Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!
Czarnoksiężnik - 4 - Litość nie jest moją mocną stroną
Czarnoksiężnik 4
Dziewczyna nadal celowała we mnie kosturem, reszta poszukiwaczy przygód również chwyciła za broń. Szczerze powiedziawszy, byłem nieźle zaskoczony kiedy z kuchni wypadła elfia kelnerka z włócznią w dłoni oraz potężnie zbudowany kucharz z dwuręcznym młotem. Patrzyłem na tę bandę bohaterów prawdziwie rozbawiony.
Kto by pomyślał, ze to miasto zapewni mi tyle rozrywki.
Zachichotałem i pociągnąłem łyk z kufla. Oblizałem się i spojrzałem na Elkę pytająco.
- No… to gdzie ta wódeczka?
Milczeli. Patrzyli na mnie groźnie, gotowi zaatakować w każdym momencie. Elfka była widocznie wściekła, palce jej zbielały, tak mocno trzymała włócznię. Było ich dwudziestu dwóch dokładnie. Sam nie byłem pewny… czy między przyłożeniem kufla do ust, a wypiciem całego trunku, którykolwiek z nich będzie nadal żywy.. Odstawiłem kufel i mruknąłem rozbawiony.
- Dobra, popisaliście się – uśmiechałem się serdecznie. – Macie broń i jesteście groźni… łuuuuuu~! Ale się przestraszyłem! – zachichotałem i spojrzałem w stronę kuchni i na elfkę. – To będzie ta wódeczka czy nie?
Nadal milczeli, patrzyli po sobie, najpewniej nie do końca wiedząc co zrobić widząc taką reakcję. Popatrzyłem po wszystkich pytająco. Ale brak odpowiedzi, na bogów, ale byli spięci!
- Dobra. Sam się obsłużę.
Oznajmiłem wstając z miejsca i postępując krok w stronę kuchni.
- ANI DRGNIJ! – grot elfiej włóczni znalazł się przy moim gardle. – Czarnoksiężniku – elfka wysyczała mój tytuł głosem pełnym nienawiści.
Zachichotałem.
- Oj proszę… naprawdę chcecie mi grozić?
- Jesteś czarnoksiężnikiem – stwierdziła Anna. – A to co się dzieje jest sprawką czarnej magii. Co wiesz o pojawieniu się mutantów?
Spojrzałem na czarodziejkę i uśmiechnąłem się rozbawiony.
- Ile?
- Co? – tym razem to chłopak zapytał zdezorientowany.
- Ile mi dacie za taką informację? Wszystko ma swoją cenę, a Ja nie daję nic za darmo.
Elfka przycisnęła grot do mej szyi.
- Gadaj co wiesz, albo nie będziesz miał czym gadać…
Mówiła na serio. Uśmiechnąłem się i pokręciłem głową.
W tym momencie, Cień, ukryty… cóż, w cieniu elfki, rzucił się na nią, złapał ją swoimi mackami i zaciągnął w całości do swojego królestwa. Ludzie odskoczyli przerażeni, doświadczywszy chwili kiedy cień pożarł swojego właściciela… znaczy, tak to wyglądało z ich perspektywy… ale z drugiej strony cień też próbował mnie kilka razy wpierniczyć.
Oj skomplikowane to wszystko, tak bardzo skomplikowane.
- Zła odpowiedź – oznajmiłem uśmiechając się zadowolony.
- Margaareth! – Kucharz krzyknął rzucając się na mnie wściekły.
- Ignia Valentis! - doszło do mnie z boku.
Po sekundzie ognista kula uderzyła mnie i posłała na wskroś pokoju. Uderzyłem dość mocno o ścianę, ale nic mi właściwie nie było. Szybko wstałem, ale tylko po to by zostać trafionym bełtem w pierś i niewielką błyskawicą w czoło. Ta zabolała. Warknąłem na Cień, a ten odpowiedział.
Z cieni przeciwników wynurzyły się macki z cierniami, które pochwyciły ich i unieruchomiły w miejscu.
Krzyczeli i szarpali się wściekli, Anna próbowała wypowiedzieć kolejne zaklęcie, ale czarna macka zasłoniła jej usta.
Odetchnąłem i wzrokiem ogarnąłem uszkodzenia.
NIE!
NIE! NIE NIE NIE NIE!
MÓJ STOLIK!
Moje trunki i jadło, na podłodze! Rozsypane! Już nie warte zjedzenia.
- AHH!!! – Ryknąłem wściekły. – A nie zdążyłem jeszcze spróbować tej szynki! Co za strata!
Odwróciłem się w stronę poszukiwaczy. Oblizałem się, nadal czując wszechmogący głód. Zacząłem się zastanawiać, kogo by tu pożreć, ale ostatecznie wypadło na Annę. Głownie dlatego bo znałem już jej imię. Zjadać nieznajomego… to trochę nie w moim stylu.
- Cóż… będziecie musieli mi wynagrodzić tę stratę…
Ruszyłem, powoli zmieniając swoją formę. Poszukiwacze zaczęli się szarpać, przerażeni, widząc jak z człowieka przemieniłem się w dziwaczne monstrum. Ta forma jest dość przerażająca, ale jeśli chcecie wiedzieć, wyglądam jak połączenie centaura z minotaurem. Na domiar wszystkiego mam siedem par oczu, w bliżej nie ustalonej pozycji na twarzy, oraz trzy paszcze, jedna rekina gdzie powinny być usta, usta tam gdzie krtań i ostatecznie, jamę wypełnioną zębami na piersi.
Zatrzymałem się przed Anną i pochwyciłem ją łapskiem o siedmiu palcach.
Dziewczyna wrzeszczała, krzyczała przerażona, próbując uniknąć mego wzroku, niestety nowe ślepia otwierały się przypadkowo na całej powierzchni mego ciała, cały czas łapiąc jej spojrzenie.
- NIE! NIE! NIE! NIE! NIE! – Wrzeszczała machając nogami.
Była tak przerażona że nie była nawet w stanie rzucić słownego zaklęcia. Strach ją opanował w pełni. Jej towarzysz szarpał się i krzyczał wściekle.
- Zostaw ją! NIE! PUSZCZAJ JĄ!
- MILCZEĆ! – Zagrzmiałem, a wszyscy faktycznie umilkli.
Trzymałem Annę tuż przed moją twarzą. Zachichotałem ustami człowieka.
- Anna, prawda? Ze szkoły Isiris, jak dobrze pamiętam?
Dziewczyna pokiwała głową, ze strachem.
- Powiedz mi… masz rodzinę? Skąd pochodzisz? Mów, a może cię oszczędzę.
- Pochodzę… z Heraklei… mam rodzinę… rodziców i dwóch braci.
- Rozumiem – zamruczałem zadowolony. – Pochodzisz z jakiegoś rodu?
- Upadłej szlachty, rodu ślepo-kruka.
Zamruczałem raz jeszcze i wciągnąłem jej zapach do licznych nozdrzy. Pisnęła przerażona. Chłopak rzucił się nieskutecznie i krzyknął.
- DRANIU! Czemu zadajesz te pytania?! Zostaw Annę w spokoju!
Zwróciłem na niego moje liczne pary oczu.
- Nie przedstawiłeś się, jak masz na imię?
- Mariusz. Mariusz Credo.
- Hym. Już tłumaczę Mariuszu… widzisz, zawsze mam wielki apetyt. Jakaż to radość jeść posiłek, jeśli nie znasz składników które sprawiły, że ma swój wyjątkowy smak?
Chłopak zrozumiał o co mi chodziło. Zwróciłem oczy na Annę. Jeszcze bardziej przerażoną niż wcześniej, drgającą, pocącą się. Ach! Jakże słodki był jej aromat.
- Więc… powiedz mi… jak ma na imię twój mistrz…?
- Nie! NIE! Nie zjadaj mnie! Przepraszam! Przepraszam! Wybacz! Błagam!
Zachichotałem.
- Oj, teraz trochę za późno na przeprosiny… - zamruczałem, ale nagle kolejne pytanie wpadło mi do głowy. – Jesteś może dziewicą?
Dziewczyna nie odpowiadała. Widząc jej opór powoli wyciągnąłem z mojej rekiniej paszczy długi język, tym zbliżyłem się do twarzy dziewczyny i bezceremonialnie ją polizałem. Ta jęknęła w przerażeniu.
- Słodkie… ale nie jestem jeszcze pewny…
Zachichotałem i wepchnąłem język pod jej szaty zmierzając między nogi. Krzyczała i szarpała się. Mariusz również wrzeszczał wściekły. Już mój język znalazł się przy wejściu do jej wnętrza, zachichotałem i powoli wepchnąłem język głębiej. Anna krzyczała i płakała, cały czas błagając mnie o litość. Najlepsze oczekiwania się spełniły.
Natrafiłem na OPÓR.
- HAHAHAHA! – cofnąłem język. – Dziewica! Ach! Co za smakołyk! Aż szkoda cię zmarnować!
Rechocząc sprawiłem że wyrósł mi fallus, najpewniej kalibru końskiego, a może i większy. Anna krzyczała przerażona. Mariusz przeklinał i płakał nie mogąc nic uczynić.
- Więc. Najpierw cię zgwałcę na oczach wszystkich, potem ich po kolei schrupię, a na deser pożrę ciebie! – Oznajmiłem radośnie.
Już sięgałem drugą ręką by zerwać z niej wszystkie ubrania, kiedy drzwi gildii zostały wyważone, a do środka wpadli gwardziści i kilku magów, na czele z mężczyzną w zdobionej zbroi. Widać było, że ten mąż widział równie straszne, a może i straszniejsze istoty niż ja. Magiczna broń była we mnie wymierzona, a potężne magiczne kręgi kręciły się groźnie. Tym razem mogło nie pójść tak gładko…
Lord Meuri wyszedł naprzód wyciągając w górę żelazną monetę.
- Jestem gotowy zakupić twoje usługi, Karmazynowy Kruku – oznajmił chłodno. – A teraz puszczaj ich wszystkich!
Żądanie! HA!
Jakże ciekawy początek znajomości!
Komentarze (15)
Początek odrobinkę niezgrabny, ale później się rozkręca i nawet jeżeli były błędy, to nie zauważyłam.
*Tę bandę
"Sam nie byłem pewny… czy zabicie ich więcej niż ta sama liczba sekund" - coś tu nie zagrało.
"grot elfie włóczni" - elfiej
"Dobiegło mnie z boku.
Po sekundzie ognista kula uderzyła mnie w bok i posłała na wskroś pokoju" - powtarzasz informację, że został zaatakowany z boku.
Podoba mi się Twój humor, postać Kruka jest genialna. Scena z Anną super. Lord też już mi przypadł do gustu.
Jutro poprawię - teraz nie mam głowy
Nadal widzę, że to raczej taka zabawa ale dobrze. Tak potraktuję te teksty - jako zabawę i jako nowy sposób przekazania swojej nowej historii - tak też będę ją oceniać. Tu zostawiam 5
Połączyć mrok z humorkiem i wychodzi TO :)
https://www.campfiretechnology.com/
PS. Co z Demonem?
Co do Demona:
Mam pewien kryzys twórczy
Zrozumiałem ile mam dziur w dziejach mojego uniwersum więc pracuje teraz nad rozbudową logiki i praw świata no i map.
Ponad wszystko - mam teraz sesję
Więc demon się chwilę nie pojawi
Ja natomiast bardzo lubię mroczne klimaty. Jedną z lepszych książek o mocnym mroku jest:
"Wespazjan: Trybun Rzymu" - o legioniście co został pupilkiem cesarza Kaliguli
Po przeczytaniu kilku nowych pozycji historycznych dowiedziałem się że jego negatywny obraz został najpewniej stworzony przez przeciwników cesarstwa i zwolenników republiki: "Kaligula czyli władza w ręku dwudziestolatka" - Roland Auguet - bardzo zresztą polecam.
To Wespazjan ma takie sceny - że najwięksi wrogowie Kaliguli by się skrzywili i powiedzieli: No już bez przesady!
Tolkiena bardzo lubię - Hobbita ponad wszystko - ale uważam że jego fantastyka była zbyt - lekka - w wielu przypadkach - co oczywiście nie ujmuje jego geniuszowi
Tutaj mam zamiar łączyć mrok z humorem
Czarnoksiężnik - Więc i Czarny Humor
XD
Pozdrawiam
Kapelusznik
Dobrze się bawi
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania