Dzień kobiet cz. 3 − Lustro
//Od autora.
Tekst napisany z okazji dnia kobiet. Ma na celu wywołanie uśmiechu :)
Zapraszam serdecznie!//
3. Lustro
— Wszystkiego najlepszego, kochanie. To twój dzień.
— Dziękuję…
Stuknęli się lampkami. Szkło nie wydało żadnego dźwięku.
— Czasem żałuję, że pozwoliłem ci się zawinąć. Niby mogłem cię powstrzymać, ale wiesz… lenistwo.
Przytaknęła, choć niewiele mogła ‘wiedzieć’. Prawdę mówiąc, przytaknęła tylko dlatego, że on tego chciał.
— Pewnie, gdybym cię wtedy zatrzymał, nie siedziałbym teraz na tej obszczanej przez aasimarów Prowincji, szukając pajaca z mieczem tak wielkim, jak jego pierdolony fiut.
— Gdybyś mnie zatrzymał, po dziś dzień siedziałbyś na Zachodnim Quadium, wykonując dobrze płatną fuchę dla króla. Dzięki temu, że zdezerterowałeś, możesz teraz ich opluć, nazywając ‘nudziarzami’.
Miała rację. No ale jak, kurwa, miała nie mieć, skoro wyrażała jego własne myśli? Napił się. Alkohol palił w gardło, pobudzając umysł do aktywnego myślenia. Ona również się napiła. Nie czuła nic. Nie mogła. Była mirażem. Plamą na szkle. Cieniem, widzianym w starym, zakurzonym lustrze.
— Masz, czego chciałeś.
Rozejrzał się. Pokój był nawet schludny. Bez grzyba na ścianach czy dziur w suficie. Teraz już mógł sobie pozwolić na nieco lepsze standardy niż kiedyś.
— Nie wiem, czy tego chciałem.
— Pragnąłeś się zabawić, czyż nie? Codzienność wydała ci się nudna. Dlatego mnie nie zatrzymałeś. Dlatego uciekłeś. Lubisz ryzyko, Walterze. Pragniesz być tym mitycznym iluzjonistą, magiem, nietrzymającym żadnej ze stron. Grającym wbrew wszelkim zasadom. Kreujesz się w ten sposób od bardzo, bardzo dawna.
— Powiedz lepiej, co chciałabyś dostać na dzień kobiet?
Umilkła. Może dlatego, że się zastanawiała, a może dlatego, że to on się zastanawiał. Próbował sobie przypomnieć. Kobiety. Prezenty. To nigdy nie była jego mocna strona. Potrafił być piekielnie kreatywny, improwizować w sytuacjach ekstremalnych. Potrafił walczyć, wychodząc ze szwanku w chwilach, w których niejeden świetny mag by poległ.
Napił się. Dopiero gdy głębiej się nad tym zastanowił, uprzytomnił sobie, że żadnej kobiecie nie wręczył nigdy prezentu z okazji ich sławetnego dnia. Kwiaty? Owszem. Zdarzało się, ale prawdziwego, drogiego prezentu — nigdy.
— Czekoladki i kwiatki — odpowiedziała iluzja. Wyglądała na całkiem dumną z wykreowanego na poczekaniu pomysłu. Walter zachichotał.
— Wiedziałem — wymruczał, mocząc usta w ostatnim łyku trunku. Minęła dwudziesta czwarta. Kobieta zniknęła, a mag się uśmiechnął.
Przyszedł czas, by wypić za nowy dzień.
Komentarze (19)
Ciekawie się robi.
Fajne zakończenie.
Pozdrawiam
Widać święto dla każdego wyglada tak, jakim jest człowiekiem...
Zabierałem się za „Konflikt czerni u bieli” ale na wstępie napisałaś, że to jest osadzone w podobnych realiach co Clarise, to sobie chwilowo odpuściłem, żeby mi się nie mieszało.
Gwiazdki pouzupelniam, jak do kompa siądę.
Pozdro :)
No to na Twoją odpowiedzialność, zacznę czytać :)
Choć nie wiem czy jest co, bo to ja sobie pewnie niepotrzebnie dopowiedzialem to czego nie trzeba było dopowiadać. Zajrze tam ale na spokojnie, tera w robocie przy sobocie poczytuje sobie ....
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania