Poprzednie częściDam radę uciec

Dam radę uciec cz.5

Wreszcie wyszliśmy na zewnątrz. Momentalnie w moją twarz uderzył cieplutki, letni wiaterek. Nabrałam powietrza. Tego było mi trzeba. Uśmiechnęłam się szeroko, na co nie miałam wpływu. Przymknęłam oczy i wsłuchiwałam się w dźwięki natury.

Otworzyłam oczy i przyjrzałam się okolicy. Z boku stała masa samochodów. Cały budynek otoczony był lasem. Gęstym pasem z kilkoma niewielkimi ścieżkami. Jedynie jedna, większa droga polna prowadziła do bramy głównej i pewnie na jakąś asfaltową drogę. Nie mogłam zaprzeczyć, że to było naprawdę miejsce z charakterem, które podbiło moje serce.

Karol popchnął mnie. Na szczęście nie było tutaj żadnych schodów, ani niczego takiego. Znaleźliśmy się na trawie. Wciąż patrzyłam na bramę wjazdową i oceniałam, jak szybko zajmie mi wydostanie się stąd. Nagle skręciliśmy w lewo i pojechaliśmy na bok domu.

- Podoba ci się?

- Nie zaprzeczę, jest ładnie.

Wreszcie zatrzymaliśmy się, a moim oczom ukazał się mały plac zabaw, gdzie było naprawdę dużo dzieci. Dookoła znajdowały się ławki, na których siedziały przeważnie kobiety, ale zdarzali się i mężczyźni.

Wszędzie było słychać śmiechy dzieci, ich piski i odgłosy zabawy. Dookoła placu zabaw znajdowały się kolorowe kwiaty. Nie wiem dlaczego, ale czułam się trochę wyrwana z rzeczywistości. Tutaj wszystko było inne.

- Karol?

- Tak, kochanie?

- Oprowadzisz mnie po podwórzu, a potem po domu?

- Nie ma problemu.

Poszliśmy dalej. Za placem zabaw znajdowało się dużo wolnej przestrzeni, skąd prowadziła nieco bardziej wydeptana ścieżka w głąb lasu. Spojrzałam na Karola pytająco, a on od razu skojarzył, o co mi chodzi.

- Tutaj ćwiczymy na świeżym powietrzu, a ta ścieżka prowadzi na taki tor przeszkód.

- Fajnie.

Pojechaliśmy dalej i zobaczyłam warsztat, gdzie znajdowały się dwa samochody i trzy na zewnątrz. Nie było już czego zwiedzać, więc wróciliśmy do domu, ale Karol obiecał mi, że jeszcze wyjdziemy. Chciałam sama wyjść, bo czułam się trochę jak taki pies, który musi być wyprowadzany na zewnątrz. Karol jednak powiedział, że będę mogła sama wychodzić dopiero wtedy, kiedy będzie zrobiona ta cała winda.

Zgodziłam się, bo w końcu powiedział, że będę mogła chodzić sama, a to jest bardzo ważne do mojego planu ucieczki.

Zaczął oprowadzać mnie po domu. Widziałam kuchnię, jadalnię, salon, potem pokazał mi osobiste kino domowe, gdzie szybko można było zrobić popcorn. A na ostatek pokazał mi siłownię. To ostatnie najbardziej przykuło moją uwagę. Położyłam ręce na kółkach i sama zaczęłam jechać. Karol stał i patrzył się jak ruszam się pomiędzy sprzętami i je oglądam. Moją uwagę przykuł drążek. Podjechałam tam. Zobaczyłam, że Karol gdzieś na chwilę wyszedł, więc wykorzystałam chwilę i zaczęłam rozgrzewać ręce. Po chwili czułam, jak ciepło rozchodzi się po moich mięśniach, mogłam zacząć ćwiczyć.

Wtedy do pokoju wszedł Karol.

- Pomożesz mi? - spytałam od razu.

Chyba nie wiedział, o co mi dokładnie chodzi, bo podszedł do mnie marszcząc brwi.

- Podsadź mnie do drążka - wskazałam na wysoko umieszczony drążek.

Karol przez chwilę skanował to moje ciało, to sprzęt.

- Nie jestem pewny, czy to dobry pomysł - odezwał się wreszcie.

- Będzie dobrze, wiele razy to ćwiczyłam.

- Naprawdę?

- Tak? To pomożesz mi?

- Skoro chcesz...

Karol wziął mnie w stylu panny młodej i nogą odsunął wózek. Podniósł mnie wyżej, przez co mogłam spokojnie złapać się drążka. Czekałam aż mnie puści, ale tego nie zrobił.

- Em... Karol, możesz mnie puścić.

- Chyba żartujesz.

- Nie. Proszę, dam sobie radę, naprawdę.

Karol westchnął ciężko i z ociąganiem puścił mnie. Moje nogi bezwładnie wisiały w powietrzu, co na pewno utrudniało, ale ja nie miałam jak ich podkurczyć, bo przecież nie miałam czucia i z tego nici.

Wzięłam wdech i zaczęłam się podciągać. Przy każdym wspinaniu się w górę nabierałam powietrza, a przy opuszczaniu, wypuszczałam je. Czułam wszystkie swoje mięśnie rąk, co bardzo mi się podobało.

Podciągnęłam się piętnaście razy bez problemu, dopiero potem zaczęły się schody. Dwudziesty raz był ostatni, a potem moje dłonie poślizgnęły się przez pot na drążku i upadłabym, gdyby Karol szybko nie zareagował. Złapał mnie w powietrzu i zgromił ostrym spojrzeniem.

- Wybacz.

- Mogłaś powiedzieć, że już nie możesz!

Usiadł ze mną na kolanach na jakimś sprzęcie. Odgarnął moje lekko spocone kosmyki z twarzy i westchnął.

- Nigdy więcej tak nie rób. Ale muszę przyznać, że jesteś silna.

- Jak całe życie używa się tylko rąk, to tak jest.

- Mówisz, że chodziłaś na siłownię?

- Kiedyś tak, ale potem przestałam, bo nie miałam już pieniędzy.

- No, ale teraz nie potrzebujesz pieniędzy, możesz przychodzić tutaj, kiedy tylko zechcesz.

- Dzięki - uśmiechnęłam się delikatnie.

Dlaczego przy nim moje serce bije tak szybko? Nie rozumiem tego! Powinnam się go bać, powinien mnie obrzydzać, a jest zupełnie inaczej. To wszystko jest jakieś popaprane.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Sandra 5 miesięcy temu
    Fajnie, szybko się czyta :)
  • il cuore 5 miesięcy temu
    /- Podsadź mnie do drążka - wskazałam na qwysoko umieszczony drążek./ – to zdanie powinno być zapisane w ten sposób;
    – Podsadź mnie do drążka. – Wskazałam na wysoko umieszczony drążek. – rozumiesz?

    Dopiero po wklejeniu zauważyłem jeszcze literówkę /wysoko/😂
    cul8r

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania