Poprzednie częściDam radę uciec

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Dam radę uciec cz.4

Nie byłam typem osoby, która podporządkowuje się każdemu. Nawet jeżeli byłam niepełnosprawna, to nauczyłam się radzić sobie sama w życiu. Nie chciało mi się spać, przecież dopiero się obudziłam, ile można spać?

Zbliżyłam się do krawędzi łóżka, pomału się z niej ześlizgnęłam i z lekkim łomotem upadłam na ziemię. U siebie miałam o wiele niższe łóżko, ale i z takimi potrafię sobie poradzić. Spojrzałam na wózek, ale potem na drzwi do łazienki. Wybrałam to drugie, bo bardzo musiałam skorzystać. Podciągając się rękami, w miarę szybkim tempie przesuwałam się do przodu. Przez tyle lat ćwiczyłam ręce, więc teraz miałam naprawdę silne i bez problemu dźwigały cały ciężar mojego ciała.

Najgorsze było jednak to, że przez to czołganie się, moja koszula się podwinęła.

Kiedy byłam już prawie w łazience, usłyszałam czyjeś kroki, a po chwili z łomotem w progu pojawił się Karol. Rozejrzał się zaniepokojony po pokoju, kiedy jego wzrok spoczął na mnie. Niczym burza podbiegł do mnie, złapał mnie w talii i podniósł bez najmniejszego problemu.

- Co ty robisz? Puść mnie! - próbowałam się wyrwać, ale z marnym skutkiem.

- Myślałem, że coś ci się stało, nie strasz mnie tak! - byłam zdziwiona jego reakcją. Wyglądał na naprawdę przejętego tym, że coś mogłoby mi się stać.

- Zostawiłeś mnie samą, z wózkiem po drugiej stronie pokoju, a mi chciało się do łazienki. Ba! Mi wciąż chce się do łazienki - mówiłam obrażonym głosem.

Karol zatrzymał się, po czym westchnął, zrobił w tył zwrot i skierował swoje kroki do łazienki. Posadził mnie na sedesie, odsunął się kilka kroków i stał. Spojrzałam na niego wymownie.

- Może byś wyszedł? - spytałam wreszcie, nie kryjąc irytacji w swoim głosie.

- Wybacz, ale wolałbym mieć na ciebie oko, jeszcze coś ci się stanie - zaplótł ręce na piersiach i oparł się o ścianę.

- Chyba sobie żartujesz, że ściągnę przy tobie majtki i się załatwię.

- Ależ nie krępuj się. Mi to nie będzie przeszkadzać, wręcz przeciwnie - uśmiechnął się cwaniacko, a we mnie się zagotowało.

- Czyli jednak pedofil - mruknęłam na tyle głośno, aby mnie usłyszał.

Od razu jego twarz spochmurniała. Wyszedł i jeszcze zamknął za sobą drzwi. Przybiłam sobie w duchu mentalną piątkę. Chwilę męczyłam się z bielizną, ale wreszcie udało mi się ją ściągnąć i załatwić swoje potrzeby, następnie założyłam je z powrotem i ześlizgnęłam się z sedesu. Zamknęłam klapę, bo tego wymagała kultura i zaczęłam czołgać się do wyjścia. Wypoleruję mu w tej łazience całą podłogę, ale tak to jest, gdy nie ma się przy sobie wózka.

Usiadłam i sięgnęłam po klamkę. Musiałam nieźle się wysilić, aby wreszcie opuszkami palców złapać za nią i otworzyć drzwi. A że byłam o nie oparta, nie mogło się to inaczej skończyć, że po prostu runęłam do tyłu. W porę podparłam się łokciem.

Poczułam ręce na plecach i na pewno jeszcze pod kolanami, ale tego już nie czułam. Znowu to zrobił! Spojrzałam na jego twarz, byłam zła, ale widząc jego rozwścieczoną twarz, od razu się uspokoiłam. Widziałam, jak spoliczkował tamtego, nie chciałam oberwać tak samo. Przełknęłam głośno ślinę. Bałam się tego kolesia. Ale w sumie, kto na moim miejscu by się nie bał? Porywa cię obcy facet. Gość, który jest dorosły, a ty masz szesnaście lat, w dodatku nie pozwala ci wrócić do domu pod pretekstem, że tego nie zrozumiem... To jest chyba jakiś chory teatrzyk.

Położył mnie delikatnie na łóżku, co było zupełnie sprzeczne z jego mimiką. Spojrzałam przestraszona w jego oczy i wtedy zaczął się uspokajać. Wziął głęboki wdech i przysiadł koło mnie. Odsunęłam się od niego, a on warknął.

- Dlaczego mnie nie zawołałaś, jak skończyłaś? - pytał spokojnie, ale w jego głosie czułam gniew.

- Cenię sobie niezależność - zaplotłam ręce na piersiach. Moja wojownicza aura powróciła.

- Jesteś inwalidką, jak możesz cenić sobie niezależność! - był oburzony.

- Przez wiele lat nie miałam nikogo, nauczyłam się radzić sobie sama i teraz nie potrzebuję niańki - odwróciłam głowę w bok.

Poczułam jego palce na moim podbródku. Zmusił mnie, abym odwróciła głowę w jego stronę.

- Patrz mi w oczy, kiedy ze mną rozmawiasz - wysyczał.

- Nie zasługujesz na to, aby patrzeć ci w oczy - odpowiedziałam, chociaż wiedziałam, że moja odpowiedź była beznadziejna, to chciałam go wkurzyć i pokazać, że chociaż jestem niepełnosprawna, to ze mną nie ma tak łatwo.

Jego wyraz twarzy zrobił się ponownie groźny. Warknął głośno jak jakieś zwierzę. Wytrzeszczyłam oczy i spojrzałam na niego przestraszona. Co to miało być, do cholery?!

Następne częściDam radę uciec cz.5

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania