Dzień kobiet cz. 1 − Zwłoki

//Od autora.

Tekst napisany z okazji dnia kobiet. Ma na celu wywołanie uśmiechu :)

Zapraszam serdecznie!//

 

1. Zwłoki

 

— Potrzebuję tych zwłok dziś, Sankth.

— Mhm… Mają być pewnie jeszcze ciepłe, co? Jak placuszki — zachichotał. Spojrzał na Arcymistrza, który nawet nie drgnął w obliczu owego dowcipu. Fleecher pomyślał, że gdyby na świecie rozegrano rundę znanego podwórkowego ‘pomidora’, Kheregan Atheray nie dość, że by wygrał, to otrzymałby również medale za bicie nowych rekordów w absolutnym braku poczucia humoru. Dyplomatycznie postanowił zmienić temat z drażliwego na, jak się miało szybko okazać, jeszcze drażliwszy.

— Kupiłeś już coś Shantall?

Kheregan patrzył. Nie rozumiał i patrzył. Dokładnie w takiej kolejności. ‘Normalny człowiek by się po prostu zdziwił’ pomyślał Fleecher i przewrócił oczami wyobraźni.

— Dzisiaj jest dzień kobiet, Gan. Mężczyźni kupują prezenty kobietom. Ja kupiłem mojemu pączuszkowi nowy zestaw noży do rzucania. I bombonierkę z czekoladkami. Po kwiatki pójdę, jak skończę robotę. Mam nadzieję, że nie okaże się zbyt krwawo. Trochę niezręcznie tak wręczać prezent na dzień kobiet brudnymi rękoma.

— Dzień kobiet? — W tonie Kheregana rozbrzmiewało powątpiewanie.

— Ano tak. Mógłbyś kupić jej jakieś kwiatki, czekoladę albo inną biżuterię. Och, wiem. Kup jej coś, co lubi. — Jego oczy rozpromieniały w obliczu genialnego pomysłu. Coś jednak stawało na przeszkodzie. — Co Shantall lubi?

Cisza. Zatrważająca i głęboka. Fleecher stwierdził w duchu, że głębsza odmiana ciszy prawdopodobnie na świecie nie istnieje. Postanowił ją jakoś przerwać.

— No?

— Nie wiem. To bzdury. Nie będę nic kupował.

Skrytobójca zrobił wielkie oczy. Wyglądał jak zszokowana wiewiórka. Z tego wszystkiego aż napił się piwa, by ukoić nieco nerwy.

— Zwariowałeś? I co ta biedna czarnulka sobie pomyśli, jak wszystkie kobiety dostaną prezent, a ona będzie siedziała i nawet kwiatka nie powącha? Kup jej coś! Takie rzeczy są warte zachodu. — Upił kolejnego łyku piwa i wziął głęboki oddech. — Albo słuchaj… spójrz na to z innej strony. Bardziej technicznie. Są trzy rzeczy, które służą rozbieraniu dam. Alkohol, czekoladki i kwiatki. Zaserwuj wszystkie trzy, a seks masz jak w banku. Takie to proste, o.

Kheregan Atheray westchnął bezgłośnie. Fleecher uznał to za pewien postęp.

— Dobra, powiem ci wszystko. Zrób tak. Kup jej wielką bombonierkę i bukiet piętnastu czerwonych róż. W środek, między korony wsuń kopertę z zaproszeniem do restauracji na romantyczną kolację. Zabierz ją tam, zamów do jedzenia coś, co lubi… cokolwiek. Niech kelner przyniesie to na półmisku albo od razu na talerzu. Daj mu wcześniej jakieś pudełeczko z biżuterią, którą zamówisz u jubilera specjalnie dla niej. Nie wiem, coś, co jej się spodoba. Naszyjnik czy bransoletkę... albo pierścionek. Lub kolczyki. Jubiler coś wymyśli. Grunt, żeby było drogie i ładne. No. I niech kelner postawi pudełeczko na tym talerzu czy półmisku i poda Shantall przed nos. Ona zauważy prezencik, ucieszy się, otworzy go i ucieszy się jeszcze bardziej. A potem wrócicie do domu i weźmiecie romantyczny prysznic przy świecach… — wyszczerzył zęby, zadowolony. Kheregan milczał. Napił się piwa.

— To bardzo proste. Spraw, żeby poczuła się jak prawdziwa, adorowana przez Arcymistrza kobieta. Pełen luksus i kultura. O, i właśnie! Nie zapomnij zamówić orkiestry do stolika. Takiej romantycznej, ze skrzypcami. Tylko pamiętaj, by nie przesadzać z alkoholem… I weź ją czasem za rękę albo się uśmiechnij. Kobiety to uwielbiają. — Kheregan wypił piwo do połowy i odsunął od siebie.

— Aha, no i najważniejsze. Ubierz się jakoś. Nie wiem, pójdź do krawca, niech ci specjalnie uszyje garnitur na tę okazję. Załóż krawat czy tam muchę. Bądź elegancki i seksowny. I niech ten krawiec uszyje od razu jakąś sukienkę dla Shantall. W pakiecie będzie taniej. No… Wszystko jasne?

Atheray milczał. Odwrócił wzrok ku odsuniętemu kuflowi. Chwycił go po chwili wahania i wypił ciurkiem do dna. Odstawił i westchnął.

— Napisz mi to wszystko na kartce.

 

****

 

Pióro tańczyło po pergaminie, chrobocząc wściekle. Atrament, czarny jak obecny nastrój Shantall, wsiąkał we włókna, układając się w zawiłą formułę, która z czasem straciła moc. Zamiast znaków zaklęcia, ręka kobiety zaczęła pisać słowa mocno wrzynające się w miękką powierzchnię zwoju.

'Nienawidzę gada.'

Pisała linijka za linijką, dociskając stalówkę coraz mocniej.

— Zbolały cham — warknęła pod nosem, przykuwając uwagę innych pracujących. Siedziała w bibliotece, otoczona zgrają magów z Bractwa. — Wszyscy co do jednego to zbolałe chamy. Nawet życzeń nie potrafią wydusić z tych paskudnych gardeł.

A zwłaszcza ON. Wielki mężczyzna. Kheregan Atheray. Nawet nie pamiętał, że dziś jest jakiś specjalny dzień. Bądź po prostu, co dla Shantall było bardziej prawdopodobne, chciał umyć ręce od odpowiedzialności, oświadczając rano, iż cały dzień ma zajęty. Zawiedziona Mistrzyni opuściła zatem domostwo niesiona wściekłością i wylądowała w Bibliotece Bractwa, by pracą zając swój umysł. Nie pomagało.

Chwilę zadumy przerwał padający na nią wąski cień. Rósł z sekundy na sekundę, a gdy kobieta podniosła głowę, dostrzegła podstawioną pod nos kopertę oraz czarny rękaw osoby, która była przyczyną jej podłego, porannego nastroju. Shantall, w pierwszym momencie zdziwiona, szybko odzyskała głos. Nie był on jednak zbyt przymilny.

— Co ty tu robisz i czego chcesz? Mówiłeś, że jesteś zajęty.

— To dla ciebie — wycedził krótko, a gdy Shantall nie obierała koperty, odrzucił ją na blat. Wylądowała obok zwoju, na którym oprócz formuły magicznej zapisana została kwiecista w słownictwie wiązanka.

— Coś wymyślił? Pewnie jakieś nowe zlecenie, zgadłam? — prychnęła, odsuwając od siebie czystą kopertę. — Nie dzisiaj, Kheregan. Nie mam ochoty na zabijanie.

Arcymistrz łypnął spod kaptura na przemieszczającą się po stole kopertę.

— To... coś innego.

Shantall była wyraźnie rozwścieczona. Gwałtownie położyła rękę na zaklejonej wiadomości i jednym, szybkim ruchem rozerwała ją. Rozprostowała zawartość i zaczęła czytać. Wewnątrz znajdowało się odręcznie wykonane, eleganckie zaproszenie do jednej z trzech najdroższych restauracji w Khyral. Umieszczona w samym centrum stanowiła prawdziwe żerowisko dla członków z najbogatszych szlacheckich rodów na wymiarze. 'Godzina 18:00' — mówiła karteczka. 'Stolik numer 17.' Pod spodem widniał dopisek: 'Serdecznie zapraszamy i prosimy o punktualność'. Shantall uniosła wysoko brwi i spojrzała na Kheregana z rozłożoną w dłoniach kartką.

— To prezent — wyjaśnił.

— Że niby mam iść sama? — zapytała, podczas gdy jedna z brwi wywindowała wysoko do góry.

— Ze mną. Masz iść ze mną.

Shantall uśmiechnęła się szeroko, przybierając do tego nonszalancką pozę. Czuła jak wszyscy w bibliotece zaczynają się im przyglądać.

— Czyżby? Mówiłeś, że jesteś zajęty.

Kheregan milczał długo, przywołując w pamięci formułkę, która przygotował mu Fleecher. Wydcedził ją suchym, bezbarwnym tonem.

— Znalazłem czas. Dla ciebie. Z okazji... dnia... kobiet.

— Mhm... — Shantall założyła nogę na nogę i wsparła głowę o luźno zaciśniętą pięść. Zakręciła jednego ze swoich czarnych loków wokół wskazującego palca. — W takim razie muszę udać się do jakiejś ekspresowej krawcowej, bo nie mam w czym iść. Taka restauracja wymaga odpowiedniego stroju, a nie dałeś mi czasu na przygotowania. Jest szesnasta.

— Nie musisz — odrzekł niemrawo, dosłownie chłonąc ją wzrokiem przy każdym najdrobniejszym ruchu.

— To znaczy? — ciągnęła dalej, nie ukrywając rozbawienia.

— Kupiłem ci suknię — tu zawahał się krótko i zaraz dodał — kwiatki i czekoladę.

Shantall wyprostowała się, robiąc teraz naprawdę zdziwioną minę. Nonszalancki uśmiech zniknął w mgnieniu oka, zastąpiony dziwnym przebłyskiem osłupienia.

— Żartujesz sobie, prawda?

Kheregan milczał. Jak zawsze poważny, ledwie błyskiem białek zdradzając niepewność. Wyprostował się sztywno.

— Na miłość bogów, Kheregan — mruknęła pod nosem i podniosła się z krzesła. — Ty nie żartujesz. — Spojrzała mu prosto w twarz, podchodząc bliżej i kładąc rękę na ramieniu. Długo nie odpowiadał. Podobnie jak ona, czuł na sobie wzrok niejednego z Mistrzów Bractwa. W miejscach takich, jak czytelnia Wielkiej Biblioteki, nawet najciszej wypowiadane słowa niosły się we wszystkie strony jak fale po czystej tafli jeziora.

Pochwycił Shantall za przegub i odsunął.

— Bądź u mnie wcześniej.

Shantall wyszczerzyła do niego zęby, tryumfując pomimo jego oschłego podejścia. Pochyliła się, by nadal znajdować się nieco bliżej.

— Oczywiście, kochanie — wyszeptała przechylając głowę w niewinnym geście i wprawiając burzę czarnych loków w niezwykle hipnotyzujący ruch. — A dostanę jeszcze buziaka na rozchodne?

— Wieczorem.

Shantall tylko się uśmiechnęła. Odstąpiła od mężczyzny i z powrotem zasiadła przy swoim krześle, czyniąc przy tym gesty podkreślające jej zadowolenie.

— W takim razie do wieczora — oznajmiła przymilnie, kokietując spojrzeniem spod długich, czarnych rzęs. Kheregan Atheray rzucił jej jeszcze jedno, głodne spojrzenie, po czym bez słowa odwrócił się i odszedł, a równomierne kroki poniosły się echem, zakłócając ciszę w Wielkiej Bibliotece.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (11)

  • Canulas 09.03.2018
    Info, że widzę ;)
  • Kim 09.03.2018
    Hah. Spać idź a nie :P
  • Canulas 09.03.2018
    Haha, brawurowo zajebiste. Tak bardzo, bardzo, bardzo rozumiem tego ludzika ;)
    Coraz fajniejsze to Twoje uniwersum. Fajnie je wypełniasz. Z Różnych stron. Bardzo dobre.
  • Kim 09.03.2018
    To z taki szalony pomysł z okazji dnia kobiet. Cieszę się, że podszedł do gustu. Dzięki za komentarz :>
  • Felicjanna 09.03.2018
    Ja kupiłem mojemu pączuszkowi nowy zestaw noży do rzucania. - D
    I ogólnie nieźle odmalowane Charaktery. Minus to dialog z początku, gdzie można było się zgubić, ale lecę dalej na pniu
  • Kim 09.03.2018
    dialog podrasowany. Dzięki.
  • Ozar 09.03.2018
    Przeczytałem i wydaje mi się, że fajnie połączyłaś fantasy z dniem kobiet, choć nigdy nie czytałem żeby w światach fantastyki ktoś to święto obchodził. Podobało mi się, ale szczerze wolę twojego wiedźmina. 5
  • Pasja 09.03.2018
    Ciekawe prezenty w pakiecie razem z seksem na koniec. Mężczyźni jednak mają opóźniony zapłon w takich przypadkach.
    Pozdrawiam
  • Kim 09.03.2018
    Pasjo, uwielbiam twoje komentarze :D Jak zwykle trafiasz w samo sedno.
    Pozdrawiam również
  • Ozar 09.03.2018
    Chyba niestety masz rację, czasami kumamy dość późno o co biega!
  • „Upił kolejnego łyku piwa...” - nie powinno być - kolejny łyk piwa?
    „Shantall była wyraźnie rozwścieczona. Gwałtownie położyła rękę na zaklejonej wiadomości i jednym, szybkim ruchem rozerwania ją.” - rozerwała ją
    Tyle jeśli chodzi o pierdoly wyłowiłem.

    No ciekawie to się zapowiada, musi będzie romantyczny wieczór, taki w Kimowym wydaniu. Zobaczę dalej... :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania