Poprzednie częściCallaceter — Prolog

Callaceter — Rozdział 1

TW: transfobia, misgendering.

 

Luty, rok dwa tysiące piętnasty. Piątek. Gwar wielu rozmów uczniów wypełnił wszystkie korytarze szkoły w Tofield. Nic dziwnego — przecież w trakcie przerw międzylekcyjnych każdy próbował jak najlepiej wykorzystać czas wolny na chociażby odoczynek od nauki.

 

Pięcioro przyjaciół: Matthew Bauchard, Michael Holmes, Suzie Landry, Ivy Sinclair oraz Erica Roy, znało się właściwie od momentu rozpoczęcia nauki w tej placówce. Byli oni w tej samej klasie. Znaczną większość przerw spędzali w swoim towarzystwie, rozmawiając na różne tematy, których jak dotąd nigdy im nie zabrakło. Pewnego razu na ekranie blokady telefonu Matthew wyświetliło się interesujące powiadomienie informujące o opublikowaniu przez anonimowego użytkownika wpisu na Facebooku. Chłopak wysłał tej osobie propozycję dołączenia do grona znajomych niespełna parę miesięcy wcześniej. Zaintrygowała go bowiem nazwa użytkownika, będąca jedynie zlepkiem przypadkowo rozmieszczonych liter.

 

— Wiecie coś o jakiejś legendzie miejskiej? — zagaił, pokazując post znajomym.

 

Matthew to piętnastolatek z lekką nadwagą. Posiadał niebieskie oczy i gęste, jasnobrązowe, zasłaniające uszy włosy. Dawniej nosił okulary, lecz na skutek upadku uległy one zniszczeniu. Przerzucił się więc na soczewki kontaktowe. Ubierał z reguły bluzy z kapturem i długie spodnie.

 

— Jaka legenda? — zapytała wyraźnie zaskoczona Suzie — Nie słyszałam.

 

Suzie to czternastolatka o farbowanych, spiętych przeważnie w kucyk, blond włosach. Jej blada twarz była w całości pokryta piegami. Preferowała nieskomplikowany, niczym nie wyróżniający się styl — koszulki z nadrukami, a do tego minimalnie odkrywające kostki spodnie. Makijaż wykonywała rzadko, jednak jeśli już się na niego zdecydowała, używała wyłącznie pudru.

 

— Ja też — odpowiedziała Erica.

 

Erica to średniego wzrostu, piętnastoletnia dziewczyna, o sięgających do połowy jej pleców, ciemnych blond włosach i jasnozielonych oczach. Ubierała najczęściej topy i koszulki, a także długie spodnie. Lubiła nosić biżuterię, głównie naszyjniki i kolczyki. Dużą wagę przywiązywała do makijażu. Nakładała przy oczach, nosie i kościach policzkowych korektor, puder oraz rozświetlacz. Korzystała też z błyszczyku do ust i sztucznych rzęs.

 

— I ja — powiedzieli jednocześnie Michael i Ivy, od razu po tym zerkając na siebie z niewielkimi uśmiechami.

 

Ivy to wysoka piętnastolatka o porcelanowej cerze, ciemnoniebieskich oczach, subtelnie falowanych, długich włosach o naturalnym, kruczoczarnym kolorze i grzywką na boku. Na jej dolnej wardze znajdowały się dwa kolczyki, zwane snake bites, a także doklejane rzęsy i okulary w złotych oprawkach. Jeżeli chodzi o ubiór, zazwyczaj ubierała się na czarno, choć niekiedy zdarzało się, że zakładała coś kolorowego. Najlepiej czuła się w dopasowanych spodniach i zwykłych koszulkach. Uwielbiała swą rozpinaną bluzę o nieco krótszych rękawach i półpalcowe, szkieletowe rękawiczki. Odkąd zobaczyła, że Gerard Way ma identyczne, stały się one nieodłącznym elementem jej stylu. Makijaż robiła w taki sposób, że nakładała na twarz — czasami i na usta — niewiele korektora i pudru, malowała powieki i używała eyelinera.

 

Michael zaś to niski, opalony czternastolatek z przerywaną prawą brwią, okularami, krótkimi, brązowymi włosami i ciemnymi tęczówkami. Ubierał długie rękawiczki o szaro-czarnych paskach, koszulki z różnymi nadrukami, bluzy i dość szerokie spodnie. Paznokcie malował najczęściej czerwonym i czarnym lakierem. Stosował śladowe ilości podkładu.

 

— Ja właśnie też i najdziwniejsze jest to, że ten gość nawet nie wyjaśnił o co mu chodzi. Ostrzegł, że takowa istnieje... i nic więcej.

 

Nagle tuż obok grupy przeszedł Alex — chłopak o ciemnych blond włosach oraz zielonych tęczówkach. Ciągłe poniżanie, zaczepianie i wyśmiewanie rówieśników satysfakcjonowało go do takiego stopnia, że w ciągu jednego dnia, potrafił — swoimi niesympatycznymi wypowiedziami — urazić niemalże wszystkich uczniów. A czasami nawet spowodować ból fizyczny.

 

Zaczepił więc stojącego w zasięgu jego ręki Matthew, uderzając go silnie w prawe ramię. Matthew zacisnął zęby i zamknął oczy. Próbował opanować mnóstwo kotłujących się w nim emocji, nagromadzonych w zaledwie kilkanaście sekund.

 

Przyjaciele praktycznie jednocześnie spojrzeli krzywo na Alexa, którego twarz szybko rozbłysła nieopisaną dumą.

 

— Zignorujmy go — zasugerowała Suzie.

 

— Dosłownie, jemu zależy tylko na naszej reakcji — odparła Erica.

 

— To nie było łatwe zadanie, ale się udało. Na szczęście — powiedział Matthew, nadal zdenerwowany zaistniałą sytuacją.

 

Tymczasem Alex ruszył przed siebie. W głąb szkolnego korytarza.

 

— Co za pajac... — stwierdziła Ivy, odgarniając pasmo grzywki.

 

Alex, usłyszawszy to określenie, zwrócił wzrok na dziewczynę. Prychnął.

 

— O proszę, a któż to postanowił się tak nagle odezwać? — powoli zbliżył się do grupy — Lepiej pochwal się nadgarstkami, emosie.

 

Niestety, ciągłe ocenianie ludzi przez pryzmat wyglądu było jednym z najbardziej charakterystycznych zachowań Alexa. A okrutne słowa odnośnie samookaleczania Ivy — do którego nigdy nie doszło — padały z ust chłopaka niezwykle często, głównie ze względu na subkulturę, do której ona należała.

 

— Jesteś pierdolnięty — rzuciła Ivy.

 

Uśmiech zniknął z twarzy Alexa, ale tylko na chwilę. Zauważył on bowiem, że Michael schował się za plecami Ivy w obawie przed kolejną, niepotrzebną sprzeczką.

 

— A ty co się tak za nią chowasz, co? Aż tak się mnie przestraszyłaś, gdy mnie zobaczyłaś...?

 

— Weź się od niego odwal — nakazała Ivy nad wyraz poważnym tonem.

 

— Przepraszam bardzo... "niego"? — zaśmiał się — Masz chyba na myśli "niej".

 

— Niego... — powiedział półszeptem Michael.

 

— Co takiego? Wybacz, nie usłyszałem cię — skłamał, śmiejąc się bezczelnie pod nosem.

 

Michael nawiązał z Alexem nieprzyjemny kontakt wzrokowy.

 

— Spierdalaj, Alex, rozumiesz?! Naprawdę masz problem ze zrozumieniem tego, co się do ciebie mówi?! — wywrzeszczał Michael, marszcząc brwi.

 

— Zdajesz sobie sprawę, że nikt nie traktuje cię w tej szkole na poważnie? Więc nie próbuj się wywyższać... — powiedział Alex, odchodząc.

 

Michael zdążył już do tego przywyknąć. Niestety, ilekroć mijał się z Alexem, ten — bez wahania — rzucał w jego stronę różnego rodzaju wyzwiska.

 

— Nie przejmuj się nim — rzekła Ivy, przytulając troskliwie chłopaka — Pamiętaj, że zawsze możesz na nas liczyć.

 

— Dokładnie — odezwała się Suzie — Dyskryminacja ze względu na tożsamość płciową nie powinna mieć miejsca. Nigdzie — stwierdziła.

 

— Racja — skinął Matthew.

 

— Całkowicie się zgadzam — dodała Erica.

 

— Nawet sobie nie wyobrażacie jak się cieszę, że was mam — powiedział Michael — Naprawdę...

 

                                   * * *

 

Po skończeniu zajęć Matthew postanowił wrócić do swojego domu, znajdującego się na północnym krańcu miasta. Podczas drogi nie mógł przestać myśleć o niebywale skandalicznym zachowaniu Alexa. Autentycznie nie pamiętał, kiedy ostatnio wściekł się na kogoś tak mocno. Matthew nie potrafił znaleźć przyczyny negatywnego nastawienia Alexa wobec swoich rówieśników, którzy absolutnie nie zasługiwali na tak złe traktowanie.

 

Jego myśli nieprzerwanie krążyły również wokół enigmatycznego wpisu o rzekomej legendzie pozornie spokojnego Tofield, w którym mieszkał od urodzenia. Z jednej strony był świadom, że ktoś mógł stroić sobie żarty, mając tym samym na celu wywołać zbędny strach bądź panikę wśród tutejszych. Z drugiej zaś czuł, że post ten miał drugie, nieodkryte dotąd dno. Wprawdzie od dawna fascynowały go horrory, lecz pewnie nie skakałby z radości, gdyby — wbrew własnej woli — został bohaterem filmu grozy, rozgrywającego się w jego mieście.

 

Zatrzymał się na samym środku wilgotnego,  częściowo zaśnieżonego chodnika. Cicho westchnął i przetarł oczy. Próbował już więcej nie zaprzątać sobie głowy wcześniejszymi wydarzeniami i nieco spokojniejszy — po krótkiej przerwie — dotarł wreszcie do domu.

 

Będąc już na miejscu, wszedł do przestronnego pomieszczenia, podzielonego na kuchnię, małą jadalnię, a także salon. Matthew dostrzegł leżące na drewnianej wyspie kuchennej tekturowe opakowanie od pizzy, której aromat, w błyskawicznym tempie, rozniósł się po otwartej przestrzeni. Podszedł bliżej do blatu.

 

— Już jestem! — zawołał, kładąc plecak na najbliższym hokerze.

 

Wśród ciszy, do uszu Matthew docierał wyłącznie dźwięk cieknącego w kuchni kranu, jak i przytłumione szumy pochodzące z ulicy.

 

Spojrzał na wieszak znajdujący się w przedpokoju. Zorientował się, że brakowało na nim kurtki mamy.

 

Pewnie zaraz wróci — pomyślał. Nie specjalnie zaskoczyła go jej nieobecność o takiej porze. Przeważnie, po szkole i pracy, zjawiali się oni w domu niemal jednocześnie, z różnicą wynoszącą kilkanaście minut.

 

Jednak nieustannie stygnąca pizza hawajska wprawiła Matthew w spore zakłopotanie. Chłopak zdał sobie sprawę, że ktoś musiał wejść do domu przed nim i zostawić tę pizzę. A jako że klucz umożliwiający dostanie się do środka, oprócz niego, posiadała również mama, uznał, że była to właśnie ona — Linda Bauchard. Mimo wszystko wolał się upewnić. Dlatego więc prędko do niej zadzwonił.

 

— No hej. Co tam, synek? — zaczęła rozmowę, a jej nieco zniekształcony z powodu niestabilnego zasięgu głos brzmiał, jakby gdzieś się spieszyła.

 

— Cześć, mam małe pytanie — odpowiedział — O co chodzi z tą pizzą w kuchni?

 

— Tuż przed wyjazdem zamówiłam ją dla ciebie — poinformowała, trzymając lewą ręką kierownicę — Nie zdążyłam przygotować jakiegoś obiadu.

 

— Uhm... a gdzie pojechałaś?

 

— Do Vancouver. W ramach delegacji.

 

— Delegacji...?

 

— No... tak. Mówiłam ci o tym we wtorek  — przypomniała Linda.

 

Matthew zamarł.

 

— Boże... zapomniałem, przepraszam!

 

— No nic się nie stało, spokojnie. Nie gniewam się. Każdemu czasem zdarza się o czymś zapomnieć. Pewnie przy rozpakowywaniu bagaży sama spostrzegę się, że czegoś nie wzięłam. To normalne — uspokajała.

 

— I tak cię przepraszam. Powinienem pamiętać...

 

— Powtórzę: nic się nie stało, uwierz. Poza tym, mówiłam o tym ostatni raz cztery dni temu. Miało prawo wypaść ci to z głowy.

 

— No... dobrze... A ile będzie trwać ta delegacja?

 

— Tydzień. Niezbyt długo. Może zorganizujesz z przyjaciółmi jakieś nocowanie? Wiesz, tak chociaż na weekend, nie będziesz się nudzić przynajmniej.

 

— Zapytam się potem czy jest ktoś chętny.

 

— O, to super! Tylko wolałabym, żeby odbyło się ono u kogoś w domu. Na zewnątrz jest zbyt chłodno, zwłaszcza nocą.

 

— Jasne, bez problemu...

 

Po chwili milczenia dodał:

 

— Jeszcze raz przepraszam...

 

— Wybaczam, wybaczam... — przewróciła oczami.

 

— Dobrej podróży ci życzę.

 

— Dziękuję! A ja tobie miło spędzonego, wolnego czasu. Kocham cię, pa!

 

— Ja ciebie też, pa!

 

Matthew targało olbrzymie poczucie winy. Był wściekły na samego siebie, że zapomniał o tak ważnym dla mamy dniu. Westchnął, biorąc karton z pizzą. Nie chciał, żeby się zmarnowała. Podszedł do kanapy i ułożył się w wygodnej pozycji, chcąc uruchomić pilotem wiszący przed nim telewizor. Brak reakcji. Kompletnie. Chłopak nerwowo uderzył urządzeniem o róg szklanego stolika z nadzieją, że zacznie w końcu poprawnie działać.

 

Mimo że ekran, na pozór, cały czas pozostawał zgaszony, głośniki zaczęły odtwarzać początkowo niewytłumaczalny dźwięk. Taki jakby pełen bólu, mało wyrazisty krzyk człowieka i współwystępujący ostry, przenikliwy pisk.

 

— Co jeżeli to jest ta legenda? — wymamrotał drżącym tonem, chowając głowę w dłoniach.

 

Wnet zerwał się, słysząc poważny głos prezentera. Samoistnie włączył się serwis informacyjny, w którym to mówiono o nieodległym czasowo morderstwie w pobliskim lesie. Matthew szybko wbił swój wzrok w ekran telewizora, uważnie słuchając nadawanego programu.

 

Witam państwa serdecznie. Dzisiaj uwaga wszystkich skupiona jest na miasteczku Tofield w prowincji Alberta, siedemdziesiąt kilometrów od Edmonton. Około pół roku temu informowaliśmy o nagłym zaginięciu nastoletniej córki pewnego znanego w okolicy naukowca Alfreda Wilsona — Ruby Wilson, które zapoczątkowało serię zaginięć oraz nad wyraz brutalnych morderstw w tym cichym miasteczku, które przez wielu uważane było za ostoję spokoju. Niestety — było, bowiem otrzymaliśmy dzisiaj informację o odnalezieniu zmasakrowanego ciała mężczyzny we wcześniej wspomnianym przeze mnie lesie. Zgłosił to tutejszy mieszkaniec, który jak gdyby nigdy nic udał się na codzienny spacer. Twierdził on, iż ujrzał przytwierdzone do pnia dębu ciało pozbawione głowy. Natychmiast wezwał odpowiednie służby. W błyskawicznym tempie zabezpieczyły one miejsce zdarzenia i uniemożliwiły jakiekolwiek wejście w głąb lasu, przynajmniej od strony północnej. Władze Tofield zadecydowały również o zwiększeniu liczby patroli policyjnych na ulicach. Ponadto nie zaleca się opuszczania domów po godzinie dwudziestej. Dotychczas tożsamości ofiary nie ustalono.

 

Prezenter wziął głęboki oddech.

 

Nieopodal miejsca zbrodni znaleziono kasetę audio. Przedmiot został zabezpieczony jako potencjalny nośnik śladów daktyloskopijnych. Dogłębne badania niczego istotnego nie wykazały. Nagranie z kasety udostępniono zatem publicznie i to właśnie ono pojawiło się w naszym programie w charakterze wstępu...

 

Matthew bez żadnego zastanowienia chwycił telefon, aby podzielić się z przyjaciółmi nowymi, szokującymi informacjami. Otwierając komunikator, ujrzał propozycję dołączenia do grona znajomych od Dustina Pelletiera — przyjaciela, z którym od dawna już nie utrzymywał kontaktu.

 

                                   14:34

Matthew

Ej bo Dustin mnie zaprosił

 

Michael

Kto?

 

Matthew

Ten z którym wychodziliśmy na opuszczone tory przy lesie w wakacje

Dawno temu

 

Michael

Aaa

Kojarzę

 

Ivy

A coś ci napisał?

 

Matthew

Tylko się przywitał i spytał co u mnie słychać

Trochę dziwne że nagle sobie o mnie przypomniał

 

Ivy

A weź go tu dodaj

 

Matthew

Okej

 

    MATTHEW DODAŁ DUSTIN PELLETIER DO CZATU GRUPOWEGO

 

Dustin

No siema

 

Suzie

Hejkaaa

 

Michael

Witam

 

Erica

Hej

 

Ivy

Cześć

 

Dustin

Może pójdziemy dzisiaj na te nieczynne tory na które chodziliśmy kiedyś?

 

Matthew

No nie wiem bo mówili przed chwilą w wiadomościach że w tym lesie znaleziono czyjeś zwłoki

To już któraś z kolei taka sytuacja w ciągu ostatnich kilku miesięcy

 

Suzie

No właśnie

Też o tym słyszałam

 

Erica

Boję się tam iść zwłaszcza że jest środek zimy i szybko robi się ciemno

 

Dustin

No dawajcie przecież nic złego wam się nie stanie

 

Ivy

No nwm...

Pewnie by nas nawet rodzice nie puścili

 

Dustin

To powiedzcie że idziecie gdzieś indziej

Nie muszą znać prawdy

Poza tym nie będziemy w lesie tylko obok niego

A to różnica

 

Michael

Nikt raczej nie chce iść

 

Matthew

Noo

 

Dustin

Dobra

Spodziewałem się tego po was

 

Erica

????

 

Matthew

Po okolicy grasuje seryjny morderca

Myślę że to normalne że niektórzy boją się aktualnie tego lasu

 

Dustin

Boicie się czegoś czego nawet nie widzieliście

Pewnie nawet nie bylibyście w stanie okłamać swoich rodziców

 

Erica

O co ci chodzi gościu

 

Michael

No właśnie

Co z tobą

 

Dustin

Piszę jak jest

 

Erica

Jeżeli tak bardzo zależy ci na tym wyjściu to możemy przecież wybrać inne miejsce

 

Dustin

Chcę żeby to były tory

Zrobilibyście w końcu coś bez żadnego "ale"

 

Ivy

Ej dobra wiecie co

Ja chyba pójdę

Nie wiem jak wy

 

Erica

Co serio?

 

Michael

W takim razie ja też

 

Matthew

No to ja też

 

Erica

Suzie nie mów że ty też tam idziesz

 

Suzie

No pójdę ale jak coś mi się nie spodoba to od razu wrócę do domu

 

Erica

Ja nie mam zamiaru iść

 

Dustin

Jak se chcesz

To jeżeli macie coś jeszcze do roboty to to zróbcie i widzimy się na miejscu za godzinę

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • PontifexMaximus 2 tygodnie temu
    Owieczki! nadchodzi wasze światło wybawienia!

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania