Poprzednie częściDrwal

Drwal - rozdział III

Tronhard ocknął się dość szybko. Właśnie jeden z nich (najwidoczniej ten, który wcześniej go ogłuszył) zerwał z jego szyi złoty medalion, ochoczo przy tym komentując na jakie dobre znalezisko natrafił. Pozostała dwójka została nieco w tyle, obserwując jednocześnie okolicę.

Nagle napastnik krzyknął i wypuścił z ręki rozgrzany do czerwoności amulet. Tronhard pomyślał, że taka okazja może się więcej nie nadarzyć, więc przeturlał się kawałek i chwycił leżącą dalej siekierę, aby wstając wbić ją swojemu oponentowi prosto w klatkę piersiową. Szybkim ruchem sięgnął ręką po znajdujący się w bucie nóż i rzucił nim w stronę jednego ze stojących dalej oprychów. Nóż zadrasnął jego prawą nogę. Nie było to w prawdzie to, co chciał osiągnąć, ale wystarczyło, aby odseparować go na kilka kroków od jego kompana, biegnącego w stronę drwala, który to chwycił za tkwiącą w ciele jednego z bandytów siekierę i wyrwał ją, aby przeciąć nią po chwili powietrze znajdujące się między nim, a przeciwnikiem, tworząc tym samym wielką ranę w poprzek jego brzucha.

Ostatni z bandytów, widząc co się stało z pozostałą dwójką, zmienił szybko kierunek biegu i zaczął uciekać. Tronhard nie chcąc jednak, aby tamten przyprowadził więcej bandziorów, podbiegł w stronę leżących na ziemi skurzanych pasków, które przechowywały jego noże, wyjął dwie sztuki i rzucił nimi, jeden po drugim, w stronę niezbyt szybko uciekającego wroga. Mając czas, aby spokojnie przycelować, trafił oboma nożami bezbłędnie, prosto w plecy.

Spojrzał na leżących obok bandytów. Jeden z nich był martwy, drugi trzymał się za brzuch i nic nie wskazywało na to, żeby stanowił jakiekolwiek zagrożenie. Odszukał swój plecak i przejrzał go pobieżnie. Wyglądało na to, że wszystko jest na swoim miejscu. Wyrwał z pleców uciekiniera dwa noże, po czym odszukał ostatni z nich i ruszył wzdłuż brzegu, w stronę najbliższego miasta. Według mapy było to Cidok.

Niespełna dwie godziny później, jego oczom ukazały się mury miasta. Przystanął na chwilę, wyjął z plecaka nieco chleba, a szmatką, w którą był on wcześniej zawinięty, owinął ostrze siekiery i schował ją do plecaka. Tak samo uczynił z nożami (poza tym, schowanym w bucie). Wolał nie pokazywać strażnikom, że jest uzbrojony. Niestety siekiera mała nie była, więc jej trzonek wystawał z plecaka, ale temu jakoś można zaradzić. Właściwie to mógłby ominąć Cidok, ale wedle mapy, droga do Zano – miasta, za którym powinny być gromy umarłych – powinna zająć jeszcze jakieś dwa dni marszu.

Tronhard ruszył z wolna, przygryzając co chwilę nieco pieczywa. Chleb był dość twardy, ale zaspokajał głód, a to najważniejsze.

- Co tam niesiesz w tej torbie? – przywitali go chłodno strażnicy. – Pokaż go nam.

- Panie kochany, jestem tylko prostym drwalem – odpowiedział zdejmując plecak. – Chciałem nieco odpocząć, nim wyruszę w dalszą drogę. O proszę, to zwykła siekiera – dodał po chwili, wyjmując i odwijając ze szmat swoje narzędzie pracy.

- Dobra, przechodź – machnął ręką jeden ze nich, rezygnując widocznie z przeszukania podróżnika.

Tronhard założył z powrotem plecak i udał się do najbliższej gospody jaką znalazł. Zjadł solidny posiłek. Kupił nieco świeżego jedzenia, aby mieć na dalszą podróż, zamówił pokój i zaszył się w nim na resztę dnia.

Wstał skoro świt i bez śniadania ruszył w drogę. Podróż przebiegała bez niespodzianek, aż wreszcie, kiedy robiło się już szaro, zaczął szukać w pobliskim lesie miejsca, w którym mógłby rozbić na noc obozowisko.

- No szybciej nasz księciuniu – usłyszał niedaleko jakiś szyderczy głos. – Nie ociągaj się tak.

Obrócił się i ujrzał dwóch mężczyzn, ciągnących trzeciego, który to spętany był sznurami. Szli w jego stronę. Schował się szybko za drzewem, jednak jeden z nich musiał go dostrzec, bo ich kroki ucichły. Tronhard wychylił się lekko zza drzewa i zobaczył, że jeden z nich idzie w jego stronę z wyciągniętym mieczem. Zdjął powoli plecak, chwycił w prawą dłoń siekierę i przygotował się do ataku. Kiedy usłyszał, że przeciwnik jest już blisko, zamachnął się. Ostrze siekiery utkwiło w brzuchu bandyty. Tronhard poluzował chwyt, pozostawiając broń w ciele przeciwnika i płynnym ruchem dobył noża, aby rzucić go wprost w drugiego oprycha, wychylając się zza drugiej strony drzewa. Niestety nie trafił. Widocznie tego typu ataki nie wychodziły mu najlepiej. Wyjął więc swoją siekierę z ciała poległego wroga i z głośnym okrzykiem ruszył wprost na bandytę. Tamten jednak był wystarczająco daleko, aby przyłożyć nóż do gardła zakładnika i zagrozić jego śmiercią.

Tronhard nie zdążył jednak zastanowić się nad dalszym planem działania, kiedy usłyszał świst, zwieńczony wychodzącą wprost spomiędzy oczu bandyty strzałą. Podszedł szybko do jeńca i rozciął węzły na jego rękach. Chwilę później dotarło do nich dwóch uzbrojonych w kusze i miecze żołnierzy.

- Stokrotne dzięki za pomoc w uratowaniu księcia Mutza. Kupiłeś nam wystarczająco czasu, a i wojownik z ciebie niezły, choć nie wyglądasz. Myślę, że książe z chęcią ugości cię u siebie w ramach nagrody. Jeśli ruszymy teraz, będziemy w Zano jeszcze dziś.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • Nazareth 15.01.2016
    Opowiadanie całkiem niezłe, śledzę od pierwszej części. Nie wiem tylko gdzie ci się tak spieszy? Nie zamieszczasz prawie żadnych opisów, nie mam pojęcia co czuje bohater, po trzech rozdziałach dalej nie znam jego charekteru, akcja pędzi stanowczo za szybko. Pozwól mi usiąść z Tronhardem przy ognisku, leniwie żując stwardniały chleb. Chciałbym stanąć z nim do walki, przerażony, wściekły, dumny lub nieustraszony ale nie wie co on czuje wtrakcie potyczki, nie widzę jego przeciwników. Masz dobry pomysł na fabułę i ciekawą postać, pozwól to przeżywać swoim czytelnikom. Dziś 3,5 czyli 4 i czekam na dalszy ciąg.
  • Xax 15.01.2016
    W sumie masz rację. Nie mam pojęcia czemu tego nie robiłem. Może przez te wszystkie sprawozdania, zaczęło mi się wydawać, że to zwykłe lanie wody, więc zanudzę po prostu czytelnika. W każdym razie dzięki, postaram się następną część nieco spowolnić :D Dobra rada, to zawsze dobra rada (y)
  • Nazareth 15.01.2016
    Xax Zawsze się cieszę mogąc pomóc. Szczególnie, że opowiadanie jest w moim klimacie. Sam też staram się pisać serię w podobnym tonie. Jak byś kiedyś chciał poczytać nazywa się "Bracia Wilcy". Co mi tam, zrobię sobie autoreklamę :D
  • Xax 15.01.2016
    Nazareth Spoko. Z chęcią zajrzę w wolnej chwili. Cieszy mnie bardzo, że ktoś chce czytać moje wypociny. Zawsze większa motywacja do pisania :D
  • alfonsyna 15.01.2016
    "więc przeturlał się kawałem" - chyba kawałek?
    "który już biegł w stronę drwala, który to chwycił" - powtórzenie "który", można to troszkę zmienić
    "a w szmatką" - bez "w"
    "kiedy robiła się już szaro" - robiło
    "Wyjął więc swoją siekierą z ciała" - siekierę
    "Myślę(,) że książe, z chęcią" - książę; bez przecinka przed "z chęcią"
    Jeszcze paru przecinków być może zabrakło, ale dziś jakoś nie mam głowy do tego :) Rzeczywiście trochę się spieszysz z akcją, nie dając przy tym żadnych rozbudowanych opisów, tylko suche stwierdzenia typu "zjadł kolację", "rozbił obóz", także warto by to chyba trochę ubarwić :) No i tyle, bo poza tym jest w porządku :)
  • Xax 27.01.2016
    Poprawione, dzięki :D

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania