Charakterystyka indywidualna

Jestem zdziczałym ateistą, wrogiem religii siejących samo zło.

Anty-politycznym wrogiem systemu, wrogiem tradycji, wrogiem świąt i

świętości. Wrogiem niszczycieli przyrody i dręczycieli zwierząt, korporacji i

smartfonów, wyzysku i pędu za niepohamowanym zyskiem.

Przeciwnikiem schematu i zniewolenia.

Jestem dziwny, inny, aspołeczny niedopasowany, zapewne zły.

Jestem cholerną psycho-popapraną głupią niedoewoluowaną

niedorozwiniętą małpą z nałogami.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (81)

  • Grafomanka 4 miesiące temu
    No i co teraz?

    Co mają na to odpowiedzieć ludzie, którzy, jak ja, kochają Święta Bożego Narodzenia? Co mają powiedzieć ci, dla których Jezus jest wsparciem i siłą? Co maja powiedzieć ci, którzy chłoną zapisy Ojca Pio i widzą przed sobą drogę do przebycia, choćby po cierniach?

    A co maja powiedzieć chorzy, dla których wiara jest ostatnią nadzieją?

    Czy w imię Twojej niewiary, wiara innych musi być wdeptana w błoto?

    A może chcesz, żebyśmy uszanowali Twoją ''inność''? Nie wyśmiewali, jak ateiści katolików, tylko podeszli z tolerancją dla Twojej ''inności'', dla nałogów, o których piszesz?

    Bo wydaje się, że Ziemia nie jest na tyle mała, żeby nie mogła pomieścić wszystkich ''inności'', cokolwiek dla kogo to znaczy...
  • Where Is My Mind 4 miesiące temu
    Co chcą, na tym polega wolność słowa.

    Czy w imię Waszej Wiary z moja niewiara ma to się stać - spalić heretyka?

    Jahwe zły bóg - każący i nakazujący karać.
  • Grafomanka 4 miesiące temu
    Where Is My Mind, wolność słowa nie zwalnia z szanowania drugiego człowieka, jeśli nawet nie jest się w stanie go zrozumieć...

    Ateiści nie muszą obawiać się kary, bo jakiej, od kogo? Skoro dla ateisty nie ma Boga, to nie ma i kary...
  • Where Is My Mind 4 miesiące temu
    Grafomanka, Ja zaciekłych katoli za doskonale może rozumiem.
  • Where Is My Mind 4 miesiące temu
    Grafomanka, Kary od Was...
  • Where Is My Mind 4 miesiące temu
    Myślisz, że dobry do trzeciego tomu wierszyk?
  • Where Is My Mind 4 miesiące temu
    Grafomanka, Ale oceń, jako wierszyk...
  • Grafomanka 4 miesiące temu
    Where Is My Mind, zaciekłych, to i ja nie lubię... jakoś z wiarą mi to się kłóci.
  • Where Is My Mind 4 miesiące temu
    Grafomanka, Zła ta wiara - kłótliwa, co idzie co dzień tu poznać.
  • Janusz 4 miesiące temu
    pecz z komunom!!
  • Where Is My Mind 4 miesiące temu
    Dzięmkujem Januszu!
  • Janusz 4 miesiące temu
    daem ci p5 bo tesz tak myse
  • Where Is My Mind 4 miesiące temu
    To się - o, jak cieszę!
  • Janusz 4 miesiące temu
    pzodrawmiam
  • Where Is My Mind 4 miesiące temu
    Wzajemnościom.
  • Grafomanka 4 miesiące temu
    Ocenić nie potrafię, bo wartości literackich tu nie ma, jest tylko zbiór jakichś swoich ''prawd'', a to nie podlega ocenie... każdy ma prawo do wolności słowa
  • Where Is My Mind 4 miesiące temu
    Bunt?
  • Where Is My Mind 4 miesiące temu
    Indywidualizm, dystans do siebie?
  • Grafomanka 4 miesiące temu
    Where Is My Mind, raczej znajomość siebie... a tego oceniać się nie godzi
  • Where Is My Mind 4 miesiące temu
    Grafomanka, Czytałaś "Skowyt"?
  • Where Is My Mind 4 miesiące temu
    "Skowyt
    Ginsberg Allen
    Widziałem najlepsze umysły mego pokolenia zniszczone szaleństwem,
    głodne histeryczne nagie,

    włóczące się o świcie po murzyńskich dzielnicach w poszukiwaniu wściekłej
    dawki haszu,

    anielogłowych hipstersów spragnionych pradawnego niebiańskiego
    podłączenia do gwiezdnej prądnicy w maszynerii nocy,

    którzy w nędzy łachmanach z zapadniętymi oczyma w transie czuwali
    paląc w nadnaturalnych ciemnościach tanich mieszkań, płynąc poprzez
    dachy miast, kontemplując jazz,

    którzy pod liniami kolejki nadziemnej odsłaniali swe mózgi Niebiosom i
    objawiały im się natchnione anioły Mahometa rozkołysane na dachach
    czynszówek,

    którzy odbyli uniwersytety chłodnym promiennym wzrokiem rojąc
    Arkansas i Blake'em natchnioną tragedię pośród mędrków wojny,

    których wylano z uczelni za obłęd i obsceniczne ody rozlepiane w oknach
    czaszki,

    którzy trzęśli się w bieliźnie w niegolonych pokojach, paląc w koszach na
    śmieci swe pieniądze i nasłuchując Terroru za ścianą,

    których kopano w brodę przyrodzenia, gdy wracali przez Laredo z
    przemytem marihuany dla Nowego Jorku,

    którzy łykali ogień w hotelach wypacykowanych farbą albo pili terpentynę
    w Paradise Alley, marli lub noc w noc umartwiali swe torsy przy pomocy
    snów, haszu, budzących zmór, wódy, chuja, i nieustających jebań,
    niezrównanie ślepych ulic drżącego obłoku i błyskawicy umysłu skaczącej
    ku biegunom Kanady i Paterson, rozświetlającej cały zamarły świat z
    Czasem pośrodku,

    trójwymiarowych wizji gmachów po zażyciu peyotlu, świtów podwórzowych
    zielonych drzew cmentarza, opilstwa winem na szczytach dachów,
    narkotycznych przejażdżek przez dzielnice witryn wśród migającej
    sygnalizacji, słońca, księżyca i wibracji drzew, przez grzmiący zimowy
    zmierzch Brooklynu, łoskot kubłów na śmieci i łagodne światło duszy,

    którzy przytwierdzali się do kolejek metra by jeździć bez końca na
    amfetaminie od Battery do świętego Bronksu dopóki hałas kół i dzieciarni
    nie zagnał ich drżących ze spieczonymi ustami zmaltretowanych z
    mózgiem wyzutym z jasności w posępne światło zoo,

    którzy w kafeteriach Bickforda tonęli noc całą pośród imitacji świateł
    podwodnej łodzi wynurzali się na popołudnia przy zleżałym piwie w
    zdezelowanej knajpie Fugazziego nasłuchując głosu Anioła Zagłady w
    wodorowej szafie grającej,

    którzy gadali bez przerwy siedemdziesiąt godzin od parku do pokoju do
    baru do szpitala wariatów Bellevue do muzeum do Brooklyńskiego Mostu,

    stracony batalion platonicznych gadułów skaczących z tarasów ze schodów
    przeciwpożarowych z parapetów z Empire State z księżyca,

    którzy pletli trzy po trzy, wrzeszcząc wymiotując szepcząc fakty,
    wspomnienia i anegdoty, oczy wylazłe z orbit, szok szpitali, więzień i
    wojen,

    całe intelekty wyrzygiwane w totalnych wspomnieniach z rozjarzonym
    wzrokiem przez siedem nocy i dni, mięso dla Synagogi rzucone na bruk,

    którzy znikali w nicości zenu w New Jersey zostawiając za sobą trop nie
    wyraźnych widokówek ratusza w Atlantic City,

    cierpiąc wschodnie poty, reumatyzm Tangeru i migreny Chin w ponurym
    pokoju w Newark na odwyku,

    którzy snuli się o północy po nastawniach dworca dumając, dokąd by tu
    pójść i szli, nie zostawiając złamanych serc,

    którzy odpalali papierosy w bydlęcych wagonach bydlęcych wagonach
    bydlęcych wagonach i przez śniegi zmierzali ku samotnym farmom w
    mrok pierwszych osadników,

    którzy studiowali Plotyna Poego św. Jana od Krzyża telepatię kabałę bopu
    gdyż w Kansas kosmos instynktownie wibrował im u stóp,

    którzy szli samotnie ulicami Idaho wypatrując wizyjnych aniołów
    indiańskich, którzy byli wizyjnymi aniołami indiańskimi,

    którzy uważali się jedynie za szaleńców w ów czas gdy Baltimore jaśniało w
    nadnaturalnej ekstazie,

    którzy pod wpływem zimowego nocnego deszczu w rozświetlonym
    miasteczku wskakiwali do limuzyn Chińczyków z Oklahomy,

    którzy włóczyli się głodni i samotni przez Houston węsząc jazz lub seks
    lub zupę i szli za wspaniałym Hiszpanem by rozmawiać o Ameryce i
    Wieczności, beznadziejna sprawa, wsiadali więc na statek do Afryki,

    którzy zniknęli w wulkanach Meksyku nic zostawiając po sobie nic prócz
    cienia drelichu lawy i popiołów poezji, rozsianych po kominkach Chicago,

    którzy wypłynęli ponownie na Zachodnim Wybrzeżu przesłuchując FBI,
    ciemnoskórzy seksowni brodaci w szortach i o wielkich oczach pacyfistów
    rozdając niezrozumiałe ulotki,

    którzy wypalali sobie papierosami dziury w ramionach w proteście przeciw
    narkotyczno-nikotynowemu otumanieniu Kapitalizmu,

    którzy na Union Square rozpowszechniali superkomunistyczne pamflety
    łkając i rozbierając się a opłakiwały ich syreny z Los Alamos i opłakiwały
    Wall Street a prom ze Staten Island także lamentował,

    którzy doznawali załamań szlochając w białych gimnazjach nadzy i drżący
    przed maszynerią innych szkieletów,

    którzy gryźli detektywów po karkach i wrzeszczeli z uciechy w radiowozach,
    że jedyna ich zbrodnia to dzika hipowska pederastia i opilstwo, którzy
    skowyczeli klęcząc w metrze i których zwlekano z dachu powiewających
    genitaliami i rękopisami,

    którzy dawali się pieprzyć w zadek świątobliwym motocyklistom i
    wrzeszczeli z uciechy,

    którzy ciągnęli druta i dawali sobie ciągnąć owym ludzkim serafinom,
    żeglarzom, och pieszczoty atlantyckiej i karaibskiej miłości,

    którzy jebali rankiem wieczorami w różanych ogrodach na trawie parków
    publicznych i cmentarzy rozpryskując nasienie na każdego kto się pojawił
    i miał chęć,

    którzy czkali nieustannie próbując chichotać lecz kończyli szlochem za
    przepierzeniem łaźni tureckiej gdy jasnowłosy i nagi anioł przychodził
    przebić ich mieczem,

    którzy utracili swoich kochanków na rzecz trzech starych megier losu zezo
    watej megiery za heteroseksualnego dolara zezowatej megiery mrugają
    cej łonem i zezowatej megiery, która nic nie robi tylko siedzi na dupie i
    odcina złote intelektualne nici z krosna rzemieślnika,

    którzy w ekstazie i nienasyceniu kopulowali z butelką piwa, z kochanką,
    pudełkiem po papierosach, ze świecą, wypadali z łóżka, kontynuowali na
    podłodze i w przedpokoju i kończyli omdlewając na ścianie z wizją
    ostatecznej cipy wydając resztkę spermy świadomości,

    którzy dogadzali milionom dziewcząt roztrzęsieni o zachodzie a rano mieli
    czerwone oczy lecz byli gotowi dogadzać wschodzącemu słońcu, błyskając
    przy stodołach pośladkami i nagością w jeziorze,

    którzy kurwiąc się poszli przez Colorado w miriadzie skradzionych nocnych
    aut, N.C. sekretny bohater tych wierszy rozpłodowiec i Adonis z Denver -
    miło wspominać jego niezliczone spanie z dziewczynami na pus tych
    parcelach i parkingach ciężarówek, w rozchwianych kinowych rzędach, na
    szczytach gór w jaskiniach lub z wychudłymi kelnerkami w znanych
    unoszeniach spódnic na odludnych poboczach a szczególnie w sekretnych
    solipsyzmach sraczy stacji benzynowych a także w zaułkach rodzinnego
    miasta,

    którzy znikali w wielkich obskurnych kinach zapędzani w marzenia, budzili
    się nagle na Manhattanie i wylegali z suteren skacowani bezdusznym
    tokajem i horrorami żelaznych snów Trzeciej Ulicy i wlekli się cło biur
    zatrudnienia,

    którzy chodzili całą noc w butach pełnych krwi po śnieżnych nasypach
    doków czekając aż w East River otworzą się drzwi do pokoju pełnego
    ciepłej pary i opium,

    którzy tworzyli wielkie samobójcze dramaty w apartamencie skalnych
    brzegów rzeki Hudson pod błękitnym przeciwlotniczym reflektorem
    księżyca a głowy ich będą uwieńczone laurem w zapomnieniu,

    którzy jedli jagnięcy gulasz wyobraźni lub trawili kraba na mulistym dnie
    rzek Bowery,

    którzy opłakiwali romanse brukowe pchając wózki pełne cebuli i złej
    muzyki,

    którzy siedzieli w pudłach oddychając w mroku pod mostem i wstawali by
    budować klawikord na swoim strychu,

    którzy kaszleli na piątym piętrze Harlemu zwieńczonego ogniem pod
    suchotniczym niebem pośród ksiąg o teologii, trzymanych w paczkach po
    owocach,

    którzy bazgrali całą noc tańcząc: wokół wzniosłych zaklęć, które żółtym
    rankiem stawały się strofami bełkotu,

    którzy gotowali zgniłe zwierzęta płuco racice ogon barszcz i placki
    kukurydziane marząc o czystym królestwie warzyw,

    którzy nurkowali pod platformy z mięsem w poszukiwaniu jaja,

    którzy ciskali z dachu swoimi zegarkami głosując za Wiecznością poza
    Czasem a budziki spadały im na głowy codziennie przez następnych lat
    dziesięć,

    którzy trzykrotnie bez skutku podcinali sobie żyły, rezygnowali i byli
    zmuszeni otwierać antykwariaty gdzie płakali widząc, że się starzeją,
    którzy spłonęli żywcem w swych niewinnych flanelowych garniturach na

    Madison Avenue w podmuchach ciężkawego wersu, wśród sztucznego
    szczęku żelaznych regimentów mody, nitroglicerynowych pisków pedałów
    od reklamy i musztardowego gazu złowrogich przebiegłych wydawców lub
    wpadali pod pijane taksówki Absolutnej Rzeczywistości,

    którzy skakali z Brooklyńskiego Mostu to się faktycznie zdarzyło, i
    odchodzili nieznani i zapomniani w upiorne oszołomienie zupy uliczek i
    wozów strażackich w Chińskiej Dzielnicy, bez jednego darmowego piwa,

    którzy z rozpaczy śpiewali w oknach, wypadali z okien metra, rzucali się
    do brudnej Passaic, naskakiwali na Murzynów, darli się na całą ulicę,
    tańczyli boso na rozbitych szklankach od wina, tłukli nagrania
    nostalgicznego europejskiego jazzu z Niemiec lat trzydziestych,
    wypróżniali whisky i jęcząc rzygali do zakrwawionego klozetu, ryk w ich
    uszach i gwizdy gigantycznych lokomotyw,

    którzy pruli szosami przeszłości odwiedzać się na wspólnej Golgocie
    podrasowanych cudacznych aut na warcie więziennej samotności lub w
    jazzowym wcieleniu Birmingham,

    którzy jechali przez kraj siedemdziesiąt dwie godziny by stwierdzić czy ja
    miałem widzenie czy ty miałeś widzenie czy on miał widzenie, by
    odszukać Wieczność,

    którzy podróżowali do Denver, którzy zmarli w Denver, którzy wrócili do
    Denver i czekali na próżno, którzy strzegli Denver i popadali w depresję i
    samotnieli w Denver a wreszcie odchodzili w poszukiwaniu Czasu i teraz
    Denver tęskni do swych bohaterów,

    którzy padali na kolana w katedrach beznadziei modląc się o zbawienie
    innych, o światło i o piersi, aż dusza na moment rozświetlała włosy,

    którzy zmagali się ze swymi uwięzionymi umysłami czekając na
    niezwykłych zbrodniarzy o złotych włosach i sercach pełnych uroku
    rzeczywistości którzy by śpiewali słodkiego bluesa dla Alcatraz,

    którzy odeszli do Meksyku kultywować nałóg lub do Rocky Mount do
    łagodnego Buddy lub do Tangeru do chłopców lub do czarnej lokomotywy
    Southern Pacific lub do Harvardu do Narcissusa na cmentarz Woodlawn do
    zabawy w rozetę lub do grobu,

    którzy domagali się dowodów swego obłąkania oskarżając radio o
    hipnotyzm i których pozostawiono z ich obłędem, rękami i zawieszonym
    wyrokiem,

    którzy obrzucali sałatką z kartofli wykładowców dadaizmu w City College
    NY a potem zjawiali się na granitowych schodach domu wariatów z
    wygolonymi głowami i arlekinadą o samobójstwie, żądając
    natychmiastowej lobotomii,

    i którym zamiast tego dostała się betonowa próżnia insuliny metrasolu
    elektryczności hydroterapii psychoterapii terapii wychowawczej ping-ponga
    i amnezji,

    którzy w pozbawionym humoru proteście przewracali jeden tylko
    symboliczny stół pingpongowy, odpoczywając krótko w katatonii,

    powracali po latach całkiem łysi pod peruką krwi, łez i palców do
    opętańczego przeznaczenia oddziałów miast obłąkańców Wschodu,

    zatęchłych sal szpitali wariatów Pilgrim State Rockland i Greystone, kłócąc
    się z odgłosami duszy, rokendrolując na ławie samotności o północy w
    dolmenowych obszarach miłości, snu o życiu, zmory nocnej, ciał
    obróconych w kamień ciężki jak księżyc,

    wreszcie u matki***** i ostatnia fantastyczna książka wyrzucona z okna
    czynszówki, ostatnie drzwi zamknięte o 4. rano, ostatni telefon rzucony w
    odpowiedzi o ścian, ostatni umeblowany dom wypróżniony do ostatniego
    mentalnego mebla, żółta papierowa róża skręcona na drucianym
    wieszaku w komórce, a nawet i to urojenie, i tylko nadziei pełna niewielka
    porcja halucynacji -

    o, Carl, gdy ty nie jesteś bezpieczny ja nie jestem bezpieczny a teraz ty
    faktycznie tkwisz w totalnie zwierzęcej zupie czasu -

    którzy biegli przez oblodzone ulice z obsesją nagłego błysku alchemii
    stosowania elipsy katalogu metra i wibrującej płaszczyzny,

    którzy śnili czyniąc wcielone przerwy w Czasie i Przestrzeni przy pomocy
    zestawienia obrazów a między 2 wzrokowe obrazy chwytali w pułapkę
    archanioła duszy łącząc razem podstawowe czasowniki kojarząc rzeczownik
    z błyskiem świadomości i przeczuwając doznanie Pater Omnipotens
    Aeterni Deus,

    by odnowić składnię i rytm ubogiej ludzkiej prozy i trzęsąc się ze wstydu
    stanąć przed tobą niemo i mądrze, odpędzani lecz pełni wiary że dusza
    podda się rytmowi myśli w swej obnażonej i bezkresnej głowie,

    szaleniec włóczęga i anioł bitnik wobec Czasu, choć nieznani, świadczący
    tu to, co można by było odłożyć do czasu po śmierci,

    powstawali odrodzeni w widmowych szatach jazzu w cieniu złotego rogu
    jazzbandu wdmuchując miłosne cierpienie nagiego umysłu Ameryki w
    krzyk saksofonu eli eli lamna lamna sabaktani, który zatrząsł miastami
    aż po ostatnie radio

    z wyciętym z ich własnych ciał absolutnym sercem poematu życia godnym
    spożywania nawet przez lat tysiąc.

    II

    Jaki sfinks z cementu i aluminium rozbił im czaszki i wyjadł mózg i
    wyobraźnię ?

    Moloch! Samotność! Brud! Brzydota! Kubły na śmieci i nieosiągalne
    dolary ! Dzieci wrzeszczące poci schodami ! Chłopcy łkający w koszarach !
    Starcy płaczący w parkach!

    Moloch ! Moloch ! Zmora Molocha ! Moloch bez miłości ! Moloch
    mentalny ! Moloch surowy sędzia ludzi !

    Moloch niepojęte więzienie! Moloch bezduszny karcer skrzyżowanych
    piszczeli i Kongres płaczu ! Moloch którego budowle są wyrokiem ! Moloch
    wielki kamień wojny! Moloch ogłuszonych rządów!

    Moloch o umyśle czystej maszynerii ! Moloch którego krew to krążący
    pieniądz! Moloch którego palce to dziesięć armii! Moloch którego piersi to
    ludożercza prądnica! Moloch którego ucho to dymiący grób!

    Moloch którego oczy to tysiąc ślepych okien ! Moloch którego wieżowce
    stoją przy długich ulicach jak bezkresne Jehowy! Moloch którego fabryki
    śnią i kraczą we mgle! Moloch którego kominy i anteny wieńczą miasta!

    Moloch którego miłość jest bezkresną naftą i kamieniem! Moloch którego
    dusza to elektryczność i banki! Moloch którego nędza jest widmem
    geniuszu ! Moloch którego los jest chmurą bezpłciowego wodoru ! Moloch
    którego imię jest Umysł!

    Moloch w którym siedzę samotnie! Moloch w którym śnię o Aniołach!
    Wariat w Molochu! Jebaka w Molochu! W Molochu bez miłości i człowieka!

    Moloch który tak wcześnie wszedł w mą duszę! Moloch w którym jestem
    świadomością bez ciała! Moloch który wypłoszył mnie z naturalnej
    ekstazy! Moloch którego opuszczam! Przebudzenie w Molochu! Światło
    płynące z nieba!

    Moloch! Moloch! Apartamenty robotów! Niewidzialne przedmieścia! skarbce
    szkieletów! ślepe metropolie! demoniczny przemysł! upiorne narody!
    nieusuwalne domy wariatów! granitowe chuje! monstrualne bomby!

    Poskręcali karki wynosząc Molocha do Niebios! Bruki, drzewa, radia, tony!
    podnosząc do Niebios miasto które istnieje i jest wszędzie wokół!

    Wizje! omeny! halucynacje! cuda! ekstazy! spłynęły rzeką Ameryki!

    Sny! adoracje! olśnienia! religie! okręty wrażliwego łajna!

    Przełomy! rzeczne! uniesienia i ukrzyżowania! zmyte powodzią!
    Odurzenia! Świta Trzech Króli! Rozpacze! Dziesięcioletnie zwierzęce
    wrzaski i samobójstwa! Umysły! Nowe miłości! Pokolenie szaleńców!
    osiadłe na skałach Czasu !

    Prawdziwy święty śmiech w rzece! Widzieli to wszystko! dzikie oczy! święte
    wycia! Żegnali! Skakali z dachu! w samotność! powiewając! niosąc kwiaty !
    Do rzeki ! na ulicę !

    III

    Carlu Solomonie! Jestem z tobą w Rockland

    gdzie zwariowałeś bardziej niż ja

    Jestem z tobą w Rockland

    gdzie musisz czuć się bardzo nieswojo

    Jestem z tobą w Rockland

    gdzie udajesz ducha mojej matki

    Jestem z tobą w Rockland

    gdzie zamordowałeś dwanaście swych sekretarek

    Jestem z tobą w Rockland

    gdzie śmiejesz się z tego ukrytego żartu

    Jestem z tobą w Rockland

    gdzie jesteśmy wielkimi pisarzami przy tej samej okropnej maszynie

    Jestem z tobą w Rockland

    gdzie twój stan stał się poważny i mówią o nim w radio

    Jestem z tobą w Rockland

    gdzie zdolności czaszki nie przyjmują już robactwa zmysłów

    Jestem z tobą w Rockland

    gdzie ssiesz herbatę z piersi starych panien z Utica

    Jestem z tobą w Rockland

    gdzie napuszczasz na ciała swych pielęgniarek megiery Bronksu

    Jestem z tobą w Rockland

    gdzie w kaftanie wrzeszczysz, że omija cię partia ping-ponga nad otchłanią

    Jestem z tobą w Rockland

    gdzie rąbiesz w katatoniczne pianino dusza jest niewinna i nieśmiertelna
    oby nigdy nie umarła bezbożnie w fortecy domu wariatów

    Jestem z tobą w Rockland

    gdzie pięćdziesiąt szoków więcej nigdy nie zawróci twej duszy do ciała z
    pielgrzymki do krzyża na pustkowiu

    Jestem z tobą w Rockland

    gdzie oskarżasz swych doktorów o chorobę i planujesz żydowską
    socjalistyczną rewolucję przeciw narodowo-faszystowskiej Golgocie

    Jestem z tobą w Rockland

    gdzie rozszczepisz niebiosa nad Long Island i wskrzesisz swego żywego
    ludzkiego Jezusa z nadludzkiego grobu

    Jestem z tobą w Rockland

    gdzie jest dwadzieścia pięć tysięcy obłąkanych towarzyszy śpiewających
    razem końcowe zwrotki Międzynarodówki

    Jestem z tobą w Rockland

    gdzie pod naszą pościelą ściskamy i całujemy Stany Zjednoczone Stany
    Zjednoczone które kaszlą całą noc i nie dają nam spać

    Jestem z tobą w Rockland

    gdzie budzimy się ze śpiączki elektryzowani przez samoloty naszych dusz
    ryczące nad dachem przyleciały zrzucić anielskie bomby szpital się
    rozświetla urojone ściany zapadają O wybiegają chude legiony O
    gwiazdami usiany szok łaski tu oto trwa wieczna wojna O zwycięstwo
    zapomnij o swojej bieliźnie jesteśmy wolni

    Jestem z tobą w Rockland

    w moich snach idziesz płacząc mokry od morskiej podróży po autostradzie
    Ameryki do drzwi mej chaty w zachodnią noc

    PRZYPIS DO "SKOWYTU"

    Święty! Święty! Święty! Święty! Święty! Święty! Święty! Święty! Święty!
    Święty! Święty! Święty! Święty! Święty! Święty!

    Świat jest święty! Dusza jest święta! Skóra jest święta! Nos jest święty!
    Język i chuj i ręka i otwór w dupie są święte!

    Wszystko jest święte! każdy jest święty! każde miejsce jest święte! każdy
    dzień jest wiecznością! każdy jest aniołem!

    Włóczęga jest równie święty jak serafin! szaleniec jest święty jak święta
    jesteś ty moja duszo!

    Maszyna do pisania jest święta wiersz jest święty głos jest święty
    słuchacze są święci ekstaza jest święta!

    Święty Piotr święty Allen święty Solomon święty Lucien święty Kerouac
    święty Huncke święty Burroughs święty Cassady święci nieznani pedałowaci
    i cierpiący żebracy święci szkaradni ludzcy aniołowie!

    Święta moja matka w domu wariatów! Święte chuje dziadków z Kansas!
    Święty jęczący saksofon ! Święta apokalipsa bopu ! Święte jazz-grupy
    marihuana hipstersi pokój hanz i bębny!

    Święta samotność wieżowców i bruków! Święte kafejki wypełnione tłumami!
    Święte tajemnicze rzeki łez pod ulicami !

    Święty samotny argonauta więzień! Święte wielkie jagnię warstwy średniej!
    Święci szaleni pasterze rebelii ! Kto wyczuwa Los Angeles ten JEST nim!
    Święty New York Święte San Francisco Święta Peoria i Seattle Święty Paryż

    Święty Tanger Święta Moskwa Święty Istambuł!

    Święty czas w wieczności święta wieczność w czasie święte zegary w
    przestrzeni święty czwarty wymiar święta piąta Międzynarodówka święty
    Anioł w Molochu!

    Święte morze święta pustynia święty kolejowy szlak święta lokomotywa
    święte wizje święte halucynacje święte cuda święta gałka oczna święta
    otchłań !

    Święte wybaczenie! łaska! miłosierdzie! wiara! Święte! Nasze! ciała!
    cierpienie! wielkoduszność!

    Święta nadnaturalna niezrównanie jaśniejąca rozumna dobroć duszy!

    (dla Carla Solomona)"

    Źródło: https://literatura.wywrota.pl/wiersz-klasyka/43384-ginsberg-allen-skowyt.html
  • Aleks99 4 miesiące temu
    Dużo trudnych słów
  • Where Is My Mind 4 miesiące temu
    W Skowycie...
  • Aleks99 4 miesiące temu
    Where Is My Mind lubię Skowyt 5
  • Where Is My Mind 4 miesiące temu
    Aleks99, To plusujesz u Grafi poetycko, ona dopiero nadrabia, a Ty już. Dzięki.
  • Grafomanka 4 miesiące temu
    Długie... xD
  • Where Is My Mind 4 miesiące temu
    Dobre wiersze są długie...
  • Where Is My Mind 4 miesiące temu
    Nie znałaś? Wstyd - klasyka...
  • Grafomanka 4 miesiące temu
    Where Is My Mind, wstydzę się...
  • Where Is My Mind 4 miesiące temu
    Grafomanka, No widzisz, to to jest kara zaniechanie.
  • Grafomanka 4 miesiące temu
    Where Is My Mind, czekaj, czyli u Ciebie jest mały skowyt?
  • Where Is My Mind 4 miesiące temu
    Grafomanka, Nie, nie ma. Podrzuciłem tylko Tobie Skowyt, bo ciekawy klasyk. Napisałem to po... - chcesz wiedzieć kiedy?
  • Grafomanka 4 miesiące temu
    Where Is My Mind, po wcześniej rozmowie na temat wiary...
  • Where Is My Mind 4 miesiące temu
    Grafomanka, Nie po oburzeniu Waszym na to

    "O Opowi
    Opowi.pl to specyficzny, jedyny w swoim rodzaju, portal literacki, zrzeszający
    współczesnych, aspirujących, ale także wydawanych (tych raczej nie poczytacie w
    bieżącej książce) twórców zrzeszonych na jego łamach.
    ....Społeczność (bo jest to także samoistnie wykreowana społeczność) opowi.pl nie
    jest lita, jest tyleż różnorodna, co niemniej skonfliktowana wewnętrznie
    ....Specyficzną cechą portalu jest brak bieżącej-aktywnej moderacji, a straż nad
    dobrem rzekomo krzywdzonych trzyma administrator działający w ukryciu i
    reagujący okazjonalnie z rzadka na zgłoszenia, co powoduje, że panuje atmosfera
    niepohamowanej wolności i rośnie tu chyba jej złoty kwiat.
    ...
    ....Normą jest wielonickowość, a brak bana w historii pobytu, to nie powód, którym
    należałoby się chwalić, szczególnie na forum.
    Byli, ale także aktualni, aktywni użytkownicy (niektórzy), nie mówią o portalu
    dobrze, mówią o portalu źle, mimo tego wielu z nich dalej zeń korzysta i
    eksploatuje podarowaną hojnie przez administratora przestrzeń do kreowania
    materii w niczym niekrępowanej przestrzeni wolności słowa i, co za tym
    możliwości wypowiedzi na dowolny temat, oraz przekuwanie wolnej myśli na
    bieżąco, na treść pisaną.
    Wykorzystuje tę lukę mała grupa fanatyków religijnych, podpalając co rusz lont
    ładunku nafaszerowanego skondensowaną nienawiścią.
    Jednak mimo wszystko bierze górę swobodny przepływ pozytywnych wibracji i
    kreatywność w wypowiedziach.
    Użytkowników cechuje daleko posunięta tolerancja i duży dystans do siebie, w
    ten sposób każdego dnia powstają nowe rozdziały fikcji literackiej na szczeblach
    strony głównej i forum.
    Zdarzają się okazjonalne burze i kłótnie o charakterze walki do krwi ostatniej
    całym licem, ale wszystkie te i inne elementy razem składają się na baśń: – jedyny
    w swoim rodzaju taki portal literacki – opowi.pl"
  • Where Is My Mind 4 miesiące temu
    Kropki się wrypały przypadkiem:)
  • Grain 4 miesiące temu
    Ten tekst z wywroty długi jak przemówienie pierwszych sekretarzy Gomółki, Breżniewa.
    Zdaje się, że autor poprzez wyliczanki chciał pokazać że ma największego bejsbola z wypisnymi racjami.

    Świat idzie do przodu poprzez kulturowe, obyczajowe, ustrojowe zawirowania, zależności. przymus.
    Tęgie głowy próbują to jakoś usystematyzować, odpowiednio ponazzywać.

    Popieram wolność wypowiedzi, pod warunkiem, że się z siebie lub innych nie robi idiotów.

    Inaczej ta wolność, jest tylko okazją do ugrania czegoś, narzuceniem innym swoich poglądów, bezkarnego skopania kogoś, kto nie ma mozliwości poproszenia fetniaka do szabelki lub sztachety.

    Tu się kłaniają protesty skrobaczek, które pod pozorem walki o z tzw, ustawą aborcyjną darły się pod moim oknem JEBAĆ PIS.

    Skądinąd wiele kobiet, /min. moja córka, matka trojga dzieci/ małołat dało się wmanewrować cynicznym politykom, którzy wcześniej podwyższyli tym samym kobietom wiek emerytalny do 67 lat.

    We wszystkim ważne są proprcje, tak jak z pędzeniem bimbru - każdy by chciał, niewielu potrafo robić to dobrze.
  • Where Is My Mind 4 miesiące temu
    Ten wiersz ma siedemdześiąt lat, klasyka i dwoje poetów tu nie czytało...
  • Where Is My Mind 4 miesiące temu
    Mam prawo do bycia idiotą, część Waszych problemów z akceptacją odmienności i tolerancją wynika z tego, że nie skaził Was underground - czyli nie oświecił poglądowo.

    "Dezerter - Prawo do bycia idiotą
    Może wystarczy narzekania
    że wszystko jest do dupy
    że bezmyślna konsumpcja
    i niekończące się zakupy
    że narodowi katolicy
    szukają wszędzie spisku
    i modlą się o klęskę
    żeby ich było na wierzchu
    Może wystarczy narzekania
    że globalizacja i korporacje
    zabijają indywidualność
    a władza zawsze ma rację
    że kontrola na każdym kroku
    PIN-y, NIP-y i PESEL-e
    tajna policja skarbowa
    anonimowi donosiciele

    Może wystarczy narzekania
    że pogrążamy się w bezładzie
    że środowisko zagrożone
    a świat pędzi ku zagładzie
    że na wojnie w imię ropy
    giną niewinne osoby
    a jedynym wygranym
    jest przemysł zbrojeniowy

    Mamy wolność słowa
    i wolność bycia sobą
    Mamy prawo wyboru
    i prawo do bycia idiotą

    Może to wszystko jest bzdurą
    a życie wygląda inaczej
    może rządy są uczciwe
    i nie ma ukrytych znaczeń
    Może to, co chcą Ci sprzedać
    powinieneś od nich kupić
    nie zadawać trudnych pytań
    i po prostu ich polubić

    Mamy wolność słowa
    i wolność bycia sobą
    Mamy prawo wyboru
    i prawo do bycia idiotą"
  • Grain 4 miesiące temu
    Każdy ma prawo być idiotą, każdy ma prawo ich nie lubić - oczywiście w dopuszczalnej formie.
  • Where Is My Mind 4 miesiące temu
    Właściwie o to chodzi, ale dlaczego tak nie jest? - retorycznie pytam.
  • Grain 4 miesiące temu
    Where Is My Mind, Bo chyba taki jest ten świat i raczej się nie zmieni.
    Ludzie nie rodzą się gotowi, z podskórnymi doświadczeniam poprzedników.

    Jak napisał pewien osobnik:
    ,,KIedy człowiek już wie jak żyć, umiera".
  • Where Is My Mind 4 miesiące temu
    Grain, Słyszałem w jakimś filmie również ten cytat.
  • kasiaczek 4 miesiące temu
    Czyli gówno przemieszane z szajsem. Jest się czym chwalić. Doprawde. Beeee.
  • Where Is My Mind 4 miesiące temu
    Rzyg, rzyg Bogumile. Się chwalę, manifestuję swoją odmienność.
  • Where Is My Mind 4 miesiące temu
    *nie chwalę
  • kasiaczek 4 miesiące temu
    Where Is My Mind miałeś kochanka pajacu, to spierdalaj do niego , beeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee.
  • Where Is My Mind 4 miesiące temu
    kasiaczek, Mentalną, podjudzaczu.
  • MAJSTRO OPOWIJSKI 4 miesiące temu
    kasiaczek a co ty tak nerwowa?
  • Where Is My Mind 4 miesiące temu
    MAJSTRO OPOWIJSKI, To ona nie jest chłopem?
  • MAJSTRO OPOWIJSKI 4 miesiące temu
    Where Is My Mind po babsku się wnerwia coś
  • Where Is My Mind 4 miesiące temu
    MAJSTRO OPOWIJSKI, Trans pewnie jakiś.
  • kasiaczek 4 miesiące temu
    Where Is My Mind ja ci kuźwa dam transa pedale jeden.
  • Pracownik lady mięsnej 4 miesiące temu
    kasiaczek spodobało się tobie widzę :)
  • Where Is My Mind 4 miesiące temu
    kasiaczek, Chętnie przyjmę, pogonię na rynkach arabskich. Tylko żeby nie jakiś wyeksploatowany i nie musiał brać penicyliny.
  • Where Is My Mind 4 miesiące temu
    kasiaczek,

    Wierszyk enty
    (Specyficznym klonom poświęcam)

    Stworzyli mity, zamknęli w uświęconych wersach.

    W księgi wpisali głupawe szarady.

    On im zaprzysięgał wierność.

    Katolik zwycięzca, dręczyciel w imię wiary.

    Apage chrześcijanin!

    Inkwizytor, krzewiciel kultu zagłady dla odmiennych.

    Ksiądz komunie mu podaje na czubku chuja - oto przymierze.

    Zasysa tę dobroć.

    By nie ukruszyć ni krztyny, ustami mocno obejmuje berło.

    Ma siłę, by znów gonić herezję.

    Wie, że Bóg jest polskim patriotą!

    Amen, amen, amen.

    ----------

    Edytowano: 18.02.2022 17:37

    Wierszyk enty
    Autor: yanko wojownik 1125
  • kasiaczek 4 miesiące temu
    Where Is My Mind wypierniczsj zboczeńcu
  • Where Is My Mind 4 miesiące temu
    kasiaczek, A idź zboku w trans-heteroseksualny onanizm oralny.
  • kasiaczek 4 miesiące temu
    Where Is My Mind spadaj na drzewo zakłamany bydlaku.
  • Where Is My Mind 4 miesiące temu
    kasiaczek, Niepotrzebnie z niego zlazłoś.
  • yfgfd123 4 miesiące temu
    dla mnie za bardzo nastoletnie, a za mało refleksyjne.
  • Where Is My Mind 4 miesiące temu
    Mój wewnętrzny gówniarz, czasem się awanturuje i takie są efekty.
  • Grain 4 miesiące temu
    To nie było,,gówno przemieszane z szajsem" tylko dyskusja o różnym natężeniu emocji.

    NIe trudna do oceny.

    Jaki kapelusz taki wyciągnięty królik.

    Tekst jak tekst, istotne to, co pod nim.
  • Where Is My Mind 4 miesiące temu
    Po to ten tekst, by było pod nim, jak co dzień prawie jakiś religijno-prowokatorski.
  • Grain 4 miesiące temu
    Where Is My Mind i anty.

    Mam okreslone poglądy na religię ale nie wyjeżdzam z nim na czworokonnym rydwanie.

    Staram się odróżniać, nie krytykować nienachalnego, nieagresywnego w komentarzach odautorskich /jak sądzę/ stardzego pana andrew24.
    Po drugiej stronie są pieniacy ireneo i realista,
  • MAJSTRO OPOWIJSKI 4 miesiące temu
    Grain to bądź dal nich głosem rozsądku, lepiej ich rozumiesz...
  • Grain 4 miesiące temu
    MAJSTRO OPOWIJSKI ireneo załatwił sobie u admina /ze strachu, z braku argumentów?/ zakaz wstawiania u niego komentarzy.

    Po tylu wklejkach każdy nienowy user wie, co prezentują.

    I tak jak u realisty, także u niego nie wstawiwł bym komentarzy. Przeszło mi.

    Oni są jak derwisze, nawet się nie trzeba opędzać, Nich piszą byle nie na moim ogrodzeniu.
  • MAJSTRO OPOWIJSKI 4 miesiące temu
    Grain w sumie dosyć zdrowe podejście, czyjeś religijne przekonania mozna szanować dopóki nie są polityczną szczujnią
  • Where Is My Mind 4 miesiące temu
    Grain, A niektórzy to czynią, dzień w dzień, tylko by prowokować dym.
  • Where Is My Mind 4 miesiące temu
    Grain, Słysałem o tym dawno, ale nie wierzyłem, że tak można - może to usługa premium?
  • TseCylia 4 miesiące temu
    Ciekawie byłoby, gdyby każdy napisał taką autocharakterystykę. :) Może okazałoby się, że wszyscy jesteśmy do siebie bardzo podobni, tylko miotamy się, bo lubimy bronić swoich racji, trochę powalczyć, trochę powywijac szabelkami... Może różniłaby nas jedynie taktyka i strategia w przebiegu potyczki.
    A tak w ogóle, jako zdziczaly ateista, całkiem cywilizowaną wymianę zdań sprowokowałeś, więc spoko. :)
  • Where Is My Mind 4 miesiące temu
    Dzięki, myślałem, że polecą - te - wulgaryzmy, a tu ni ma, to dobrze:)
  • TseCylia 4 miesiące temu
    Where Is My Mind , dobrze. :))
  • próżnia 4 miesiące temu
    taki autoportret, ciekawy, ale trochę jak zbuntowany nastolatek
  • Where Is My Mind 4 miesiące temu
    Już to pisali - mój wewnętrzny gówniarz ze mnie wyłazi czasami, z Bogumiła ministrant.
  • próżnia 4 miesiące temu
    Where Is My Mind to dobrze, że wyłazi. cza pamiętać o tym wewnętrznym gówniarzu
  • Where Is My Mind 4 miesiące temu
    próżnia, E tam, pamiętać... - sam się przypałętuje, to można zapominać, a i tak przylezie kiedyś.
  • Where Is My Mind 4 miesiące temu
    próżnia, Znów zapomniałem Twój mail (wieści skasowałem), także się przypomnij - mam na liście, ale nie ma dopisku np. "próżnia":)
  • Where Is My Mind 4 miesiące temu
    próżnia, PS, następnym razem se opiszę.
  • próżnia 4 miesiące temu
    Where Is My Mind oki
  • Where Is My Mind 4 miesiące temu
    próżnia, Czyli ja jednak Tobie wczoraj wysłałem maila? - chyba tak:) I pewnie skasowałem po...
  • próżnia 4 miesiące temu
    Where Is My Mind tak, to mi

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania