

- Naprawdę... - głos drżał mi z przejęcia. Dobrze, że to nie ja trzymałem podarunek, inaczej już leżałby na ziemi.

Anna, kiedy tylko mogła, przynosiła nam różnego rodzaju książki, jednak nigdy nie miały one kolorowych stron. Zazwyczaj opowiadały jakieś historie, przedstawiały cykl życia różnych zwierząt. Ta jednak należała do tych najbardziej wyjątkowych, ona opowiadała o świecie - jego budowie, tym, co nasi opiekuni starali się ukryć najbardziej.

- Muszę już iść - nasza towarzyszka wstała i ostrożnie podeszła do ukrytych drzwi, znajdujących się za moim łóżkiem. - Uważajcie, lepiej dobrze ją schowajcie. Nikt nie może się dowiedzieć, że jesteście w jej posiadaniu.

Kończąc to zdanie, ostrożnie odsunęła łóżko i zniknęła w ciemności tajemnego przejścia.

- Ah! Muszę iść - przypomniałem sobie przerażony.

Spojrzałem znacząco na kolegę i wybiegłem z pomieszczenia. Byłem sporo spóźniony. Starałem się szybko obmyślić jakąś wymówkę, aby wymigać się od kary, nawet jeśli i tak wiedziałem, że ta mnie nie minie.

Zdyszany zatrzymałem się jeszcze przed drzwiami kuchni. Przeczesałem nerwowo włosy, poprawiłem starą podartą koszulę i zapukałem do drzwi.

Wszedłem do środka. Wzrok miałem wbity w ziemię, nie chciałem widzieć jego twarzy.

Na odzew opiekuna nie musiałem długo czekać, w chwili, gdy przekroczyłem prób, coś mocno uderzyło mnie w głowę. Cios był tak mocny, że przez chwilę chwiałem się, starając zachować równowagę.

- Co ty sobie durny bachorze myślisz?! - Kolejny cios, tym razem z plaskacza w twarz.

Nieśmiało podniosłem twarz, mój opiekun aż poczerwieniał ze złości. Żyłka na czole pulsowała tak, jakby miała zaraz pęknąć.

***

- Za miesiąc będzie mieć czternaście lat. Musimy jak najszybciej wywieść go z wyspy!

- Teraz nie możemy, dobrze wiesz, że jesteśmy przez nich obserwowani.

-No to kiedy, do cholery! Ile masz zamiar jeszcze czekać? Aż ten głupi bachor skróci cię o głowę?

Z początku nie byłem w stanie rozpoznać głosów. Głowa mocno pulsowała w miejscu, gdzie otrzymałem niespodziewany cios. Tysiące myśli kłębiło się w mojej głowie. Jeszcze nigdy nie spotkała nikogo tak surowa kara, tylko i wyłącznie za zwykłe spóźnienie... Może oni coś podejrzewają?

- Chodź! - Rozmyślanie przerwał mi gwałtowny głos.

Rosły mężczyzna chwycił moje ramie i pociągnął w stronę wyjścia z podziemi. Nie znałem go, zresztą dużo nie straciłem. Wyglądał na bezmózgiego osiłka, jego twarz zdobiły szramy - pozostałość po jakiejś walce na miecze.

Przez całą drogę milczeliśmy. Czułem dziwny respekt... i strach. Jednak tym razem było to inne uczucie niż to, które odczuwa dziecko w obawie przed swoim rodzicem.

Starałem się zrównać krok z moim oprawcą ze względu na obolałe ramię, jednak szybko straciłem siły. Napastnik, widząc jak wlekę się z oporem za jego grubym tylskiem, nie ustąpił, a wręcz przeciwnie, przyśpieszył, wzmacniając stalowy uścisk.

Za którymś z zakrętów, nie wiem którym... już dawno przestałem liczyć, skupiając się tylko na tym, by pozostać przytomnym, zauważyłem pierwsze promienie słońca. Zbliżaliśmy się do wyjścia. Wystarczyło jeszcze tylko kilka kroków, jeszcze tylko kilka kroków i...

Znów znalazłem się w tak dobrze znanej sypialni. Zastanawiałem się, kto mnie tu przyniósł, a przede wszystkim, dlaczego? Wyglądało na to, że tak szybko ze mną nie skończą, a tu tak po prostu przynoszą mnie do łóżka? Coś mi tu nie pasowało. Zmrużyłem oczy, starając się przystosować wzrok do mroku. Ku mojemu zaskoczeniu ktoś siedział na sąsiednim łóżku i to nie był Adaś.

- Nareszcie się obudziłeś! No, szybko, zbieraj się, nie mamy czasu - smukła postać w pelerynie poderwała się z miejsca i ruszyła w moim kierunku.

- O co tu chodzi?

- Teraz to nieważne. Grozi ci niebezpieczeństwo, musimy jak najszybciej uciekać.

Dziewczyna nerwowo spoglądała na drzwi wejściowe. Musieliśmy się śpieszyć. Posłusznie wstałem i ruszyłem za Anną, która skierowała się ku sekretnemu przejściu.

Weszliśmy do niewielkiego korytarzyku. Pomimo iż miałem niecałe metr sześćdziesiąt, musiałem się nieźle schylić, by być w stanie przecisnąć się w dalsze partie ciemnego przejścia.

Panienka chwyciła moją dłoń

- Tylko cicho - szepnęła mi do ucha.

Nie widziałem zbyt wiele, to ona stała się moimi oczami. Prowadziła mnie jak najlepszy przewodnik. Trudno się dziwić, w końcu już tyle razy tędy szła, musiała znać drogę na pamięć.

Mimo ciągłej wędrówki, nie było widać jakiegokolwiek wyjścia, a wręcz przeciwnie. Coraz więcej korytarzy, zapach stęchlizny i ścieków... gdzie my w ogóle byliśmy? Nie odważyłem się jednak zapytać, miałem przeczucie, że niedługo tak czy tak się o wszystkim dowiem.

Głuchy rechot przerwał milczenie. To był on, ten sam szkaradny mężczyzna, co wtedy, ale co on tam robił?

- Dobra robota - zaśmiała się Anna - no to teraz zobaczymy, czy uda im się nas przechytrzyć.

Znów znalazłem się pod stalowym uciskiem osiłka. Zdezorientowany starałem się wypatrzyć panienkę, co się z nią stało?

Szybkim ruchem sztyletu przejechała po moim nadgarstku. Poczułem niewyobrażalny ból i zrozumiałem. To ona mnie zraniła...

- Chyba chcesz wyjaśnienia, nieprawdaż? W sumie mogę ci powiedzieć i tak niedługo umrzesz.

Przeszła kilka kroków i pochyliła się nade mną.

- Myślisz, że dlaczego jesteś tak wyjątkowy? Otóż nie jesteś, ha! Jesteś nikim - w jej głosie dało się wyczuć odrazę.

Nie znałem jej z takiej strony, ona była uosobieniem wszystkiego, co dobre. Dlaczego więc teraz mówi takie rzeczy?

- Jednym durnym eksperymentem. Myślisz, że dlaczego bachory, takie jak ty, które mają powyżej trzynastu lat, znikają? Otóż po to, by nie zagrażać wyspie. Ulokowali was tu tylko dlatego, że nigdzie indziej nie znaleźliby się ludzie, którzy zgodziliby się przygarnąć takie coś. Bomba zegarowa, tak, to odpowiednie określenie. Tym właśnie jesteś, jedną jebaną bombą, mogącą zniszczyć wszystko, jednym z mutantów, które powstały w wyniku badań mutacji genetycznych. Niestarzejący się ludzie, phi, kto to w ogóle wymyślił? Mniejsza z tym, stanowicie zagrożenie, gdyż z powodu tych eksperymentów w waszych ciałach kumuluje się silna moc destrukcyjna i po przekroczeniu pewnego wieku jest bardzo duże prawdopodobieństwo, że zaczniecie zabijać przy pomocy nadnaturalnych zdolności. Myślisz, że cię lubiłam? Po prostu byłeś mi potrzebny. Oni jeszcze chcieli cię ratować, przewieźć do jakiegoś laboratorium. Co za nonsens? Ile razy już próbowali, z każdym kolejnym dzieckiem i nic z tego nie wyszło. Dlatego ulokowałam w ich szeregach szpiega. Chyba już się poznaliście - zaśmiała się szyderczo.

Wszystkie moje nadzieje rozwiały się jak za sprawą magicznej różdżki. Zostałem sam. Nikt nie przyjdzie mi na pomoc. Tylko jej jednej ufałem, a ona mnie zawiodła.

Spojrzałem jeszcze raz w głęboką ciemność, w stronę, z której jeszcze przed chwilą słyszałem głos Anny. Zdawałem sobie sprawę z dwóch rzeczy. Po pierwsze, moi przeciwnicy podobnie jak ja nie widzą w ciemności i po drugie, to była ostatnia szansa, aby uciec. Postanowiłem spróbować. Gdy tylko poczułem ciepły oddech na szyi, udałem omdlenie. Panienka z początku oburzona warczała, mówiąc, że symuluję, jednak po dłuższej chwili, gdy nie dawałem znaku życia, uwierzyła.

- Ehh - westchnęła i zwróciła się do osiłka - Góra, połóż go na ziemi, poczekamy, aż się ocknie. Zabijanie go, kiedy jest nieprzytomny, nie jest żadną satysfakcją.

Udało się! Gdy tylko mężczyzna położył mnie na chłodnej posadce pod ścianą, wiedziałem, że to już ten czas. Rzuciłem się do biegu. Oczywiście moi oprawcy ruszyli za mną. Nie miałem siły uciekać, postanowiłem więc ukryć się w jakimś zaułku. Przylgnąłem do ściany i starając się jak najciszej oddychać, nasłuchiwałem.

Nie myliłem się. W ciemności stałem się niemalże niewidzialny i to wystarczyło, nie zauważyli mnie. Przebiegli obok, krzycząc i nawet nie zdając sobie sprawy, że znajdowałem się tak blisko.

***

Przez kilka długich godzin błąkałem się ciemnymi przejściami, nim odnalazłem wyjście. Stałem na plaży i patrzyłem na czyste morze.

- I co teraz? - zapytałem sam siebie.

Być może ktoś nade mną czuwał, gdyż kręcąc się po plaży, odnalazłem niewielką łódkę leżącą na plaży. "To pewnie tędy przypływają" - zadumałem się, wspominając nagłe przybycia kobiet, które nie wiadomo skąd przypłynęły. W tamtym momencie poznałem drogę do wolności. Nie chciałem spędzić tam nawet sekundy dłużej i mimo iż było mi żal innych sierot, możliwość spotkania z którymś opiekunów lub panienką, skutecznie niwelowała chęć pomocy. Szybko podbiegłem do łódki i popchałem w stronę wody. Już nic mnie nie obchodziło, najważniejsza stała się ucieczka. Nie wiedziałem, o co tak naprawdę chodzi, jednak szczerze, to nawet nie chciałem poznać prawdy. Postanowiłem spróbować nowego życia i może jeszcze kiedyś tam wrócę, by poznać prawdę, jednak to jeszcze nie ten czas. W chwili gdy odpływałem, w mojej głowie rozbrzmiewały dwa słowa: "chcę żyć".

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (17)

  • Akwus 21.01.2016
    Się dzieje :) Będzie wesoło :D
  • elenawest 21.01.2016
    Akwus, to dodawaj swój tekst, będzie jeszcze fajniej :-D
  • Akwus 21.01.2016
    wiesz jak trudno zamknąć historię jak się ma ostatnie 300 słów :)

    a tak na poważnie niemal kończę, ale ponieważ zawsze tracę punkty za błędy, chcę by jeszcze ktoś wcześniej rzucił na to okiem - mój tekst jakoś przed północą najpewniej
  • elenawest 21.01.2016
    Akwus spoko :-D czekamy ;-)
  • little girl 21.01.2016
    Akwus na pewno ;) Co prawda biorę udział w bitwie po raz pierwszy, ale z tego co widzę, uczestniczyć będzie co najmniej 5 osób wraz z Tobą, także nieźle, a czas jeszcze jest, więc kto wie? :)
  • Angela 21.01.2016
    Bardzo fajnie ujęty temat, historia trzymała w napięciu do ostatnich literek : )
  • little girl 21.01.2016
    Dziękuję ;) Zdaję sobie sprawę, że nie jest idealnie... zapewne masa błędów, których nie widzę i mam niekiedy wątpliwości co do treści, że może powinnam to inaczej ująć? ale niestety opuściła mnie wena i postanowiłam nic nie zmieniać... eh pozostaje czekać na oceny sędziów :3
  • patyy 22.01.2016
    Błędy:
    1. Starałem się zrównać z krok z moim oprawcę ze względu na obolałe ramie, jednak szybko straciłem siły. - W tym zdaniu jest coś nie tak, ale myślę, że po przeczytaniu go sama to widzisz.
    2. Być może ktoś nade mną czuwał, gdyż kręcąc się po plaży, odnalazłem niewielką łódkę leżącą na plaży. - powtórzenie.

    Pomysł: Nibanalny i wręcz ujmujący, jednak nie dokońca jest ukazane to zło. Brakuje mi czegoś, nie wiem czego.

    Całokształt: Powiem tak, zostawiłam sobie Twoją pracę na sam koniec i nie żałuję tej decyzji. Czytało mi się ją najlepiej, pomysł był spopko, ale jak już wcześniej mówiłam, czegoś mi brakowało. Jednak fakt, iż bohater na końcu ucieka z wyspy na której kryło się zło, choć sam do końca nie wie, czym ono jest, jest fajny. Niby ukazałaś, że złem byli chłopcy powyżej 14 roku życia, ale wydaje mi się, że owym złem była w gruncei rzeczy Panienka i Góra, którzy chcieli ich zabić.

    Temat dodatkowy: Chciał żyć, niby jedno zdanie, ale mnie naprawdę ujęło.

    Błędy: 8,5
    Pomysł - waham się i waham i nie mogę inaczej, przepraszam - 9
    Całokształt - ssama nie wiem, i znow się waham, jednak czegoś mi tutaj brakowało 7
    Temat dodatkowy: 3
  • little girl 22.01.2016
    Co do tego zła, masz rację. :) Dziękuję.
  • Akwus 24.01.2016
    Jestes czwarta, a praca jest jedną z trudniejszych do skomentowania :)

    "Pewnego dnia doszedłem do wniosków, że tworzą armię "robotów" składających się z ludzi, a właściwie z dzieci." - i będąc całe życie w izolacji na tej wyspie, doszedł do takiego wniosku na podstawie swojej szerokiej wiedzy o złoczyńcach tworzących armie robotów? Czepiam się, wiem :) Poważnie to w całości wywaliłbym to zdanie - nie wynika z niczego,do niczego nie prowadzi.

    'Ruszyliśmy w stronę małych drewnianych drzwi, znajdujących się na końcu korytarza. Ostrożnie otworzyłem je i wraz z Adamem weszliśmy do małej ciemnej salki. Nie było tam okien, a jedyne źródło światła stanowiła niewielka świeczka postawiona na małym stoliku przy ścianie na przeciwko wejścia." - tworzysz aurę tajemniczości i nagle w kolejnym zdaniu - jeb! - są we własnej sypialni.

    "- Muszę już iść - nasza towarzyszka wstała i ostrożnie podeszła do ukrytych drzwi, znajdujących się za moim łóżkiem." - dobrze że były ukryte, bo jeszcze chłopcy mogli by je znaleźć i uciec z wyspy :)

    Trochę zgrzyta mi przeskok akcji pomiędzy plaskaczem w kuchni a odzyskaniem świadomości i podsłuchaniem rozmowy. Rozumiem, żę to co do tego doprowadziło jest nieważne, niemniej czuję jako czytelnik, że coś dzieje się poza moją wiedzą i to coś z główny bohaterem, z którym chciałbym być, by go rozumieć.

    "Zbliżaliśmy się do wyjścia. Wystarczyło jeszcze tylko kilka kroków, jeszcze tylko kilka kroków i..." - i kolejny zgrzyt z przeskokiem akcji. Teraz już się zastanawiam, po co była cała poprzednia scena. Chłopak budzi się gdzieś, słyszy coś, idzie gdzieś i znów traci przytomność. To może od razu można było posadzić go w tej sypialni niech tu podsłucha rozmowę?

    "Ku mojemu zaskoczeniu ktoś siedział na sąsiednim łóżku i to nie był Adaś" - bo była to tajemnicza osoba, która nagle po kilku akapitach staje się tak od ręki zupełnie nie tajemniczą Anną :)

    "Głuchy rechot przerwał milczenie. To był on, ten sam szkaradny mężczyzna z wtedy, ale co on tam robił?
    - Dobra robota - zaśmiała się Anna - no to teraz zobaczymy, czy uda im się nas przechytrzyć.
    Znów znalazłem się pod stalowym uciskiem osiłka. Zdezorientowany starałem się wypatrzyć panienkę, co się z nią stało?
    Szybki ruch sztyletu przejechał po moim nadgarstku. Poczułem niewyobrażalny ból i zrozumiałem. To ona mnie zraniła..." - jestem tak samo zmieszany jak główny bohater i nie ogarniam co się dzieje. Najpierw go ogłuszają (w kuchni?) potem gdzieś prowadzą, potem znów ogłuszają? odnoszą do sypialni? znów prowadzą? i nagle postanawiają, że dość się już nachodził, żę można go zabić, zdradzając wcześniej demoniczny plan?

    "Po pierwsze, moi przeciwnicy podobnie jak ja nie widzą w ciemności " - ale nie przeszkadzało to nikomu chodzić korytarzami, a nawet za chwilę po nich biegać :)

    "zadumałem się wspominając nagłe przybycia kobiet" - jak wygląda nagłe przybycie? kogoś nie ma i nagle jest? a w taki razie zwykłe przybycie, jest takie, że kogoś nie ma i po prostu jest? - doskonały przykład, czemu zawsze powtarzam, że przymiotniki służą do ich wywalania z tekstu :) po co czytelnik ma się zastanawiać jak ma sobie wyobrazić nagłe przybycie.

    Teraz to najważniejsze - bohater nie ma CELU! Chęć opuszczenia wyspy pojawia się dopiero pod sam koniec. Wcześniej możemy mu kibicować tak po prostu w życiu. Marnym, w zamkniętym zakładzie, szerym, ale jednak zwykłym życiu.
    Jak nie wiedziałem o co chodzi w tym świecie, o co chodzi na wyspie, o co chodzi z mutantami, tak nie wiem po zakończeniu lektury. Nie wiem, czy to, że on ucieka to dobrze, czy źle. Nie wiem, a chciałbym wiedzieć, bo to przecież koniec historii.

    Podsumowując. Bardzo fajny pomysł. Wiele słabszych momentów, z których kilka przykładów podałem. Ale...
    Koniecznie pisz dalej! Wykazałaś się oryginalnym podejściem, a to jest najlepszy punkt do tego by odnieść sukces. Nad błędami można pracować, warsztat można poprawiać, ale nie da się kogoś nauczyć wpadania na lepsze pomysły :D

    Zostawiam 4 i idę czytać kolejne prace :)
  • little girl 24.01.2016
    Uff, w końcu mam chwilę czasu i mogę odpowiedzieć na Twój komentarz. :)
    Co do pierwszego fragmentu, rzeczywiście nie wiele wnosi, jednak wolałam go zostawić, aby ujawnić trochę stosunek bohatera to miejsca w którym przebywa.
    2. Haha rzeczywiście ;) No ale to chyba nie błąd :P
    3. Co do tego fragmentu, może w niedostateczny sposób przedstawiłam sytuację. Oni nie opuszczali wyspy, bo nie znali nic poza nią i może to glupie, ale nawet nie wpadli na pomysł, aby uciec. Może gdyby Anna coś zaproponowała? Ale ona również nie chciała, by podopieczni uciekli, więc...
    4. Z tym muszę się z Tobą zgodzić, nie do końca to przemyślałam ;)
    5. Z tymi przeskokami to trochę nie dopracowałam, jednak każde ze zdarzeń miało znaczenie. Uderzenie przez opiekuna - odwzorować zło, które kryje się w każdym z tej wyspy i pomimo jak się później okazuje chęć pomocy, nie są oni delikatni, są sami zdesperowani tą sytuacją, tym że są bezradni i przez to łatwo ich zdenerwować. Gdyby nie podziemia, nie byłoby również możliwości wcześniejszego poznania Góry.
    6. Tu chodziło mi o to, że jak wspomniałam gdzieś wcześniej, w pokoju panował półmrok. Chłopak nie był w stanie z początku rozpoznać postaci właśnie z tego powodu, powodem dla którego rozpoznał, że to nie Adam... no cóż mieszkali razem od zawsze i nawet zarys jego sylwetki był łatwym do odróżnienia. :P
    7. Jak to tak przedstawiasz, to na prawdę dziwnie brzmi ;p
    8. No to tak, że Anna wiele razy już przechodziła tą drogę, więc znała korytarze na pamięć.
    9. W sumie pisząc to, też się zastanawiałam, czy mogę pozostawić zdanie w takiej postaci, przyznaję się do błędu ;)
    10. Chciałam, aby czytając to każdy mógł sobie dopowiedzieć własne fakty, stworzyć zarys i samodzielnie ocenić. Taki przynajmniej był mój zamysł.
    Dziękuję ;) Naprawdę doceniam, ze chciało Ci się czytać to wszystko. Postaram się w następnych tekstach bardziej skupiać na szczegółach. :)
  • KarolaKorman 25.01.2016
    Z przyjemnością przeczytałam Twój tekst i przyznaję, że czytając kibicowałam bohaterowi, by udało mu się uciec z wyspy :)
  • little girl 25.01.2016
    Cieszę się, że Ci się podobało ;)
  • Sileth 26.01.2016
    Błędy:
    Dywizy zamiast półpauz lub pauz.
    Źle zapisujesz, w niektórych miejscach dialogi.
    ,,Samotna wyspa, nie wiem(,) skąd dokładnie wzięła się ta nazwa"
    ,,Starają się, abyśmy ograniczyli się to tego jednego zalądku, aby on stał się całym naszym światem" — do. Po za tym.. Zalądku?
    ,,Nie było tam okien, a jedyne źródło światła stanowiła niewielka świeczka postawiona na małym stoliku przy ścianie na przeciwko wejścia" — naprzeciwko.
    ,,Ręce mojego towarzysza trzęsły się9,) gdy odwracał okładkę, ukazując spis treści"
    ,,Anna(,) kiedy tylko mogła(,) przynosiła nam różnego rodzaju książki, jednak nigdy nie miały one kolorowych stron."
    ,,Kończąc to zdanie(,) ostrożnie odsunęła łóżko i zniknęła w ciemności tajemnego przejścia.
    ,,Na odzew opiekuna nie musiałem długo czekać, w chwili(,) gdy przekroczyłem prób(,) coś mocno uderzyło mnie w głowę. — próg.
    ,,Cios był tak mocny, że przez chwilę chwiałem się(,) starając zachować równowagę"
    ,,Pomimo (bez przecinka) iż miałem niecałe metr sześćdziesiąt, musiałem się nieźle schylić, by być w stanie przecisnąć się w dalsze partie ciemnego przejścia"
    ,,Panienka chwyciła moją dłoń(.)"
    ,,Prowadziła mnie (zbędny przecinek) jak najlepszy przewodnik"
    ,,Mimo ciągłej wędrówki, nie było widać jakiegokolwiek wyjścia, a wręcz przeciwnie" — po przeczeniu żadnego zamiast jakiegokolwiek.
    ,,Spojrzałem jeszcze raz w głęboką ciemność, w stronę(,) z której jeszcze przed chwilą słyszałem głos Anny"
    ,,zadumałem się(,) wspominając nagłe przybycia kobiet, które nie wiadomo skąd przypłynęły"
    ,,Nie chciałem spędzić tam nawet sekundy dłużej i(,) mimo (bez przecinka) iż było mi żal innych sierot, możliwość spotkania z którymś opiekunów lub panienką, skutecznie niwelowała chęć pomocy"
    ,,Nie wiedziałem, o co tak na prawdę chodzi, jednak szczerze, to nawet nie chciałem poznać prawdy" — naprawdę.
    ,,W chwili(,) gdy odpływałem, w mojej głowie rozbrzmiewały dwa słowa: chcę żyć"

    Pomysł:
    Czegoś mi w nim brakowało, nie widziałam do końca dobrze ujętego zła. Było, co prawda, ale takie mniej... Hmm... Sama nie wiem. Po prostu jest tutaj jakiś luka, która powinna zostać wypełniona. Sam ogół całej historii był nawet ciekawy, ale trochę zbyt szybko wszystko się działo, zostało nam mało wytłumaczone i nie był to według mnie dobry niedosyt. Co nie zmienia faktu, ze pomysł jest interesujący. Niestety troszkę mi nie pasuje do tematu.

    Całokształt:
    Niekiedy coś mi zgrzytało, chociaż nie umiałam dokładnie sprecyzować co. Niekiedy akcja za bardzo pędziła i robiłaś dziwne przeskoki (uderzenie, a odzyskanie świadomości). Twój styl chyba nie jest dla mnie, ale na pewno jest ciekawy i wielu osobom się spodoba. Z tego, co czytałam wyżej, innym komentującym nawet bardzo, a mną się nie przejmuj, bo to tylko moje subiektywne wrażenia, a w ocenianiu chodzi przecież o obiektywność. ^^ Całość wydaje mi się nieco niedopracowana, ale to może przez limit słów.

    Temat dodatkowy:
    Jeśli dobrze wywnioskowałam chciał żyć. Wydaje nam się to takie drobne, a gdy jest się blisko śmierci dopiero zauważamy jak życie jest kruche i jak chcemy je kontynuować.

    Błędy: 6
    Pomysł: 7
    Całość: 7
    Temat dodatkowy: Urzekł mnie, no! 4
    Razem: 20 + 4
  • little girl 26.01.2016
    Tak myślałam, że będzie mi brakować trochę przecinków :/ Dziękuję za ocenę. :)
  • Lucinda 27.01.2016
    Błędy i uwagi:
    1. ,,nie wiem skąd dokładnie wzięła się ta nazwa” - przecinek przed ,,skąd”;
    2. ,,Starają się, abyśmy ograniczyli się to tego jednego zalądku” - ,,do” i w dopełniaczu powinno być ,,zalądka”;
    3. ,,Pewnego dnia doszedłem do wniosków, że tworzą armię "robotów" składających się z ludzi” - bardziej by tu pasowała liczba pojedyncza ,,wniosku”, bo, przynajmniej bezpośrednio, podajesz jeden z nich;
    4. ,,Nieuważne wypowiadanie niektórych słów, miało aż za duże konsekwencje” - bez przecinka;
    5. ,,Nasz pokój składał się jeszcze z dwóch łóżek ustawionych równolegle od siebie” - coś może być ustawione ,,równolegle do siebie”, nie ,,od siebie”, ale może to literówka;
    6. ,,Ręce mojego towarzysza trzęsły się gdy odwracał okładkę” - przecinek przed ,,gdy”;
    7. ,,Anna kiedy tylko mogła przynosiła nam różnego rodzaju książki” - przecinek przed ,,kiedy” i przed ,,przynosiła”;
    8. ,,ona opowiadała o świecie - jego budowie, tym, co nasi podopieczni starali się ukryć najbardziej” - to chyba opiekunowie starali się ukryć widzę o świecie przed podopiecznymi, a nie podopieczni przed kimś;
    9. ,,Kończąc to zdanie ostrożnie odsunęła łóżko” - przecinek przed ,,ostrożnie”;
    10. ,,w chwili gdy przekroczyłem prób coś mocno uderzyło mnie w głowę” - ,,próg” i przecinek przed ,,coś”;
    11. ,,przez chwilę chwiałem się starając zachować równowagę” - przecinek przed ,,starając”;
    12. ,,Głowa mocna pulsowała w miejscu, gdzie otrzymałem niespodziewany cios” - ,,mocno pulsowała”;
    13. ,,Choć! - Rozmyślanie przerwał mi gwałtowny głos” - ,,chodź”;
    14. ,,jego twarz zdobiły szramy -pozostałość po jakiejś walce na miecze” - brakuje spacji po znaku interpunkcyjnym;
    15. ,,Jednak tym razem było to inne uczucie, niż to” - bez przecinka;
    16. ,,Starałem się zrównać z krok z moim oprawcę ze względu na obolałe ramie” - ,,zrównać krok z moim oprawcą” i ,,ramię”;
    17. ,,Napastnik widząc jak wlekę się z oporem za jego grubym tylskiem, nie ustąpił” - przecinek przed ,,widząc”;
    18. ,,No szybko zbieraj się, nie mamy czasu” - przecinek po ,,no” i dodałabym też po ,,szybko”, bo tu pasuje jako wykrzyknienie, żeby go pogonić;
    19. ,,Pomimo, iż miałem niecałe metr sześćdziesiąt” - ,,pomimo iż” jest spójnikiem złożonym i nie powinien go rozdzielać przecinek;
    20. ,,Prowadziła mnie, jak najlepszy przewodnik” - tu nie stawiałabym przecinka, bo to raczej porównanie integralne (wchodzące w skład zasadniczej części zdania) niż dopowiedzenie;
    21. ,,ten sam szkaradny mężczyzna z wtedy” - jeśli piszesz ,,ten sam”, to aż się prosi, żeby wystąpiło ,,co wtedy”, a nie ,,z wtedy”, tylko wtedy przecinek przed ,,co”;
    22. ,,Szybki ruch sztyletu przejechał po moim nadgarstku” - to zdanie jest nielogiczne. Ruch nie mógł przejechać po nadgarstku;
    23. ,,phi kto to w ogóle wymyślił?” - przecinek przed ,,kto”;
    24. ,,przewieść do jakiegoś laboratorium” - ,,przewieźć”;
    25. ,,w stronę z której jeszcze przed chwilą słyszałem głos Anny” - przecinek przed ,,z której”;
    26. ,,Przylgnąłem do ściany i starając się jak najciszej oddychać, nasłuchiwałem” - przecinek po ,,i”;
    27. ,,Przebiegli obok krzycząc” - przecinek przed ,,krzycząc”;
    28. ,,zadumałem się wspominając nagłe przybycia kobiet” - przecinek przed ,,wspominając”;
    29. ,,mimo, iż było mi żal innych sierot” - ,,mimo iż” jest spójnikiem złożonym i nie oddziela się go przecinkiem;
    30. ,,o co tak na prawdę chodzi” - ,,naprawdę”.

    Błędy: 7,5/10

    Pomysł:
    Tak, pomysł z pewnością bardzo ciekawy, zaskoczyłaś mnie takim ujęciem tematu, oczywiście w pozytywnym sensie. Mam jednak podobne odczucia jak inni, względem zła. Chodzi o to, że niby jest, bo coś złego się dzieje, ale nie jest to do końca jasne. Okazuje się, że opiekunowie od początku chcieli chronić te dzieci, które zostały zmutowane, ale nie ma o tym za wiele. Wiadomo, że stanowią zagrożenie, że celem doświadczeń na nich było nie starzenie się, że mają moc destrukcyjną i zagrażają wyspie, ale wszystko jest takie ogólne. W tym opowiadaniu często starałaś się zmienić stosunek czytelnika do bohaterów bądź ich grup. Na przykład wychowawcy od początku byli “tymi złymi”, a Anna, cóż, sam jej opis sugerował, że jest bliższa bohaterowi, zgrabna, o jasnych włosach opadających na wychudzone ramiona - jakby była jedną z nich. Przynosi im książkę, świadoma kary. Wydawało by się, że jest osobą dobrą, życzliwą i koleżeńską. Natomiast później wszystko obraca się o sto osiemdziesiąt stopni. Anna okazuje się kłamliwa i obłudna. Jednak nie informujesz, do czego dokładnie był jej potrzebny bohater. A, i jeszcze czy ten wiek powyżej trzynastu lat jest przypadkowy, dlaczego akurat trzynaście, tak się zastanawiam.

    Pomysł: 8/10

    Całokształt:
    No tekst nie jest idealny, są pewne niedoskonałości, ale w końcu wszyscy się uczymy:) Było podawanych już kilka takich sytuacji. Twoja odpowiedź na jeden z komentarzy sugeruje, że chciałaś tu zastosować zakończenie otwarte i w sumie udało Ci się to, bo nie znamy dalszych losów bohatera. Czytało się jednak przyjemnie i lekko. Błędów było niewiele. Jest dobrze.

    Całokształt: 7/10

    Temat dodatkowy: 3,5/5

    Wynik: 22,5/30 + 3,5/5
  • little girl 28.01.2016
    Dziękuję za ocenę i mile słowa :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania