Poprzednie częściDzieje Ismell cz.1 Zwiastun

Dzieje Ismell cz.2 Prośba

Słońce dawno zagościło na niebie, gdy Ismell zbudziła się z głębokiego snu. Był zwykły wtorek a dzień wręcz idealny do spaceru po królestwie . Promienie słońca przedzierały się przez duże okna komnaty, dając do zrozumienia że to pora zacząć nowy dzień. W środku było niezwykle cicho. Dało się jedynie słyszeć cichutkie tykanie wskazówek ogromnego , ręcznie rzeźbionego , perłowo-białego zegara , wiszącego naprzeciwko łoża królewny. Wszystkie rzeczy w jej pokoju były koloru białego, bądź bladoróżowego, żeby idealnie pasowały do ścian barwy nieba południem. Niebieski nie był co prawda jej ulubionym kolorem, ale przez swoje zdolności zawsze jej towarzyszył np. Na sukienkach i jako kolor jej oczu. Mimo tego, komnata była jej ulubionym pomieszczeniem w całym zamku. Zawsze pachniało morską bryzą i nikt nie mogł tu wejść bez jej zgody, nawet rodzice. Tutaj ćwiczyła władanie wodą i to tutaj płakała, i uciekała przed problemami.

Ismell ziewnęła lekko , odgarnęła brązowe loki z twarzy i usiadła na łóżku, czekając , jak codzień , aż ktoś ze służby oznajmi , że już pora zejść na śniadanie. Było to zbędne, ale tak już zostało ustalone przez życie, że księżniczka miała być rozpieszczana i otaczana przez służbę, gotową na każde jej zachcianki. Oczywiście Ismell długo opierała się tej idiotycznej zasadzie , ale w końcu dała za wygraną, kiedy służba zapewniła ją, że usługiwanie jej to czysta przyjemność i nie przeszkadza im to w żaden sposób.

Na zegarze wybiła godzina dziewiąta, czyli za kilkanaście minut będzie musiała zejść do sali bankietowej i przez godzinę wysłuchiwać narzekań rodziców, a jak będzie chciała coś powiedzieć w swojej obronie, to czeka ją dodatkowa godzina manier z panią Shelor - złośliwą staruszką o ostrych manierach i zapachu. Odkąd pamiętała to właśnie ta jędza uczyła ją "królewnowania". Miała okropne metody (np. Trzymanie encyklopedii na głowie przez cztery godziny) i nigdy jej nie pochwaliła , wręcz przeciwnie, cały czas narzekała , że w ogóle się nie stara i marnuje jej bezcenny czas. A teraz Ismell czekały 3 godziny powtórki do przeszłości. W roli głównej wiedźma , ona (a właściwie jej głowa) i drzewo genealogiczne całej dynastii władców Królestwa Wody.

Ism westchnęła ciężko. Czemu każdy dzień musiał wyglądać tak samo? Czemu to właśnie ona ma sprostać tym wszystkim oczekiwaniom ? Nie miała prawa wyboru. Los zdecydował za nią i mało go obchodziło co czuje. Odkąd pamiętała zawsze było "królewnie nie wypada" bądź "nie zapominaj kim jesteś!". Nigdy nie usłyszała "tak to twoja decyzja". Bywały dni, kiedy patrzyła na miasto z balkonu swego pokoju i zastanawiała się jak to jest być zwykłą dziewczyną, mającą mały domek i dbającą o swoje gospodarstwo. Tyle razy marzyła o ucieczce z tego pałacu, który był dla niej złotą klatką bez drzwiczek do wolności. I za każdym razem gdy tak myślała, do rzeczywistości przywracała ją świadomość tego , że ma kochających poddanych, którzy liczą na nią. Szkoda, że tak mało na razie mogła dla nich zrobić. Z czarnych myśli wyrwało ją ciche pukanie do drzwi. "Pewnie znowu Maia , ale to lepiej. Przynajmniej nie zdziwi się jak mnie zobaczy w tym stanie" - pomyślała Ism , poprawiła swoją białą, koronkową halkę i podeszła cichutko je otworzyć bojąc się, że zamiast Mai ujrzy jednak rodziców. Takie zboczenie zawodowe. I zawsze dotyczyło tylko ich. Przypadek?

- Wasza wysokość można wejść? Chciałbym porozmawiać o pilnej sprawie- ku swojemu zdziwieniu zza białych drzwi dobiegł ją niski i miękki głos..... Asha. Nagle jej serce zabiło szybciej. Ale tylko na chwilę.

- Tak, możesz wejść - Odpowiedziała , starając się zachować poważny ton. Podeszła do swojej toaletki i udała , że poprawia włosy, choć w rzeczywistości uważnie obserwowała jak Ash lekko rozkojarzony wchodzi do jej pokoju . W tej srebrnej zbroi , czarnej pelerynie , mieczach na plecach i kapturze, spod którego było widać tylko blask jego oczu wyglądał naprawdę jak urodzony przywódca. Biały krzyż powieszony na srebrzystym łańcuchu, błyszczał na jego piersi jak gwiazda na nocnym niebie. Nikt nie wiedział skąd go ma , bo Ash mówił niedużo a wręcz wogóle o swojej przeszłości. Wiadomo tylko było z plotek , że jak miał szesnaście lat, jego wieś , którą zamieszkiwał z matką i siostrą -Ellen , napadnięto i spalono. Tylko jemu i garstce jego przyjaciół udało się przeżyć , bo byli wtedy akurat w lesie , na polowaniu. Nazajutrz pochowali oni wszystkich, których nie strawił ogień, ale ciał Ellen i matki nie odnaleziono. Nikt nie był do końca pewny czy to ogień je strawił, czy może najeźdźcy coś z nimi zrobili. Do tej pory żaden z mieszkańców miasta nie odważył się zapytać o to Asha, nawet Król, który bardzo go cenił i uważał za przyjaciela.

- Bardzo ładna komnata , nie miałem do tej pory zaszczytu przestąpić jej progu- powiedział ze szczerym zaciekawieniem rozglądając się dookoła. Lekki uśmiech rozjaśnił mu twarz, gdy wzrokiem zatrzymał się na jej portrecie rodzinnym , wiszącym nad regałem z różnymi, rodowymi pamiątkami. Ism zauważyła, że ma dołeczki. Taki mały szczegół a tak dużo zmieniał. Po chwili jednak wyprostował się i znów był poważnym, i nieprzeniknionym dowódcom. Ech i musiała przyznać, że urody mu to nie odjęło. Dalej nie odwróciła głowy, wciąż wpatrując się tylko w jego lustrzane odbicie, które o zgrozo, teraz to w nią się intensywnie wpatrywało. Mimo lekkich duszności Ism udała, że tego nie widzi i starała się nie patrzeć na niego , co było wysoce trudne , bo przyciągał jej wzrok jak magnes. Skarciła się w duchu. Przecież coś obiecała!

- Miło mi słyszeć , że mój pokój wywarł na tobie tak ogromne wrażenie- Odpowiedziała i uśmiechnęła się pod nosem- Nie dziwi mnie, że tu nie byłeś. Nikt bez mojej zgody i wyraźnego powodu nie ma prawa tu wejść. Ale chyba nie o tym chciałeś porozmawiać?

- Prawda, nie o tym , ale pomyślałem, że takie rozpoczęcie rozmowy nie jest najgorsze - powiedział, wciąż gapiąc się w jej odbicie. Poprawiała właśnie swoje długie, brązowe loki i na chwilę Ash zapomniał co tu właściwe robi. Nie cierpiał tego , jak ona na niego działa, ale równocześnie fascynowało go to. Musiał przyznać, że była wyjątkowa. Nie tylko z wyglądu. Posiadała tak dużo cech, których nigdy nie będzie dane mu zdobyć. I przede wszystkim była dla poddanych, co wyróżniało ją, spośród wszystkich dotychczasowych królewien. Zaczarowała go od pierwszego spotkania. A miał ją wtedy zabić. - Uważam, że rozmawiałoby się nam dużo lepiej , twarzą w twarz. O ile nie masz nic przeciwko.

Ismell westchnęła, ale w końcu obróciła się w jego stronę. Przez dłuższą chwilę patrzyli na siebie w milczeniu. Ona wpatrzona z dumą w jego twarz i on zatapiający się w jej oczach koloru lapis-lazuri, które mieniły się niczym tysiące gwiazd. Ona niczym sztorm na morzu i on- lekki powiew znad oceanu.

- Skoro spełniłam twoją prośbę przejdźmy do konkretów - Nagle cała magia prysła. Ismell wstała i zaczęła przechadzać się po komnacie , zupełnie olewając Asha. Miękki dywan głaskał ją w bose stopy i powoli się uspokajała. Nie mogła pozwolić ,żeby dłużej tu był. O nie.

- Tak...jednak zanim przejdę do konkretów muszę Cię prosić o przysięgę milczenia.-powiedział ledwo dosłyszalnym głosem.

- Przysięgam na dusze mych przodków i na magię mego królestwa, że dopóki żyję nikt nie dowie się o tej tajemnicy, dopóki sam mi nie powiesz,że mogę się nią podzielić z innymi , jeśli nadejdzie taka potrzeba- Oczy Ismell zabłysły srebrnym blaskiem a z palców wytrysnęły strumyki wody, układając się w symbol runiczny, który zabłysł tym samym blaskiem i zniknął. Wszystko wróciło do normy. Przysięga została złożona.

- Dobrze. Musisz wiedzieć, że wczorajszej nocy ktoś nas odwiedził. Ten ktoś zakradł się do Gwiezdnej Victorii i zranił strażników.

Ismell momentalnie odwróciła się do niego ze szczerym zdziwieniem na twarzy. Jeszcze nikt nigdy nie napadł na ich królestwo i tym bardziej nie zranił strażników.

- Kto był na tyle zagubiony, żeby to zrobić?- spytała cichym szeptem. Bała się odpowiedzi.

- Był to....mag krwii- odpowiedział równie cicho, obserwując jej reakcję. Dziewczyna zamknęła oczy jakby z bólu i usiadła na skraju łoża. Ash nie wiedział co ma zrobić, więc milczał.

- Ech....wiem czemu właśnie mi to powiedziałeś i obiecuję, że tej sprawy tak nie zostawię- wyrzekła Ism i westchnęła. Dalej miała oczy zamknięte - Ale teraz muszę prosić cię o opuszczenie mej komnaty.

Ash ukłonił się nisko i wyszedł, ostatni raz spoglądając na portret, jakby więcej nie dane było mu go ujrzeć. W progu spojrzał na Ismell, która siedziała w tej samej pozycji,niczym posąg. Oczy wpatrzone gdzieś w dal,szklane i zamglone , brązowe loki okalające każdy centymetr jej twarzy, bose stopy wiszące bez życia kilka milimetrów nad dywanem i te usta- pełne, koloru dojrzałego jabłka, lekko rozchylone. Taką ją ujrzał i taka została mu w pamięci. Leciutko zamknął drzwi i westchnął cicho. Teraz trzeba było czekać

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • Paradise 08.04.2017
    świetny rozdział, jak dla mnie za krótki, ale nie wszyscy piszą takie długaśne jak ja xD dwa błędy wyłapałam:
    wogóle - w ogóle*
    dowódcom - dowódcą*, bo chodzi tylko o niego, a ta forma przez 'om' oznacza liczbę mnogą :)
    czyżby między Ismell a Ashem coś było? oby tak :D czekam na coś więcej niż tylko służbowe sprawy :D
    zostawiam 5 i czekam na kolejną część :)
  • Bardzo mi.miło że lubisz moje bazgroły i zdradzę ci że myślałam żeby zrobić Ismell i Asha parą ale mam dużo lepszy pomysł który może trochę czytelnikiem wstrząsnąć :) narazie poczekam aż trochę więcej osób zainteresuje się tą opowieścią a jak nie to będę pisać ją z myślą o tobie :) jestem szczęśliwa że mam dla kogo pisać jej historię :) pozdrawiam z całego serca
  • Mrocznaa 08.04.2017
    Trudne życie królewny :D xd Co do tekstu to fajnie napisany. 5
  • Bardzo dziękuję :)
  • Alesta 09.04.2017
    Ale ty masz bogaty język, chyba nigdy nie napiszemy czegos razem, za bardzo nasze style się róznią :D
  • Wiesz ja się potrafię dostosować bo szczerze to opowiadanie chciałam żeby wyszło tak trochę...hm...średniowiecznie? Ale coś mi nie wyszło XD

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania