Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!
Bogumił zwany realistą
Na początku nie zapowiadało się, że jego życie w pewnym momencie będzie bardzo blisko kościoła. Jego rodzice należeli do tych wierzących, co do kościoła chodzą w święta i w co jakaś niedzielę. Ojciec był tokarzem w fabryce obrabiarek, a matka pracowała w sklepie spożywczym. Jego miłość do kościoła zaczęła się w podstawówce i jego niski wzrost bardzo się do tego przyczynił. Rówieśnicy z klasy strasznie mu dokuczali, nikt z nich nie chciał być najsłabszym w klasie, więc żeby to udowodnić większość z nich spuszczała mu łomot. W jego klasie było paru jeszcze niższych od niego, ale niestety Bogumił, bo tak miał na imię, nasz bohater nie miał za grosz talentu do walki, wszyscy z jego klasy, byli w stanie go obskoczyć i sprawić mu niezłe lanie.
W domu do niczego się nie przyznawał, jak rodzice pytali o siniaki pod okiem, mówił, że na wychowaniu fizycznym niechcący dostał piłką, albo że upadł, skacząc przez kozła. W szkole szło mu średnio, był w miarę dobry ze ścisłych przedmiotów, ale j. polski, można powiedzieć, był dla niego językiem obcym. Z gramatyką jeszcze w miarę sobie radził, ale lektury strasznie go nudziły, nie przeczytał żadnej do końca i na koniec roku maił z tego przedmiotu słabe trzy.
Niespecjalnie był zadowolony z tego co życie do tej pory mu oferowało, coraz bardziej zamykał się w sobie, nie mając pomysłu, jak zdobyć jakiekolwiek uznanie w oczach rówieśników. Pewnego razu, po lekcji religii, ksiądz zaproponował mu, by został ministrantem, zgodził się i jak się później okazało, nastąpił przełom w jego życiu.
Od pierwszej służby poczuł się kimś ważnym, szczególnie jak asystował księdzu podczas komunii świętej albo jak machał kadzidłem. Kościół stał się dla niego wybawieniem, zaczął wierzyć naprawdę głęboko, chętnie zastępował kolegów, którym coś wypadło i nie mogli posługiwać do mszy. Oczywiście nie umknęło to uwadze księdza, który po mszy coraz częściej zaczął mu opowiadać o roli Chrystusa w sercu młodego człowieka. Tłumaczył, że do pełnej czystości jest potrzebny Duch Święty i że jego nawiedzenia należy utrzymywać w ścisłej tajemnicy.
Pewnego razu, po wieczornej mszy, zaprosił proboszcz Bogumiła do siebie. Poczęstował słodyczami i herbatką, a potem zaczął opowiadać o mocy Ducha Świętego, a widząc, że wzbudził u chłopaka tym wykładem wielkie zainteresowanie, zapytał, czy chce znaleźć się pod opieką jego mocy.
Bogumił pokiwał głową i pospiesznie dodał:
- Bardzo!
- To super, ale on wymaga od nas wielkiej tajemnicy i poświęcenia, jesteś na to gotowy?
- Tak! – odpowiedział Bogumił, gotowy na wszystko.
- Musisz się teraz rozebrać do naga, bo Duch Święty, za pomocą moich rąk dotknie cię swoją mocą.
Bogumił z lekką obawą zrobił to, o co prosił ksiądz. Kiedy poczuł jego dotyk, najpierw się lekko wzrgnął, ale potem poczuł dość przyjemne ciepło i rozchodzącą się po całym ciele coraz większą przyjemność. Kiedy ksiądz skończył, przez parę minut czuł jeszcze duże podniecenie. Nawet nie zdawał sobie sprawy, że przez ten cały czas, towarzyszącej mu ekstazy, miał zamknięte oczy. Kiedy je otworzył, zobaczył uśmiechniętego proboszcza, mówiącego:
- Przyjemnie było co?
Bogumił pokiwał głową i również się uśmiechnął, kompletnie nie rozumiejąc co się z nim działo.
- Tak działa Duch Święty, jak sam poczułeś, ma w sobie wielką moc, chociaż obdarza swym ciepłem tylko nielicznych, czuj się wyróżniony – stwierdził z wielką dumą ksiądz.
Kiedy po tym głębokim doświadczeniu Ducha Świętego wrócił do domu, był rozanielony, był przekonany, że doznał oświecenia. Żadne słowa, żadna mądrość, nie były w stanie zdefiniować tego zjawiska. Był tym wszystkim bardzo podekscytowany, wreszcie został wyróżniony.
W szkole nic już sobie nie robił z jakichkolwiek docinek, czuł powołanie do rzeczy wielkich, zaczął się skupiać na nauce, która coraz lepiej mu szła, nawet przedmioty ścisłe teraz był w stanie pojąć.
W szkole średniej dale służył do mszy i doznawał za pomocą proboszcza objawień Ducha Świętego, oczywiście był już na bardziej zaawansowanym etapie. Ksiądz w zamkniętym pokoju wsadzał mu swojego członka, w jedyna otwór który ma mężczyzna. Początkowo było trochę boleśnie, ale szybko się przyzwyczaił i tym razem z o wiele większą siłą, jego wnętrze wypełniała błogość. Podczas takich doświadczeń zawsze rozdziawiał usta, zupełnie nie zdając sobie z tego sprawy. Któregoś razu podczas takich „duchowych” penetracji poczuł nagle w swoich ustach, coś twardego i mięsistego zarazem. Otworzył oczy i zobaczył jakiegoś łysawego, z siwymi kępkami włosów z tyłu głowy. Zaczął robić coraz szybsze, posuwisto zwrotne ruchy, Bogumił nie był się w stanie zastanowić o co tu chodzi, starszy pan w sutannie szybko doznał erekcji i całe jego nasienie wylądowało w ustach ministranta.
Kiedy było już po wszystkim, ksiądz proboszcz wytłumaczył Bogumiłowi, że chodziło o pełnię Boga, czyli Trójcę Świętą. To dopiero jest pełnia, jeżeli ktoś jej nie doświadczył, tak naprawdę nie ma pojęcia o Bogu, takie doświadczenie nie zawsze jest przyjemne, ale trzeba to w sobie przemóc by poczuć pełnię, która na człowieka sprowadza zbawienie.
Bogumił, choć czuł się trochę sponiewierany, uwierzył księdzu na słowo.
W ostatniej klasie liceum, dwa miesiące przed maturą, był już pewny, że pójdzie do seminarium. Rodzice od paru lat liczyli się z tym i specjalnie ich to nie zdziwiło, chociaż nie uważali tego za jakieś błogosławieństwo, bo nie byli specjalnie wierzący, niemniej zawsze to było lepsze niż bycie np. tokarzem czy murarzem i wegetowanie w tym małym miasteczku. Tak przynajmniej wybór syna, sobie tłumaczyli.
W seminarium szybko zakumulował się z niejakim Pocięglem, który po bliższej znajomości, jak się okazało miał podobne doświadczenia co Bogumił. No i oczywiście szybko stali się kochankami. Pocięgiel szybko wyczuwał jakie ten albo inny wykładowca miał preferencje. Obaj szybko stali się popularni na roku wśród co niektórych wykładowców. Pocięgiel w końcu zaczął organizować orgie silnie zakrapiane alkoholem.
Niestety to co dobre szybko się kończy, wrogi obóz hetero, który organizował coś podobnego, ale z kobietami zadenuncjował władzy wyższej, co robi ich konkurencja, dowiedzieli się o tym dziennikarze i większość tych homo została wydalona z seminarium, na czele z Pocięglem i Bogumiłem.
Ten pierwszy wrócił w swoje rodzinne strony, skończył kurs spawacza i odtąd parał się tylko spawaniem blach niskostopowych. Bogumił, ani myślał wracać, stwierdził, że jeżeli jego powołaniem nie jest posługa Bogu, to będzie posługiwał ludziom i został męską prostytutką.
Jego pierwszym klientem była kobieta i to w średnim wieku. Uświadomił sobie, że nigdy nie miał do czynienia z kobietami i właściwie nigdy go nie rajcowały. Za pierwszym razem, kiedy, w jej pokoju, stanął przed nią nago, jego najważniejszy w takich okolicznościach, członek ani trochę nie zesztywniał. Na szczęście, kobietę w średnim wieku bardzo to rozbawiło. Wzięła go w dłoń i kazała Bogumiłowi zamknąć oczy. Po chwili zaczął sobie przypominać igraszki z byłym proboszczem i poczuł ogromne podniecenie. W całej tej euforii nawet nie zauważył, że jego fallus powędrował do pochwy klientki, a ruch posuwisto zwrotny wydawał się czymś naturalnym. Kiedy było już po wszystkim, kobieta bardzo zadowolona z całego przebiegu tej sytuacji, uśmiechnęła się stwierdzając:
- Och jak ja uwielbiam takie sytuacje, chyba pierwszy raz miałeś stosunek z kobietą, mały pedałku?
Bogumił lekko zawstydzony, pokiwał głową. No i w tym momencie uświadomił sobie, że oprócz tego, że to był jego pierwszy raz z płcią przeciwną, to, że jego penis nigdy nie był w użyciu, nie licząc codziennej masturbacji. To zawsze on był tym, któremu wsadzano.
Następne razy z kobietami szły mu już bez żadnych problemów. Uruchamiał swoją wyobraźnię, w której posuwał swego proboszcza, lub innego księdza dostrzeżonego w kościele na niedzielnej mszy. Faceci bardzo rzadko dzwonili pod jego numer, ale kiedy taka okoliczność się nadarzała, nie musiał wysilać swojej wyobraźni. Zawsze, kiedy jego klient penetrował jego odbyt, czuł obecność jakiejś siły duchowej, która unosi go w wyższe rejony świadomości.
Pewnego razu zadzwonił telefon, odezwał się męski głos, zapytał, czy byłby w stanie obsłużyć kilku zgłodniałych facetów.
Bogumił bez wahania się zgodził – wreszcie coś konkretnego! – pomyślał, aż dostał lekkich dreszczy z podniecenia, nigdy nie uczestniczył w męskiej orgii, szybko poleciał pod prysznic się odświeżyć, bo impreza miała się zacząć za dwie godziny.
Kiedy dotarł na miejsce, okazało się, że to plebania. Jeszcze bardziej podniecił się tą sytuacją.
Znowu impreza w dawnym stylu – pomyślał, minęło już sporo czasu od ostatniej tego typu „imprezy”. Zawsze czuł słabość do facetów w czarnych sukienkach, nareszcie coś konkretnego, a nie te kobiety z cyckami, którym się wydaje, że jak mają coś takiego, to mogą tylko wymagać, być bierne i niezadowolone.
Kiedy pojawił się w pokoju został bardzo życzliwie powitany, przez czterech facetów w czarnych sukienkach, jeden z nich poczęstował go drinkiem. Bogumił wziął go na dwa łyki, po czym szybko go rozebrano i zaczęto dotykać, całować, lizać po całym ciele, w pewnym momencie, kiedy był już bardzo podniecony poczuł w swoim odbycie penisa, po jakimś czasie drugi dobijał się do jego ust, które szybciutko otworzył. Wreszcie było jak w starych dobrych czasach, jego członek beż niczyjej pomocy stanął, a jak czyjaś dłoń ujęła go i ruchami posuwisto zwrotnymi zaczęła dogadzać, szybko wytrysnęło z niego nasienie. Po tym wszystkim czuł się jak w siódmym niebie, ale faceci w czarnych sukienkach nie pozwolili mu na dłuższy odpoczynek. Poczuł kolejnego penisa w sobie, a po chwili ktoś narzucił mu na głowę nylonowy worek i zakleił wokół szyi taśmą klejącą. To już nie było przyjemne, zaczął się rzucać, ale reszta go przytrzymała do wytrysku penisa, który rozrabiał w jego odbycie.
Nie do końca się to udało, Bogumił wcześniej stracił przytomność. Na szczęście w całym tym szale podniecenia, ktoś to zauważył. I rozerwano worek. Niestety, ich zadowalacz był dalej nieprzytomny. Próbowano mu udzielić pierwszej pomocy, ale nikt się na tym dobrze nie znał, Bogumił nie oddychał, wreszcie ktoś zadzwonił na pogotowie, ku niezadowoleniu całej reszty, ale co było robić, śmierć męskiej prostytutki, była czymś gorszym, od wstydu związanym z zaistniałą sytuacją.
Ratownicy medyczni przywrócili go do życia, kiedy odzyskiwał przytomność czuł dalej błogość i zupełnie nieświadomie śpiewał: „Jużem dość pracował dla ciebie człowiecze…”, jego głowę wypełniało wypełnienie obowiązku, względem boskości, która jest wszelkim przejawem życia, nie ważne jakiego.
Koniec.
Komentarze (23)
Dla niezapoznanych z jego image podaje podstawowe znaczenia jego stanu psychicznego:
Kiedy mówimy o czymś, co nie istnieje w realnym świecie, a jedynie w naszej głowie, używamy terminu fantazja. W szerszym znaczeniu, fantasmagoria oznacza nierzeczywiste wizje, halucynacje, urojenia, złudzenia, czy też myśli i obrazy, które nie mają odzwierciedlenia w rzeczywistości. Może to być również mieszanka jawy i snu, czy też fikcyjnych światów z rzeczywistym. Choroba, w której występują urojenia, to najczęściej schizofrenia, szczególnie jej postać paranoidalna. Urojenia to fałszywe przekonania, które nie są zgodne z rzeczywistością i nie poddają się racjonalnym argumentom.
A tu kula nawet w płot nie trafiła, bo się w lufie zakleszczyła.
Większej wtopy wśród komentatorów tu nie było
Bo wielu przygłupów w te brednie uwierzyło
Nawet Grafi kiedyś to prostowała
Że to kto inny, bo z Bogusiem na pieńku miała
Próżny trud w tym temacie
Bo nic odkrywczego tu nie macie
Ani on ministrant ani seminarzysta
On wolny elektron co po świecie śwista.
O tym z moich publikacji łatwo się dowiedzieć
Dla tego co o REALIŚCIE chce wiedzieć
A tu co? jak u każdego opowijskiego jołopa
Wyszedł niewypał i na każdej linii WTOPA.
Czyż JA mam się spowiadać przed byle tępakiem
Który nie zasługuje nawet, żeby go nazwać prostakiem.
Rzeknę, że kiedyś przyjąłem do pracy akolitę, niedoszłego księdza z seminarium na północy Polski. Lubi łgadać... nasłuchałem się o ich igraszkach w swoim gronie i z przełożonymi oraz skokach przez płot "za potrzebą" (starsi młodszym przekazywali namiary). Napalony był... po kilku miesi.acach zaczął bałamucić mi wychowankę w internacie żeńskim. Mimo moich ostrzeżeń długo nie wytrzymywał. Musiałem go zwolnić miesiąc przed ukończeniem przez nią szkoły (za głośne się stawało).
PS. Fakt, że później się z nią ożenił i doczekali się czwórki dzieci. Zapomniał o dawnych "ślubach czystości" ;)
PS 2. Mały fragmencik poświęciłem jemu (ale bez pikantnych szczegółów) w mojej najnowszej książce (ukaże się gdzieś za miesiąc).
4. Moje uwagi:
*kilka literówek, zgubionych literek i interpunkcji wpadło mi w oko, ale to pryszcz. Tekst napisany dobrze ;)
*j. polski - język polski (w prozie z zasady nie stosuje się skrótowców, oprócz nazw własnych).
*nawet nauki ścisłe był w stanie pojąć (a nie język polski? Tak wynikało z poprzedzającej treści, że nauki ścisłe jakoś mu szły)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania