Droubble - Duch
Wychodzę na zewnątrz, przeszywający wiatr natychmiast wprowadza nieład we włosy, wita się, osaczając mnie przelotnie. Poprawiam szalik, okręcając go ciaśniej i zaciągam na brodę. Czuję dreszcze, wypełniając płuca świeżym, mroźnym powietrzem.
Dostrzegam w ogrodzie ławkę pod drzewem, przysiadam powoli, rozkoszując się orzeźwieniem i pozorną wolnością. Przestaję zauważać dziwnych ludzi korzystających z tego samego podwórka.
Chłonę każdą sekundę sielanki, ponosi mnie.
Świadomość przechodzi cichutko na zaplecze osobowości i odprawia czar, ten co zwykle — który przenosi do innego wymiaru. Nagle wszystko wokół przeistacza się, jakbym doświadczyła teleportacji w czasoprzestrzeni. Gdy świadomość powraca, jestem na słonecznej polanie. Sama, nawet żywego ducha dookoła.
Przez chwilę rozmyślam, która rzeczywistość to ta prawdziwa? Podoba mi się co widzę, wybieram więc.
Zostaję.
Natura zaburzona jest tylko przez rozsiane gdzieniegdzie regały, wypełnione po brzegi książkami. Nie istnieje tu czas. Jestem wolna i szczęśliwa, przepełniona optymizmem i błogim spokojem, który wypełnia po brzegi, aż wylewa się poza krawędzie, pozostawiając widoczne ślady na trawie.
Spaceruję, rozpierana przez odprężenie i opanowanie, ogarnięta rozkoszą. Me ciało pieszczą promienie słońca, bezwstydnie muskając skórę, rozlewając nieprzyzwoite ciepło w intymny sposób, potęgując doznania. Odczuwam przyjemność, ogarnia mnie rozkosz, jestem bliska szczytu. Chcę tam dotrzeć.
— Wracamy do środka, czas na leki — mówi psychiatra.
Przestraszył mnie, prawie wyzionęłam ducha.
Komentarze (8)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania